Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Polityka

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

  • A slynny Pawlik "Pavka " Morozow ? Najmlodszy donosiciel Rosji Radzieckiej ktory doniosl na wlasnego ojca ? Pozniej donosil za pieniadze na kogo popadlo .Chyba trzeba poczekać aż kolega dociagnie do 30 ki i wtedy zobaczymy ...
    Tak na marginesie to Roman Dmowski nigdy się n i e ożenił - mimo , ze zostawil w swoich pamietnikach zapis o cenach w francuskich burdelach , zawsze był ubrany jak spod igły , mówił biegle paroma językami - rosyjskim , francuskim i angielskim , nie jestem pewien niemieckiego , nie stronil od działalności parlamentarnej - coś mi się wydaje , ze jego osoba budziła by glebokie podejrzenia ....

    A spytałem się czy Jarek to Żyd - bo przed ostatnimi wyborami sporo tego już pokazało się w internecie -, no i nigdy się nie ożenił , jak Dmowski - to pewnie gej .
    Ostatnio edytowany przez trendyOrca; 54158.

    Komentarz


    • Czytając tą wciąż wracającą mantrę dotyczącą granicy wiekowej od początku chciałem zasugerować, żeby na liderów środowiska wybrać 10-cio latków. Przynajmniej zdążą coś ogarnąć, zanim wypadną z akceptowalnego przedziału wiekowego. No, i głównymi schorzeniami będą trądzik i bolesność przy wyrzynaniu się zębów stałych
      My ludzkie bydło, ludzki gnój, z suteren i poddaszy, my chcemy herb mieć swój, na zgubę wrogom naszym.

      Komentarz


      • JMJK świadomie bądź nieświadomie nawiązał do hasła hippisów - "nie ufaj nikomu po 30"
        dlatego dalsza dyskusja nad tym, jak i cała dyskusja z tym pokemonem z U S A . raczej sensu nie ma...
        Ora et labora

        Komentarz


        • Zamieszczone przez Foxx Zobacz posta
          A jak tam z Nowym Ekranem?
          Wszystko wskazuje na to, że współpraca (jak już kiedyś pisałem, na poziomie podstawowym) dobiega końca.

          Uważam wzajemne napinki z obu stron (i PiSowców i narodowców) za głupie i krótkowzroczne. Zarzuty o agenturalność, finansowanie przez Moskwę świadczą albo o złej woli albo o totalnej nieznajomości tego środowiska.

          Komentarz


          • Zamieszczone przez zinger Zobacz posta
            JMJK świadomie bądź nieświadomie nawiązał do hasła hippisów - "nie ufaj nikomu po 30"
            dlatego dalsza dyskusja nad tym, jak i cała dyskusja z tym pokemonem z U S A . raczej sensu nie ma...
            O ile się orientuje to od trzech pokoleń mieszkam w Warszawie , a urodziłem się i wychowałem jak Dmowski ,na Pradze . Pracuje różnie , jak pokaźna liczba Polaków . Tylko w zeszłym roku przeslalismy do Polski 17 m i l i a r d o w złotych zasilajac POlska gospodarkę - a są to tylko oficjalne dane , które nie uwzględniają gotówki jaka przywozimy , sprzętu komputerowego , samochodów itp itd . Gdyby nie my ,pokaźna cześć społeczeństwa - szczególnie osób starszych zylaby w POkaznej nędzy . Także spokojnie przyznaje sobie prawo dyskusji , nie wzrusza mnie histeria żadnej ze stron - czy to z lewa czy to z prawa .
            Ukazał się był świetny artykuł Wildsteina o hybrydach państw peryferyjnych lub - niestety - republik bananowych w wydaniu wschodnio europejskim - np narodowiec sluchajacy hip hopu lub rapu -muzyki czarnych gett z USA - a do tego z przekonaniami hipisowskimi z lat 60 ! Nawet interesująca hybryda .
            Ostatnio edytowany przez trendyOrca; 54158.

            Komentarz


            • O ile się orientuje to od trzech pokoleń mieszkam w Warszawie

              Komentarz


              • No i po Cameronie...
                Podstawą materialną narodu jest ziemia, przemysł i handel. Kto ziemię, przemysł i handel oddaje w ręce cudzoziemców, ten sprzedaje narodowość swoją, ten zdradza swój naród.

                Komentarz


                • Daj linka ,ocb?
                  Mioduski ,Vukovic OUT !

                  Komentarz


                  • Znakomity Ziemkiewicz:

                    Nigdy im nic nie podpisałem, mogę przysięgnąć na Matkę Boską. No, podpisałem, ale nie współpracowałem. No, współpracowałem, ale nie donosiłem. No, donosiłem, ale nikomu nie zaszkodziłem. No, może zaszkodziłem, ale przecież ich oszukałem.

                    5 grudnia 2012 r. Polska Agencja Prasowa donosi: „We wraku prezydenckiego tupolewa nie stwierdzono śladów materiałów wybuchowych. Takie oświadczenie złożył na posiedzeniu sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka Naczelny Prokurator Wojskowy, pułkownik Jerzy Artymiak”. Liczne cytowania tej wiadomości najczęściej tytułowane są: „Prokuratura: trotylu nie było!” czy „NPW: liczne opinie wykluczają wybuch w Tu-154”.

