Prasa już Szewczenkę przymierza do roli trenera Repry.
PS:
Czesław Michniewicz może i planował grać z Francją odważniej, co w porównaniu z meczem z Argentyną niewiele znaczy, ale z jego rozmów z piłkarzami wynikało, że to znowu ma być gra na 0:0. Nie spodobało się to głównie Piotrowi Zielińskiemu i Robertowi Lewandowskiemu, który oczywiście ma najwięcej do powiedzenia w grupie piłkarzy. Kapitan kadry postanowił działać sam. Lewandowski męczył się w grupowych meczach, coraz bardziej irytowała go defensywna taktyka obierana przez selekcjonera i uznał, że spotkanie z Francją to właściwy moment, by zmienić strategię na bardziej ofensywną. Chodziło głównie o to, by dać więcej przestrzeni Zielińskiemu, by mógł zająć się kreowaniem gry, bo do tej pory było to maksymalnie utrudnione. Spór o taktykę miał miejsce po gorących dyskusjach na temat podziału premii obiecanej przez premiera Mateusza Morawieckiego. Relacje kapitana z selekcjonerem już wtedy były napięte.
W praktyce wyglądało to tak, że selekcjoner prowadził zajęcia i odprawy, a kreatywni piłkarze w głowach układali własny pomysł na grę i rozmawiali o nim między sobą. Przed meczem z Francją Robert spotykał się „po godzinach” z ważnymi zawodnikami, pytał ich o zdanie, dyskutował. To nie tak, że przed 1/8 finału Lewandowski wszedł z selekcjonerem w ostrą polemikę w sprawach taktyki, zresztą chyba nikt w żadnej drużynie nie próbowałby tego robić. Wystarczyło po prostu, żeby piłkarze wyszli na boisko i zagrali po swojemu, inaczej niż wcześniej: odważniej, bez owianego złą sławą parkowania autobusu na własnej połowie czy w polu karnym. Najbardziej było to widoczne na przykładzie Zielińskiego, który wreszcie miał warunki do kreowania gry, brania odpowiedzialności za piłkę i poczynania ofensywne. Na odprawie do piłkarzy przemówił (z rzutnika) były selekcjoner Antoni Piechniczek – ostatni, który z seniorską reprezentacją zdobył medal dużej imprezy (3. miejsce MŚ 1982) i ostatni przed Michniewiczem, który na mundialu wyszedł z grupy. Też namawiał do większej wiary we własne siły i podkreślał, że Biało-Czerwoni nie ustępują Francuzom.
PS:
Czesław Michniewicz może i planował grać z Francją odważniej, co w porównaniu z meczem z Argentyną niewiele znaczy, ale z jego rozmów z piłkarzami wynikało, że to znowu ma być gra na 0:0. Nie spodobało się to głównie Piotrowi Zielińskiemu i Robertowi Lewandowskiemu, który oczywiście ma najwięcej do powiedzenia w grupie piłkarzy. Kapitan kadry postanowił działać sam. Lewandowski męczył się w grupowych meczach, coraz bardziej irytowała go defensywna taktyka obierana przez selekcjonera i uznał, że spotkanie z Francją to właściwy moment, by zmienić strategię na bardziej ofensywną. Chodziło głównie o to, by dać więcej przestrzeni Zielińskiemu, by mógł zająć się kreowaniem gry, bo do tej pory było to maksymalnie utrudnione. Spór o taktykę miał miejsce po gorących dyskusjach na temat podziału premii obiecanej przez premiera Mateusza Morawieckiego. Relacje kapitana z selekcjonerem już wtedy były napięte.
W praktyce wyglądało to tak, że selekcjoner prowadził zajęcia i odprawy, a kreatywni piłkarze w głowach układali własny pomysł na grę i rozmawiali o nim między sobą. Przed meczem z Francją Robert spotykał się „po godzinach” z ważnymi zawodnikami, pytał ich o zdanie, dyskutował. To nie tak, że przed 1/8 finału Lewandowski wszedł z selekcjonerem w ostrą polemikę w sprawach taktyki, zresztą chyba nikt w żadnej drużynie nie próbowałby tego robić. Wystarczyło po prostu, żeby piłkarze wyszli na boisko i zagrali po swojemu, inaczej niż wcześniej: odważniej, bez owianego złą sławą parkowania autobusu na własnej połowie czy w polu karnym. Najbardziej było to widoczne na przykładzie Zielińskiego, który wreszcie miał warunki do kreowania gry, brania odpowiedzialności za piłkę i poczynania ofensywne. Na odprawie do piłkarzy przemówił (z rzutnika) były selekcjoner Antoni Piechniczek – ostatni, który z seniorską reprezentacją zdobył medal dużej imprezy (3. miejsce MŚ 1982) i ostatni przed Michniewiczem, który na mundialu wyszedł z grupy. Też namawiał do większej wiary we własne siły i podkreślał, że Biało-Czerwoni nie ustępują Francuzom.
Komentarz