Tylko że bez interwencji lądowej nie ma szans na odblokowanie cieśniny. To jest tak mały obszar że wystarczy jedna bateria artylerii by skutecznie go blokować. Zaś zniszczenie całej artylerii z powietrza jest niemożliwe do osiągnięcia.
Ogłoszenie
Zwiń
No announcement yet.
Polityka
Zwiń
X
-
na moment przerwę Wam "wojnę irańską".
Warto obejrzeć-bardzo ładna relacja z Węgier,dużo fot i film :
Zobaczcie sami jak wielu Węgrów popiera rząd Wiktora Orbana. Relacja z sobotniej wielkiej demonstracji oraz fotoreportażLepiej zapalić świeczkę, niż przeklinać ciemność.
Konfucjusz
Komentarz
-
Zamieszczone przez Buziek_LG Zobacz postaTylko że bez interwencji lądowej nie ma szans na odblokowanie cieśniny. To jest tak mały obszar że wystarczy jedna bateria artylerii by skutecznie go blokować. Zaś zniszczenie całej artylerii z powietrza jest niemożliwe do osiągnięcia.Cyt. "OFMC kradnie przechodniom rowery, robi burdy w sklepach , bije i zaczepia przechodniów!"
Komentarz
-
Zamieszczone przez Buziek_LG Zobacz postaTylko że bez interwencji lądowej nie ma szans na odblokowanie cieśniny. To jest tak mały obszar że wystarczy jedna bateria artylerii by skutecznie go blokować. Zaś zniszczenie całej artylerii z powietrza jest niemożliwe do osiągnięcia.pobożne życzenia Irańczyków, MiGi 19/21/23/27 zostały wycofane z użytku
F5 to jest samolot z przełomu lat 60/70 używany przez Iran przez ponad 30lat, bez dostępu do częsci zamiennych
F6 -czyli chińskie MiG-19 zostały już wycofane z użytku- to jest samolot z lat 50
F7=Mig 21
F-14 to mają ich na stanie 40-60 z czego ~10 w gotowości operacyjnej
AZARAKHSH, SAEQEH, SHAFAQ - to są wynalazki irańskie, z czego A...powstał na bazie F5 i mają ich ~20, Saeq...to jego następca, którego mają mniej niż 20, a ten ostatni lata w oszołamiającej liczbie 1 egzemplarza(wg innych danych 6
)
Tu-22 147??WTF, oni nigdy nie mieli samolotów tego typu na stanie.
Wszystkie dane które podałeś są autocenzura, nie mam Janesów przy sobie to nie chce mi się spradzać tych wszystkich danych, ale to co pisałeś o gotowości operacyjnej to
80% w lotnictwie?? - realnie poniżej 40%.
tak samo jest w broni pancernej te liczby ZULFIQAR są z kosmosu, zresztą ten pojazd to mix M48, M-60,T-72 czyli pojazd koncepcyjnie pasujący do szalonych lat 70
skąd Ty wziąłeś takie dane??
Zasadniczo to resztę tego co chciałem nabazgrać to napisał już Vanahaim72.
Co do tej jednej baterii, artylerii blokującej Ormuz, to taka bateria bez SKO g... może zrobić, zresztą tak czy siak zostałaby bezproblemowo rozwalona przez USA.
W przypadku takiego konfliktu, wystarczy, że USA sparaliżuje sektor energetyczny i pomęczy surowcowy, a Iran, będzie leżał na łopatkach.Lieber tot als rot!!
Komentarz
-
Zamieszczone przez TNTP Zobacz postaskąd Ty wziąłeś takie dane??
Przeceniacie możliwości ofensywne NATO w regionie, w przypadku Libii(choć fakt Libia miałą zdecydowanie nowocześniejszy sprzęt) z obroną przeciwlotniczą męczyli się 6 dni(przy nieporównywalnie większym zaangażowaniu lotnictwa lądowego), a z systemami radarowymi ponad 16 dni. Cieśnina Ormuz owszem ma 54 km w najwęższym miejscu, tylko że jej część pławna(dla supertankowców o wyporności większej niż 1,2 mln baryłek) jest znacznie węższa bo zaledwie 16 km(z czego transport odbywa się na 6 Mm szerokości, po 2mile morskie skrajne dla ruchu towarowego, i środkowe 2 mile dla odseparowania ruchu) . Dodatkowo wystarczy jedno trafienie tankowca by cieśnina była zablokowana na 2-3 tygodnie. I przypominam że Iran już raz wojnę tankowców prowadził, mimo zaangażowania wtedy w cieśninie Amerykanów wojnę tą wygrał(84).
No i warto jeszcze zastanowić się nad reakcją największych kontrahentów Iranu: Chin, Indii i Japonii. Oraz największego sojusznika Teheranu Rosji. Jesteście przekonani że Chiny będą siedzieć cicho gdy Amerykanie zaczną niszczyć ich największe źródło ropy? Sądzicie że Indie też nie zaprotestują przeciw rozwiązaniu siłowemu?
No i rzecz jasna zostaje jeszcze ONZ, zamknięcie cieśniny(na okres krótszy niż 1 miesiąc) byłoby zgodne z prawem międzynarodowym. Stany Zjednoczone po raz kolejny musiałby złamać postanowienia ONZOstatnio edytowany przez Buziek_LG; 13039.Podstawą materialną narodu jest ziemia, przemysł i handel. Kto ziemię, przemysł i handel oddaje w ręce cudzoziemców, ten sprzedaje narodowość swoją, ten zdradza swój naród.
Komentarz
-
Zamieszczone przez Buziek_LG Zobacz postaDane pochodzą z 2008 roku, zostały wycięte z artykułu z "Polski Zbrojnej"(a tak przynajmniej utrzymuje autor strony, ja nie jestem w stanie ich zweryfikować).
Przeceniacie możliwości ofensywne NATO w regionie, w przypadku Libii(choć fakt Libia miałą zdecydowanie nowocześniejszy sprzęt) z obroną przeciwlotniczą męczyli się 6 dni(przy nieporównywalnie większym zaangażowaniu lotnictwa lądowego), a z systemami radarowymi ponad 16 dni. Cieśnina Ormuz owszem ma 54 km w najwęższym miejscu, tylko że jej część pławna(dla supertankowców o wyporności większej niż 1,2 mln baryłek) jest znacznie węższa bo zaledwie 16 km(z czego transport odbywa się na 6 Mm szerokości, po 2mile morskie skrajne dla ruchu towarowego, i środkowe 2 mile dla odseparowania ruchu) . Dodatkowo wystarczy jedno trafienie tankowca by cieśnina była zablokowana na 2-3 tygodnie. I przypominam że Iran już raz wojnę tankowców prowadził, mimo zaangażowania wtedy w cieśninie Amerykanów wojnę tą wygrał(84).
