Z przypadku się nie wzięła.
Tam, gdzie Magdalenie Ogórek nie wystarczała wiedza – a z tytułem doktora od religii (tak naprawdę nauk humanistycznych ale ze specjalizacją w procesach heretyków na Śląsku i Morawach). Telewizje śniadaniowe zapraszają ją na programy, gdzie trzeba zganić lub pochwalić dostojników kościoła katolickiego, a Magda Ogórek ex cathedra chwali, lub gani – dr Ogórek nie wahała się korzystać ze swoich kobiecych wdzięków. Wdzięków niewątpliwych, co przyznają i jej przyjaciele, i wrogowie. Blond włosy, zawsze lekko rozchylone usta i ładna twarz w połączeniu z nienaganną figurą budzą wrażenie nie tylko na kolegach z TVN (w tym Bartoszu Węglarczyku, z którym publicznie okazywała zażyłość), czy działaczach lewicy. Jej urokowi nie opierają się również sami dostojnicy kościelni, których Magda Ogórek przywołuje do tablicy w większości publicznych wypowiedzi. Z równą swadą potrafi obsztorcować arcybiskupa tej, czy innej archidiecezji, co pochwalić samego papieża – zawsze z tym samym uśmiechem. Chwali – statystycznie rzecz biorąc najczęściej – za to, że księża przepraszają za pedofilię w Kościele. Gani za podejście Kościoła do rozwodów. Nie bez powodu, bo jako zdeklarowana katoliczka, matka, musi (tak wybrała) żyć z mężczyzną, który ma już za sobą rozwód i którego sama nazywa mężem, choć jest to sprzeczne i z prawem kanonicznym, i z poglądami lokalnego proboszcza. Była związana z Piotrem Mochnaczewskim wymienianym jako agent WSI na liście Antoniego Macierewicza.
Komentarz