                    5 grudnia 2012 r. Polska Agencja Prasowa donosi: "– Niektóre z detektorów użytych w Smoleńsku wykazały na czytnikach cząsteczki trotylu (TNT), co nie oznacza jednak, że mamy do czynienia z całą pewnością z materiałami wybuchowymi – powiedział w środę naczelny prokurator wojskowy, płk Jerzy Artymiak. – Te same urządzenia (...) po skalibrowaniu i zbliżeniu do opakowania pasty do butów zareagowały, pokazując TNT, co może wskazywać na zbliżony skład chemiczny – zastrzegł płk Artymiak. Dodał jednocześnie, że urządzenia są wysokiej jakości”.

                    5 grudnia 2012 r. Polska Agencja Prasowa donosi: "Jan Bokszczanin – producent urządzeń używanych do wykrywania śladów ewentualnych materiałów wybuchowych – powiedział, że „nie może zgodzić się ze stwierdzeniem”, że jeśli takie urządzenie wskazuje na jony trotylu, to „mogą to być także inne substancje”. – W warunkach naturalnych, jeśli takie urządzenie wskazuje, że był to trotyl, to prawdopodobieństwo, iż nie był to trotyl, jest równe zeru – mówił Bokszczanin. Dodał, że takich urządzeń używa ok. 60 państw i gdyby ich wskazania były nieprecyzyjne i miały błędy, to urządzenia te „nie byłyby kupowane i takie drogie”.

                    5 grudnia 2012 r. Polska Agencja Prasowa donosi: – Przebadanie próbek z wraku Tu-154M potrwa kilka miesięcy, gdyż analiza jednej próbki trwa od kilku do kilkudziesięciu godzin – poinformował naczelny prokurator wojskowy płk Jerzy Artymiak. Dodał, że na względzie trzeba mieć także, iż wyniki tych badań będą jednym z elementów składających się na końcową opinię biegłych. Wyniki te muszą być skorelowane – jak zaznaczył – m.in. z wynikami oględzin wraku i miejsca zdarzenia. Prokurator powiedział też, że próby wypowiadania się na ten temat np. „wyłącznie w oparciu o wyniki badań chemicznych bądź opublikowane fotografie świadczą o braku rzetelności lub podstawowej merytorycznej wiedzy.

                    Dialektyka III RP

                    No cóż, cofnijmy się trochę w czasie. 30 października − w dniu głośnej publikacji „Rzeczpospolitej” − Polska Agencja Prasowa doniosła: – Biegli powołani przez prokuraturę nie stwierdzili na wraku tupolewa trotylu ani żadnego innego materiału wybuchowego – powiedział na specjalnej konferencji prasowej prokurator Ireneusz Szeląg.

                    Prokurator płk Szeląg z 30 października to ten sam prokurator płk Szeląg, który 5 grudnia siedział obok prokuratora płk. Artymiaka na posiedzeniu sejmowej komisji, której owocem są trzy depesze cytowane na wstępie.

                    Oszczędzę Państwu dalszych cytatów, tych kilka wydaje się wystarczająco charakterystycznych. Dialektyka III RP w całej swej krasie. Po pierwsze, nie ma żadnych, ale to żadnych śladów materiałów wybuchowych, kto o tym mówi, jest śmieszny, chory, jest psychopatą i podpalaczem Polski, faszystą, żałosnym idiotą. Po drugie − to tylko „cząstki wysokoenergetyczne”, niekoniecznie pochodzące akurat z trotylu, bo występują one też w przyrodzie w innych niż trotyl związkach. Po trzecie, ten trotyl pochodzić mógł z II wojny światowej albo z wojny afgańskiej. Po czwarte − w ogóle nie można powiedzieć, czy tam jest cokolwiek, czy nie ma, bo trzeba na to długich badań.

                    Innymi słowy − mowa pomagdalenkowa. Nigdy im nic nie podpisałem, mogę przysięgnąć na Matkę Boską. No, podpisałem, ale nie współpracowałem. No, współpracowałem, ale nie donosiłem. No, donosiłem, ale nikomu nie zaszkodziłem. No, może zaszkodziłem, ale przecież ich oszukałem.

                    Żółte paski

                    „Kochanie, przysięgam, że nigdy cię nie zdradziłem. A poza tym ona dla mnie nic nie znaczy”. Dla szczęśliwych Brytyjczyków to świetny żart. Dla nas, Polaków, to codzienna logika tzw. wiodących mediów. Po pierwsze, to hańba mówić, że najbardziej zasłużony z Polaków coś podpisywał, że donosił − nigdy przecież nic takiego, jest naszym bohaterem, jest bez żadnej winy. A po drugie, przecież już dawno swoje winy odkupił.

