Ogłoszenie
Zwiń
No announcement yet.
Polityka
Zwiń
X
-
. Takich przypadków naliczyłem na szybko, 4 razy (pomijam dwa sondaże, w tym samym okresie czasu).
Mniejsza o to. Bardziej mnie zainteresowało, dlaczego twierdzisz, że Pejoten z 6-7% wejdzie do rządu? Możesz rozwinąć ? Może powinienem więc napisać PejOten?W takim razie po co wyborcy PO mieliby na tą partię głosować skoro tak ochoczo do koalicji z PO miałaby dążyć? Jak to się ma do tezy, którą niektóre osoby
tu broniły jak lwy, że Pejoten nie jest koncesjonowaną opozycją?.
Gdyby byli tak pazerni i faktycznie weszli w koalicję z PO (idealnie gdyby dołączyły do tego SLD i PSL), to byłbym bardzo zadowolony i spokojny o wynik PiSu w następnych, przyśpieszonych wyborachKomentarz
-
Jadąc do roboty usłyszałem w radyju - za "Superekspresem" - że z MKaS "wyciekło" info o "politycznym transferze roku" w postaci dołączenia do tej partii najgłośniejszego pasażera Lufthansy
Tymczasem:
Bałtyckie Waterloo Tuska
Jarosław Kaczyński 27-04-2011, ostatnia aktualizacja 27-04-2011 07:41
Rząd Platformy Obywatelskiej traktuje Litwę i inne kraje bałtyckie jak balast utrudniający dobre stosunki z Rosją – pisze prezes Prawa i Sprawiedliwości
Na Białorusi – klęska. Na Ukrainie – porażka. Z Rosją – katastrofa. Do pełnej listy „sukcesów" wschodniej polityki rządu Donalda Tuska brakowało tylko Litwy. I okazało się, że premier oraz jego rząd nas nie zawiedli – na Litwie mamy bowiem Waterloo w całej okazałości. Porównanie z Waterloo nie jest przypadkowe, bo przegrana przed 196 laty przez Napoleona bitwa zaważyła na ustanowieniu nowego porządku w Europie. Z marginalną rolą kadłubowego Królestwa Polskiego. Litewskie Waterloo rządu Donalda Tuska nie jest tak dalekosiężne, ale równie dotkliwe.
A miało być tak pięknie. Tuż po przejęciu władzy rząd Donalda Tuska zapowiadał głębokie zmiany w polskiej polityce wschodniej. I jest to chyba jedna z niewielu obietnic, których obecny premier dotrzymał. Zmiany są tak głębokie, że aż głęboko zawstydzające. A polegają głównie na demontażu wschodniej polityki, co oznacza nawet nie jej wyzerowanie, lecz pójście w minusową część skali.
Ta polityka budzi jednak wielkie uznanie. W Moskwie. Bo chęć przypodobania się Rosji jest jedną z jej najważniejszych cech. Stało się to szczególnie wyraźne po artykule Radosława Sikorskiego („1 września – lekcja historii", „Gazeta Wyborcza" z 29 sierpnia 2009 r.) opublikowanym w przeddzień uroczystości 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej, na których głównym bohaterem był rosyjski premier Władimir Putin.
Minister Sikorski nawet nie wspomniał wówczas o Litwie, Ukrainie czy Białorusi. Jako jedynego, naturalnego niejako partnera polskiej polityki wschodniej wskazał Rosję. Trudno się więc dziwić, że dla rządu Donalda Tuska stosunki z Litwą mają znaczenie drugorzędne, ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Głęboka defensywa
Niedawno prezydent Litwy Dalia Grybauskaite podpisała uchwaloną przez litewski Sejm ustawę o oświacie. Dokument, przeciwko któremu wielokrotnie protestowała polska mniejszość, stał się obowiązującym prawem. To dotkliwy cios zadany polskiemu szkolnictwu w tym kraju. Choć trudno w to uwierzyć, jest to najmocniejsze uderzenie w Polaków na Litwie od kilkudziesięciu lat. Nawet pod sowiecką okupacją, przed odzyskaniem przez Litwę niepodległości w 1991 roku, przepisy oświatowe były bowiem dla Polaków pod wieloma względami korzystniejsze niż obecnie. Sprawa ustawy oświatowej to zresztą tylko zwieńczenie procesu rujnowania dobrych relacji polsko-litewskich.
Czarny scenariusz nie musiał dojść do skutku, gdyby rząd Donalda Tuska wykazał choćby minimalną wolę kontynuowania bliskich relacji z naszymi nadbałtyckimi sojusznikami – Litwą, Łotwą i Estonią, zainicjowanych przez gabinet Prawa i Sprawiedliwości oraz przez śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Tymczasem niemal od początku swoich rządów Platforma Obywatelska zaczęła traktować te kraje jak balast przeszkadzający w zbliżeniu z Moskwą.
