Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Polityka

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

  • Polecam:



    Na tę kampanię świat reklamy patrzy z najwyższym zdumieniem. Bo oto pewien szacowny polski bank, od lat znany z powagi, solidności i jak najlepszych tradycji, nagle inwestuje gigantyczne pieniądze w serię reklam zupełnie do tego wizerunku nie pasujących. Zatrudnia pewnego showmena/cyrkowca/satyryka, obsadza go w dziwnych rolach, każe tańczyć w biurze, rzucać papierami, wyrywać kable z serwerów bankowych...

    Gdy nasza zaprzyjaźniona osa to wszystko zobaczyła, poważnie zaniepokoiła się o los swoich pieniędzy. No bo jeśli oni tam tak się bawią, to mogą pomylić przelewy. Poszła więc za wskazówkami intuicji i podpytała wtajemniczonych o co w tym wszystkim chodzi. Jedna z osób mocno osadzonych w branży opowiedziała osie taką historię:

    Na ten rzeczywiście dziwaczny pomysł poszły dziesiątki milionów złotych. Sama gaża gwiazdora to kilka baniek. A do tego nośniki, prasa, telewizja, internet, koszty kręcenia filmów - w sumie naprawdę potężny budżet. Czy chodzi tylko o dobro banku? Biorąc pod uwagę przekaz pokazujący bank jako miejsce gdzie nikt nad niczym nie panuje, można wątpić.

    Ale może wyjaśnieniem jest jedna z firm obsługujących tę kampanię. Firma pana Andrzeja, pijarowca i lobbysty, który jest mocno zaprzyjaźniony z pewną rządzącą partią. W czasie ostatniej kampanii prezydenckiej biuro jego firmy, zapewne przypadkiem, sąsiadowało z mieszkaniem gdzie mieścił się sztab pewnego kandydata. Ale faktury wystawiane po kampanii już przypadkowe nie były.

    Więc wyobraź sobie droga zaprzyjaźniono oso, że z tej kampanii bankowej zostanie kilka-kilkanaście milionów złotych. Na zbliżającą się kampanię polityczną, wyborczą, będzie jak znalazł. Tylko proszę, nikomu ani słowa, żadnych donosów.

    Osa przytaknęła, a w duchu pomyślała:

    akurat! Osa nie ma prywatnych rozmów, zawsze jest w pracy. Taki ma zawód - donoszenie, choć ze wstrętem.

    Pożegnała się czule i zadumana podziwiała sprawność operacji. Przecież w takim systemie (jak z "Misia" - im drożej, tym lepiej, procent jest nasz!) można nie tylko ograniczyć ale i całkowicie zlikwidować finansowanie partii z pieniędzy podatnika!
    A od kiedy ten koleś to showman/satyryk?

    Zwykły pajac, ot co!
    From flood into the fire
    One thousand voices sing
    We're in this together
    For whatever fate may bring

    Komentarz


    • PO szykuje sie do wyborow...

      "Na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi wzrastający niepokój budzą zmiany ordynacji wyborczej, wprowadzane przez rządzącą koalicję z pominięciem szerokiej debaty publicznej niezbędnej w tak fundamentalnych kwestiach" - piszą poznańscy uczeni.

      Zdaniem autorów oświadczenia, wprowadzanie niedługo przed wyborami tak istotnych zmian jak dwudniowy czas głosowania czy możliwość głosowania w zastępstwie za starszych lub chorych obywateli.

      "Pozorne ułatwienie stanowi w istocie okazję do ubezwłasnowolnienia, a dokonane pogwałcenie zasady bezpośredniości wiąże się z praktycznym unieważnieniem zasady równości. Nic nie stoi na przeszkodzie, by pełnomocnicy głosowali nie według woli osób je delegujących, ale według własnych preferencji i de facto mieli kilka głosów" - czytamy.