                    Przy czym „po pierwsze” to wersja masowa − na żółtych paskach, w tytułach, w leadach, w pierwszych słowach dzienników telewizyjnych i radiowych. Wiadomo, że przeciętny konsument medialnej papki na nich właśnie kończy swój kontakt z informacją. Aha, po raz kolejny powiedzieli, że nie było żadnego trotylu. No przecież… Każdy człowiek „na poziomie” − a już kto jak kto, ale ja przecież na pewno jestem „na poziomie” − wie, że słowo „trotyl” wymawiają na głos tylko żałośni idioci, faszyści, podpalacze Polski, ludzie śmieszni i chorzy. Dla tych, którzy ewentualnie się nie zatrzymają na żółtym pasku, pójdą dalej i na moment mogłaby w ich mózgach zaiskrzyć jakaś wątpliwość, przygotowano wyjaśnienia dodatkowe. No, pan/pani, jako człowiek na pewnym poziomie, rozumie to, czego nie ma sensu tłumaczyć ciemnej masie, że, oczywiście, sprawa może nie jest taka prosta, ale niemniej jednak nieprawdaż przecież…

                    Czy komuś to coś przypomina? Ludziom, którzy mieli nieprzyjemność zetknąć się z „prylem” zapewne sposób dowartościowywania wybrańców, czyli swoich działaczy, przez partię. Słuchajcie, towarzyszu, tylko do waszej wiadomości, bo jesteście przecież towarzyszem na pewnym poziomie. Z tym Katyniem np. to nie było, wiecie, dokładnie tak, ale sami rozumiecie, trzeba tak mówić, bo inaczej woda na młyn imperialistycznej reakcji… A gdy nie zgadzają się fakty, są przecież jeszcze autorytety. Przecież sam Wajda śmieje się ze Smoleńska. I sam Olbrychski się śmieje. Mało wam jeszcze? Dobrze, sprowadzimy wam jeszcze Normana Daviesa. Norman Davies jest przecież Białym Człowiekiem, Norman Davies na pewno wie lepiej. Jeszcze ktoś wątpi? No to sprowadzimy Zbigniewa Brzezińskiego z Ameryki. Z AMERYKI! Jak ktoś może wątpić, skoro tak mówi autorytet z AMERYKI?!

                    Zniknięte teczki, zniknięty trotyl

                    Ale, jakkolwiek by patrzeć, fakty wyłażą z grobów, jak rycerz Piotrowin wskrzeszany przez świętego Stanisława. Tygodnik „Wprost” − niepisowski przecież − przypomina o próbie ekshumacji w Jedwabnem, przypomina: wykopano na terenie tej stodoły mały sondażowy wykop, i w tym wykopie znaleziono 100 łusek. I natychmiast zakazano kopać dalej.

                    Co to znaczy? Nic nie znaczy. Przecież Autorytety, cała piramida Autorytetów, każą nam bez zastrzeżeń wierzyć, że to udowodnione, że Polacy pewnego dnia rzucili się na swoich żydowskich sąsiadów i ich wymordowali. Sami z siebie, bez żadnej niemieckiej pomocy, bo żadnych Niemców tam nie było, i ograniczali się tylko do robienia zdjęć. No bo przecież jasne, że na polskiej wsi pod sowiecką okupacją każdy miał pod łóżkiem szmajsera, i pewnego dnia je wyciągnęli… Albo nie, te łuski były z I wojny światowej, tak jak ten trotyl z II wojny. Jakiś psotnik nazbierał i przechował trochę łusek specjalnie na tę okazję, by w odpowiedniej chwili wsypać do stodoły, dla zatarcia śladów.

                    Ale przecież cały chór Autorytetów, jeden większy od drugiego, rozwodzi się o wielkiej polskiej winie. O odwadze i męczeństwie Pasikowskiego i Stuhra. Tych samych autorytetów, które takimi wiadrami pomyj oblewały historyków, bo przecież „Bolek” nie „Bolek”, bo gdzie dowody? No, nie ma dowodów. Dowody wziął Wałęsa i je zniknął. Dlaczego je zniknął, skoro były to dowody jego niewinności? A, z tego samego powodu, dla którego pułkownicy prokuratorzy zniknęli trotyl.
                    Autor: Rafał A. Ziemkiewicz
                    "Lecz przyjdą czasy, że te kutasy będą przed nami na baczność stać,
                    Ręka nie zadrży jak liść osiki, gdy będziem w głupie mordy prać.
                    Więc pijmy zdrowie szwoleżerowie niech smutki zginą w rozbitym szkle,
                    Gdy nas nie będzie nikt się nie dowie czy dobrze było nam czy źle.
                    "
                    Janusz Waluś - czekaMY!

                    Komentarz


                    • Zamieszczone przez IX14 Zobacz posta
                      Daj linka ,ocb?
                      Zamieszczone przez cameron
                      (...)Popieram małżeństwa gejów, bo jestem wielkim zwolennikiem małżeństwa w ogóle i nie chcę, aby geje byli wyłączeni z tej wspaniałej instytucji.(...)
                      O to. I jedna z reakcji na tweeterze pewnego lorda, a politycznie przywódcy jednej z większych frakcji wśród konserwatystów:
                      "Arogancki Cameron wie najlepiej" "Obiecuję Izba Lordów zmasakruje tę ustawę"
                      Podstawą materialną narodu jest ziemia, przemysł i handel. Kto ziemię, przemysł i handel oddaje w ręce cudzoziemców, ten sprzedaje narodowość swoją, ten zdradza swój naród.

                      Komentarz


                      • no prosze Cię przeciez takiej podejscie konserwatystow brytyjskich to nic nowego. przeciez maja oni nawet pedalska "sekcje" w swojej partii.
                        Ogolnie podejscie Camerona do polityki (w tym do kwestii obyczajowych) jest zbiezne z tym co robil ASchwarzenegger w Kalifornii. Co sila rzeczy jest czyms naturalnym w ustroju demokratycznym.

                        dawaj lepiej jakas podpowiedz do ZagadekHistorycznych
                        Lieber tot als rot!!

