Wczoraj wrzucałem Winczorka:
http://forum.legionisci.com/showpost...ostcount=26420
Odpowiedź Wildsteina:
http://www.rp.pl/artykul/675169_Bron...nczorkowi.html
(..)
Pochwała korupcji?
Druga uwaga poświęcona Polsce dotyczy korupcji. Bronisław Wildstein chwali Gruzję za skuteczną walkę z tym zjawiskiem. Nie jest to tylko – pisze – „dodatkowy, stosunkowo niewinny, nieformalny podatek, jak wmawiają nam teoretycy III RP. To stopniowa likwidacja mechanizmów rynkowych, a także fundamentów moralnych państwa".
Co do oceny korupcji i jej destrukcyjnego wpływu na obywateli, funkcjonariuszy publicznych i samo państwo – nie ma sporu. Ale kim są owi „teoretycy III RP" – politycy, publicyści, naukowcy zajmujący się sprawami ustrojowymi, historycy? Dobrze byłoby, aby autor to wyjaśnił.
Co do mnie, nie słyszałem, aby ktokolwiek, kto liczy się w Polsce, jawnie chwalił korupcję i nawoływał do jej praktykowania. Nie twierdzę, oczywiście, że nie ma takich, którzy głośno ją potępiają, a po cichu są w nią zaangażowani. Ale czy to są właśnie „teoretycy III RP"? Panie redaktorze Wildstein, niech pan, proszę, mnie oświeci.
Pochwała korupcji?
Druga uwaga poświęcona Polsce dotyczy korupcji. Bronisław Wildstein chwali Gruzję za skuteczną walkę z tym zjawiskiem. Nie jest to tylko – pisze – „dodatkowy, stosunkowo niewinny, nieformalny podatek, jak wmawiają nam teoretycy III RP. To stopniowa likwidacja mechanizmów rynkowych, a także fundamentów moralnych państwa".
Co do oceny korupcji i jej destrukcyjnego wpływu na obywateli, funkcjonariuszy publicznych i samo państwo – nie ma sporu. Ale kim są owi „teoretycy III RP" – politycy, publicyści, naukowcy zajmujący się sprawami ustrojowymi, historycy? Dobrze byłoby, aby autor to wyjaśnił.
Co do mnie, nie słyszałem, aby ktokolwiek, kto liczy się w Polsce, jawnie chwalił korupcję i nawoływał do jej praktykowania. Nie twierdzę, oczywiście, że nie ma takich, którzy głośno ją potępiają, a po cichu są w nią zaangażowani. Ale czy to są właśnie „teoretycy III RP"? Panie redaktorze Wildstein, niech pan, proszę, mnie oświeci.
Odpowiedź Wildsteina:
O prawdziwym stosunku do korupcji mogliśmy się przekonać, gdy w latach 2005 – 2007 rząd podjął z nią realną walkę. Pozytywnymi bohaterami mediów stali się wtedy skorumpowany lekarz i posłanka-łapowniczka – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Profesor Piotr Winczorek w artykule „Kim są teoretycy III RP" („Rz" z 16 czerwca 2011) domaga się ode mnie „oświecenia". Spieszę więc spełnić jego żądanie, choć wydawało mi się, że pisałem o sprawach oczywistych. Okazuje się jednak, że nie dla każdego.
(...)
Piętno aferomanii
Pisałem także o bagatelizowaniu korupcji przez zwolenników III RP. Autor domaga się, abym przytoczył przykłady jej chwalenia. Nawet w najbardziej skorumpowanych krajach świata oficjalnie jest ona piętnowana. Należy jednak się przyjrzeć postawom i konkretnym działaniom wobec tego społecznego schorzenia.
W dominujących mediach III RP już zaraz po upadku komunizmu słyszeliśmy, że w warunkach radykalnej transformacji ustrojowej korupcja jest nieunikniona, a wobec tego nie powinniśmy przywiązywać do niej nadmiernej wagi. O ile można się zgodzić z pierwszą częścią tego stwierdzenia, o tyle wnioski z niego powinny płynąć zupełnie odmienne. Jeśli jest to przypadłość epoki zmiany, to z tym większym zaangażowaniem powinniśmy ją tropić.
Tymczasem w czołowych ośrodkach opiniotwórczych i mediach lat 90. ukuty został termin „aferomania" na określenie działalności tych, którzy korupcji postanowili się przeciwstawić. Apele o walkę z nią traktowane były jako niepoważne zajęcie frustratów. Adam Michnik, redaktor największego dziennika w Polsce – jak sam przyznał – odkrył jej istnienie dopiero w 2002 roku, gdy Lew Rywin poprosił go o garstkę dolarów. Nic dziwnego, że na listach organizacji zajmujących się zwalczaniem korupcji Polska zajmowała coraz gorsze miejsce.