Projekty rozpoczęte w okresie aktywnej polityki PiS, prowadzonej w latach 2005 – 2007, w krótkim czasie znalazły się albo w głębokiej defensywie, albo zostały odrzucone. Owszem, oficjalne kontakty są podtrzymywane – odbywają się wizyty i rewizyty, z których jednak niewiele wynika dla realnej polityki. Trudno jednak oczekiwać efektów i porozumień z kimś, kogo się uważa za partnera drugiej kategorii. W efekcie mamy eskalację niechęci, co po stronie litewskiej przekłada się m.in. na działania uderzające w polskie szkoły.
Fatalne zauroczenie Rosją
W okresie rządów Prawa i Sprawiedliwości jednym z najważniejszych projektów był plan wspólnej z krajami bałtyckimi budowy elektrowni atomowej w Wisaginas na Litwie. Korzyść miała być potrójna – zacieśnienie sojuszu politycznego Polski z tymi państwami, wzrost bezpieczeństwa energetycznego w regionie oraz przygotowanie kadr do rozwijania energetyki atomowej w Polsce.
Jednak niedługo po zmianie rządu, zimą 2007 roku, prace nad projektem zaczęły przebiegać na jałowym biegu. Wkrótce potem pojawiła się informacja o rosyjskim planie budowy bałtyckiej elektrowni atomowej w okręgu kaliningradzkim. Rosjanie obiecali, że będą eksportować dwie trzecie produkowanej tam energii i zaproponowali Polsce udział w tym przedsięwzięciu. W odpowiedzi rząd Donalda Tuska ochoczo zadeklarował, że Polska przeanalizuje celowość tego projektu.
Oczywiście postawa Warszawy zaniepokoiła naszych bałtyckich partnerów. Nic dziwnego, że tuż przed wizytą w Polsce prezydenta Dmitrija Miedwiediewa (w grudniu 2010 r.) przylecieli do nas także premierzy Litwy, Łotwy i Estonii, zaniepokojeni możliwością zrezygnowania przez Warszawę ze wspólnego projektu i wyboru scenariusza rosyjskiego. Litewski premier Andrius Kubilius w „Rzeczpospolitej" oświadczył wprost, że Polska musi wybrać między tymi projektami. My natomiast chcemy analizować budowę mostu energetycznego między Kaliningradem a Elblągiem. W takiej atmosferze trudno o zaufanie i współpracę.
Można by tłumaczyć postawę rządu Donalda Tuska chęcią wywarcia nacisku na Litwę w negocjacjach. Gdyby jednak tak było, to w parze z rosyjskim straszakiem z Warszawy powinna iść do Wilna konkretna oferta i presja na przyspieszenie prac. Tymczasem w polityce polskiego rządu tego elementu nie ma. Jest za to wyraźna chęć przypodobania się Rosji, połączona z naiwną wiarą, że jeżeli pozostawimy naszych bałtyckich partnerów samych sobie, Rosjanie ostatecznie nas polubią i zaczną dobrze traktować.
Warto przypomnieć, że zawsze zbliżenie Polski z krajami bałtyckimi lub Ukrainą wywoływało w Rosji nerwowe reakcje i bardzo ostre przeciwdziałanie. Dlatego postawę rządu Donalda Tuska należy traktować jako próbę zniechęcenia bałtyckich sąsiadów i jednoczesne zabieganie o możliwość współpracy z Rosją. Nie można zapominać, że przystąpienie Polski do projektu kaliningradzkiej elektrowni atomowej w pełni wpisywałoby się w uparcie forsowane przez PO „ocieplenie polsko-rosyjskich stosunków". A że przy okazji staniemy się jeszcze bardziej zależni energetycznie od Rosji? Tego rząd Donalda Tuska najwyraźniej za groźne nie uważa.
Przegrana bitwa o Możejki
Modelowym wręcz przykładem degradacji relacji polsko-litewskich pod rządami PO jest los rafinerii w Możejkach na Litwie. Za rządów PiS był to dobrze rozwijający się wspólny projekt, obecnie to jeden z zapalnych problemów w dwustronnych stosunkach. Utrudnienia w transporcie do Kłajpedy, rozebranie przez państwowe koleje litewskie torów do granicy z Łotwą, fatalne opinie o rafinerii w litewskich mediach – to tylko część problemów, z którymi boryka się firma. A przecież polski właściciel rafinerii – Orlen – jest spółką kontrolowaną przez Skarb Państwa, więc skuteczność pomocy polskiego rządu w rozwiązywaniu problemów Możejek w żadnym wypadku nie powinna być symboliczna.
