niby proste, ale cala sprawa smierdzi. Jezeliby ja popierali, a ten ziomus faktycznie jest takim ********, to przynajmniej daliby jej spojrzec w te papiery. A tak "no jest podejrzenie, niby go nie ma, nie mozesz zobaczyc, ale ***********".
Ogłoszenie
Zwiń
No announcement yet.
Polityka
Zwiń
X
-
EMS-iu, po raz kolejny wydajesz sę ferować opinie, nie biorąc pod uwagę niuansów. Dokumenty są tajne, bo takimi je uczynił pełnomocnik Olszewski (w oparciu o odpowiednią ustawę), którego "dokonania" wkleił Nazgul. Składając wniosek do Sądu Lustracyjnego postawił rząd przed faktem dokonanym. Marcinkiewicz próbował nie dopuścić do złożenia wniosku. Jednak zgodnie z programem PiS osoba mająca na koncie procedurę przed Sądem Lustracyjnym nie może sprawować funkcji w administracji państwowej.
W tym wypadku wszystko wskazuje na intryżkę różowych w celu zdyskredytowania idei lustracji, jednak fakt jest faktem. Niestety.My ludzkie bydło, ludzki gnój, z suteren i poddaszy, my chcemy herb mieć swój, na zgubę wrogom naszym.
Komentarz
-
heh a co by bylo jakby podobnego paszkwila walneli na kogos z ludzi PiSu ?
Sorry, ale w tej aferce jakos nie dowierzam szanownym rzadzacym. Gilowska byla nieswoja wiec pierwszy pretekst i adios. Nie chce mi sie doprawdy dochodzic kto cala sytuacje wywolal - pewnie masz racje z ta prowokacja - jednak mogli sie zachowac zdecydowanie inaczej.
Komentarz
-
Zamieszczone przez emsheh a co by bylo jakby podobnego paszkwila walneli na kogos z ludzi PiSu ?
tak, wiem, że miały tu znacznie i nne kwestie
ale mechanizm i w jednym i w drugim wypadku byl podobny i konsekwentny
co do jej powrotu - piszesz, że to naiwne rozumowanie - może , czas pokaże, ja mam nadzieję, że wróci tu czy gdzie indziej - słowa JK czy KM zdają się to potwierdzać"No pasaran!" ???
HEMOS PASADO !!!
Komentarz
-
Zamieszczone przez Fizi
ale mechanizm i w jednym i w drugim wypadku byl podobny i konsekwentny
co do jej powrotu - piszesz, że to naiwne rozumowanie - może , czas pokaże, ja mam nadzieję, że wróci tu czy gdzie indziej - słowa JK czy KM zdają się to potwierdzaćMy ludzkie bydło, ludzki gnój, z suteren i poddaszy, my chcemy herb mieć swój, na zgubę wrogom naszym.
Komentarz
-
Zamieszczone przez emsAle wypowiedzi samej Gilowskiej sugeruja ze sie troche wkurwila. No i ja sie jej nie dziwie - niby jest wlaczana do ekipy, wszystko cacy, a jedno pomowienie i zegnaj.
Z Urbanskim sprawa byla ciut inna - dowody byly jawne.
gdy zaś oddała się do dymisji - zanim Marcinkiewicz się w tej sprawie wypowiedział, sama stwierdziła, że nie widzi mozliwości piastowania stanowiska ministra w toku postepowania
nie widzę w wypowiedziash Gilowskiej nic, co mogłoby świadczyć o tym, iż ona sama wini za tę sytuację PiS, czy jakąś ,,frakcję,, w jego łonie"No pasaran!" ???
HEMOS PASADO !!!
Komentarz
-
To każe się zastanowić czy instytucja Rzecznika Interesu Publicznego jest potrzebna?