No i warto jeszcze zastanowić się nad reakcją największych kontrahentów Iranu: Chin, Indii i Japonii. Oraz największego sojusznika Teheranu Rosji. Jesteście przekonani że Chiny będą siedzieć cicho gdy Amerykanie zaczną niszczyć ich największe źródło ropy? Sądzicie że Indie też nie zaprotestują przeciw rozwiązaniu siłowemu?
No i rzecz jasna zostaje jeszcze ONZ, zamknięcie cieśniny(na okres krótszy niż 1 miesiąc) byłoby zgodne z prawem międzynarodowym. Stany Zjednoczone po raz kolejny musiałby złamać postanowienia ONZ) i samo nie wiedziało jak i po co to robi.
Te bombardowania zupełnie sparaliżowały armię libijską i nie inaczej byłoby w przypadku Iranu.
USA nie chodzi o zdobycie Teheranu, tylko o pozbawienie armii irańskiej zdolności ofensywnych (to prezent dla Izraela)/rozjebanie systemu energetycznego (to kara dla Iranu)/cofnięcie programu atomowego (cel sam w sobie).
ps zakładając to co piszesz, to ruch wodny odbywa się co najmniej 20-25km od linii brzegowej - bez radaru nie da się prowadzić skutecznego ognia.
Zresztą Iran posiada ograniczoną ilość zestawów artyleryjskich do prowadzenia takiego ognia - 70samobieżbnych/120 holowanych tak, że nie zabardzo wyobrażam sobie to blokowanie cieśniny Ormuz.
ps2. znasz odporność supertankowców na ostrzał artyleryjskiOstatnio edytowany przez TNTP; 12812.Lieber tot als rot!!
Komentarz
-
ad1. Do wyspy Ormuz jest mniej niż 11 km, a do wyspy Larak 5.5(ale to nie ważne bo stąd ataki nie mogłyby się odbywać. Wyspy na 99% zostałyby zajęte)
ad2. Nie znam, ale nie sądzę by kadłuby projektowane tak by nie rozbijały się na mieliznach wytrzymały uderzenie 120-140 mm pocisku artyleryjskiego czy torpedę wypuszczoną z okrętu podwodnego.
Reasumując wojna ta nikomu nie jest na rękę(no może poza Izraelem). Iran bo może stracić wszystko co ma, a według źródeł izraelsko-amerykańskich jest o krok od wyprodukowania broni odstraszającej. UE bo może zbankrutować jeśli konflikt by się przedłużał. Stanom bo mogą stracić wpływy w regionie(w razie konfliktu prawdopodobnym są ruchy dywersyjne irańczykó w Arabii Saudyjskiej czy Bahrajnie, zmierzające do rozciągnięcia "Arabskiej Wiosny" na te dwa kraje. Do tego dochodzą jeszcze interesy Chin, Rosji, Indii, Japonii czy Tajwanu w tym regionie świata...
Jest jeszcze jeden smaczek w całej tej historii
Planowane na ten miesiąc rozpoczęcie wierceń przez China National Petroleum Company (CNPC) w Iranie może być zapowiedzią znacznie szerszych wydarzeń geopolitycznych. 5 miliardowy projekt podpisany w ubiegłym roku po latach celowego opóźniania projektu przez zachodnich gigantów energetycznych takich jak Total i Shell w cieniu Amerykańskich sankcji - ujawnia główną arterię dostaw energii dla świata.
Krytycy od dawna podejrzewają, że prawdziwym powodem militarnego zaangażowania Ameryki i zachodnich krajów w Afganistanie i Iraku jest kontrola korytarza energetycznego w centralnej Azji. Jak dotąd ich zaangażowanie wydaje się dotyczyć głównie ropy. Na przykład pojawiły się twierdzenia, iż planowany rurociąg transportujący ropę z Morza Kaspijskiego przez Afganistan i Pakistan do Morza Arabskiego jest głównym trofeum stojącym za wydawać by się mogło bezsensowną militarną kampanią Ameryki w tych krajach.
Jednakże współpraca między China National Petroleum Corporation (CNPC) i Iranem pokazuje, że gaz ziemny jest jeszcze większym trofeum, które będzie miało kluczowe znaczenie dla światowej gospodarki a konkretnie dla dwoistego przepływu tego paliwa na zachód i wschód z Centralnej Azji do Europy i Chin.
Michael Economides, redaktor Energy Tribune z siedzibą w Huston jest jednym z licznych obserwatorów, który przekonany jest o tym, że w ciągu nadchodzących dekad i stuleci gaz ziemny wyprze ropę jako główne źródło energii. Wskazuje na ostatnie prognozy stworzone przez International Energy Agency (IEA) z siedzibą w Paryżu, która to dramatycznie zmieniła swoje szacunki odnośnie globalnych rezerw gazu ziemnego o 100 procent. Economides przypisuje ten ogromny wzrost szybkim usprawnieniom technologicznym, które maja zastosowanie w wydobyciu jak dotąd niedostępnych złóż gazu. Oświadczył również, że IEA szacuje złoża gazu na 300 lat zapotrzebowania świata. "Jeżeli weźmiemy pod uwagę jedynie ogromne ilości gazu jakie obecnie posiadamy, można prawie z całą pewnością stwierdzić, że stanie się on głównym paliwem dla przyszłej gospodarki świata".
Wzrost znaczenia gazu ziemnego jako źródła energii zwiększa się nieubłaganie od wielu lat. Zgodnie z IEA razem ze zwiększonym zużyciem gazu ziemnego między rokiem 1973 a 2007 wkład ropy w światowej podaży energii zmalał z 46.1% do 24%. Amerykańska Energy Information Administration (EIA) przewiduje, że konsumpcja naturalnego gazu wzrośnie między 1980 i 2030. W tym czasie gaz ziemny stanie się najprawdopodobniej głównym źródłem energii na potrzeby publiczne i przemysłowe.
Istnieją solidne naukowe powody dla których gaz ziemny (metan) staje się królem wśród paliw kopalnych. Po pierwsze ma znacznie większą wartość opałową niż węgiel i ropa. Oznacza to, że produkuje więcej ciepła na jednostkę paliwa. Po drugie jest czystszym paliwem, porównując go z ropą emituje podczas spalania 30 procent mniej dwutlenku węgla i 35 procent porównując go z węglem. Po trzecie gaz jest lepszy w transporcie zarówno jako surowy materiał w skompresowanej formie znajdującej się w lądowych rurociągach jak i w formie paliwa napędowego.
