Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Polityka

Zwiń
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

  • Zamieszczone przez Z.
    Dlatego postoję obok, a tłumaczyć się będą gdzieś w grudniu inni
    Czyli obywatelskie nieposłuszeństwo ma się rozumieć? Ja pierwszy raz zrobiłem tak latem i poczułem się naprawdę z tym dobrze

    Komentarz


    • Nie bardzo rozumiem dlaczego politycy PO straszą społeczeństwo, że najgorsze co może być to koalicja PiS z SLD. Szczególnie Niesiołowski wypowiada się o SLD jak o partii z którą zawiązanie koalicji przez kogokolwiek jest niedopuszczalne.
      A ja się pytam, z kim Bufeciara zawiązała koalicje w Wawie jak nie z SLD?
      No cóż, tak jak to napisał ktoś wcześniej zwycięży matematyka i jak zwykle będziemy wybierać mniejsze zło.
      Miejmy nadzieję, że czerwoni za przykładem Arłukowicza (czy jak mu tam) przejdą tabunem do platfusów i ten twór zniknie z mapay politycznej Polski. A wtedy

      Komentarz


      • Krakowscy radni PO złożyli wniosek o zwołanie na 18 maja nadzwyczajnej sesji Rady Miasta w sprawie sytuacji finansowej gminy i planowanych w tym roku podwyżek opłat dla mieszkańców. Chcą, by informację na ten temat osobiście przedstawił prezydent Jacek Majchrowski.
        Wszelkie szczegóły dotyczące wniosku radnych PO mają być przedstawione w czwartek na konferencji prasowej.
        Już dwa tygodnie temu radni Platformy zapowiadali, że będą domagać się takiej nadzwyczajnej sesji. - Prezydent wie o tej propozycji. Przedstawi radnym informację o sytuacji finansowej miasta i planowanych podwyżkach cen usług komunalnych – powiedziała Monika Chylaszek, rzeczniczka prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego, który przebywał na Kongresie Regionów w Świdnicy na Dolnym Śląsku.
        Czekam na ruch radnych PO w Warszawie w tej samej kwestii.
        "Lecz przyjdą czasy, że te kutasy będą przed nami na baczność stać,
        Ręka nie zadrży jak liść osiki, gdy będziem w głupie mordy prać.
        Więc pijmy zdrowie szwoleżerowie niech smutki zginą w rozbitym szkle,
        Gdy nas nie będzie nikt się nie dowie czy dobrze było nam czy źle.
        "
        Janusz Waluś - czekaMY!

        Komentarz


        • Jakby ktoś miał wątpliwości czemu Zarzeczny taki kochany dla kibiców ostatnio jest, to pan dziennikarz przed chwilą w TVP Info oznajmił, że chce kandydować do Senatu.

          Przy okazji powiedział jeszcze, że nie rozumie zamieszania o osobę Starucha
          bo on jest jak inni bohaterowie naszej cywilizacji... Che Guevara i Castro

          NIGDY SIĘ NIE PODDAWAJ

          Jak długo trwa pamięć o grobach, tak długo trwa siła związku z ojczyzną.

          Komentarz


          • Zamieszczone przez Jan Tomaszewski
            Gdyby Jarosław Kaczyński został prezydentem, to zaprowadziłby porządek na stadionach, bo rozwiązałby PZPN. Kaczyński nie latałby tylko helikopterem z Platinim jak Komorowski, ale przedstawiłby mu realną sytuację w PZPN. Gdyby Kaczyński został prezydentem, to po trzech miesiącach obecny PZPN zostałby rozwiązany. Wygrał Komorowski i mamy eskalację chuligańskich działań.

            Kaczyński to polityk z najwyższej światowej półki. Jest perfekcyjnie przygotowany do każdego wystąpienia. Ubolewam, że nie został wybrany na prezydenta. Polska ma dzisiaj prezydenta, który nie potrafi przeżyć dnia bez popełnienia gafy. Jestem przekonany, że PiS wygra wybory parlamentarne, ale nie będzie rządzić. Partii Kaczyńskiego zabraknie wystarczającej ilości głosów do stworzenia rządu.
            Czyzby Janek szykował się do Senatu z listy PiS?

            Zamieszczone przez bLady-po-100sunku
            Czytaj ze zrozumieniem. Napisałem "celuje" - czyli chce zdobyć ich poparcie przez "zamach w Smoleńsku" "niezbędny pomnik pod pałacem". Nie wszyscy zwolennicy PiSu tacy są. Niektórzy doceniają np. ich poglądy gospodarcze.
            Lepiej naucz się pisać z zamierzonym sensem.
            Skoro wg. ciebie Pis celuje w najgłupsze 30% społeczeństwa to siłą rzeczy PO, SLD i PSL muszą celować swoimi poglądami i postulatami w tą mądrzejszą część.

            I ty chcesz tu kogos przekonać do czegokolwiek?

            Komentarz


            • A Kluzik juz na listach PO.
              From flood into the fire
              One thousand voices sing
              We're in this together
              For whatever fate may bring

              Komentarz


              • Zamieszczone przez Z.
                Kończąc zabawę: rządzenie SLD z PO, samego PO, PO z PSL lub PiS w koalicji z SLD lub w koalicji z PO to dramat, a nie wybór. Głosowanie na kogokolwiek z 'wielkiej czwórki' może oznaczać zainstalowanie kogokolwiek z 'wielkiej czwórki' w rządzie.