      "bycie narzędziem Rosji nam się opłaca" - Bartłomiej Sienkiewicz, grudzień 2010

      "Jeśli Andrzej Duda wraz z PiS-em pójdą w stronę ostrego rozliczenia Smoleńska, będziemy mieli w Polsce wojnę domową. Kaczyński zmieni retorykę albo zostanie zmieniony." - Lech Wałęsa, maj 2015

      Komentarz


      • PJN podał 358 powodów, żeby nie głosować na partie rządzące, a raczej powiedział, że można się z tym zapoznać na stronie internetowej, tyle, że plik pdf nie działa

        SteelProfil Tanie Blachy Trapezowe i Płyty Warstwowe Poliuretan,Styropian,Wełna w 1 i 2 gat. Dachy:dachówka, blachodachówki blachy w kręgu i obróbki blacharskie.

        Komentarz


        • Przecież działa

          w sumie ciekawa kronika.
          "Możesz sprzedawać Lewandowskiego, mamy Arruabarrenę" - Mirosław Trzeciak, najbardziej profesjonalny z profesjonalnych

          Komentarz


          • O, Faktycznie! Nie wiem czemu nie chciało mi się załadować wcześniej.

            Komentarz


            • Zamieszczone przez Peace Zobacz posta
              PJN podał 358 powodów, żeby nie głosować na partie rządzące, a raczej powiedział, że można się z tym zapoznać na stronie internetowej, tyle, że plik pdf nie działa

              http://stronapjn.pl/media/7328/358_p...e_rzadzace.pdf
              Koalicja i wspólne listy się sypią
              "Kto już raz posiadł w swych granicach Kijów i tyle kroci prawosławnych, ten nie mógł pozwolić, aby za jej granicami tworzył się osobny ośrodek dla tychże i powinien był dotrzeć aż do Kremlu i tak problem rozwiązać."

              Komentarz


              • Wrzucam w tym wątku, a nie w "katyńskim" - myślę, że rzecz znacznie wykracza poza tamten.

                Zamieszczone przez J. Kaczyński w 'Arcanach'
                PAP

                (...) czy rozmawialiście panowie między sobą o zabezpieczeniu wizyty w Katyniu?

                O tym nie rozmawialiśmy. Od 8 marca byliśmy w szczególnej sytuacji. Mama znalazła się wtedy w szpitalu. Jej stan zaczął się gwałtownie pogarszać, w stronę zagrożenia życia, a nawet, wydawało się, pewnej śmierci. Obaj byliśmy w to bardzo zaangażowani, przebywaliśmy w szpitalu niekiedy całe dni i noce. To oczywiście obniżało poziom zajmowania się przez nas innymi rzeczami. Ja o wielu sprawach związanych z wizytą w Smoleńsku dowiedziałem się dopiero po katastrofie. Miałem jednak koncepcję, wynikającą nie z żadnych konkretnych obaw, a tylko z pewnego ogólnego niepokoju, żeby Leszek nie leciał do Smoleńska, ale jechał tam pociągiem z rodzinami katyńskimi. Nie wiem, jaki był stosunek Leszka do tego, odpowiadał na te moje sugestie dość enigmatycznie. Sprawa rozstrzygnęła się w czwartek, 8 kwietnia, to była chyba rozmowa w szpitalu. Spytałem, czy już się przygotowujesz na wyjazd do Smoleńska, przecież jutro masz jechać. Odpowiedział: nie mogę, bo muszę jutro lecieć na Litwę. Dlaczego? – pytam. Bo nie zaproszono nas do Pragi (na spotkanie przywódców krajów Europy Środkowo-Wschodniej z Obamą w Pradze, 8 kwietnia.) Nie zaproszono brata, nie zaproszono też Klausa. Prezydent Litwy została zaproszona, ale w geście solidarności nie poleciała, tylko wysłała do Pragi premiera. Muszę polecieć do Wilna jej podziękować – powiedział brat. Ja nie miałem pewności, czy to akurat tego dnia, 8 kwietnia, musi podziękować, ale cóż – na tym stanęło, co wykluczało możliwość jazdy pociągiem z Warszawy do Smoleńska. Do dziś sobie wyrzucam i będę sobie wyrzucał do końca życia, że zamiast zrobić piekielną awanturę i wymusić tę podróż pociągiem (nie wiem, czy by się udało, ale może), uznałem, że siła wyższa, trudno... Mój ówczesny niepokój nie był jakiś silny, oparty był na dwóch prostych przesłankach: złe lotnisko w Smoleńsku (choć nie wyobrażałem sobie jak złe) i zły samolot. Niemniej obawiałem się zaplanowanego na początek maja lotu do Chicago – właśnie ze względu na samolot. Brat jednak poleciał 8 kwietnia do Wilna. Spotkał się z panią prezydent Grybauskaite. Rozmawiał z nią m.in. o Putinie i Miedwiediewie. Brat opowiadał mi o tym w piątek wieczorem. Następnego dnia z rana wyleciał. Dzwonił, jak zwykle o 6 rano do mnie. Najpierw dzwonił do borowca, który był w szpitalu przy naszej mamie, zapytać o stan jej zdrowia. Stan się już poprawiał. Mama odzyskała przytomność. Później zadzwonił drugi raz po ósmej. Jak się okazało, z samolotu. Miał wtedy już informacje od lekarza po obchodzie w szpitalu. Okazało się, że stan zdrowia mamy rzeczywiście się poprawia. Brat przekazał mi wtedy zalecenie, żebym się przespał, bo się o mnie martwi, że jestem już strasznie tą sytuacją zmęczony.