Wszystkie agencje energetyki zdają sobie sprawę, że największe zasoby gazu ziemnego spoczywają na Bliskim Wschodzie, Eurazji w tym także Rosji. EIA z siedzibą w Ameryce stwierdza, że zasoby gazu w tych regionach są od siedmiu do dziewięciu razy większe niż zasoby tego paliwa w Ameryce Północnej, która jest jednym z najlepszych miejsc do pozyskiwania gazu ziemnego.
Na Bliskim Wschodzie Iran posiada największe złoża gazu ziemnego. Jego południowe złoża są największymi na świecie. Jeżeli zamienić by to na beczki z ropą, to złoża te przygniotły by swoją wielkością rezerwy Arabii Saudyjskiej z takimi polami naftowymi jak Ghawar (Ghawar jest największym na świecie polem naftowym, które funkcjonuje od 194. W niedalekiej przyszłości gdy zacznie się era dominacji gazu nad ropą Iran przejmie dotychczasową rolę piastowaną przez Arabię Saudyjską jako głównego dostarczyciela światowej energii.
Zarówno Europa jak i Chiny czekają aby stać się częścią gazowego tranzytu z Iranu i Azji Centralnej. Już w tym momencie tworzona infrastruktura odzwierciedla te ambicje. Gazociąg Nabucco miałby dostarczać gaz z Iranu (i Azerbejdżanu) przez Turcję i Bułgarię do Europy Zachodniej (sygnalizując w ten sposób koniec rosyjskiej dominacji). Iran eksportuje również gaz poprzez rurociągi do Turcji i Armenii. Zamierza też kontynuować eksport do innych krajów Zatoki Perskiej włączając w to Zjednoczone Emiraty Arabskie i Oman. Kolejnym głównym rurociągiem jest tzw rurociąg pokoju prowadzący z Iranu poprzez Pakistan do Indii, przez który Iran będzie eksportował paliwo do dwóch krajów regionu posiadających największą populację. Najprawdopodobniej jednak najbardziej kuszącą perspektywą dla Iranu jest 1,865 kilometrowy rurociąg który dostarczy gaz ziemny poprzez Turkmenistan, Uzbekistan i Kazachstan do Chin. Będzie on gotowy do działania w 2012 roku. Turkmenistan dzieli 300 kilometrową granicę z Iranem na południu i ma już umowę na eksport gazu z Teheranem. Jeśli Irańsko-Chińskie pola gazowe będą mogły być włączone do rurociągów międzynarodowych potwierdzi to fakt, że Iran pełni rolę bijącego serca dla światowej ekonomii w której gaz jest głównym źródłem energii. Ten prospekt wzmocniony jest dodatkowo przez gwałtownie rosnące zapotrzebowanie na gaz ze strony Chin, które zgodnie z prognozami EIA mogą być uzależnione od importu 1/3 swojego zapotrzebowania na gaz w 2030 roku.
To jest kontekst przegrupowania światowej ekonomi energetycznej - w której rola USA będzie stale pomniejszana. Waszyngtońskie porywiste, retoryczne mowy o wojnie z terroryzmem o pokoju i demokracji jak i ataki na Iran o jego domniemaną broń jądrową mogą być jedynie desperackimi próbami maskowania niepokoju związanego z przegraną pozycją w tej rozgrywce. Wojna USA z Iranem jest zagrożeniem dla największego w przyszłości konsumenta gazu ziemnego czyli Chin. Akcje USA mogą być postrzegane jako przykładanie noża do głównych, gazowych arterii nad którymi nie może już dłużej dominować.
Kolejny zwrot w tej historii to stanowisko Rosji, która posiada potężne rezerwy gazu ziemnego. Rosja może być postrzegana jako konkurent dla Iranu. Jest prawdopodobnie mniej przystosowana niż Iran do dostarczania gazu Europie i Chinom, jest jednak głównym graczem, który pilnie zabiegał o transakcje eksportowe z Chinami w 2006 roku. Zgodnie z tym co zaobserwował Economides"negocjacje pomiędzy dwoma krajami były zrywane i wznawiane, w szczególności konstrukcja rurociągu była boleśnie powolna" Jednakże rosyjskie ambicje bycia głównym światowym eksporterem gazu ziemnego mogą tłumaczyć jej sprytny sojusz z Iranem. Rosyjska ambiwalentna pozycja w stosunku do amerykańskich działań w Iranie sugeruje iż Rosja ma swój własny plan na utrudnienie pracy Islamskiej Republice jako swojemu głównemu gazowemu rywalowi.Ostatnio edytowany przez Buziek_LG; 13039.Podstawą materialną narodu jest ziemia, przemysł i handel. Kto ziemię, przemysł i handel oddaje w ręce cudzoziemców, ten sprzedaje narodowość swoją, ten zdradza swój naród.
Komentarz
-
By żyło się lepiej:
Miasta znalazły sposób na podreperowanie budżetów: wprowadzają opłaty za odprowadzanie wody po opadach - ostrzega "Dziennik Gazeta Prawna".
Opłaty od ścieków opadowych i roztopowych odprowadzanych do miejskiej kanalizacji deszczowej pojawiły się w Polsce już kilka lat temu, m.in. w Poznaniu, Koszalinie, Bielsku-Białej. Ale inne miasta dopiero teraz, gdy muszą zaciskać pasa, szukają nowych źródeł dochodów. Dlatego na wprowadzanie nowych obciążeń dla mieszkańców decyduje się coraz więcej miast.
Deszczową opłatę Bytom wprowadzi z początkiem lutego, Wrocław od marca. Kolejne miasta go nie wykluczają. - Opłata deszczowa jest rozważana. Przyglądamy się podobnym rozwiązaniom w innych miejscowościach - mówi Jan Machowski z urzędu miasta w Krakowie. Identyczne plany ma Warszawa. Toruń przyznaje, że też uważnie obserwuje, jak postępują inne miasta i dodatkowych opłat nie wyklucza. Danina oznacza dodatkowy zastrzyk gotówki dla miejskich budżetów. Poznań w zeszłym roku uzbierał 3 mln zł i ponad 5,3 mln zł w 2010 r., Koszalin z tego tytułu rocznie ma 6,5 mln zł, a Wrocław ma w tym roku zarobić prawie 12 mln zł. Opłatą objęte są nawierzchnie utwardzone, np. chodniki, ulice, parkingi czy place, ale już nie trawniki.