                Dlatego postoję obok, a tłumaczyć się będą gdzieś w grudniu inni
                No właśnie mi o to chodzi. Nie zależy mi na tym, żeby ktokolwiek głosował na Korwina. Ale głosowanie na czołową czwórkę naszej sceny uważam, za głos stracony...
                Nie dotykaj forum, bo cię curva zmiecie z planszy
                -------------
                Jedynie prawda jest ciekawa

                Józef Mackiewicz

                Komentarz


                • Zamieszczone przez Nazgul
                  A Kluzik juz na listach PO.
                  Aż sie chce zacytować:

                  Jak dowiedział się "Fakt" przewodnicząca ugrupowania Polska Jest Najważniejsza, Joanna Kluzik-Rostkowska otrzyma jedynkę na listach wyborczych Platformy Obywatelskiej w Katowicach.

                  PJN wciąż nie jest partią, więc nie może ani zbierać składek ani zdobywać nowych członków. Szanse na stworzenie własnych list są bardzo nikłe. Również obecni członkowie PJN nie palą się, aby angażować się w kampanię.

                  Partia Kluzik-Rostkowskiej boryka się również z problemami finansowymi. - Ryzyko wydania wielu pieniędzy na kampanię i fiaska jest zbyt duże - przyznaje jeden z posłów.

                  "Fakt" ustalił, że Kluzik dogadała się już z Platformą. Chce także zabrać ze sobą swoich kolegów z ugrupowania. Paweł Poncyliusz ma podobno pewne miejsce w Warszawie. Na pewno na listach PO nie zobaczymy Elżbiety Jakubiak, lecz jej popularność zamierza wykorzystać PSL.
                  Jak dowiedział się "Fakt" przewodnicząca ugrupowania Polska Jest Najważniejsza, Joanna Kluzik-Rostkowska otrzyma jedynkę na listach wyborczych Platformy Obywatelskiej w Katowicach.


                  Niech to będzie pointa naszych dyskusji o MKaS z końca ubiegłego roku.

                  Z innej beczki - tak czytam dyskusje nas sensem głosowania i mam wrażenie, że część z Was nie dość, że nie jest zainteresowana realizacją bliskich Wam kwestii, ale wręcz walkowerem oddaje pole realizatorom pomysłów przeciwnych.

                  Napiszę szczerze, że chyba nie znam zdeklarowanego zwolennika PiS-u jako takiego. Natomiast znam szereg osób zadowolonych z różnych motywów poprzedniej kadencji: od obniżki podatków, przez otwarcie lustracyjnego "pudła z Pandorą" (z czym establishment nie może się pogodzić - i słusznie) po działalność edukacyjną i wydawniczą IPN. W polityce zagranicznej części przeszkadza właściwie tylko Traktat Lizboński (który i tak okazuje się fikcją).

                  Nie ukrywam, że trudno mi uznać głos za "stracony". Inna sprawa, że stan gospodarki i finansów państwa zmusza do jak najszybszego odsunięcia PO od wpływu na nie. Pod tym względem - piszę szczerze - zdecydowanie wolałbym np. koalicję SLD-PSL. Gra się w realiach zastanych, a nie wykreowanych przez siebie. Im mocniejszy gracz, tym większe przełożenie na rzeczywistość. A państwo, jak już tu parokrotnie padało po prostu zanika.
                  Ostatnio edytowany przez Foxx; 739.
                  My ludzkie bydło, ludzki gnój, z suteren i poddaszy, my chcemy herb mieć swój, na zgubę wrogom naszym.

                  Komentarz


                  • Nic dodać i nic ująć Foxx.

                    Co do JKR w PO.
                    Nie będe kopał leżących.Paru osobom musi być strasznie głupio i na tym zakończmy.

                    Komentarz


                    • Kill - Janek od dawna popiera PiS, tak samo jak Rewiński

                      Komentarz


                      • Ja tylko dodam, że JKR zdążyła już zaprzeczyć - identycznie jak we wrześniu, że miesiąc wcześniej rozmawiała z Palikotem o swoich planach politycznych.
                        My ludzkie bydło, ludzki gnój, z suteren i poddaszy, my chcemy herb mieć swój, na zgubę wrogom naszym.

                        Komentarz


                        • Zastanawiałem się, gdzie wrzucić, ale zrobię to tutaj. Długie, ale warto przeczytać.
                          Ciekawa polemika z 1989 r. Szeremietiewa z Janem Nowakiem-Jeziorańskim na łamach paryskiej "Kultury" :


                          Państwo polskie postawiono na kiepskim fundamencie, którym jest ugoda okrągło stołowa. Dziś wielu przejrzało na oczy.

                          Moją postawę w 1989 r. prezentowałem m.in. spierając się na łamach paryskiej „Kultury” z wpływowym Janem Nowakiem-Jeziorańskim, byłym dyrektorem sekcji polskiej Radia Wolna Europa.
                          .................................................. ............................
                          Gra z szulerem

