Może już sprzedaj te pakiety kontrolne w sektorze energetycznym - jeszcze trochę i serducho nie wytrzyma - poza giełdą też jest życie 
A teraz przypomnijmy jak dzisiejsza sytuacja faktycznie wygląda i skąd się wzięła.
A teraz najpierw wskaż, co tu jest kłamstwem, a później jedź z epitetami. Swoją drogą różnym stronom tej sytuacji można zarzucać "komunizm", natomiast - ogólnie rzecz biorąc - żeby akurat dzisiaj robić to pod adresem Morawieckiego... cóż, każdy ma swoje kryteria. I percepcję.

A teraz przypomnijmy jak dzisiejsza sytuacja faktycznie wygląda i skąd się wzięła.
Premier Mateusz Morawiecki w Sejmie: prąd nie będzie droższy (...)
W obliczu spodziewanego w przyszłym roku wzrostu cen energii rząd zapowiedział wprowadzenie programu rekompensat. Dzięki niemu gospodarstwa domowe mają w ogóle nie odczuć skutków ewentualnych podwyżek. Programem zostaną objęte także małe i średnie firmy oraz instytucje użyteczności publicznej.
W obliczu spodziewanego w przyszłym roku wzrostu cen energii rząd zapowiedział wprowadzenie programu rekompensat. Dzięki niemu gospodarstwa domowe mają w ogóle nie odczuć skutków ewentualnych podwyżek. Programem zostaną objęte także małe i średnie firmy oraz instytucje użyteczności publicznej.
(...) - Wysoka Izbo, my nie znaleźliśmy się tutaj nagle urwawszy się z choinki; my objęliśmy energetykę opartą prawie w 100 procentach o węgiel i transformacja jej musi przebiegać 20-30 (lat), a łącznie od roku 1990 licząc - 50 lat, albo nawet trochę dłużej - mówił premier.
Ocenił, że dzisiaj nasza pozycja negocjacyjna jest "bardzo, bardzo trudna". "Jednak mimo tych waszych błędów, ogromnych błędów z przeszłości chcę powiedzieć: nie będzie podwyżek cen energii" - oświadczył Morawiecki.
Morawiecki zarzucił obecnej opozycji, że w 2008 r. jej rząd nie zawetował polityki klimatycznej, co spowodowało, że obecny rząd jest w niezwykle trudnym położeniu. - To był wtedy skandal - ocenił
Dodał, że nie udało się uzyskać derogacji do normalnej transformacji naszej energetyki, "w ramach naszych realiów" - górnictwa węgla kamiennego i brunatnego, które - zdaniem premiera - są ważnymi działami naszej gospodarki.
- Jednak mimo tych waszych błędów, ogromnych błędów z przeszłości, chcę powiedzieć: nie będzie podwyżek cen energii - zapowiedział.
W 2008 r. Polska poparła unijny pakiet klimatyczno-energetyczny, który służy m.in. obniżeniu emisji CO2 w UE o 20 proc. do 2020 roku. Podstawowym narzędziem UE służącym do zmniejszania emisji CO2 jest system handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS). Wprowadzono bowiem limit łącznych emisji niektórych gazów cieplarnianych emitowanych przez instalacje objęte systemem.
W ramach wyznaczonego limitu firmy otrzymują lub kupują uprawnienia do emisji, którymi mogą handlować zgodnie ze swoimi potrzebami.
Mogą też kupować ograniczone ilości międzynarodowych jednostek emisji pochodzących z projektów mających na celu ograniczenie zużycia energii na całym świecie. Ograniczenie całkowitej liczby dostępnych uprawnień do emisji gwarantuje, że mają one pewną wartość. Co roku każde przedsiębiorstwo musi umorzyć liczbę przydziałów wystarczającą na pokrycie jego całkowitych emisji. W przeciwnym wypadku nakładane są wysokie grzywny. Jeżeli przedsiębiorstwo zmniejszy swoje emisje, może zatrzymać dodatkowe uprawnienia w celu pokrycia swoich potrzeb w przyszłości albo sprzedać je innemu przedsiębiorstwu, któremu tych uprawnień zabrakło.
W związku z reformą EU ETS wpływ cen uprawnień będzie rosnąć. Dotąd, bowiem polska energetyka konwencjonalna korzystała ze stale malejącej liczby darmowych uprawnień do emisji. W przyszłym roku system ten będzie wygaszony, a to oznacza, że trzeba będzie ponosić koszty drożejących pozwoleń.
W polskim przypadku, gdzie węgiel kamienny i brunatny stanowiły niemal 80 proc. produkcji energii elektrycznej ceny uprawnień mają bardzo silny wpływ z jednej strony na rentowności przedsiębiorstw energetycznych jak i ceny energii dla odbiorców. W ciągu ostatniego roku uprawnienia zdrożały ok. trzykrotnie, do poziomu niemal 20 euro w październiku 2018 r. Wzrost cen uprawnień i wzrost cen węgla powoduje, że ceny energii rosną.