                Potem zadzwonił do mnie Sikorski. Zareagowałem niemal odruchowo: że to wynik ich zbrodniczej polityki, która powstrzymała ich od zakupu porządnego samolotu. To pierwsze, co mi do głowy przyszło. Po piętnastu minutach Sikorski zadzwonił ponownie, żeby powiedzieć, że to była wina pilotów. Skąd mógł o tym wiedzieć tak szybko? Jak byłem wieczorem w Smoleńsku, już krążyła wiadomość o czterokrotnym podchodzeniu do lądowaniu i inne tego rodzaju bzdury. Cała ta „opowieść" o polskiej winie, czy wręcz o winie prezydenta, była już z góry przygotowana... Ruszyła natychmiast.

                Zatrzymuję się przy ostatniej rozmowie prowadzonej z Panem przez Prezydenta – już z samolotu, ponieważ tak wielkie znaczenie przywiązują do niej konstruktorzy owej „opowieści". Prezydent Lech Wałęsa i inni podtrzymują tezę, że treść tej rozmowy ma kluczowe znaczenie dla wyjaśnienia katastrofy. Zastanawiam się, jaką potężną władzę ma Pan Prezes nad MAK-iem, nad Prokuraturą Federacji Rosyjskiej, że udaje się Panu powstrzymać te instytucje od ujawnienia treści owej rozmowy...

                Musiałbym mieć też poważną władzę w Polsce, by powstrzymać również polski rząd i prokuraturę przed ujawnieniem tej rozmowy. I polskie, i rosyjskie władze mają chyba treść tej rozmowy, prowadzonej z telefonu satelitarnego. No, chyba, że rozmowa była tak znakomicie zaszyfrowana, że jej odczytanie było niemożliwe...

                Ponuro bym zażartował, że tak dobrze zaszyfrował Pan treść tej rozmowy, że wydanego przez Pana rozkazu samobójczego lądowania nie da się odczytać.

                Rozmowa nie miała żadnego związku z lotem. Brat nie przejawiał żadnego zaniepokojenia sytuacją. Myślałem najpierw, że dzwoni już ze Smoleńska. To było moje pierwsze pytanie: jesteś już w Smoleńsku? Brat bardzo rzadko dzwonił z samolotu. Przypominam sobie przed Smoleńskiem tylko jeden taki przypadek, kiedy zresztą samolot zawrócił, bo były bardzo złe warunki.

                10 kwietnia brat nic nie mówił o warunkach lotu czy pogody?

                Nic nie mówił o tym. Tylko: stan mamy dobry, prześpij się jeszcze trochę, odpocznij. „Bo się w końcu rozpadniesz"... To były ostatnie słowa Leszka, jakie usłyszałem. I tyle.

                Chcę jeszcze wrócić do sytuacji sprzed 10 kwietnia. Jakie były plany polityczne, które przerwała katastrofa? Tyle potem mówiono, przecież Lech Kaczyński nie miał żadnych szans w wyborach, że kampania była z góry przegrana? Czy rzeczywiście takie było panów nastawienie? Jakie były panów plany?