                          Tekst Jana Nowaka „Drogi do wolności” został nadany przez Radio Wolna Europa. Znaczy to, że uznano go za ważny i wart propagowania, gdyż powinien mieć wpływ na postawę Polaków. Został też przedrukowany w gazetach polskich na emigracji, a wychodzące w Toronto „Echo Tygodnia” opatrzyło go nawet własnym wielkim tytułem „Czy strzelać do czerwonego?” (nr 321/198. Pod tym tytułem redakcja zamieściła spore zdjęcie Józefa Piłsudskiego, który jak wiadomo w 1920 roku odpowiedział twierdząco na to pytanie. Piłsudskiemu nie przychodziło do głowy, aby rozmawiać „jak Polaka z Polakiem” z towarzyszami Dzierżyńskim i Marchlewskim. Nie dostał też pokojowej nagrody Nobla, a jedynie buławę marszałkowską za zwycięstwo nad Sowietami. Aby jednak nie przyszły nam do głowy niestosowne myśli, redaktorzy wydrukowali też zdjęcia komunistycznych czołgów. Stosunek sił – dwa do jednego na naszą niekorzyść. Wniosek? Nie należy strzelać do czerwonego. W ten sposób redakcja „Echa Tygodnia” poparła Nowaka.
                          Jan Nowak przypomniał w swoim tekście drogę do niepodległości przed 1918 rokiem. Istniały wówczas dwie orientacje, Dmowskiego i Piłsudskiego, wzajemnie się zwalczające, ale równie – zdaniem Nowaka – pomocne w dziele odzyskania niepodległości.
                          Dziś jest inaczej. Polacy, w obawie przed klęską i wykrwawieniem się, porzucili myśl o rebelii i rozważnie, unikając frontalnej walki z komunistami, osiągają dobre rezultaty „naciskając” na PZPR. Mamy więc obecnie tylko jedną słuszna drogę do wolności, chociaż „z natury rzeczy to bezkrwawe zwycięstwo nie mogło być pełne”. Pomijając pytanie, czy zwycięstwo rzeczywiście było bezkrwawe (Poznań 1956 i grudzień 1970 temu przeczą) można się zgodzić, że nie było w Polsce wojny, jak np. w Afganistanie.
                          Niestety, ten piękny obraz mącą Nowakowi „elementy radykalne”. „Krystalizuje się nowa orientacja, która odrzuca walkę o poprawę sytuacji w ramach istniejącego systemu” – Nowak ma na myśli system komunistyczny. Wynika to – jego zdaniem – z drastycznej i szybko pogarszającej się sytuacji społecznej i gospodarczej, co niewątpliwie jest wina „systemu”, ale także miernych rezultatów „walki o poprawę w ramach systemu”.
                          Zdaniem Nowaka, ta sytuacja jest bardzo niebezpieczna, bowiem „radykałowie” umyślili sobie „obalenie rządu”- Nowak nie dodaje, że komunistycznego – wypędzenie Sowietów z Polski i ogłoszenie niepodległości. Jest to zamiar nierealny, nierozważny i co gorsza – ubolewa Nowak – zyskuje poparcie młodzieży.
                          Jan Nowak twierdzi, że odkrył zamiary „ekstremistów” w rozmowach z ich przedstawicielami, gdy gościł ich w USA. Mogę się tylko domyślać, o kogo chodzi. W Stanach Zjednoczonych byli ostatnio Gwiazda, Moczulski, Morawiecki i niżej podpisany. Trudno mi zgadywać, co Nowakowi powiedzieli inni, wiem jednak ponad wszelka wątpliwość, że Moczulski odrzuca walkę zbrojną i przekonuje do działań pokojowych w ramach „porządku prawnego PRL”. Czyli jest zwolennikiem postawy Nowaka. Morawiecki wspomina tylko o możliwości samoobrony, gdyby komuniści zmienili zdanie i zaczęli mordować, a Gwiazda ogranicza swój radykalizm do akcji strajkowej dla przywrócenia „Solidarności”. „Solidarności”, która w Porozumieniach Sierpniowych uznała kierownicza rolę PZPR – warto o tym pamiętać. Zostaję więc ja i program Polskiej Partii Niepodległościowej, o którym przez godzinę rozmawiałem z Nowakiem.[1]
                          Nie zauważyłem, aby ta wymiana poglądów wywołała obawy mojego rozmówca. Co więcej, w wielu punktach zgadzał się ze mną. Przyznawał też, że w sprzyjających okolicznościach można będzie odebrać komunistom władze. W ulotce PPN czytamy: „Warunki realizacji celu. Utrata przez ZSRR zdolności do interwencji militarnej w Polsce – co powinno nastąpić wraz z rozwojem obecnej sytuacji wewnętrznej w Sowietach. Rozkład morale aparatu przymusu PRL (milicja i wojsko). Wybuch społeczny podobny do sierpnia 1980 roku, który będzie można przekształcić w działanie o charakterze politycznym”. Mój rozmówca przyznał bez oporów, że to rozsądne i realistyczne stanowisko. Nie musiałem więc tłumaczyć, że PPN nie jest grupą szaleńców ogarniętych manią samobójczą.