                        Komentarz


                        • Z tego co czytam w brytyjskiej prasie i na niektórych blogach to konserwatywny ramie konserwatystów jest mocno zdenerwowane wypowiedzią premiera. Do tego dochodzi zgoda na referendum secesyjne i prawdopodobna izolacja Wielkiej Brytanii na szczycie UE.

                          A zagadka jeszcze nie potrzebuje podpowiedzi jak do jutra się nie ruszy to coś podrzucę.
                          Podstawą materialną narodu jest ziemia, przemysł i handel. Kto ziemię, przemysł i handel oddaje w ręce cudzoziemców, ten sprzedaje narodowość swoją, ten zdradza swój naród.

                          Komentarz


                          • Ciekawy artykuł - takie małe przypomnienie. Z dedykacją dla tych, którzy zapomnieli, że fakt posiadania mniej niż 25 lat na karku, nie zwalnia ich z refleksji nad przeszłością. Tym bardziej nie tak odlęgłą.

                            Największymi beneficjentami III RP są środowiska związane z partią komunistyczną, dawni politrucy, urzędnicy zwalczający Kościół, marksistowscy wykładowcy, dyspozycyjni wojskowi, funkcjonariusze i osoby wywodzące się ze służb specjalnych PRL oraz ich rodziny. Po 1989 r. zachowane zostały dawne związki rodzinne, towarzyskie, finansowe, te uzależnienia funkcjonują również w gospodarce, w administracji, w instytucjach odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa.

                            Gruba kreska w MSZ i na uczelniach

                            Konsekwencje grubej kreski widoczne są w MSZ. Bulwersującą sprawą jest fakt, że w ostatnich latach absolwenci sowieckiej uczelni MGIMO obejmowali ambasady, awansowali w centrali. Nominacji doczekał się np. wiceszef kadr w MSZ Roman Kowalski, który ukończył MGIMO.
                            W ostatnim okresie do sądów trafiło kilkanaście wniosków biura lustracyjnego dotyczących pracowników MSZ. W październiku 2012 r. wiceszefowa MSZ Grażyna Bernatowicz poinformowała posłów, że w tym resorcie nadal pracuje 131 byłych tajnych współpracowników służb PRL, a 7 z nich kieruje polskimi placówkami dyplomatycznymi. Jednak są to pracownicy, którzy przyznali się do współpracy w oświadczeniu. W dodatku nie wszyscy pracownicy MSZ są lustrowani, spośród 2700 osób, które wchodzą w skład służby zagranicznej, tylko ok. 1500 podlega temu obowiązkowi. Z kolei media wskazywały, że w MSZ prawie 240 dyplomatów przyznało się do współpracy z komunistycznymi służbami specjalnymi.
                            Wiosną 2012 r. MSZ rekomendowało na konsulów czterech dyplomatów z czasów PRL, byłych członków PZPR. Jeden z nich był nawet współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa.
                            Według zachowanych dokumentów SB, prof. Jan Barcz, bliski współpracownik min. Sikorskiego, miał być zarejestrowany jako kontakt operacyjny „Jaksa”. W III RP Barcz był m.in. ambasadorem RP w Wiedniu i dyrektorem gabinetu szefa MSZ. U Sikorskiego był przewodniczącym Doradczego Komitetu Prawnego przy Ministrze Spraw Zagranicznych. Był także wykładowcą w Krajowej Szkole Administracji Publicznej i SGH.
                            Wiele osób z dawnego aparatu PZPR odnalazło się w szkolnictwie wyższym III RP. Profesor Janusz Reykowski był współzałożycielem Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, został też przewodniczącym Rady Programowej tej szkoły. Pod koniec lat 80. Reykowski zasiadał w Biurze Politycznym KC PZPR, w latach 1983-1989 był członkiem Rady Krajowej Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego – fasadowej organizacji prokomunistycznej.
                            Od kilku lat prof. Jerzy J. Wiatr pełni funkcję rektora Europejskiej Wyższej Szkoły Prawa i Administracji w Warszawie. W stanie wojennym Wiatr był członkiem Zespołu Partyjnych Socjologów przy KC PZPR, a w latach 1981-1984 dyrektorem Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu KC PZPR. Wiatr był ministrem edukacji narodowej w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza. W 1996 r. został odznaczony przez Aleksandra Kwaśniewskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
                            Jego syn, Sławomir Wiatr, jest z kolei rektorem Wyższej Szkoły Cła i Logistyki w Warszawie. Również Wiatr junior był wieloletnim aparatczykiem PZPR, w 1989 r. został nawet sekretarzem KC. Zasłynął z faktu, że złożył dwa wykluczające się oświadczenia lustracyjne. W 2003 r. po objęciu funkcji pełnomocnika rządu ds. informacji europejskiej Sławomir Wiatr oświadczył, że był świadomym i tajnym współpracownikiem służb PRL, jednak kilka miesięcy później złożył drugie oświadczenie, podając, iż nie był współpracownikiem.
                            Innym przykładem takich sytuacji jest rynek mediów w Polsce.