                Sytuacja wcale nie wyglądała tak źle. Ostatnie badania, których wyniki poznałem w piątek wieczorem pokazały, że różnica między Komorowskim a moim bratem zdecydowanie się zmniejsza. Pamiętaliśmy też, jak pięć lat wcześniej sondaże nie dawały mojemu bratu żadnych szans w starciu z Donaldem Tuskiem, nawet kilka tygodni przed wyborami. Oczywiście liczyliśmy się z możliwością przegranej. Leszek rozważał możliwość podjęcia pracy na etacie profesora prawa, w swojej specjalności, w Akademii Koźminskiego, być może także w innych szkołach wyższych – zależało mu na zapewnieniu poziomu finansowego, pozwalającego na stworzenie jak najlepszych warunków opieki naszej mamie. Jednak przede wszystkim myśleliśmy o tym, że zaczyna się kampania, w której wszystko jest jeszcze możliwe. Nie byliśmy ślepymi optymistami, ale liczyliśmy, że są szanse skutecznej walki o drugą kadencję. Zakładaliśmy, że jest szansa wzmożenia patriotycznego nastroju, związanego z całą serią historycznych rocznic i wydarzeń, które Leszek chciał jak najgodniej obchodzić. Od beatyfikacji księdza Jerzego Popiełuszki, poprzez rocznice Grunwaldu, Bitwy Warszawskiej, Sierpnia 1980 i „Solidarności". W każdym z tych wydarzeń brat przecież byłby niezwykle aktywnie obecny. Prawdziwym początkiem kampanii miała być wizyta w Chicago, 1 maja. Brat na tle ogromnych tłumów, przyjmowany z wielkim entuzjazmem – nigdzie nie byliśmy tak przyjmowani jak właśnie tam: pojawiłby się z innym wizerunkiem niż ten, jaki konsekwentnie kreowały niechętne mu media. Od tego moglibyśmy rozpocząć serię kolejnych wielkich spotkań, które mogłyby pokazać, że jest popierany przez bardzo liczne grupy społeczne, że potrafi nawiązywać z nimi bezpośredni kontakt. Przeciwnik nie wydawał się jakoś nadmiernie trudny. Uważaliśmy jednak, że być może jego desygnowanie przez PO było związane z przekonaniem, że Tusk zdecydowanie nie nadaje się do tego nastroju patriotycznego, jaki w czasie kampanii mógł zostać rozbudzony. Że nie da się go „sprzedać" w takim nastroju, a Komorowskiego, z powodów całkowicie pozamerytorycznych, jednak się da. Traktowaliśmy szanse na zwycięstwo w tej konfrontacji jako nie mniejsze, a w każdym razie niewiele mniejsze niż w roku 2005.

                Stało się inaczej. 10 kwietnia dramatycznie zmienił sytuację na scenie politycznej w Polsce. Mam wrażenie, że zmienił zasadniczo na gorsze – nie tylko z oczywistego powodu osobistej straty tylu wspaniałych ludzi, ale również z powodu tego, co nastąpiło w konsekwencji. Wydaje mi się, że ów głęboki podział, który był w polityce polskiej, nie tylko po 10 kwietnia się nie zmniejszył, ale pogłębił jeszcze do rozmiarów jakiejś cywilizacyjnej przepaści. Podjęcie szyderstwa ze zmarłych, z żałoby ich najbliższych rodzin, niewiarygodna wręcz próba wmówienia – „nic się nie stało, Polacy" – to wszystko wykopało tę przepaść, z której konsekwencjami musimy się dziś mierzyć. Jak dziś, z perspektywy roku, ocenia Pan tę zmianę, która po 10 kwietnia nastąpiła w polityce polskiej?