                          W takim kontekście zarzuty chciejstwa i braku realizmu, postawione „radykałom” przez Nowaka, nie mają podstaw. Właściwie to „radykałowie” mają prawo zarzucać zwolennikom „dialogu” z komunistami brak realizmu. Czyż ostatnia afera „okrągłego stołu” nie jest dowodem chciejstwa i braku rozsądku naszych ugodowców?
                          Nie można też zgodzić się, że nawa „niepodległościowcy” jest błędna, ponieważ „wszyscy chcą niepodległości”. Istnieje przecież różnica między działaczem lub organizacją stawiającą sprawę niepodległości na pierwszym miejscu w swoim programie i działaniu, a tymi, którzy powiadają, że niepodległość, owszem dobra rzecz, ale nierealna, może kiedyś, za sto albo dwieście lat ją odzyskamy. Nie trak dawno komuniści twierdzili, że SDKPiL walczyła o niepodległość Polski, bo dążyła do obalenia caratu, co było warunkiem odzyskania niepodległości.
                          Autor ma rację, że podział na zwolenników i przeciwników ‘dialogu” z komunistami nie pokrywa się z podziałem na „lewicę” i „prawice”. Rzeczywiście istnieje lewica (PPS Lipskiego) i prawica („Polityka polska” Halla) gotowe na ugodę oraz lewica (WSN) i prawica (PPN) odrzucające ugodę. Dziwi mnie tylko, że tak dobrze zorientowany Autor nie dostrzega rzeczywistych podziałów w łonie polskich ugrupowana niezależnych. Jedne są lojalistyczne wobec reżimu i usiłują reformować PRL, inne całkowicie odrzucają komunizm. Podział ten dobrze zilustrował Witold Skidel w programie PPN „Powstań Polsko! Zarys myśli programowej nowej prawicy polskiej”. Kontrowersyjne jest też przekonanie Nowaka, że wojsko zawsze będzie broniło komunistów. Ma to wynikać z dyscypliny wojskowej. Z historii wielu armii wiemy, że dyscyplina wygląda inaczej, kiedy armia odnosi zwycięstwa, a zgoła inaczej, kiedy ponosi klęski. Nikt nie oczekiwał w 1914 roku, że Polacy będą w stanie rozbrajać Niemców, co się stało w 1918 roku. Nie twierdzę, że LWP, ZOMO i SB są już w takim stanie, jak wojska niemieckie w czasie klęski Wilhelma II, ale rozkład moralny aparatu postępuje. Tajemnica odporności na nasze apele polega na tym, że nie ma żadnych apeli. Nie ma ciągle programu działań skierowanych do wojska i MO. Przed grudniowa próba stworzenia związku zawodowego milicjantów spotkała się z mizernym poparciem „Solidarności”. W imię wydumanej koncepcji tzw. czerwonej czapeczki, według której pozostawienie reżimowi wojska i milicji miało uchronić Związek przed atakiem reżimu, zrezygnowano z buntowania aparatu przymusu. Ataku nie uniknięto, a to zachowanie dowiodło ludziom w mundurach, że „Solidarność” ich nie potrzebuje. Obrona uwięzionych b. funkcjonariuszy SB i MO wskazuje, że powoli zaczynamy wyciągać odpowiednie wnioski.
                          Ucieszyło mnie, że autor artykułu i krytyk „radykałów” znalazł słowa szacunku a nawet podziwu dla swych przeciwników. Szacunek i wzajemne uznanie są nam bardzo potrzebne, bardziej zresztą na forum międzynarodowym aniżeli między nami samymi. Działacze polscy ciągle jeszcze usiłują pogrążyć swych politycznych oponentów, kiedy przedstawiają obcym sytuację w Polsce. W ten sposób szkodzą także sobie, bo – jedni drugich kompromitując – podważają sens polskich działań w ogóle.
                          Jan Nowak twierdzi, że polskie „elementy radykalne” chcą „grać w ruletkę losami narodu”. Zarzut to nieprawdziwy. Graczem w tej ruletce nie są wcale ugrupowania niepodległościowe. Jest nim PZPR. Mimo braku walk i barykad w Polsce krew się leje. Naród Polski ginie. Ludzie giną w wypadkach przy pracy w kopalniach, umierają przedwcześnie wskutek zatrucia przyrody, złej służby zdrowia i niedostatecznego odżywiania. Są to sprawy powszechnie znane, ale obrońcy „substancji narodowej” wciąż ich nie dostrzegają. Nie uważam, aby Polacy zdołali wygrać z komunistami, zamieniając ruletkę w okrągły stół do pokera. Ich partnerzy odpadną od gry, jaką PZPR proponuje „konstruktywnej opozycji”. Los Stanisława Mikołajczyka uległ zdaje się zapomnieniu, a powinien być przestrogą dla rozmówców generała Kiszczaka.
                          Możemy wygrać tylko wtedy, jeżeli uznamy komunistów za wrogów i będziemy im ciągle utrudniali życie. Im większe będą ich kłopoty, tym większa ich gotowość do ustępstw. Im więcej nasi zwolennicy dialogu z Kiszczakiem im pomogą, tym mniej Polacy uzyskają ulg i swobód.