                            Propaganda „dzieci komunizmu”

                            Dziennikarze, twórcy, artyści, których rodzice aktywnie wspierali system komunistyczny i reżim Jaruzelskiego, mają niezwykle korzystną pozycję w mediach. Jednocześnie dziennikarze o poglądach prawicowych, mówiący o rozliczeniu PRL, podkreślający swoje związki z Kościołem są usuwani z największych mediów.
                            W okresie stanu wojennego przeprowadzono czystkę wśród dziennikarzy. Z redakcji usunięto krytykujących ustrój komunistyczny, pozostawiono lojalnych wobec PZPR. W latach 80. funkcje redaktorów naczelnych były rozdawane z klucza partyjnego, przykładem jest kariera Aleksandra Kwaśniewskiego w „itd.” i w „Sztandarze Młodych”.
                            W III RP osoby z PRL-owskimi życiorysami miały zasadniczy wpływ na rozwój rynku prasy, telewizji i radia. Pierwszym szefem Radiokomitetu został Andrzej Drawicz, a jego zastępcą Lew Rywin (odpowiadał za finanse i administrację). Po latach ujawniono, że z akt SB wynika, iż Drawicz był zarejestrowany jako tajny współpracownik „Kowalski” i „Zbigniew”. Natomiast Rywin miał być zarejestrowany jako TW „Eden”. Agent ten donosił m.in. na amerykańskich dziennikarzy relacjonujących pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski. Rywin kategorycznie zaprzeczał, że współpracował z SB.
                            PRL odcisnęła piętno również na założycielach największych komercyjnych stacji telewizyjnych. Naciski i gry wokół uzyskania pierwszych koncesji nadawczych opisał prof. Ryszard Bender, były przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, w książce „Wojna o media”, np. Canal Plus wziął „w opiekę” Janusz Romanowski, członek władz ZSMP i członek kierownictwa ORMO, który został udziałowcem tej stacji.
                            Właściciel Polsatu Zygmunt Solorz tłumaczył, że nie był agentem SB. W oświadczeniu stwierdził: „W 1983 r. zostałem zmuszony szantażem do podpisania zobowiązania o współpracy. Podpisałem to, co mi SB kazało podpisywać. Nie czuję się jednak winny, bo na nikogo nie donosiłem i nikomu nie zaszkodziłem”.
                            Natomiast Mariusz Walter, współtwórca koncernu ITI i stacji TVN, był wieloletnim członkiem PZPR. W listopadzie 1979 r. ówczesny szef MSW zatwierdził wniosek komisji nagród MSW o nagrodę dla Waltera. W lutym 1983 r. Jerzy Urban rekomendował Waltera na stanowisko głównego konsultanta w zespole ds. propagandy na rzecz poprawy wizerunku służb MSW, ale pomysł odrzucił gen. Kiszczak.
                            W 1983 r. Walter założył z Janem Wejchertem firmę ITI, która otrzymała koncesję od władz PRL na import sprzętu elektronicznego.

                            Redaktorzy z „czerwonej arystokracji”

                            Od stycznia br. szefem „Wiadomości” TVP1 jest Piotr Kraśko, syn funkcyjnego dziennikarza w PRL Tadeusza Kraśki i wnuk Wincentego Kraśki, komunistycznego dygnitarza PRL. Po ekshumacji śp. Anny Walentynowicz „Wiadomości” Piotra Kraśki wsławiły się tym, że nie podały żadnej informacji, iż w jej grobie pochowano inną osobę.
                            Tadeusz Kraśko był autorem kilku książek, np. „Pasjans telewizyjny”, zawierającej wywiady z komunistycznymi urzędnikami i dziennikarzami. Wincenty Kraśko zajmował wiele wysokich funkcji, był m.in. wicepremierem w rządzie Piotra Jaroszewicza, szefem towarzystwa „Polonia”, członkiem Rady Państwa, długoletnim posłem PRL. Jego wnuczką jest także Monika Richardson. W latach 1995-2011 była prezenterką TVP, autorką wielu programów publicystycznych, kulturalnych. Pracowała w stacji TTV, tej samej, która nadaje z pierwszego multipleksu cyfrowego.
                            Kolejną dziennikarką z podobnymi koneksjami jest Hanna Lis, związana z Tomaszem Lisem – autorem programu w TVP i obecnym redaktorem naczelnym tygodnika „Newsweek. Polska”. Hanna Lis przez wiele lat prowadziła „Teleexpress”, „Wydarzenia” Polsatu, „Wiadomości” TVP1. Obecnie pracuje w „Panoramie” TVP2. Jej rodzice – Aleksandra i Waldemar Kedaj, byli peerelowskimi dziennikarzami. Waldemar Kedaj pracował w „Trybunie Ludu”, w PAP był członkiem egzekutywy PZPR. Był korespondentem zagranicznym w Wietnamie, Watykanie. Po ujawnieniu dokumentów SB o zarejestrowaniu go w 1974 r. jako kontakt operacyjny „Mento” Kedaj opublikował oświadczenie, iż nigdy świadomie nie podjął współpracy z tajnymi służbami PRL. Matka Hanny Lis w czasach PRL była m.in. korespondentką „Życia Warszawy”. Pracowała też w „Dzienniku” komunistycznej telewizji, była sekretarzem Działu Publicystyki i Informacji. Wojciech Reszczyński wspominał po latach zachowanie Aleksandry Kedaj przed propagandowym referendum w 1987 roku. Wezwała go do siebie i przepytywała, dlaczego nie dał się sfilmować podczas wrzucania głosu do urny wyborczej. Tłumaczyła, jakie znaczenie miał dla władz pozytywny wynik referendum.