                Przepaść, o której Pan mówi, pojawiła się już wcześniej. To, co robił Palikot, Niesiołowski, cała większa znacznie grupa, to było niszczenie delikatnej tkanki, która tworzy podstawę normalnego życia publicznego w państwie demokratycznym, podstawę elementarnej praworządności. Powinna być przecież zachowana jakaś wspólnota odnosząca się do pewnych obowiązujących wszystkich reguł: nie tylko prawa, ale także języka, zwyczaju... To wszystko, zostało pogwałcone już w okresie przed 10 kwietnia. To, co stało się po smoleńskiej tragedii tę przepaść rzeczywiście pogłębiło, zradykalizowało proces niszczenia owej tkanki łącznej społeczeństwa. Doszedł do tego nowy element – wojny z krzyżem i wojny z samym pomysłem upamiętnienia ofiar, w szczególności samego Lecha Kaczyńskiego. Po raz pierwszy też, od lat czterdziestych, może od czasów ORMO z 1968 roku, odwołano się po prostu do lumpów. Ludzie, którzy przychodzili bić zgromadzonych pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, czy sikać na ten krzyż – to przecież był najgorszy element...

                Wcześniej, przed pochówkiem Prezydenta, byli pod Wawelem – więc mieliśmy ich okazję zobaczyć przy robocie także w Krakowie...

                Odwołano się do tego, co opisywał już kiedyś Szpotański, czyli do sojuszu „intelektualisty" z lumpem. Policja na te zachowania, łamiąc prawo, nie reagowała. Co więcej, takie zachowania znajdowały akceptację, pochwałę... To jest niszczenie elementarnej kultury współżycia, to jest także anihilacja zasady obowiązywania prawa. Wobec pewnej grupy obywateli uchylono ochronę prawną, nawet wobec najbardziej drastycznej, fizycznej agresji. To jest zjawisko nowe.

                Jak w tej sytuacji uprawiać politykę?

                W tej sytuacji trzeba się przede wszystkim ustrzec przed pokusą zejścia na ten sam poziom. Pokusą użycia tego samego języka, pokusą zastosowania tych samych metod. Jak to mówiłem, będąc premierem – w knajactwie ich nie pobijemy... Po drugie, konieczna jest próba konsolidacji tego wszystkiego, co jest i co może być spoiwem cywilizowanego współżycia w polskim społeczeństwie. Odwoływać się do sfery podstawowych wartości, także do sfery patriotycznej...

                Jednak duża część mieszkańców Polski, choć nie są knajakami i oburzyliby się na takie określenie ich mentalności, nie widzi sytuacji w ten sposób. Czy próbować do nich dotrzeć, czy z tego zrezygnować?

                Jeżeli ktoś nie widzi tak brutalnego łamania elementarnych reguł współżycia, to można chyba przyjąć, że mamy do czynienia z jakąś wadą percepcji, która ma pewne podstawy kulturowe. Z drugiej strony, widzimy jak wielu osobom klapki z oczu spadają – i do tych wszystkich trzeba się odwoływać. Trzeba jednak także przyjąć do wiadomości, że wskutek procesów, które nie miejsce tutaj analizować, pewna grupa ludzi, która na pewno nie żyje po knajacku, nie jest w stanie dostrzec faktów, które z jakichś względów naruszają ich dobre samopoczucie – faktów, które nakazywałyby im zmianę wygodnej dotąd postawy życiowej. Mechanizm racjonalizacji swojej postawy, przełamywania dysonansu poznawczego, jest tak silny, że patrzą a nie widzą. Gotowi są uwierzyć, że ta garstka ludzi pod krzyżem była agresywna i biła tłumy chuliganerii od Tarasa...

                Fragment wywiadu prof. Andrzeja Nowaka z Jarosławem Kaczyńskim, opublikowanego ostatnim, podwójnym numerze Dwumiesięcznika ARCANA (98-99).


                I bonusik znacznie mniejszego kalibru - Na krzywy nos
                My ludzkie bydło, ludzki gnój, z suteren i poddaszy, my chcemy herb mieć swój, na zgubę wrogom naszym.

                Komentarz


                • Wycofania noty dyplomatycznej do Watykanu w sprawie wypowiedzi o. Tadeusza Rydzyka w Parlamencie Europejskim domaga się w liście do premiera Donalda Tuska troje parlamentarzystów PiS - poinformowano dziś na stronie internetowej Radia Maryja.

                  Pod listem, którego fragmenty przytoczono na stronie radia, podpisali się posłowie Anna Sobecka i Bogusław Kowalski oraz senator Waldemar Kraska.