                          Romuald Szeremietiew
                          23 stycznia 1989
                          „Kultura”, nr 2/1989

                          -------------------------------------------------------------------------------------

                          Czy warto grać z szulerem?
                          Nie zamierzam spierać się z p. Romualdem Szeremietiewem, kto lepszy – Dzierżyński, Marchlewski czy Jaruzelski („Kultura”, marzec 1989). Jedni i drudzy reprezentują system, który Rosja usiłowała narzucić nam bez powodzenia w 1920 i z powodzeniem w 1945. P. Szeremietiew popełnia natomiast historyczną nieścisłość, pisząc, że Piłsudskiemu nie przychodziło do głowy by rozmawiać z towarzyszami Dzierżyńskim i Marchlewskim. W dniu 2 listopada 1919 roku Piłsudski wysłał kpt. Ignacego Boernera na rozmowy z Marchlewski, oficjalnym przedstawicielem bolszewików [poprzednie rozmowy z bolszewikami z ramienia Piłsudskiego prowadził Aleksander Więckowski (Jędrzejewicz, „Kronika życia Józefa Piłsudskiego”, tom I, str. 462)]. Rozmowy toczyły się w Mikszewiczach na Polesiu i dotyczyły warunków rozejmu. Piłsudski jako wybitny strateg znał niewątpliwie powiedzenie Clausewitza, że wojna i dialog z wrogiem SA alternatywnymi formami walki.
                          Z szulerami grał nie tylko Piłsudski. Grał z nimi na przykład Prymas Wyszyński, zawierając z rządem PRL dwukrotny rozejm: w roku 1950 i 1956. Był wytrawnym politykiem i jak wynika z jego „Zapisków więziennych” nie łudził się,że przeciwnik go oszukuje i umowy nie dotrzyma. W pierwszym wypadku chciał zyskać na czasie, w drugim wywalczył koncesję, z których Gomułka i jego następcy nie mogli się całkowicie wycofać, bo nie pozwolił na to układ sił. Jakoś nikt dotychczas nie skrytykował robotników Trójmiasta i Szczecina, że w 1980 roku zasiedli z szulerami do stołu i podpisali pakt, który pozwolił im utworzyć „solidarność”. Prawda, szulerzy oszukiwali później jak mogli. W ogólnym bilansie, powstanie „Solidarności” było jednak olbrzymim skokiem naprzód na drodze do pełnej demokracji i niepodległości. Cofniecie wskazówek zegara okazało się po 1981 roku niemożliwe.
                          Rozmowy z szulerami przy okrągłym stole mogą się skończyć przegraną lub wygraną zależnie od układu sił, umiejętności negocjatorów i nastrojów społecznych. Zależnie od wyników można przedstawicieli opozycji krytykować lub chwalić. Trudno zrozumieć potępianie samych rozmów z wrogiem jako aktu kolaboracji czy kapitulanctwa.
                          P. Szeremietiew streszcza wniosek z moich wywodów w jednym zdaniu: „nie strzelać do czerwonego”. Powołuje się na to, że w rozmowie z nim mówiłem co innego. Zgadzałem się z nim, że „w sprzyjających okolicznościach można będzie odebrać władzę komunistom”. Nie tylko można, ale trzeba. Gdyby Szeremietiew uważnie przeczytał moje artykuły, nie znalazłby sprzeczności. Byłem zawsze zdania, że krwią nie należy lekkomyślnie szafować, ale oszczędzanie życia nie może być fetyszem. Gdyby pierwsi chrześcijanie uznali, że życie ludzkie jest najwyższą wartością – nie byłoby chrześcijaństwa. W moim artykule pisałem, „bez faktów dokonanych siłą polskiego oręża nie byłoby Polski”. Pan Szeremietiew widocznie nie przeczytał tego zdania. Nie przeczytał również, że „być może odzyskanie suwerenności państwowej będzie wymagało użycia siły, a nawet krwawych strat. Naród, który utraciłby zdolność i chęć do czynu zbrojnego oraz gotowość do ponoszenia ofiar, nie mógłby się wybić na niepodległość”.
                          Na czym więc polega różnica poglądów, skoro p. Szeremietiew zapewnia, że jego stronnictwo nie jest „grupą szaleńców ogarniętych manią samobójczą” i nie zamierza pchać do wybuchu w warunkach, w których z góry skazany jest na klęskę? Obaj stoimy na stanowisku, że niepodległość jest celem ostatecznym, od którego nie wolno odstępować. Nie wiemy, kiedy wyłonią się warunki, które stworzą szansę odcięcia pępowiny wiążącej państwo polskie z Rosją. Możliwe, że ten dzień jest bardzo bliski, a może być daleki. Usiłowałem tłumaczyć, że dążenia do niepodległości nie pozostają w sprzeczności z walką o cele częściowe „tu i teraz”, które pozwalają zbliżyć się do mety etapami. Na dziś można i trzeba używać nacisku i traktować dialog z wrogiem jako tymczasową alternatywę użycia siły. P. Szeremietiew natomiast uważa, że z czerwonymi się nie rozmawia i koniec. Postawa taka, moim zdaniem, prowadzi do werbalizmu, powtarzania w kółko niepodległościowych haseł.
                          W polemice za mną p. Szeremietiew wysuwa jednak myśl niezwykle słuszną. Wytyka brak jakiegokolwiek programu kierowanego do wojska i MO. Niestety, nie tylko brak jakieś „Akcji N”, czyli walki psychologicznej o rozbrojenie przeciwnika i przeciągnięcia żołnierzy na naszą stronę. Dzieje się odwrotnie. Korespondent „Washington Post” przeprowadził niedawno rozmowy z młodymi radykałami, którzy szykują się do rozprawy z “czerwonymi”. Wszyscy zapowiadają wieszanie „czerwonych” na latarniach. Tego typu hasła są wodą na młyn dla rządzących. Nie darmo przed ogłoszeniem stanu wojennego propagandyści Jaruzelskiego demonstrowali zomowcom, milicjantom i aktywistom partyjnym sceny z filmu o rewolucji na Węgrzech w 1956 roku, kiedy to tłum linczował ich odpowiedników. Artykuł w jednym z pism polonijnych, niszczący b. ambasadora R. Spasowskiego po wybraniu przez niego wolności w 1981 roku, został powielony w biuletynie specjalnych i rozesłany do wszystkich urzędników służby dyplomatycznej PRL. O ile mi wiadomo, od tego czasu aqni jeden z dyplomatów reżimu nie przeszedł na naszą stronę.
                          Jak słusznie powiedział jeden z milicjantów w wywiadzie udzielonym niedawno prasie niezależnej, w milicji i UB są zarówno Piotrowscy, jak i Hodyszowie. Pierwszych czekać musi kara, drugim trzeba szeroko otworzyć bramy. To samo odnosi się do partii i do wojska. Legalna „Solidarność” nie uczyniła niczego, by pogłębić pęknięcia, które rysowały się w łonie partii i korpusie oficerskim pewnością wielu tam było Kuklińskich. Podtrzymuję to, co napisałem w „Drogach do Niepodległości”. Nadzieje na to, że żołnierz polski nie będzie strzelał do ludności, mogą okazać się złudne dziś, gdy wojsko wciąż ujęte jest w karby dyscypliny, ale sprawdzą się jutro, gdy pod wpływem wydarzeń ulegnie ona rozluźnieniu. Nie byłoby bezkrwawego rozbrojenia Niemców w listopadzie 1918 roku, gdyby Piłsudski nie obiecał Niemieckim Radom Żołnierskim, że pozwoli im spokojnie opuścić kraj, jeśli oddadzą broń. Na tym, by w dniu ‘V’ milicja i wojsko obróciły broń we właściwym kierunku, trzeba pracować już dziś.
                          I jeszcze druga myśl. Młodzież akademicka i inteligencja twórcza przegrały w 1968, bo robotnicy zachowali się biernie. Robotnicy byli za to osamotnieni w 1970 roku. Historyczną zasługą KOR-u było montowanie sojuszu robotników, inteligencji i studentów, który okazał się żywy w 1980 roku. Ze środowiska, które p. Szeremietiew określa jako „lewicę”, wyszły obecnie inicjatywy montowania sojuszy i współdziałania poprzez granice. Powstała Solidarność polsko - czeska i polsko - węgierska. Prowadzone są zabiegi nawiązania podobnych kontaktów i wspólnego frontu z Litwinami, Ukraińcami i Białorusinami (niezależne pismo „Nowa Koalicja”). Może się okazać, że poczynania, robione bez hałasu, większe będą miały znaczenie w walce o niepodległość, aniżeli niepodległościowa retoryka na własny użytek.