Pisałem to już w wątku - rzece z okazji listy Wildsteina. Lustracja w takiej formie jak obecnie to wielkie pole do manipulacji, szantażu i wszelkich innych praktyk w ramach "gry teczkami". IMO powinno być tak: Każda osoba prywatna ma wgląd do swojej teczki i prawo sporządzenia i zabrania kopii swoich I TYLKO SWOICH akt. Teczki osób na stanowiskach publicznych, dziennikarzy i księży ujawniane są z urzędu w rozpoczęcia kandydowania na urząd / rozpoczęcie pracy dziennikarza / duszpasterza przez daną osobę i do ich kopii mają wgląd wszyscy. Dziennikarze i księża z uwagi na to, iż są to profesje społecznego zaufania. Aktualnie czynni pracownicy / współpracownicy służb wywiadowczych zarówno cywilnych jak i wojskowych powinni mieć zamkniętą drogę na jakiekolwiek urzędy bądź do dziennikarstwa. Zlikwidowałbym instytucję oświadczenia lustracyjnego.
Komentarz
-
Zamieszczone przez emsja odebralem jej wypowiedzi jako pelne irytacji i zalu ze ekipa rzadzaca nie pozwolila jej zweryfikowac tych dowodow."No pasaran!" ???
HEMOS PASADO !!!
Komentarz
-
Fizi, po raz kolejny ma rację. Natomiast, EMS, (jak już pisałem- również po raz kolejny) zdecydowanie odnosisz się do czegoś, z czym się dokładnie nie zapoznałeś...
Zamieszczone przez DziennikWedług niej (Zyty - F.) premier Marcinkiewicz podobnie jak ona sama znalazł się w bardzo trudnej sytuacji.
- Ta sprawa jest bardzo kłopotliwa dla PiS, które ostro walczy o poszerzenie lustracji. To taka historia, jakby ktoś puścił bąka w salonie - dodała.
W związku z faktem, że od półtora roku (czyli od początku kadencji) Olszewski nie złożył podobnego wniosku w sprawie jakiejkolwiek innej osoby, wychodzi na to, że dotąd interesowało go tylko znalezienie SB-ków, którzy mogliby zaświadczyć przeciwko osobie ze zwalczanego obozu politycznego. Taka sobie demokratyczna metoda walki politycznej - i jednocześnie kolejny kontekst dla konfliktów aktualnej władzy z instytucjami typu Krajowej Rady Sądownictwa... Zupełnie "przypadkowo" sprawa wychodzi w momencie, gdy Salon próbuje przekonać swoich socjalistycznych i liberalnych kolegów z instytucji europejskich, że w Polsce mamy właśnie dyktaturę faszystowską... a rzecz dotyczy jednego z ministrów najmniej pasujących do tych różowych fantazji... Jednocześnie jesteśmy na progu ostatecznego rozwiązania kwestii lustracji dziennikarzy, księży, czy sędziów... (a dziwnym trafem, jak narazie, wychodzi na to, że najwięcej TW było w okolicach środowisk "autorytetów moralnych" III RP). Takie sobie zbiegi okoliczności.
Uważam, że bardzo dobrze, iż samozwańczy "pouczacze" czym jest demokracja i tzw. "społeczeństwo obywatelskie", w walce politycznej znów posługują się kastetem, i to wobec lubianego polityka. Nawet nie trzeba sprawy specjalnie komentować. Ludzie sami wyciągają wnioski.My ludzkie bydło, ludzki gnój, z suteren i poddaszy, my chcemy herb mieć swój, na zgubę wrogom naszym.
Komentarz
-
Zamieszczone przez FoxxLudzie sami wyciągają wnioski.
Komentarz
-
Zamieszczone przez FoxxJednocześnie jesteśmy na progu ostatecznego rozwiązania kwestii lustracji dziennikarzy, księży, czy sędziów... (a dziwnym trafem, jak narazie, wychodzi na to, że najwięcej TW było w okolicach środowisk "autorytetów moralnych" III RP). Takie sobie zbiegi okoliczności.
Zamieszczone przez GazietaKomentarz Piotra Pacewicza.
Lustracja jest jak brzytwa, którą PiS trzyma w dłoniach drżących kiedyś z rewolucyjnego zapału, dziś raczej z nerwów.