                  Parlamentarzyści działanie ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego określili jako "skandaliczny przypadek łamania norm systemu demokratycznego przez używanie aparatu państwowego, w tym wypadku dyplomacji, do tłumienia wolności słowa". "Zastosowanie tych metod jest tylko potwierdzeniem słów, które padły w Brukseli. W pełni podzielamy opinie wyrażone w wypowiedzi o. dr. Tadeusza Rydzyka, oddają one smutną prawdę o rzeczywistości w Polsce" - dodali przedstawiciele PiS.
                  Jakby nie było Platformie i jej piarowcom udaje się z dziecinną łatwością wpuszczać polityków i sympatyzantów PiSu w tzw. "kanał”. Kierują publiczną dyskusje w zaplanowanym kierunku i nie muszą się nawet specjalnie wysilać. PiS sam dostarcza paliwa, które rozlewa wypowiedziami duchowego przywódcy z Radia Maryja usiłującego załatwiać interesy swojego imperium w Brukseli. Z hipokryzją godną lepszej sprawy wmawia nam, że jeżeli kiedyś Geremek i Michnik wyciągali polskie, polityczne animozje na forum europejskim to i o. Rydzyk ma „prawo” do tego samego.
                    Długi weekend, tematem głównym mediów tudzież blogosfery: o. Rydzyk. Na salonie24 nawet posiłkowy PiSowiec jakim jest...




                  Sytuacja staje się coraz bardziej groteskowa. Najpierw toruński dziadyga, gada bzdury podobne do Geremka. Potem następuje zamiana foteli - kiedyś ci, którzy mówili że nie wolno krytykować za granicą nagle to dopuszczają, tymczasem ci którym to nie przeszkadzało teraz są wyjątkowo oburzeni. Oburzeni do tego stopnia, że mamy groteskową notę dyplomatyczną (gdzie jestem w stanie wymienić około miliona momentów, gdy powinny powstać inne noty, a...nie powstały).

                  Teraz z przyczyn już kompletnie dla mnie nie zrozumiałych PiS nadal w to brnie, kompletnie nie zastanawiając się co będzie tego skutkiem (mobilizacja frontu anty PiS w wyborach przeciwko oszołomstwu).

                  PiS zachowuje się samobójczo, umiera za jakąś kretyńską sprawę podejrzanego gościa, natomiast PO kompromituje Polskę jakimiś kretyńskimi ruchami. Ich przynajmniej można wytłumaczyć cynizmem, bo pewnie w Polsce na tym zyskają.

                  Piaskownica totalna.
                  Ostatnio edytowany przez Z.; 6102.
                  "Kto już raz posiadł w swych granicach Kijów i tyle kroci prawosławnych, ten nie mógł pozwolić, aby za jej granicami tworzył się osobny ośrodek dla tychże i powinien był dotrzeć aż do Kremlu i tak problem rozwiązać."

                  Komentarz


                  • Poczytaj więcej wpisów "tajemniczego", niezależnego Lchlip, to jeszcze bardziej się nakręcisz.
                    "Lecz przyjdą czasy, że te kutasy będą przed nami na baczność stać,
                    Ręka nie zadrży jak liść osiki, gdy będziem w głupie mordy prać.
                    Więc pijmy zdrowie szwoleżerowie niech smutki zginą w rozbitym szkle,
                    Gdy nas nie będzie nikt się nie dowie czy dobrze było nam czy źle.
                    "
                    Janusz Waluś - czekaMY!

                    Komentarz


                    • Przyjaciel ludu PiSowskiego o sensie wysyłania noty dyplomatycznej:

                      Kiedy dowiedziałem się o wpisie min. Sikorskiego na Twitterze („Zakony podlegają bezpośrednio Rzymowi. Państwo polskie zareaguje") poświęconym znanym wypowiedziom o. Tadeusza Rydzyka podczas konferencji w Parlamencie Europejskim, przygotowałem interpelację zawierającą pytania, a jaka to będzie reakcja dyplomatyczna. Interpelacja była w zamyśle szydercza, bowiem nie postało mi w głowie, że Rzeczpospolita Polska wystosuje notę dyplomatyczną, co dzisiaj rzeczywiście się stało.

