Ogólnie rozumiem, że problem z wypadkami na przejściach jest poważny, ale tak jak ktoś tu wcześniej sugerował - w pierwszej kolejności wypadałoby poprawić infrastrukturę (przede wszystkim oznakowanie i oświetlenie przejść), a dopiero potem brać się za wprowadzenie poważnych zmian w kodeksie drogowym. Jestem bardzo ciekawy w jaki sposób miałbym przepuszczać pieszych nocą na S7 za Łomiankami, gdzie każdy jedzie ponad stówkę i nie ma szans zobaczenia ubranego na ciemno człowieka, bo pobocze jest po prostu niedoświetlone.
Podobnie ma się sytuacja w miastach, gdzie taki przepis zwalniałby z odpowiedzialności za swoje życie osoby nagminnie korzystające w pobliżu przejść ze smartfonów czy też wychodzące zza nieprzepisowo zaparkowanych przy przejściach samochodów. Niby zdaję sobie sprawę z tego, że w teorii pieszy nadal powinien upewnić się, że może przejść przez jezdnię, ale pytanie czy taki przepis nie spowoduje, że ludzie będą w takich sytuacjach mniej wyczuleni.
Podobnie ma się sytuacja w miastach, gdzie taki przepis zwalniałby z odpowiedzialności za swoje życie osoby nagminnie korzystające w pobliżu przejść ze smartfonów czy też wychodzące zza nieprzepisowo zaparkowanych przy przejściach samochodów. Niby zdaję sobie sprawę z tego, że w teorii pieszy nadal powinien upewnić się, że może przejść przez jezdnię, ale pytanie czy taki przepis nie spowoduje, że ludzie będą w takich sytuacjach mniej wyczuleni.
Komentarz