Doprawdy przykro było wczoraj patrzeć na premiera Marcinkiewicza, gdy mówił: Nie chcę, ale muszę przyjąć dymisję Gilowskiej.
Musiał? Prawo do tego nie zmusza. Przeciwnie: ustawodawca zakładał chyba, że podejrzany o kłamstwo lustracyjne pozostaje na stanowisku do wyjaśnienia sprawy przez sąd lustracyjny. Po dymisji sąd odmawia zainteresowania sprawą, bo wicepremier Gilowska staje się obywatelką Gilowską - już nie jest funkcjonariuszem państwa. I tak kółko się zamyka.
Biedna Zyta Gilowska. Z klasą się broniła, kategorycznie zaprzeczyła, by była świadomym agentem, opowiedziała o walce, jaką w ostatnich dniach stoczyła o swoją reputację. Nigdy jeszcze nie widzieliśmy jej tak otwartej, zdecydowanej, dowcipnej. Całkiem odrzuciła polityczną mowę-trawę (jakby ktoś puścił bąka w salonie - powiedziała o tym, co jej lustracja oznacza dla rządu).
Możemy się tylko domyślać, w jakim stresie żyła, pod jakim naciskiem się znalazła - wszak uprzedzająca dymisja uchroniłaby i ją, i PiS przed tą lustracyjną aferą. Pewnie to właśnie miała na myśli, mówiąc o szantażu. Poszła na całość.
Sympatia widza była po jej stronie, tak samo zresztą jak sympatia premiera, a nawet prezesa PiS, który podkreślał, że ją ceni i lubi.
Marcinkiewicz musiał odwołać Gilowską nie dlatego, że prawo go zobowiązuje, i nie dlatego, że w zarzuty wierzy. Musiał, bo lustracja urosła do rangi świętego ognia, za pomocą którego PiS chce uzdrawiać państwo. Z ogniem się nie dyskutuje. Można sobie najwyżej popatrzeć, jak ktoś płonie.
PiS wpadł w lustracyjną pułapkę. Nie pierwszy raz. Ile ekwilibrystyki wymagało oczyszczenie imienia Jarosława Kaczyńskiego, w którego teczce znalazły się fałszywki (i liczne błędy, w tym pomylenie go z bratem bliźniakiem). Ile politycznej ekwilibrystyki wymaga od PiS lustracja w Kościele.
Rząd traci, Marcinkiewicz traci, gospodarka traci. Polska traci. Wszyscy smutni, a wszystko dlatego, że rzecznik interesu publicznego uznał to, co uznał. Trudno teraz nie uznać nazwy tego urzędu za mylącą. Bo interes publiczny cierpi, my wszyscy cierpimy. Nawet PiS cierpi.
Nie twierdzę jednak, że rzecznik jest ogarnięty lustracyjnym szałem, że widzi to, czego nie ma. Nie twierdzę, bo nie wiem.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wszyscy cierpimy w ciemno. Nie wiemy, czy w teczce Gilowskiej - którą przecież przeglądał już swym pilnym okiem sędzia Nizieński - coś przybyło? A jeśli tak, to czy coś istotnego? A może tylko tzw. instrukcja wyjazdowa, którą naukowcy masowo podpisywali, traktując to jako rytualny gest?
Nawet prof. Gilowska nie wie, co jest w jej teczce. I tym mocniej brzmi jej głos skrzywdzonego człowieka: Nawet najgorszy bandzior ma wgląd w swoje akta, nim trafią do sądu. Jak tu się bronić? Jak się wytłumaczyć opinii publicznej?
Sąd lustracyjny - o ile zgodzi się zająć sprawą w ramach tzw. autolustracji - jest jakąś nadzieją, ale kiepską. To może potrwać lata.
Nie wiemy, czy prof. Gilowska mówi prawdę, zaprzeczając, by kiedykolwiek współpracowała ze służbami komunistycznymi. Jestem skłonny dać jej wiarę. Takie jest zawsze podejście "Gazety Wyborczej" - stosować zasadę domniemanej niewinności. Inne tytuły, inne środowiska stosują czasem zasadę odwrotną.