                          Jan Nowak-Jeziorański
                          Waszyngton, 23 marca 1989
                          „Kultura”, nr 6/1989
                          --------------------------------------------------------------------------------
                          Nie grać z szulerem!
                          Z rosnącym zdziwieniem czytałem artykuł Pana Jana Nowaka „Czy warto grać z szulerem?”, będący odpowiedzią na mój tekst, w którym zdecydowanie podkreślałem, że takiej gry podejmować nie należy. Wydawało mi się, że mój artykuł jasno przedstawiał powód, dla którego uznałem za konieczne polemizować z poglądami p. Nowaka, wyrażonymi w Jego artykule „Drogi do wolności”.
                          Jak powszechnie wiadomo p. Nowak jest zwolennikiem tzw. linii Lecha Wałęsy, tj. dialogu i porozumienia z komunistami. Jego zdaniem tą drogą kiedyś, w dalekiej przyszłości, dojdziemy do niepodległości. Oczywiście p. Nowak ma prawo do takich poglądów i nie to budzi mój sprzeciw. Zaprotestowałem, ponieważ p. Nowak uznał inne działania na rzecz niepodległości za szkodliwe. Oskarżył zwolenników odmiennego niż on poglądu o chciejstwo i brak rozsądku, a także tani werbalizm. Co gorsza uznał, iż przeciwnicy rozmów z komunistami są nieodpowiedzialnymi szaleńcami, którzy chcą „grać w ruletkę losami narodu”.
                          Taki był zasadniczy powód mojej polemiki, czego p. Nowak jakby nie dostrzegł, spierając się ze mną w sprawach drugorzędnych.
                          Aby nie było wątpliwości, oświadczam, że nie jestem przeciwnikiem rokowań z wrogiem. Jestem natomiast przeciwnikiem dialogu z komunistami.
                          Rokowania podejmuje się z wrogiem, aby zyskać na czasie, w obliczu rozgrywki, do której nie mamy dość sił. Jest to więc sytuacja przymusowa. Nie rokuje się z wrogiem, kiedy on cofa się i idzie w rozsypkę. Twierdzę, że w obecnej sytuacji rokowania nie są naszej stronie potrzebne. Są one natomiast potrzebne komunistom. Dają im czas na wytchnienie i pozwalają skupić siły przed następnym starciem ze społeczeństwem. Dlatego byłem i jestem przeciwny rozmowom przy „okrągłym stole”.
                          Dialog jest jednak czymś innym niż rokowania. (Wątpię, by Clausewitz zalecał – jak twierdzi p. Nowak – „dialog z wrogiem”). Mam prawo sądzić, że p. Nowak nie wie, co to słowo oznacza. Jednak dla uniknięcia nieporozumień przypomnę: „DIALOG (dialegein – rozmawiać), rozmowa mająca na celu wzajemne konfrontacje i zrozumienie poglądów, a także współdziałanie w zakresie wspólnego poszukiwania prawdy, obrony wartości ogólnoludzkich i współpracy dla sprawiedliwości społecznej i pokoju”. („Encyklopedia Katolicka”, T. III, Lublin 1979 r.).
                          Czym innym są rokowania z wrogiem, a czym innym dialog „jak Polak z Polakiem”. W rezultacie takiego „dialogu” z komunistami, „wspólnego poszukiwania prawdy”, ludzie uważani za przedstawicieli społeczeństwa de facto przechodzą na stronę przeciwną, do obozu władzy komunistycznej. Podtrzymuję to, co pisałem w swoim artykule: Piłsudskiemu nie przychodziło do głowy, by rozmawiać z bolszewikami „jak Polak z Polakiem”. Marchlewski i Dzierżyński byli, podobnie jak Jaruzelski i Kiszczak, polskiego pochodzenia. A mimo to Marszałkowi nie przychodziło do głowy, by w zamian za wstrzymanie pochodu armii sowieckiej na Polskę, proponować Marchlewskiemu urząd prezydenta państwa, a Dzierżyńskiemu kierowanie ministerstwem spraw wewnętrznych.
                          Można toczyć spory o przyczyny obecnych zmian w Polsce. Jestem jednak przekonany, że to powszechny opór społeczny, a nie żebranina o porozumienia, zmusiły komunistów do ustępstw. Wielka szkoda, że nie dostrzegają tego zwolennicy „dialogowania”, przekonani, że to ich nadzwyczajny spryt i przebiegłość doprowadziły PZPR do „okrągłego stołu”. Co gorsza, obóz ugody pozwala władzy na zachowanie instrumentów rządzenia, gwarantujących jej przejście do ataku w sprzyjającym momencie. Pamiętajmy, iż w rządzie Mazowieckiego resorty obrony, spraw wewnętrznych, komunikacji, łączności, handlu zagranicznego i NBP pozostają w rękach PZPR. Są to resorty gwarantujące skuteczność przy ewentualnym wprowadzeniu stanu wyjątkowego. A nikt zdrowo myślący nie wątpi, że komuniści nie zrezygnowali z rządzenia Polską i nie myślą kapitulować. Im bardziej obóz ugody pomoże PZPR w opanowaniu trudnej sytuacji gospodarczej i społecznej, tym prędzej będziemy mogli oczekiwać kresu obecnych „reform” i powrotu totalitaryzmu. Czechy w 1945 roku miały nie-komunistycznego prezydenta, a Węgry nie-komunistycznego premiera – nie-komunistyczny premier PRL nie jest więc czymś wyjątkowym w dziejach państw komunistycznych. Komuniści czescy i węgierscy mieli wówczas w swych rękach tylko aparat represji. I to im w zupełności wystarczyło do wprowadzenia totalitarnych rządów.
                          Demokracja to wolność zaczynająca się od drugiego człowieka. Chodzi o to, aby nasze dążenia do wolności nie prowadziły w obszar niewoli. Aby nie było tak, jak w powiedzeniu: ogłosi się liberalizm, a kto nie będzie liberałem, to się go rozstrzela.
                          Urodziłem się w 1945 r. Cały czas byłem przekonywany przez komunistów, że Polska ma jedną „słuszną” drogę do wolności i dostatku. Tą „słuszną” drogą doszliśmy do ruiny gospodarczej i dewastacji życia politycznego. Dlatego właśnie Polacy sprzeciwiają się komunistom, idą do Niepodległości różnymi drogami. Tak samo jak różnymi drogami szli do Niepodległości przed 1918 rokiem. Jan Nowak chce nas przekonać, że mamy obowiązek poruszania się znowu po jedynej, „słusznej”, drodze; drodze „dialogu” z Jaruzelskim i Kiszczakiem. Radio „Wolna Europa” nadało tekst p. Nowaka potępiający nurt niepodległościowy. RWE odmówiło ogłoszenia dokumentów (w tym wezwania do bojkotu wyborów) I Konferencji Działaczy i Organizacji Niepodległościowych z maja 1989 r. Jedyna ”słuszna” linia święci więc tryumfy w RWE. Jestem pewien, że nie tak jest nasza „droga do wolności”(*)
                          Jan Nowak zatytułował swój artykuł” „Czy warto grać z szulerem?”, opatrując go wymownie znakiem zapytania. Odpowiadam więc raz jeszcze: nie, nie warto, a wręcz nie wolno!
                          .................................................. ...
                          (*)Litwini, Łotysze, Estończycy, Gruzini, Azerowie i inne narody ZSRR głośno domagają się niepodległości. Jest to postawa, która w przypadku Polski, zdaniem p. Nowaka, „prowadzi do werbalizmu, powtarzania w kółko niepodległościowych haseł”. Zwolennicy p. Nowak nie uprawiają takiego „werbalizmu”. Wałęsa, na którego patrzy cały świat, nie potrafi publicznie wydusić z siebie żądania niepodległości dla Polski.