By temu przeciwdziałać Ministerstwo Energii chce powołać specjalny fundusz, z którego będzie rekompensowany wzrost cen prądu. Skorzystać z niego będą mogły gospodarstwa domowe i sektor MŚP. Koszt rekompensat ma sięgnąć 4-5 mld zł - szacuje resort.
W połowie listopada Urząd Regulacji Energetyki otrzymał wnioski taryfowe na sprzedaż energii na przyszły rok od wszystkich czterech sprzedawców z urzędu. Z nieoficjalnych informacji wynika, że firmy energetyczne zakładają podwyżkę cen prądu od nowego roku.
W poniedziałek minister Tchórzewski przypomniał, że zwrócił się do spółek energetycznych, by te znalazły oszczędności, które mogłyby przeznaczyć na rekompensaty dla odbiorców energii. W przyszłym roku ma być to ok. 1 mld zł.
Ocenił, że dzisiaj nasza pozycja negocjacyjna jest "bardzo, bardzo trudna". "Jednak mimo tych waszych błędów, ogromnych błędów z przeszłości chcę powiedzieć: nie będzie podwyżek cen energii" - oświadczył Morawiecki.
Morawiecki zarzucił obecnej opozycji, że w 2008 r. jej rząd nie zawetował polityki klimatycznej, co spowodowało, że obecny rząd jest w niezwykle trudnym położeniu. - To był wtedy skandal - ocenił
Dodał, że nie udało się uzyskać derogacji do normalnej transformacji naszej energetyki, "w ramach naszych realiów" - górnictwa węgla kamiennego i brunatnego, które - zdaniem premiera - są ważnymi działami naszej gospodarki.
- Jednak mimo tych waszych błędów, ogromnych błędów z przeszłości, chcę powiedzieć: nie będzie podwyżek cen energii - zapowiedział.
W 2008 r. Polska poparła unijny pakiet klimatyczno-energetyczny, który służy m.in. obniżeniu emisji CO2 w UE o 20 proc. do 2020 roku. Podstawowym narzędziem UE służącym do zmniejszania emisji CO2 jest system handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS). Wprowadzono bowiem limit łącznych emisji niektórych gazów cieplarnianych emitowanych przez instalacje objęte systemem.
W ramach wyznaczonego limitu firmy otrzymują lub kupują uprawnienia do emisji, którymi mogą handlować zgodnie ze swoimi potrzebami.
Mogą też kupować ograniczone ilości międzynarodowych jednostek emisji pochodzących z projektów mających na celu ograniczenie zużycia energii na całym świecie. Ograniczenie całkowitej liczby dostępnych uprawnień do emisji gwarantuje, że mają one pewną wartość. Co roku każde przedsiębiorstwo musi umorzyć liczbę przydziałów wystarczającą na pokrycie jego całkowitych emisji. W przeciwnym wypadku nakładane są wysokie grzywny. Jeżeli przedsiębiorstwo zmniejszy swoje emisje, może zatrzymać dodatkowe uprawnienia w celu pokrycia swoich potrzeb w przyszłości albo sprzedać je innemu przedsiębiorstwu, któremu tych uprawnień zabrakło.
W związku z reformą EU ETS wpływ cen uprawnień będzie rosnąć. Dotąd, bowiem polska energetyka konwencjonalna korzystała ze stale malejącej liczby darmowych uprawnień do emisji. W przyszłym roku system ten będzie wygaszony, a to oznacza, że trzeba będzie ponosić koszty drożejących pozwoleń.
W polskim przypadku, gdzie węgiel kamienny i brunatny stanowiły niemal 80 proc. produkcji energii elektrycznej ceny uprawnień mają bardzo silny wpływ z jednej strony na rentowności przedsiębiorstw energetycznych jak i ceny energii dla odbiorców. W ciągu ostatniego roku uprawnienia zdrożały ok. trzykrotnie, do poziomu niemal 20 euro w październiku 2018 r. Wzrost cen uprawnień i wzrost cen węgla powoduje, że ceny energii rosną.
By temu przeciwdziałać Ministerstwo Energii chce powołać specjalny fundusz, z którego będzie rekompensowany wzrost cen prądu. Skorzystać z niego będą mogły gospodarstwa domowe i sektor MŚP. Koszt rekompensat ma sięgnąć 4-5 mld zł - szacuje resort.
W połowie listopada Urząd Regulacji Energetyki otrzymał wnioski taryfowe na sprzedaż energii na przyszły rok od wszystkich czterech sprzedawców z urzędu. Z nieoficjalnych informacji wynika, że firmy energetyczne zakładają podwyżkę cen prądu od nowego roku.
W poniedziałek minister Tchórzewski przypomniał, że zwrócił się do spółek energetycznych, by te znalazły oszczędności, które mogłyby przeznaczyć na rekompensaty dla odbiorców energii. W przyszłym roku ma być to ok. 1 mld zł.
A teraz najpierw wskaż, co tu jest kłamstwem, a później jedź z epitetami. Swoją drogą różnym stronom tej sytuacji można zarzucać "komunizm", natomiast - ogólnie rzecz biorąc - żeby akurat dzisiaj robić to pod adresem Morawieckiego... cóż, każdy ma swoje kryteria. I percepcję.
Komentarz