Jednym z czynników określających wysokość naliczanej opłaty jest wielkość nieruchomości. Najwyższe opłaty za odprowadzanie deszczówki zapłacą mieszkańcy domów jednorodzinnych, którzy będą się rozliczać samodzielnie. Spółdzielnie mieszkaniowe, by opłacić daninę, podniosą czynsze lokatorom.Skąd rząd weźmie miliardy złotych, które marnuje na zatrudnianie tysięcy nowych urzędników, na nagrody dla siebie i swoich pomagierów czy na zakup 300 nowych fotoradarów?! Oczywiście z naszych kieszeni
Minister finansów Jacek Rostowski (61 l.) pochwalił się w liście do wiceszefa Komisji Europejskiej, że w nowym roku do spółki ze swoim szefem Donaldem Tuskiem (55 l.) zamierza wydusić gigantyczną sumę 1,2 miliarda złotych z polskich kierowców. Oto tajny plan na łatanie dziur w państwowym budżecie.
Oficjalne uzasadnienie zakupu nowych 300 mobilnych fotoradarów to troska o bezpieczeństwo na drogach. Ale wiadomo o co chodzi – o pieniądze. Rząd chce zarobić na polskich kierowcach, ile się da. Mimo że jakość polskich dróg wciąż jest fatalna, że nawet na tych lepszych roi się od zwężeń, drastycznych ograniczeń prędkości i sygnalizacji świetlnych, które powiększają korki, to premier i jego ekipa organizują właśnie okrutną nagonkę na kierowców – którzy i tak płacą ogromne daniny ukryte choćby w cenach paliw."Lecz przyjdą czasy, że te kutasy będą przed nami na baczność stać,
Ręka nie zadrży jak liść osiki, gdy będziem w głupie mordy prać.
Więc pijmy zdrowie szwoleżerowie niech smutki zginą w rozbitym szkle,
Gdy nas nie będzie nikt się nie dowie czy dobrze było nam czy źle."
Janusz Waluś - czekaMY!
Komentarz
-
Buziek, ja niczego nie przeceniam. Umiem liczyć, wiem co się da zrobić i wiem jak to robić. 3 lata służby w Headquarters Allied Air Command Ramstein nauczyło mnie co nieco o planowaniu operacji powietrznych
Błędem jest rozważanie czegokolwiek przyjmując zaangażowanie tylko sił znajdujących się w regionie obecnie. B-2, B-1 czy B-52 będą działać ze swoich baz. Przerzucenie sił wzmocnienia z Lakenheat czy Spangdahlem to kwestia 48 godzin. Aviano także można ruszyć choć przy tankowaniu w powietrzu nie jest to konieczne. To samo dotyczy także maszyn stacjonujących w USA.
Akcja NATO w Libii nie jest reprezentatywna gdyż tam mieliśmy do czynienia z "europejskim" prowadzeniem wojny przy niewielkim wsparciu USA. Ewentualna akcja w Iranie będzie czysto amerykańską impreza przy symbolicznym udziale NATO oraz poparciu politycznym.
Dywagacje o niszczeniu tankowców są bezprzedmiotowe gdyż najpierw trzeba w niego trafić (pisałem jak jest to trudne) a okręt podwodny musi wypłynąć oraz zająć pozycję do ataku. Jakoś jestem dziwnie pewien, ze każdy z nich od długiego czasu jest tak skrzętnie pilnowany, że znany jest nawet czas kiedy kapitan korzysta z toalety
Obecnie zniszczenie potencjału Iranu jest łatwe bo i różnica potencjału ogromna, nie mówiąc o przewadze technologicznej - nieporównywalnej do tej sprzed 30 lat...Cyt. "OFMC kradnie przechodniom rowery, robi burdy w sklepach , bije i zaczepia przechodniów!"
Komentarz
-
Zamieszczone przez F.. Zobacz postawszędzie w mediach tylko o ACTA, a o groźbie wojny z Iranem nie można nic sensownego znaleźć
Tłumaczenie:
Dr Krassimir Petrov
I. Ekonomia imperiów
Państwo narodowe opodatkowuje własnych obywateli; imperium opodatkowuje inne państwa narodowe. Historia imperiów, od hellenistycznego i rzymskiego po osmańsko-tureckie i brytyjskie, poucza nas, że ekonomicznym fundamentem każdego bez wyjątku imperium jest opodatkowanie innych narodów. Zdolność imperium do narzucania podatków zawsze opiera się na lepszej i silniejszej gospodarce, a w konsekwencji - na lepszym i silniejszym wojsku. Część podatków ściąganych od poddanych szła na podnoszenie stopy życiowej obywateli imperium; część zaś służyła dalszemu wzmacnianiu dominancji militarnej niezbędnej do egzekwowania owych podatków.
Historycznie rzecz biorąc, kraje podporządkowane składały daniny w rozmaitych formach - zwykle w złocie i srebrze tam, gdzie kruszce te miały walor pieniądza, ale nieraz także w postaci niewolników, żołnierzy, ziemiopłodów, bydła czy innych produktów i surowców naturalnych, w zależności od tego, jakich dóbr gospodarczych imperium żądało a kraj podwładny był w stanie dostarczyć. Dawniej opodatkowanie na rzecz imperium miało zawsze formę bezpośrednią: państwo podporządkowane przekazywało te dobra gospodarcze wprost do imperium.
W XX wieku, po raz pierwszy w historii, Ameryce udało się opodatkować świat nie wprost - za pośrednictwem inflacji. Zamiast bezpośrednio domagać się podatku, jak czyniły to wszystkie poprzednie imperia, USA rozprowadziły po świecie, w zamian za towary, własną walutę bez pokrycia - dolary - z zamiarem późniejszego doprowadzenia do ich inflacji i dewaluacji. To z kolei umożliwiało odkupienie każdego następnego dolara za mniejszą ilość dóbr - właśnie owa różnica [między ilością dóbr importowanych a eksportowanych] stanowiła imperialny podatek spływający do Stanów Zjednoczonych. A oto, jak do tego doszło.
W początkach XX wieku gospodarka USA uzyskała dominującą pozycję w świecie. Dolar amerykański był wówczas ściśle związany ze złotem, toteż jego wartość ani nie rosła, ani nie malała, lecz była wciąż równa tej samej ilości złota. Wielki Kryzys, z poprzedzającą go inflacją w latach 1921 - 1929 oraz napęczniałymi deficytami budżetowymi w latach następnych, pokaźnie zwiększył ilość waluty w obiegu - dalsze utrzymywanie jej pokrycia w złocie stało się niemożliwe. To skłoniło Roosevelta do zniesienia w 1932 r. sprzężenia między wartością dolara a wartością złota. Aż do tego momentu USA mogły co prawda dominować w gospodarce światowej, ale, w sensie ekonomicznym, nie były jeszcze imperium. Stała wartość dolara i jego wymienialność na złoto nie pozwalała Amerykanom ekonomicznie wykorzystywać innych krajów.