                          Romuald Szeremietiew
                          Leszno, 9 września 1989 r.
                          „Kultura”, nr 11/1989
                          "Więcej niż 3 mln Żydów zginęło w Polsce i Polacy nie będą spadkobiercami polskich Żydów. Nigdy na to nie zezwolimy. Będziemy ich nękać tak długo, dopóki Polska się znów nie pokryje lodem. Jeżeli Polska nie zaspokoi żydowskich żądań, będzie publicznie poniżana i atakowana na forum międzynarodowym."

                          Israel Singer na Światowym Kongresie Żydów

                          Komentarz


                          • Zamieszczone przez Foxx
                            Ja tylko dodam, że JKR zdążyła już zaprzeczyć - identycznie jak we wrześniu, że miesiąc wcześniej rozmawiała z Palikotem o swoich planach politycznych.
                            Może sobie zaprzeczać do woli. Ruch na linii PJN-PO był do przewidzenia jako oczywistość, liczyłem jednakże, że PJN będzie materacem dla uciekinierów z PO jak kiedyś PO była materacem UW/AWS.

                            Ale jako materac okazało się to nieco oklapłe

                            Podklepcie Jakąś Nazwę ))))
                            From flood into the fire
                            One thousand voices sing
                            We're in this together
                            For whatever fate may bring

                            Komentarz


                            • Nazgul, blog Oceania na S24 to Twoj? Jesli tak, to fajny ostatni wpis (wiem, stary kotlet). Mysle, ze scenariusz na krotsza mete gorszy bedzie na dluzsza lepszy, tj: PO + SLD rzadzi, PSL wyciete, wg. mnie oznacza to dla nich po kadencji kleske.

                              W przypadku, jesli PiS by wygral, to:
                              - opcje: koalicja z postczerwonymi (tfu) albo powtorka z 2005.
                              - nikla mozliwosc zmian
                              - zbieranie "owocow" polityki PO - tragedia
                              - do tego ciagle flekowanie w mediach

                              Dlatego dopoki PiS osiagnie dobry wynik, wytna PSL i SLD bedzie dosyc slabe, to koalicja PO-SLD bedzie o tyle latwiejsza do strawienia, ze to bedzie ich gwozdz do trumny. Tylko czy Polska wytrzyma jeszcze 4 lata tego bezholowia.
                              Per aspera ad astra.

                              BKS JAGIELLONIA

                              Komentarz


                              • Zamieszczone przez Johny84
                                Nazgul, blog Oceania na S24 to Twoj? Jesli tak, to fajny ostatni wpis (wiem, stary kotlet). Mysle, ze scenariusz na krotsza mete gorszy bedzie na dluzsza lepszy, tj: PO + SLD rzadzi, PSL wyciete, wg. mnie oznacza to dla nich po kadencji kleske.