                            Z kolei Robert Kwiatkowski (członek KRRiT w latach 1996-1998 i prezes TVP w latach 1998-2004) jest synem płk. Stanisława Kwiatkowskiego. Pułkownik Kwiatkowski ukończył WAT oraz Wojskową Akademię Polityczną im. Feliksa Dzierżyńskiego, gdzie był wykładowcą. W latach 80. był doradcą Jaruzelskiego, został też powołany w stanie wojennym w skład Zespołu Partyjnych Socjologów przy KC PZPR. Pułkownik Kwiatkowski był organizatorem i pierwszym dyrektorem Centrum Badania Opinii Społecznej oraz Instytutu GfK Polonia. Z kolei Kwiatkowski junior był członkiem Rady Nadzorczej Polskiego Radia. W 1995 r. pracował w sztabie wyborczym Aleksandra Kwaśniewskiego. Ostatnio Robert Kwiatkowski został członkiem rady programowej think tanku Ruchu Palikota.

                            Szklane gwiazdy rodem z PRL

                            Peerelowskim dziennikarzem był także ojciec gwiazdy programu rozrywkowego TVN „Kuchenne rewolucje” Magdy Gessler – Mirosław Ikonowicz. Był on m.in. pracownikiem Katedry Historii Powszechnej Instytutu Kształcenia Kadr Naukowych przy KC PZPR oraz szefem Biuletynu Specjalnego PAP. W 1973 r. został zarejestrowany jako kontakt operacyjny wywiadu PRL. W tym okresie pracował jako korespondent w Madrycie i w Watykanie.
                            Inna gwiazda programów rozrywkowych Michał Figurski pochodzi z polsko-rosyjskiej rodziny. Urodził się w 1973 r., kiedy jego ojciec Zbigniew Figurski, dyplomata, przebywał w delegacji w Moskwie. Od połowy lat 80. mieszkał i uczył się w Libanie, ojciec pracował tam na kontrakcie. Na początku lat 90. Zbigniew Figurski był zastępcą likwidatora FOZZ, wcześniej był zastępcą dyrektora FOZZ – Grzegorza Żemka.
                            W III RP Michał Figurski prowadził audycje muzyczne w TVP, RMF, Eska Rock, był współtwórcą stacji Antyradio. Wywołał kilka skandali. Przed 10 kwietnia 2010 r. obrażał Lecha Kaczyńskiego, a po smoleńskiej tragedii wsławił się piosenką o Jarosławie Kaczyńskim „Po trupach do celu”. Przed turniejem Euro 2012 na antenie Eska Rock obraził Ukraińców.
                            Z kolei matka prezenterki TVN Justyny Pochanke była współpracownicą Janiny Chim, głównej księgowej FOZZ. Renata Pochanke należała do ważniejszych świadków w procesie w sprawie afery FOZZ.
                            Justyna Pochanke w latach 1995-2001 pracowała w Radiu Zet. W 2001 r. rozpoczęła pracę w TVN24. Początkowo prowadziła serwisy informacyjne. Potem odpowiadała za program „Fakty po Faktach”, została też szefem prezenterów TVN24.
                            Ojcem twórcy „Szkła kontaktowego” TVN Grzegorza Miecugowa był krakowski dziennikarz, publicysta, scenarzysta, pisarz – Bruno Miecugow. W latach 1950-1956 współpracował z pismem Komitetu Powiatowego PZPR i Powiatowego Zarządu ZMP „Budujemy socjalizm”. Bruno Miecugow w 1953 r. podpisał tzw. apel krakowski. Była to rezolucja pisarzy, którzy popierali stalinowskie władze PRL, potępili aresztowanych księży kurii krakowskiej i opowiedzieli się za wysokimi wyrokami, również karą śmierci. W 1963 r. otrzymał wyróżnienie na festiwalu w Opolu za teksty piosenek wojskowych.
                            Grzegorz Miecugow był szefem radiowego programu „Zapraszamy do Trójki”, prezenterem i wydawcą „Wiadomości” TVP1, współtworzył „Fakty” TVN, prowadził pierwszą polską edycję „Big Brothera”, był współtwórcą kanału informacyjnego TVN24.

                            Ojciec w SB, córka w mediach

                            Przez lata główna celebrytka programów politycznych TVN i Radia Zet Monika Olejnik nie ujawniała swoich związków rodzinnych i faktu, że jej ojciec był bardzo wysokim funkcjonariuszem komunistycznej bezpieki.
                            Tadeusz Olejnik wstąpił do milicji w 1955 roku. Ukończył szkołę oficerską Biura „B” SB, czyli obserwacji. W 1970 r. został zastępcą dowódcy Batalionu Specjalnego Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrznych. W SB dosłużył się stopnia majora i stanowiska zastępcy naczelnika Wydziału III Biura „B”. Olejnik senior odszedł z resortu Kiszczaka w maju 1988 r., na koniec służby otrzymał wzorową opinię.
                            Monika Olejnik rozpoczęła pracę w Programie III Polskiego Radia jeszcze w trakcie stanu wojennego. Nawet po latach nie odczuwała dyskomfortu, że rozpoczęła pracę w takim okresie. W jednym z wywiadów mówiła: „Może powinnam mieć wyrzuty sumienia, może to być obciach, ale myśmy się wtedy, w latach 80., bawili”.
                            W III RP prowadziła audycje w publicznej telewizji i radiu. Na początku lat 90. w telewizyjnym programie Jacka Kurskiego „Reflex” pokazano scenę, jak Urban i Michnik wychodzą razem po programie Moniki Olejnik z budynku radiowej Trójki. Chwilę potem Olejnik wsiadła do samochodu Urbana, a auto zatrzymało się kilkadziesiąt metrów dalej i wsiadł do niego Michnik.
                            Obecnie Olejnik prowadzi autorskie programy w Radiu Zet i TVN24. Publikuje również w „GW”.
                            Z antykościelnego urzędu do spółki Euro 2012