Amerykańskie imperium w sensie ekonomicznym narodziło się w Bretton Woods w 1945 r. Wprawdzie dolar nie był już w pełni wymienialny na złoto, ale ową wymienialność na złoto zagwarantowano rządom innych państw - i tylko im. Tym samym dolar stał się walutą rezerwową całego świata. Było to możliwe, ponieważ w czasie II wojny światowej Stany Zjednoczone zaopatrywały aliantów żądając zapłaty w złocie, dzięki czemu zgromadziły u siebie znaczną część światowych zasobów tego kruszcu. Imperium nie mogłoby zaistnieć, gdyby, zgodnie z postanowieniami z Bretton Woods, podaż dolara pozostała ograniczona i nie przekraczała wartości dostępnego złota. Umożliwiałoby to pełną wymianę dolarów z powrotem na złoto. Jednak polityka "armaty i masła" z lat sześćdziesiątych miała typowy charakter imperialny: podaż dolara zwiększano nieustannie, żeby finansować wojnę w Wietnamie i projekt "wielkiego społeczeństwa" L. B. Johnsona. Większość owych dolarów trafiała za granicę w zamian za towary sprzedawane do USA bez szans na odkupienie ich po tej samej cenie. Wzrost zasobów dolarowych zagranicy wywoływany przez nieustanny deficyt handlowy Stanów Zjednoczonych był równoznaczny z opodatkowaniem - z klasycznym podatkiem inflacyjnym nakładanym przez dany kraj na własnych obywateli, tyle że tym razem był to podatek inflacyjny nałożony przez USA na resztę świata.
Kiedy zagranica zażądała w latach 1970-1971 wymiany posiadanych dolarów na złoto, 15 sierpnia 1971 rząd USA ogłosił niewypłacalność. Wprawdzie opinię publiczną karmiono frazesami o "zerwaniu więzi między dolarem a złotem", ale w rzeczywistości odmowa spłaty w złocie była aktem bankructwa rządu Stanów Zjednoczonych. W gruncie rzeczy USA ogłosiły się wtedy imperium. Wyciągnęły z reszty świata ogromną ilość dóbr, nie mając zamiaru ani możliwości ich zwrócić, a bezsilny świat musiał się z tym pogodzić - świat został opodatkowany i nic nie mógł na to poradzić.
Od tego momentu, aby Stany Zjednoczone mogły utrzymać status imperium i nadal ściągać podatki, reszta świata musiała w dalszym ciągu akceptować - jako zapłatę za dobra ekonomiczne - stale tracące na wartości dolary. Musiała też gromadzić ich coraz więcej. Trzeba było więc dać światu jakiś powód do gromadzenia dolarów, a powodem tym stała się ropa.
Gdy coraz wyraźniej było widać, że rząd USA nie zdoła wykupić swych dolarów płacąc za nie złotem, zawarł on w latach 1972-73 żelazną umowę z Arabią Saudyjską: USA będą wspierać władzę królewskiej rodziny Saudów, a w zamian za to kraj ten będzie sprzedawał ropę wyłącznie za dolary. Śladem Arabii Saudyjskiej miała podążyć reszta państw OPEC. Ponieważ świat musiał kupować ropę od arabskich krajów naftowych, utrzymywał rezerwy dolarowe, aby mieć czym za nią płacić. Świat potrzebował coraz więcej ropy, a jej ceny szły stale w górę, toteż popyt na dolary mógł tylko wzrastać. Wprawdzie dolarów nie można już było wymienić na złoto, ale za to stały się one wymienialne na ropę naftową.
Sens ekonomiczny wspomnianej umowy sprowadzał się do tego, że dolar miał pokrycie w ropie naftowej. Dopóki tak było, świat musiał gromadzić coraz większe sumy dolarów, ponieważ były one niezbędne, aby móc kupić ropę. Tak długo jak dolar był jedynym dopuszczalnym środkiem płatności za ropę, miał on zagwarantowaną dominację w świecie, a amerykańskie imperium mogło dalej ściągać podatki z całego świata. Gdyby dolar, z jakiegokolwiek powodu, stracił pokrycie w ropie naftowej, amerykańskie imperium przestałoby istnieć. Trwanie imperium wymagało więc, aby ropa była sprzedawana wyłącznie za dolary. Wymagało ponadto, aby rezerwy ropy pozostawały rozproszone pomiędzy osobne, suwerenne państwa nie dość silne politycznie bądź militarnie, żeby móc żądać zapłaty za ropę w jakiejś innej formie. Gdyby ktoś zażądał innej zapłaty, należało go przekonać do zmiany zdania - poprzez naciski polityczne albo środkami militarnymi.
Człowiekiem, który faktycznie zażądał za ropę zapłaty w euro był, w 2000 r., Saddam Hussein. W pierwszej chwili jego życzenie zostało wyśmiane, później było lekceważone, ale kiedy stawało się coraz jaśniejsze, że jego zamiary są poważne, zaczęto wywierać na niego polityczną presję, aby zmienił zdanie. Kiedy również inne kraje, takie jak Iran, zażyczyły sobie zapłaty w innych walutach, przede wszystkim w euro i w jenach, dolar znalazł się w realnym niebezpieczeństwie. Taka sytuacja wymagała akcji karnej. W Bushowskiej operacji "Szok i Przerażenie" w Iraku nie chodziło o nuklearny potencjał Saddama, o obronę praw człowieka, o propagowanie demokracji, ani nawet o zagarnięcie pól naftowych; chodziło o obronę dolara, a tym samym - amerykańskiego imperium. Chodziło o pokazanie światu, że każdy kto zażąda zapłaty za ropę w walucie innej niż dolar USA, będzie przykładnie ukarany.
Wielu krytykowało Busha za to, że wszczął wojnę, aby zająć irackie pola naftowe. Krytycy ci jednak nie potrafili wytłumaczyć, dlaczego Bushowi zależało na zajęciu owych złóż - przecież mógł po prostu wydrukować puste dolary i uzyskać za nie tyle ropy, ile tylko mu było potrzeba. Musiał więc mieć inny powód do inwazji na Irak.