Sprzyjająca aura
Ale o prawdziwym stosunku do korupcji mogliśmy się przekonać, gdy w latach 2005 – 2007 rząd podjął z nią realną walkę. Nie tylko że wynikający z tego spadek korupcji nie został nigdy uznany za sukces przez zwolenników III RP, ale też walka z nią utożsamiona została z budową państwa policyjnego.
Pozytywnymi bohaterami mediów stali się skorumpowany lekarz i posłanka-łapowniczka. Wicenaczelny „Gazety Wyborczej" Piotr Pacewicz rozwodził się w redakcyjnym wstępniaku nad rękami skorumpowanego transplantologa, porównując je z rękami pianisty. Wyprowadzenie go w kajdankach (czyli rutynowa procedura policyjna) budziło wręcz metafizyczną grozę w sercu czułego redaktora. Czytelnicy rozumieli, że kajdanki są dla szaraków, nie dla ordynatorów. Czy można sobie wyobrazić bardziej sprzyjającą aurę dla korupcji?
Profesor Wiktor Osiatyński wręcz steoretyzował tę postawę. Latem 2007 roku w wywiadzie dla „Przekroju" stwierdził, że ówcześnie rządząca koalicja „zasiewa strach i nieufność. Bazuje na najbardziej negatywnych uczuciach (...). W związku z tym jest dużo bardziej destrukcyjna, niż gdyby była to koalicja skorumpowana, złodziejska czy tylko nieudolna". Innymi słowy: lepsi złodzieje niż ci, którzy podjęli się z nimi walki.
Mam nadzieję, że profesor Winczorek czuje się oświecony?
Profesor Piotr Winczorek w artykule „Kim są teoretycy III RP" („Rz" z 16 czerwca 2011) domaga się ode mnie „oświecenia". Spieszę więc spełnić jego żądanie, choć wydawało mi się, że pisałem o sprawach oczywistych. Okazuje się jednak, że nie dla każdego.
(...)
Piętno aferomanii
Pisałem także o bagatelizowaniu korupcji przez zwolenników III RP. Autor domaga się, abym przytoczył przykłady jej chwalenia. Nawet w najbardziej skorumpowanych krajach świata oficjalnie jest ona piętnowana. Należy jednak się przyjrzeć postawom i konkretnym działaniom wobec tego społecznego schorzenia.
W dominujących mediach III RP już zaraz po upadku komunizmu słyszeliśmy, że w warunkach radykalnej transformacji ustrojowej korupcja jest nieunikniona, a wobec tego nie powinniśmy przywiązywać do niej nadmiernej wagi. O ile można się zgodzić z pierwszą częścią tego stwierdzenia, o tyle wnioski z niego powinny płynąć zupełnie odmienne. Jeśli jest to przypadłość epoki zmiany, to z tym większym zaangażowaniem powinniśmy ją tropić.
Tymczasem w czołowych ośrodkach opiniotwórczych i mediach lat 90. ukuty został termin „aferomania" na określenie działalności tych, którzy korupcji postanowili się przeciwstawić. Apele o walkę z nią traktowane były jako niepoważne zajęcie frustratów. Adam Michnik, redaktor największego dziennika w Polsce – jak sam przyznał – odkrył jej istnienie dopiero w 2002 roku, gdy Lew Rywin poprosił go o garstkę dolarów. Nic dziwnego, że na listach organizacji zajmujących się zwalczaniem korupcji Polska zajmowała coraz gorsze miejsce.
Sprzyjająca aura
Ale o prawdziwym stosunku do korupcji mogliśmy się przekonać, gdy w latach 2005 – 2007 rząd podjął z nią realną walkę. Nie tylko że wynikający z tego spadek korupcji nie został nigdy uznany za sukces przez zwolenników III RP, ale też walka z nią utożsamiona została z budową państwa policyjnego.
Pozytywnymi bohaterami mediów stali się skorumpowany lekarz i posłanka-łapowniczka. Wicenaczelny „Gazety Wyborczej" Piotr Pacewicz rozwodził się w redakcyjnym wstępniaku nad rękami skorumpowanego transplantologa, porównując je z rękami pianisty. Wyprowadzenie go w kajdankach (czyli rutynowa procedura policyjna) budziło wręcz metafizyczną grozę w sercu czułego redaktora. Czytelnicy rozumieli, że kajdanki są dla szaraków, nie dla ordynatorów. Czy można sobie wyobrazić bardziej sprzyjającą aurę dla korupcji?
Profesor Wiktor Osiatyński wręcz steoretyzował tę postawę. Latem 2007 roku w wywiadzie dla „Przekroju" stwierdził, że ówcześnie rządząca koalicja „zasiewa strach i nieufność. Bazuje na najbardziej negatywnych uczuciach (...). W związku z tym jest dużo bardziej destrukcyjna, niż gdyby była to koalicja skorumpowana, złodziejska czy tylko nieudolna". Innymi słowy: lepsi złodzieje niż ci, którzy podjęli się z nimi walki.
Mam nadzieję, że profesor Winczorek czuje się oświecony?
Komentarz