                      Sądziłem raczej, że mocno infantylny p. minister Sikorski wyszedł przed szereg, a dopytywanie go o formę i treść reakcji dyplomatycznej będzie dla niego i partii rządzącej mocno kłopotliwe. Jak to często jednak bywa rzeczywistość polityczna przekroczyła moje najśmielsze o niej wyobrażania. Notę dyplomatyczną w sprawie o. Tadeusza Rydzyka uważam za fakt nie tylko spektakularny, ale ważny.

                      Pisząc o „podległości Rzymowi" min. Sikorski musiał mieć na myśli dwa powiązane ze sobą kanony Kodeksu Prawa Kanonicznego:
                      - Kanon 586
                      § 1. Poszczególnym instytutom przyznaje się słuszną autonomię życia, zwłaszcza w zakresie zarządzania, dzięki której niech posiadają w Kościele własną dyscyplinę, a także zachowują własne dziedzictwo, o którym mowa w kan. 578.
                      § 2. Ordynariusze miejsca winni tę autonomię zachowywać i jej strzec.
                      oraz Kanon 590
                      § 1. Ponieważ instytuty życia konsekrowanego są w sposób specjalny poświęcone na służbę Bogu i całemu Kościołowi, stąd ze szczególnej racji podlegają najwyższej władzy kościelnej.
                      § 2. Każdy członek obowiązany jest okazywać uległość Papieżowi jako swemu najwyższemu przełożonemu, również z racji świętych więzów posłuszeństwa.

                      Zinterpretował je tak jak potrafił – sięgając do kalki myślowej wytworzonej w zupełnie innej sytuacji w czasach reformacji i poreformacyjnych, rozbudowanej przez Oświecenie, a przejętej przez komunistów w wydaniu sowieckim. W ramach tej kalki zakonnicy, właśnie z tej racji, że są obowiązani do uległości Papieżowi jako najwyższemu kościelnemu przełożonemu są ex definitione agentami obcego państwa – Watykanu.

                      Za ich wypowiedzi i działania bezpośrednią odpowiedzialność ponosi zatem Rzym, a ich słowa i czyny wkraczają w materię stosunków międzypaństwowych. Rzecz w tym, że państwa, w których taka swoista doktryna polityczno-policyjno-eklezjologiczna obowiązywała, na ogół nie utrzymywały stosunków dyplomatycznych ze Stolicą Apostolską, a zatem nie miały możliwości wystosowywania not dyplomatycznych.

                      Dlaczego premier Tusk i minister Sikorski robią to, co robią? Szerzej na ten temat mówię w wywiadzie w najnowszym „Uważam Rze", który ukaże się w poniedziałek. W największym skrócie: uważam, że ośrodek kierowniczy w PO uznał, że dla wyniku wyborczego i sytuacji powyborczej najważniejsza jest rywalizacja między PO a SLD, a w ramach tej rywalizacji najważniejsze wydają mu się dwie grupy – stary, antyklerykalny elektorat postubecki (czytelnicy „Nie") oraz młodszy elektorat „tarasowców", którzy przed Pałacem Prezydenckim paradowali z krzyżem z puszek po piwie.

                      Niespecjalnie z tego powodu się oburzam, a to dlatego, że uważam tę strategię za błędną. Przewiduję, że PO ciężko za nią zapłaci. Jednakże, jeśli podporządkowuje się jej działania państwa w stosunkach międzynarodowych, to w grę wchodzą interesy Polski. Dlatego, robiąc tyle, na ile mnie stać, zamierzam panów Sikorskiego i Tuska ośmieszać.