Historia uczy, że imperium ma dwa uzasadnione powody do toczenia wojen: (1) w obronie własnej; albo (2) aby uzyskać poprzez wojnę jakieś korzyści. W każdym innym wypadku, co po mistrzowsku wykazał Paul Kennedy w "The Rise and Fall of the Great Powers", wysiłek wojenny wyczerpie jego zasoby ekonomiczne i przyczyni się do jego rozpadu. Mówiąc językiem ekonomicznym, aby imperium wszczęło i prowadziło wojnę, korzyści muszą przewyższać koszty militarne i społeczne. Korzyści z opanowania irackich złóż ropy z trudem usprawiedliwiają długofalowe, rozłożone na wiele lat koszty operacji wojskowej. Bush musiał natomiast uderzyć na Irak, aby bronić swego imperium. Potwierdzają to fakty: w dwa miesiące od momentu inwazji, program "Ropa za żywność" został wstrzymany, irackie konta prowadzone w euro przestawione z powrotem na dolary, a ropa znów była sprzedawana wyłącznie za walutę USA. Przywrócono globalną supremację dolara. Bush triumfalnie zstąpił z myśliwca i obwieścił pomyślne zakończenie misji - udało mu się obronić dolara, a wraz z nim - amerykańskie imperium.
II. Irańska Giełda Naftowa
Władze Iranu w końcu opracowały ostateczną broń "jądrową", która może błyskawicznie unicestwić system finansowy leżący u podstaw amerykańskiego imperium. Tą bronią jest Irańska Giełda Naftowa, której inaugurację planowano na marzec 2006 [otwarcie giełdy opóźniło się o dwa lata - przyp. mój.]. Ma ona być oparta na mechanizmie handlu ropą rozliczanym w euro. W kategoriach ekonomicznych projekt ten stanowi znacznie większą groźbę dla hegemonii dolara niż wcześniejsze posunięcie Saddama. W ramach transakcji giełdowych bowiem każdy chętny będzie mógł kupić albo sprzedać ropę za euro, bez żadnego pośrednictwa dolara. Możliwe, że w takiej sytuacji prawie wszyscy chętnie przyjmą system rozliczeń w euro.
Europejczycy, zamiast kupować i trzymać dolary, aby zabezpieczyć swe płatności za ropę, będą mogli płacić własną walutą. Przejście na rozliczenia w euro w transakcjach naftowych nadałoby euro status światowej waluty rezerwowej - z korzyścią dla Europejczyków, z niekorzyścią dla Amerykanów.
Chińczycy i Japończycy będą szczególnie zainteresowani nową giełdą, gdyż umożliwi im drastyczne zmniejszenie swych ogromnych rezerw dolarowych i ich dywersyfikację, co będzie dla nich ochroną przed następstwami deprecjacji dolara. Część posiadanych dolarów będą chcieli nadal zatrzymać; drugiej części być może w ogóle się pozbędą; trzecią część zachowają na pokrycie dolarowych płatności w przyszłości, tym razem już bez odnawiania tych rezerw, a przechodząc stopniowo na rezerwy w euro.
Rosjanie mają żywotny interes ekonomiczny w przejściu na euro - większość wymiany handlowej prowadzą właśnie z krajami europejskimi, z krajami - eksporterami ropy naftowej, z Chinami oraz z Japonią. Przejście na rozliczeniach w euro natychmiast uwidoczni się w handlu z pierwszymi dwoma blokami, a z czasem także ułatwi handel z Chinami i Japonią. Ponadto Rosjanie, zdaje się, z niechęcią trzymają dolary, które tracą na wartości, skoro ich nowym objawieniem jest rozliczanie się w złocie. Poza tym, w Rosji odżył nacjonalizm, i jeśli przejście na euro miałoby być dotkliwym ciosem dla Ameryki, z przyjemnością go zadadzą i będą z satysfakcją się przyglądać, jak imperium krwawi.
Arabskie kraje eksportujące ropę chętnie będą przyjmować euro jako środek dywersyfikacji ryzyka wobec piętrzących się gór dewaluujących się dolarów. Te kraje także, podobnie jak Rosja, handlują przede wszystkim z krajami Europy, a zatem będą preferować walutę europejską, zarówno ze względu na jej stabilność, jak i dla ograniczenia ryzyka walutowego, nie mówiąc już o motywie ideologicznym - dżihadzie przeciwko Niewiernemu Wrogowi.
Tylko Brytyjczycy znajdą się między młotem a kowadłem. Ze Stanami Zjednoczonymi łączy ich wieczne strategiczne partnerstwo, ale równocześnie naturalnie ciążą ku Europie. Jak dotąd mieli wiele powodów, aby trzymać z tym, który wygrywa. Kiedy jednak zobaczą, że ich blisko stuletni partner upada, czy będą wytrwale trwać u jego boku, czy też go dobiją? Nie należy jednak zapominać, że obecnie dwie wiodące giełdy naftowe to nowojorski NYMEX i londyńska Międzynarodowa Giełda Ropy Naftowej (International Petroleum Exchange - IPE), obie praktycznie w rękach Amerykanów. Bardziej prawdopodobne wydaje się, że Brytyjczycy będą musieli pójść na dno razem z tonącym okrętem, w przeciwnym bowiem razie strzeliliby sobie w nogi, szkodząc własnym interesom na londyńskiej IPE. Warto zauważyć, że bez względu na retorykę objaśniającą powody utrzymania funta szterlinga, Brytyjczycy nie przeszli na euro najprawdopodobniej właśnie dlatego, że sprzeciwiali się temu Amerykanie: gdyby tak się stało, londyńska IPE musiałaby się przestawić na euro, tym samym zadając śmiertelną ranę dolarowi i strategicznemu partnerowi Wielkiej Brytanii.
W każdym razie bez względu na to, co postanowią Brytyjczycy, jeśli Irańska Giełda Naftowa nabierze tempa, liczące się siły interesu - europejskie, chińskie, japońskie, rosyjskie i arabskie - z zapałem przyjmą w rozliczeniach euro, a wówczas los dolara będzie przypieczętowany. Amerykanie nie mogą do tego dopuścić, i użyją, jeśli zajdzie konieczność, szerokiego wachlarza strategii, aby powstrzymać lub zahamować funkcjonowanie planowanej giełdy:
* Sabotaż giełdy - mógłby polegać na wprowadzeniu wirusa komputerowego, ataku na sieć, system łączności lub serwery, rozmaitych naruszeniach bezpieczeństwa serwerów, albo też na zamachu bombowym na główne i pomocnicze obiekty giełdy w stylu 11 września.
* Zamach stanu - zdecydowanie najlepsza strategia długoterminowa, jaką dysponują Amerykanie.
* Wynegocjowanie takich warunków i ograniczeń prowadzenia giełdy, które będą do przyjęcia dla USA - inne znakomite rozwiązanie dla Amerykanów. Oczywiście, rządowy zamach stanu jest strategią wyraźnie preferowaną, gdyż zagwarantowałby, że giełda wcale nie będzie funkcjonować, a więc niebezpieczeństwo dla amerykańskich interesów będzie zażegnane. Gdyby jednak próby sabotażu czy zamachu stanu się nie powiodły, wówczas negocjacje byłyby z pewnością najlepszą dostępną opcją.