Dramatycznie zabrzmiał apel Zyty Gilowskiej, gdy zwróciła się do opinii publicznej za pośrednictwem nas, dziennikarzy. - Wiele od was zależy - powiedziała. Sądzę, że rzeczywiście tak jest.
Powstrzymujmy pochopne sądy. Uwzględniajmy kontekst i skalę winy w ocenie tego, co 20, 30 lat temu ktoś zrobił, powiedział, podpisał. Nie poddawajmy się zasadzie, że wiedza z ubeckich teczek jest miarą wszechrzeczy, ostateczną podstawą do oceny człowieka. Nie fałszujmy przeszłości. Niech mniejsze lub większe winy TW nie przesłaniają winy tych, którzy w PRL nami rządzili i deprawowali ludzi.
Nie wierzę, że "prawda z teczek nas wyzwoli". Casus Zyty Gilowskiej to kolejny dowód, że prawda pozostaje tu towarem deficytowym, nie mówiąc już o wyzwoleniu.
Od nas zależy, czy polskiego życia publicznego nie ogarnie zasada: "sensacja was wyzwoli" lub "pogarda was wyzwoli" - przed czym przestrzega zespół "Sumienie i Pamięć" abp. Życińskiego.
Więc na razie - szacunek, Pani Premier.Słaby jest?
EDIT:
Zamieszczone przez WPFunkcjonariusz SB spisywał rozmowy Gilowskiej
IAR 21:30
Zyta Gilowska oskarża męża swojej przyjaciółki Urszuli W. o to, że jest sprawcą jej kłopotów lustracyjnych. Witold W. był w czasach PRL-u funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa. Prawdopodobnie Urszula W. opowiadała mu o rozmowach z Gilowską, a on wykorzystywał to przy sporządzaniu notatek.
Jak się nieoficjalnie dowiedziało Polskie Radio Lublin, Witold W. wyniósł część dokumentów z urzędu i trzymał je w prywatnym domku na działce. Istnieje podejrzenie, że w dokumentach były zapisy prywatnych rozmów Zyty Gilowskiej z żoną Witolda W. Urszula W. mogła o nich opowiadać mężowi. Wyniesione dokumenty zostały odnalezione przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Sam Witold W. został wówczas zatrzymany.
W sobotę Zyta Gilowska zaapelowała do swojej przyjaciółki o wyjawienie prawdy. Najprawdopodobniej wśród nowych dokumentów nie ma jakichkolwiek podpisanych przez Gilowską.. Nad postępowaniem Olszewskiego w tym momencie można już spuścić zasłonę milczenia...
My ludzkie bydło, ludzki gnój, z suteren i poddaszy, my chcemy herb mieć swój, na zgubę wrogom naszym.
Komentarz
-
onet:
Poseł PiS Artur Zawisza poinformował, że zatrzymano jedną osobę w związku ze śledztwem dotyczącym ewentualnego "szantażu lustracyjnego" wobec Zyty Gilowskiej. Artur Zawisza powiedzial o tym w niedzielnym "Salonie Trójki".
Poseł PiS wyjaśnił, że chodzi o osobę, która wyniosła urzędowe dokumenty dotyczące tej sprawy i trzymała je w domu. Artur Zawisza nie nie ujawnił jednak kto został zatrzymany. Najprawdopodobniej chodzi o byłego funkcjonariusza SB Witolda W. który wyniósł część dokumentów z urzędu i trzymał je w prywatnym domku na działce. Istnieje podejrzenie, że w dokumentach były zapisy prywatnych rozmów Zyty Gilowskiej z żoną Witolda W. Urszulą W. Mogła o nich opowiadać mężowi, a on sporządzał notatki. Wyniesione dokumenty zostały odnalezione przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Prokuratura ani ABW nie potwierdzają informacji o zatrzymaniu.
Gilowska nie mogła zajrzeć do własnych papierów a SB-ek może sobie wypożyczać papiery do poczytania przy kominku na działce
"No pasaran!" ???
HEMOS PASADO !!!
Komentarz
Komentarz