                                W przypadku, jesli PiS by wygral, to:
                                - opcje: koalicja z postczerwonymi (tfu) albo powtorka z 2005.
                                - nikla mozliwosc zmian
                                - zbieranie "owocow" polityki PO - tragedia
                                - do tego ciagle flekowanie w mediach

                                Dlatego dopoki PiS osiagnie dobry wynik, wytna PSL i SLD bedzie dosyc slabe, to koalicja PO-SLD bedzie o tyle latwiejsza do strawienia, ze to bedzie ich gwozdz do trumny. Tylko czy Polska wytrzyma jeszcze 4 lata tego bezholowia.
                                Dzięki, to moje.
                                A Polska wytrzyma wiele. Ile my wytrzymamy, tyle ona. Dlatego Tuskowi się spieszy...



                                Rządząca koalicja przeprowadza cichą likwidację państwa, a opiniotwórcze media śledzą każdy krok największej partii opozycyjnej, chcąc jej uniemożliwić „podpalenie Polski”.

                                1. W mediach królują informacje o kolejnych aresztowaniach kibiców przez policyjnych antyterrorystów, a także o transferze do Platformy posła Arłukowicza Z SLD, a w tzw. Polsce gminnej i powiatowej ludzie mają zupełnie inne problemy, które są konsekwencją polityki realizowanej przez rządzące Platformę i PSL.

                                Tak się dziwnie składa, że wszystkie zmiany nazywane szumnie reformami jaki dokonuje rząd albo podporządkowane mu instytucje oznaczają ni mniej ni więcej tylko wycofywanie się państwa z kolejnych obszarów świadczenia usług i zostawianie obywateli na pastwę losu. Dokonuje się tego wszystkiego bez specjalnego rozgłosu, tylko samorządy gminne czy powiatowe, które próbują się tym decyzjom przeciwstawić , protestują ale najczęściej bez żadnego pozytywnego efektu.

                                Wszystkie te posunięcia są uzasadniane koniecznością oszczędzania w związku z kryzysem i coraz większymi problemami ze stanem finansów publicznych, chociaż jednocześnie w administracji centralnej zatrudnia się kolejne tysiące urzędników, Prezydent Komorowski zażyczył sobie powiększenia swojego budżetu aż o 16%, a Premier jak doniosły ostatnio media tylko na latanie na weekendy do domu w Sopocie, wydał przez ostanie 3 lata ponad 6 mln zł.

                                2. Od 1 marca tego Narodowy Fundusz Zdrowia poszukując oszczędności zdecydował się zlikwidować ponad 300 (z ponad 800 istniejących) nocnych i świątecznych punktów opieki lekarskiej.

                                Była to likwidacja sięgająca blisko 40% istniejącego stanu tych punktów i to oznacza ,że pacjenci wymagający takiej pomocy, będą musieli przemierzać dziesiątki kilometrów, żeby z takiej pomocy skorzystać. Z kolei w dużych miastach na 100-200 tys, mieszkańców przypada przeważnie jeden taki punkt.

                                Uzyskanie w tym stanie rzeczy bezpłatnej pomocy lekarskiej, w porze nocnej i w święta szczególnie na terenach pozamiejskich jest w zasadzie niemożliwe, co w 40 mln państwie położonym w środku Europy, jest sytuacją wręcz kuriozalną.

                                Podobne skutki polegające na znaczącym utrudnieniu dostępu do pomocy medycznej tym razem w nagłych wypadkach, była przeprowadzona przez poszczególnych wojewodów na wiosnę tego roku restrukturyzacja ratownictwa medycznego. Polegała ona na zmniejszeniu liczby miejsc w województwie, w którym stacjonują karetki pogotowia ratunkowego, a tym samym na znaczącym wydłużeniu drogi tych karetek do potencjalnych pacjentów.

                                3. W tym roku Komenda Główna Policji, kierując się także chęcią oszczędzania, zaczęła likwidację posterunków policji w mniejszych miejscowościach, a nawet w siedzibach niektórych gmin wiejskich.

                                Nerwowo zareagowali na to samorządowcy, którzy często współfinansują koszty utrzymania budynków policyjnych w małych miejscowościach, współfinansują zakupy radiowozów dla policjantów, a nawet współfinansują zakupy paliwa do nich.

                                Po likwidacji kilkudziesięciu takich posterunków skali kraju i po nerwowej reakcji sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych, Komendant Główny operację likwidacyjną przerwał, uzasadniając to koniecznością przeprowadzenia dodatkowych analiz.

                                Zdano sobie sprawę, że tego rodzaju działania mogą spowodować klęskę kandydatów Platformy i PSL-u w nadchodzących wyborach i na razie działalność likwidacyjną w policji przerwano.

                                4 Podobnie było z przedsiębiorstwem Poczta Polska. Jeszcze pod koniec 2010 roku poprzedni prezes tego przedsiębiorstwa planował likwidację 3 tys. placówek pocztowych szczególnie w środowisku wiejskim. Wiązało się to ze zwolnieniami przynajmniej 5 tys. pracowników.

                                Na wiosnę tego roku rozpoczęta już operację przerwano, zmieniono Prezesa, a nowy ogłosił, ze musi w ciągu 5 najbliższych miesięcy przeprowadzić dodatkowe analizy planu likwidacji placówek. Można się spodziewać, że po jesiennych wyborach procesy likwidacyjne placówek pocztowych będą kontynuowane.

                                Tak to rządząca koalicja przeprowadza cichą likwidację państwa, a opiniotwórcze media śledzą każdy krok największej partii opozycyjnej, chcąc jej uniemożliwić „podpalenie Polski”.
                                From flood into the fire
                                One thousand voices sing
                                We're in this together
                                For whatever fate may bring

                                Komentarz

                                Pracuję...
                                X
                                😀
                                🥰
                                🤢
                                😎
                                😡
                                👍
                                👎