* Wspólna rezolucja wojenna ONZ - tę będzie bez wątpienia trudno uzyskać, zważywszy na interesy wszystkich pozostałych państw członkowskich Rady Bezpieczeństwa. Gorączkowa retoryka o tym, jak to Irańczycy opracowują broń jądrową niewątpliwie ma na celu utorowanie drogi do tego typu działań.
* Jednostronne uderzenie nuklearne - to byłby straszliwy wybór strategiczny, z tych samych względów, co strategia następna - jednostronna wojna totalna. Do wykonania tej brudnej roboty Amerykanie prawdopodobnie posłużyliby się Izraelem.
* Jednostronna wojna totalna - to jawnie najgorszy możliwy wybór strategiczny. Po pierwsze, zasoby wojskowe USA zostały już nadwerężone przez dwie poprzednie wojny. Po drugie, Amerykanie jeszcze bardziej zraziliby do siebie inne silne narody. Po trzecie, państwa posiadające największe rezerwy dolarowe mogłyby się zdecydować na cichą zemstę w postaci pozbycia się swoich gór dolarów, tym samym utrudniając Stanom Zjednoczonym dalsze finansowanie ich ambitnych wojowniczych planów. Po czwarte wreszcie, Iran ma strategiczne sojusze z innymi silnymi narodami, co mogłoby doprowadzić do ich zaangażowania się w wojnę; mówi się, że Iran ma takie przymierze z Chinami, Indiami i Rosją, znane pod nazwą Szanghajskiej Grupy Współpracy, a także osobny pakt z Syrią.
Bez względu na to, która strategia zostanie wybrana, z czysto ekonomicznego punktu widzenia można stwierdzić, że o ile Irańska Giełda Naftowa nabierze rozpędu, główne potęgi gospodarcze z zapałem zaczną z niej korzystać, a to pociągnie za sobą zgon dolara. Upadanie dolara dramatycznie przyspieszy amerykańską inflację i stworzy presję na dalszy wzrost długoterminowych stóp procentowych w USA. W tym momencie Bank Rezerwy Federalnej znajdzie się między Scyllą a Charybdą - między groźbą deflacji a hiperinflacji - i będzie musiał pospiesznie albo zażyć swoje "klasyczne lekarstwo" deflacyjne, polegające na podniesieniu stóp procentowych, co wywoła poważną depresję gospodarczą, zapaść na rynku nieruchomości oraz załamanie się rynku obligacji, akcji i walorów pochodnych, a w następstwie - totalny krach finansowy, albo, alternatywnie, wybrać wyjście weimarskie, czyli inflacyjne, a więc utrzymać na siłę oprocentowanie obligacji długoterminowych, odpalić "helikoptery" i "zatopić" rynek powodzią dolarów, ratując przed bankructwem liczne fundusze długoterminowe (LTCM) i wywołując hiperinflację.
Austriacka teoria pieniądza, kredytu i cykli gospodarczych uczy nas, że pomiędzy ową Scyllą a Charybdą nie ma rozwiązania pośredniego. Prędzej czy później system monetarny musi się przechylić w jedną lub w drugą stronę, co zmusi Rezerwę Federalną do podjęcia decyzji. Głównodowodzący Ben Bernanke (nowy prezes Fed - przyp. red.), renomowany znawca Wielkiego Kryzysu i wprawny pilot śmigłowca "Black Hawk", bez wątpienia wybierze inflację. "Helikopterowy Ben" nie pamięta wprawdzie America's Great Depression Rothbarda, ale dobrze zapamiętał lekcje płynące z Wielkiego Kryzysu i zna niszczycielskie działanie deflacji. Maestro nauczył go, że panaceum na każdy problem finansowy jest wywołanie inflacji, choćby się paliło i waliło. Uczył on nawet Japończyków własnych niekonwencjonalnych metod zwalczania deflacyjnej pułapki płynności. Podobnie jak jego mentorowi, marzy mu się przezwyciężenie "zimy Kondratiewa". Żeby nie dopuścić do deflacji, ucieknie się do drukowania pieniędzy; odwoła wszystkie helikoptery z 800 zamorskich baz wojskowych USA; a jeśli będzie trzeba, nada stałą wartość pieniężną wszystkiemu, co mu się nawinie. Jego ostatecznym dokonaniem będzie hiperinflacyjna destrukcja amerykańskiej waluty, z której popiołów powstanie nowa waluta rezerwowa świata - barbarzyński relikt zwany złotem.
Tegoż autora:
"China's Great Depression"
"Masters of Austrian Investment Analysis"
"Austrian Analysis of U.S. Inflation"
"Oil Performance in a Worldwide Depression"
Zalecana lektura:
William Clark "The Real Reasons for the Upcoming War in Iraq"
William Clark "The Real Reasons Why Iran is the Next Target"
O autorze
Krassimir Petrov ( [email protected]) uzyskał doktorat z ekonomii w USA, a obecnie wykłada makroekonomię, finanse międzynarodowe i ekonometrię na Uniwersytecie Amerykańskim w Bułgarii.
Tłum. Paweł ListwanOstatnio edytowany przez Nazgul; 89.
Komentarz
-
Zamieszczone przez Buziek_LG Zobacz postaad2. Nie znam, ale nie sądzę by kadłuby projektowane tak by nie rozbijały się na mieliznach wytrzymały uderzenie 120-140 mm pocisku artyleryjskiego czy torpedę wypuszczoną z okrętu podwodnego.
Zaś co do niszczenie tankowców, to są to SUPERWYTRZYMAŁE (jak na statki handlowe) czego dowiodła tzw Tanker War (zaraz wrzuce linka o tym) właśnie na tej cieśnienie.
Skoro tankowiec był w stanie wytrzymać uderzenia rakietami przeciwokrętowymi o głowicy bojowej o wadze 100-200kg, to tym bardziej byłby odporny na pociski 155mm o wadze materiału wybuchowego ~5kg.
Kwestie geopolityczne pomijam, bo tak samo jak Indie byłyby wkurwione na USA za atak na Iran, tak samo byłyby wkurwione na Iran za zablokowanie tej cieśniny
ps.właściwe to dlaczego Iran chce zablokować Ormuz?? chodzi o te deklaracje USA o tym, żeby nie kupować u nich ropy, a w zamian handlować m.in. z ASaudyjską??Ostatnio edytowany przez TNTP; 12812.Lieber tot als rot!!