                            Ogłoszona przez rząd Tadeusza Mazowieckiego gruba kreska umożliwiła aparatczykom PZPR, byłym esbekom, osobom związanym z PRL kontynuowanie kariery w III RP. Brak rozliczenia komunizmu spowodował, że te środowiska nie straciły wpływów w życiu publicznym, a nawet uzyskały nowe możliwości wpływów.
                            Doskonałym przykładem takiej sytuacji w III RP jest osoba Adama Olkowicza, byłego wiceprezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej ds. zagranicznych.
                            W czasach PRL Olkowicz był wieloletnim komunistycznym aparatczykiem, należał do ZMS, ZSMP, PZPR. Ukończył szkołę komsomołu. Pełnił funkcję I sekretarza komitetu miejskiego PZPR w Białej Podlaskiej, był też członkiem władz tamtejszego komitetu wojewódzkiego. Jego kariera rozwinęła się w okresie stanu wojennego, kiedy w latach 1981-1984 pełnił w tym województwie również funkcję dyrektora wydziału ds. wyznań, czyli struktury zwalczającej działalność Kościoła katolickiego.
                            W III RP odnalazł się w świecie piłki nożnej, został członkiem władz PZPN, odpowiadał m.in. za organizację mistrzostw Euro 2012. Został wiceprezesem spółki EURO 2012 Polska i dyrektorem turnieju, czyli organizatorem niedawnych mistrzostw w Polsce. W czasie turnieju zasłynął z języka rodem z PRL.

                            Partyjni kapitaliści

                            Przez dekadę symbolem wpływów dawnego aparatu w gospodarce był Bank Inicjatyw Gospodarczych. Był to pierwszy bank, który powstał w 1989 roku. Jego założycielami były firmy i osoby fizyczne, np. spółka Transakcja, PZU, Poczta Polska, Telegraf i Telefon, Fundacja Rozwoju Żeglarstwa, Universal, spółka Interster, Towarzystwo Wspierania Inicjatyw Gospodarczych oraz Andrzej Olechowski, Dariusz Przywieczerski, szef Universalu. Prezesem banku został Bogusław Kott, wieloletni pracownik Ministerstwa Finansów. Kott był – razem z Mieczysławem Rakowskim i Aleksandrem Kwaśniewskim – współzałożycielem Fundacji Rozwoju Żeglarstwa. Nabywcą akcji banku był także Jerzy Urban. Spółka Transakcja założona została m.in. przez Komitet Centralny PZPR. W BIG początkowo były lokowane pieniądze Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego.
                            W 1994 r. bank przejął Łódzki Bank Rozwoju, a w następnych latach Bank Gdański. Po fuzji zmieniono nazwę na Bank Millennium. Przez cały czas Kott zajmował fotel prezesa, był uważany za człowieka bliskiego lewicy. Zaliczano go do najlepiej zarabiających w Polsce bankowców.
                            Z kolei prace sejmowej komisji śledczej ds. afery Orlenu pokazały nie tylko kulisy działalności mafii paliwowej, ale i wpływy postkomunistów w sektorze energetyczno-paliwowym. W końcowym raporcie komisji stwierdzono m.in.: „Skala i proceder działań przestępczych związanych z branżą paliwową wskazują, że mamy do czynienia ze zorganizowaną przestępczością opartą na powiązaniach kapitałowo-osobowych, powiązanych również z kręgami administracji rządowej i szeroko rozumianych organów ścigania”.
                            W trakcie prac komisji ujawniono związki polityków SLD z konkretnymi firmami. Raport komisji wskazał na powiązania Marii Oleksy. Okazało się, że żona byłego premiera była członkiem Rady Nadzorczej Polleksu, spółki zamieszanej w aferę paliwową. W raporcie podano też, że Maria Oleksy zasiadała w Radzie Nadzorczej Energy&Logistics. W tej samej spółce syn Oleksych, Michał, miał otrzymać posadę asystenta zarządu i pracował co najmniej do lipca 2005 roku. W międzyczasie firma JK Energy&Logistics – jak napisano w raporcie – brała udział w przetargach na dostawy paliwa do PKP Cargo, eliminując PKN Orlen.
                            "Więcej niż 3 mln Żydów zginęło w Polsce i Polacy nie będą spadkobiercami polskich Żydów. Nigdy na to nie zezwolimy. Będziemy ich nękać tak długo, dopóki Polska się znów nie pokryje lodem. Jeżeli Polska nie zaspokoi żydowskich żądań, będzie publicznie poniżana i atakowana na forum międzynarodowym."