                      W związku z tym kieruję do p. ministra Sikorskiego interpelację następującej treści:
                      Ludwik Dorn
                      Poseł na Sejm
                      Pan
                      Radosław Sikorski
                      Minister Spraw Zagranicznych
                      Szanowny Panie Ministrze,
                      25 czerwca br. MSZ wystosował do Stolicy Apostolskiej notę dyplomatyczną dotyczącą wypowiedzi polskiego zakonnika, redemptorysty, o. Tadeusza Rydzyka.
                      1. Czy zdaniem Pana ministra wypowiedzi o. Tadeusza Rydzyka wchodzą w zakres materii, o której mówi art. 28 Konkordatu między Rzeczpospolitą Polską a Stolicą Apostolską (Układające się Strony będą usuwać na drodze dyplomatycznej zachodzące między nimi różnice dotyczące interpretacji lub stosowania niniejszego Konkordatu.)
                      2. Czy w ciągu minionych 75 lat jakiekolwiek państwo utrzymujące stosunki dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską wystosowało do Stolicy Apostolskiej notę dyplomatyczną z powodu jakichkolwiek wypowiedzi jakiegokolwiek zakonnika? Czy mylne jest moje wrażenie, że udało się Panu Ministrowi ustanowić precedens na skalę wszechświatową?
                      Z poważaniem
                      Ludwik Dorn
                      http://wpolityce.pl/blog/post/14169/...swiatowa_.html

                      Komentarz


                      • Zamieszczone przez Peace Zobacz posta
                        Przyjaciel ludu PiSowskiego o sensie wysyłania noty dyplomatycznej:
                        On akurat odnosi się jedynie do groteski Sikorskiego, która jak mówię - jest żenująca, ale i cyniczna więc pewnie przyniesie zysk. Nakręcenie PiS na kolejne odsłony walki o krzyż itp to woda na młyn PRowców PO.

                        Szkoda więc, że nie odnosi się do działalności wybitnego transferu ostatnich miesięcy - Sobeckiej. Bo tu groteska jest nie mniejsza.
                        "Kto już raz posiadł w swych granicach Kijów i tyle kroci prawosławnych, ten nie mógł pozwolić, aby za jej granicami tworzył się osobny ośrodek dla tychże i powinien był dotrzeć aż do Kremlu i tak problem rozwiązać."

                        Komentarz


                        • Zamieszczone przez (L)uko Zobacz posta
                          Kogo chciałbyś na prezydenta?
                          Kokonowicza

                          Komentarz


                          • Zamieszczone przez Z.
                            Piaskownica totalna.
                            No dokładnie. Sami odgrzewają spór pod tytułem Rydzyk i mohery kontra reszta świata. I dobrowolnie, bez cienia żenady ustawiają się w opozycji do reszty świata. Oczywiście nie trzeba być zwolennikiem PO żeby być po tej drugiej stronie.

                            Zdaję sobie sprawę że potępienie Rydzyka ze względu na "taktyczny sojusz" jest niewykonalne, więc tego też nie wymagam. Najlepsze co mogli zrobić w tej sytuacji to po prostu spuścić kurtynę milczenia nad całą sytuacją. Gdyby dziennikarze z mainstreamu ciągnęli za język, wystarczyłoby trzymać się linii że Ojciec Rydzyk pojechał tam jako osoba prywatna i mówi co myśli, nam nic do tego, a słowa o totalitaryzmie były niefortunne. Plus hamowanie oszołomskich akcji w stylu wspomnianej wyżej trójki parlamentarzystów. Kaczyński po tylu latach powinien już ogarnąć, co trzeba w danej sytuacji zrobić żeby nie zrazić do siebie toruńskiego elektoratu, a jednocześnie nie wystawiać się na ostrzał mediów i "reszty świata". Swoją drogą widać, że bagatelizowanie powrotu w szeregi PiS takich postaci jak Sobecka było niesłuszne .
                            Ostatnio edytowany przez Slyboots; 9286.
                            "Kiedyś chodziło o to, żeby czegoś dokonać, teraz o to, żeby być kimś"

                            Komentarz


                            • Dlaczego?
                              My ludzkie bydło, ludzki gnój, z suteren i poddaszy, my chcemy herb mieć swój, na zgubę wrogom naszym.

                              Komentarz


                              • Jakby potępili Rydzyka to babcie i nie tylko mogłyby się obrazić na PiS, więc Jarek musiał stanąć w obronie guru toruńskiej rozgłośni. Sami się postawili w takiej sytuacji łykając toruński narybek.
                                Ostatnio edytowany przez midzi; 23991.

                                Komentarz

                                Pracuję...
                                X