Komentarz
-
Mimo sprzeciwu władz tureckich francuski senat uchwalił kontrowersyjny projekt ustawy o karaniu osób publicznie negujących ludobójstwo Ormian przez Turcję w latach 1915-1917. Oznacza to definitywne przyjęcie tekstu przez parlament.
Ustawa, której projekt przegłosowała w grudniu izba niższa francuskiego parlamentu, zakłada rok więzienia i 45 tys. euro grzywny za każde publiczne negowanie ludobójstwa Ormian.
Tekst poparli w głosowaniu zarówno opozycyjni socjaliści, jak i większość przedstawicieli rządzącej centroprawicy prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego.
Turcja oburzona
Ustawa o karaniu osób negujących ludobójstwo Ormian przez Turcję w latach 1915-1917 to "hańba i niesprawiedliwość" - ocenił turecki minister sprawiedliwości Sadullah Ergin. Ustawa zaważy na i tak nie najlepszych stosunkach Ankary z Paryżem.
Ta ustawa "nie jest dla nas wiążąca; to wielka hańba i niesprawiedliwość wobec Turcji (...). Francja nie ma dla nas szacunku" - powiedział Ergin w telewizji zaraz po uchwaleniu kontrowersyjnej ustawy przez francuski Senat.
"Turcja podejmie wszelkie konieczne działania przeciw temu niesprawiedliwemu prawu, które podstawowe ludzkie wartości i zbiorowe sumienie redukuje do zera" - podało tureckie MSZ w oświadczeniu.
Ambasador Turcji w Paryżu Tahsin Burcuoglu ostrzegł, że ustawa doprowadzi do "totalnego rozłamu" między krajami. Wśród możliwych działań wymienił stałe odwołanie go z placówki, radykalizację stanowisk stron sporu oraz obniżenie rangi stosunków dyplomatycznych między Turcją i Grecją do charge d'affaires, czyli najniższego poziomu.
Podczas gdy w Senacie trwała debata i głosowanie, przed budynkiem zgromadziły się około 200-osobowe grupy Ormian i Turków. Ci ostatni wykrzykiwali hasła takie jak "Wolność, równość, głupota" czy "Politycy nie mają prawa wymyślać historii". Z kolei przedstawiciel Ormian ocenił, że nowe prawo "będzie chronić pamięć o ofiarach ludobójstwa i zapewni szacunek ich potomkom".
Kontrowersyjna ustawa zacznie oficjalnie obowiązywać, gdy swój podpis złoży pod nią prezydent Nicolas Sarkozy. Powszechnie uważa się, że nastąpi to w lutym, przed zawieszeniem prac parlamentu przed wyborami prezydenckimi. Reuters wskazuje jednak, że projekt może jeszcze przepaść, jeśli co najmniej 60 parlamentarzystów odwoła się do Komisji Konstytucyjnej, a ta uzna ustawę za niekonstytucyjną.
Zdaniem krytyków Sarkozy posłużył się ustawą, by zwiększyć poparcie dla swojej kandydatury w nieodległych wyborach prezydenckich.
Ta wewnętrzna rozgrywka może mieć jednak poważne konsekwencje na szczeblu międzynarodowym - ostrzega agencja AP. Ustawa niewątpliwie pogorszy stosunki na linii Paryż-Ankara. I tak są one napięte, w dużej mierze przez sprzeciw Sarkozy'ego wobec przystąpienia Turcji do UE. Należy przy tym pamiętać, że Turcja jest znaczącym członkiem NATO i nabiera coraz większego znaczenia w kwestiach takich jak powstanie w Syrii, spór o program nuklearny Iranu czy negocjacje pokojowe między Izraelem a Palestyńczykami.
Ormianie oraz liczni historycy są zdania, że w wyniku operacji w tureckim regionie Anatolia w latach 1915-1917, zaplanowanej przez ówczesne władze Turcji, mogło zginąć nawet 1-1,5 mln ludzi. Ankara utrzymuje, że w Anatolii podczas pierwszej wojny światowej zginęło do 500 tys. Ormian, ale nie byli oni ofiarami eksterminacji, lecz chaosu, w jakim pogrążyło się imperium osmańskie w ostatnich latach istnieniaNowoczesne medium, porządkuje świat i dostarcza angażujące informacje, rozrywkę i usługi w czasie rzeczywistym. Przewodnik Polaków w wirtualnym świecie.
Co za skończony debilizm. Co ich w ogóle interesuje, co było w Turcji czy Armenii. Senat francuski nakłada cenzurę na swoich obywateli. Mam nadzieję, że Turcja nie pozostawi tego bez odzewu. Zresztą widać już bardzo dobrą reakcję Erdogana. Nie można karać ludzi za to co mówią! To tak jakby uchwalili np. że nie było ofiar stalinizmu w Polsce w czasie II WŚ, bo ZSRR był naszym oficjalnym sojusznikiem. Dokąd ten świat zmierza?Drwi sobie z nas pyszny nieprzyjaciel i odważny jest, bo za rzeką stoi. Przeszedł morze, żeby Polskę uciemiężyć, pokażę mu więc, że i Polakom rzeki nie przeszkadzają wypędzić najeźdźcy. Bracia! Dla odważnych droga na drugi brzeg taka sama jest przez most, co przez wodę. Komu Ojczyzna miła, za mną!
Komentarz
-
Zamieszczone przez PeCe Zobacz postahttp://konflikty.wp.pl/title,Nie-moz...dcc1&_ticrsn=5
Co za skończony debilizm. Co ich w ogóle interesuje, co było w Turcji czy Armenii. Senat francuski nakłada cenzurę na swoich obywateli. Mam nadzieję, że Turcja nie pozostawi tego bez odzewu. Zresztą widać już bardzo dobrą reakcję Erdogana. Nie można karać ludzi za to co mówią! To tak jakby uchwalili np. że nie było ofiar stalinizmu w Polsce w czasie II WŚ, bo ZSRR był naszym oficjalnym sojusznikiem. Dokąd ten świat zmierza?
Oczywiście tak jak jestem przeciwko karaniu za negowanie holokaustu (patrz Niemcy), tak i ta ustawa jest dla mnie zła. Natomiast cieszy mnie przynajmniej, że w jakiś sposób przełamuje żydowski monopol.„Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym”
Komentarz
-
Zamieszczone przez TNTP Zobacz postaale to jest tylko i wyłącznie reakcja (słuszna) Francuzów na politykę jaką prowadzi Turcja w kwestii ormiańskiej."Kto już raz posiadł w swych granicach Kijów i tyle kroci prawosławnych, ten nie mógł pozwolić, aby za jej granicami tworzył się osobny ośrodek dla tychże i powinien był dotrzeć aż do Kremlu i tak problem rozwiązać."
Komentarz
Komentarz