                            Israel Singer na Światowym Kongresie Żydów

                            Komentarz


                            • Ziemkiewicz:

                              Budujemy nowy PRON

                              To znaczy ja nie, i proszę nie wierzyć, kiedy ktoś mnie do tej krzątaniny zapisuje pod błahym pretekstem, że przyjąłem swojego czasu zaproszenie na spotkanie, które miało mieć charakter ściśle prywatny i apolityczny. Ja tę krzątaninę tylko obserwuję, z dużą dozą politowania.

                              Po prezydenckim marszu (nawiasem mówiąc, genialnie podsumował 11 listopada Wiktor Świetlik: kilkadziesiąt tysięcy rozwydrzonych wyrostków nie zdołało zakłócić triumfalnego przemarszu kilkudziesięciu polityków obserwowanych przez kilka tysięcy gapiów i ochranianych przez kilkanaście tysięcy policjantów) Janina Paradowska odnotowała, że złożenie przez Bronisława Komorowskiego kwiatów pod pomnikiem Dmowskiego w asyście Romana Giertycha i Aleksandra Halla „należy uznać za znaczący fakt polityczny”. Kto ją zna, wie, że takie słowa spod jej pióra należy czytać dosłownie: nie że to był znaczący fakt, ale właśnie że należy go za taki uznawać. Kilka dni później dawno nieobecny Adam Michnik zaskoczył swoich wyznawców odkryciem, że są też dobrzy endecy, i dobra część endeckiej tradycji, ta, która pomaszerowała z Komorowskim.

                              Mniej więcej w tym samym czasie zaczęli pojawiać się w różnych miejscach ludzie, których od dawna nie było. Najbardziej spektakularny przykład to objęcie szefostwa „odzyskanego” tygodnika „Uważam Rze” przez Jana Pińskiego. Piński, za czasów Piotra Farfała szef „Wiadomości” TVP, ostatnie lata miał bardzo trudne, na bezrobociu, gnębiony procesami. Jedyną osobą, która mu pomogła, był wspomniany już Giertych. Z kolei faktycznym szefem „Rzeczpospolitej” został dziennikarz, uznawany – wprawdzie tylko wedle plotek, ale uporczywych – za bliskiego ministrowi Sikorskiemu, którego przyjaźń z Giertychem jest wśród polityków uważana za oczywistą. To, że Giertych, do niedawna „faszysta”, odzyskał też dobrą prasę w innych salonowych przekaziorach, zauważył chyba każdy.

                              Jak widać, otwiera się koniunktura na „endecję”. Ale nie taką, której ja oddaję swoje serce, tę od Zet i Żołnierzy Wyklętych, tylko taką „rozsądną”, od Bolesława Piaseckiego i Jana Dobraczyńskiego. Zastępującą tradycję Dmowskiego tradycją Wielopolskiego juniora. Kto się ma ochotę załapać − jest szansa. Osobiście odradzam. Nie ze względu na przyzwoitość, bo w tej sprawie nikt rad nie potrzebuje, ale po prostu nie widzę przed tym nowym PRON żadnych szans. Jest w stanie porwać Polaków dokładnie w takim samym stopniu jak tamten z czasów Jaruzelskiego.

                              Owszem, tradycja narodowa odżywa. Ale wśród młodych, którzy sięgają po nią dlatego, że nie chcą żyć w kłamstwie. Dla nich oferta „budowania nowej siły pomiędzy PiS a PO” drogą gabinetowych kombinacji, wkręcania się i „podłączania”, jest tylko ofertą, jak to pewnie z właściwą młodości dosadnością określą, skurwienia się. Gdyby mieli ochotę to zrobić, poszliby do młodzieżówki PO wprost, a nie opłotkami. I tak jak tradycji narodowo-radykalnej lat 30. nie uważam za swoją, tak w tej sprawie doskonale się z wszechpolakami i narodowo-radykalnymi zgadzam.
                              To znaczy ja nie, i proszę nie wierzyć, kiedy ktoś mnie do tej krzątaniny zapisuje pod błahym pretekstem, że przyjąłem swojego czasu zaproszenie na spotkanie, które miało mieć charakter ściśle prywatny i apolityczny. Ja tę krzątaninę tylko obserwuję,
                              Nie można w godzinie śmierci zostawić przyjaciół samych, nie można ratować tylko swojego życia, uszczuplając i tak niewielkie szanse ocalenia oddziału.
                              Pada decyzja: Wracamy!
                              Po godzinie doszli do włazu, drabinką wspięli się w górę, wychodzili kolejno, Tadeusz ciągnął erkaem za lufę, Józek popychał broń od dołu, za nimi wyszedł mały Kajtek, z uwielbieniem patrzący na Tadeusza. Wrócili w znane już sobie gruzy, wrócili z erkaemem do przyjaciół.

                              Komentarz


                              • Szef MSZ Radosław Sikorski poinformował, że na forum Rady ds. Zagranicznych UE poprosił szefową unijnej dyplomacji, aby podczas szczytu UE-Rosja formalnie została podniesiona kwestia potrzeby zwrotu wraku Tu-154M, który 10 kwietnia 2010 r. rozbił się pod Smoleńskiem.
                                To niszczyciel dobrosąsiedzkich stosunków się znalazł.
                                Podstawą materialną narodu jest ziemia, przemysł i handel. Kto ziemię, przemysł i handel oddaje w ręce cudzoziemców, ten sprzedaje narodowość swoją, ten zdradza swój naród.

                                Komentarz

                                Pracuję...
                                X