Inny ważny projekt, który napotyka przeszkody, to budowa połączenia energetycznego między Litwą a Polską. Zapoczątkowany przez Prawo i Sprawiedliwość, pod rządami PO utknął w 2008 roku i dopiero po bezpośredniej interwencji prezydenta Lecha Kaczyńskiego ponownie ruszył z miejsca. Wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak stara się, by prace nie znalazły się w całkowitym impasie, więc projekt mostu energetycznego jest powoli realizowany, choć bez wcześniejszej dynamiki.
Jedyny chyba projekt, który nie został zdemolowany pod rządami PO, to podpisana w 2007 roku umowa o polsko-litewskiej corocznej wymianie młodzieży. Chociaż nie rozwija się zgodnie z założeniami (zasięg i budżet wymiany miał systematycznie wzrastać), to w przeciwieństwie do innych projektów nie przeżywa głębokiego kryzysu.
Pole dla litewskiego nacjonalizmu
Generalnie, relacje między Polską a Litwą są złe i przekładają się na coraz gorszą sytuację polskiej mniejszości. Rezygnując z aktywnej polityki wobec Litwy, Polska zostawiła wolne pole do działań silnego litewskiego nacjonalizmu. Zaktywizowali się mający niemałe poparcie skrajni nacjonaliści pokroju Gintarasa Songaiły, których wpływom ulegają, niestety, poważni litewscy politycy.
Zmniejszyło się dofinansowanie polskich szkół (tzw. koszyczek ucznia), litewskie sądy skazują Polaków za umieszczanie dwujęzycznych napisów w rejonach przez nich zamieszkanych. W mediach pojawia się coraz więcej nieprzychylnych Polsce programów i artykułów.
Jednocześnie rząd Litwy przeznaczył spore sumy na rozbudowę szkół z językiem litewskim w rejonach zamieszkanych przez Polaków, stale ograniczając środki na szkoły z językiem polskim. Ukoronowaniem tego procesu jest przyjęcie wspomnianej już dyskryminacyjnej ustawy oświatowej. Spowoduje ona, że spośród 120 szkół z językiem polskim blisko 60 zostanie zlikwidowanych, a pozostałe będą miały kłopoty, zmniejszy się atrakcyjność ich oferty. Istnieje poważne zagrożenie, że w ciągu kilkunastu lat polskie szkolnictwo na Litwie zostanie zmarginalizowane.
Smutny spektakl nieudolności
Jakie działania podjął rząd Donalda Tuska, by przeciwstawić się dyskryminacyjnym praktykom litewskich władz? Oto minister Sikorski zapowiedział, że dopóki problemy mniejszości polskiej na Litwie nie zostaną rozwiązane, jego „noga w tym kraju nie postanie". Tylko co z tej jego egzaltowanej deklaracji przyjdzie Polakom na Litwie? Czy zrobiła ona jakiekolwiek wrażenie na litewskich władzach? Żadnego. Dziecinne obrażanie się ministra rządu PO nie rozwiąże żadnego problemu. Polacy oczekują nie dąsów ministra, lecz szybkich, konkretnych i konsekwentnych działań.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości, kiedy ruszyły ważne projekty polsko-litewskie, polityka bliskich kontaktów bilateralnych szła w parze ze skutecznym wspieraniem polskiej mniejszości. Nikt się nie dąsał, że współpraca z rządem litewskim nie była łatwa. Miała być skuteczna. I była.
Sprawiliśmy, że rząd Litwy zwiększył finansowanie szkół z polskim językiem nauczania, a w Wilnie powstała filia Uniwersytetu Białostockiego (o zgodę władz litewskich na utworzenie polskiej uczelni nasi rodacy zabiegali bezskutecznie od początku lat 90.). Ustawa o Karcie Polaka objęła również Polaków z Litwy. Zwiększono środki na remonty polskich szkół – budżet Senatu RP na finansowanie tych zadań wzrósł z 50 do 75 mln zł, po raz pierwszy uruchomiliśmy środki z rezerwy prezesa Rady Ministrów na cele oświatowe na Litwie.
Eskalacja niechęci nie była nieunikniona, gdyż strona litewska zaproponowała wycofanie najbardziej niekorzystnych dla Polaków zapisów ustawy oświatowej w zamian za umożliwienie przez polski resort edukacji nauczania w szkołach mniejszości litewskiej (jest ich w Polsce pięć) wszystkich przedmiotów po litewsku, poza językiem polskim. O taką zmianę rozporządzenia Ministerstwa Edukacji Narodowej zabiegali zarówno Polacy z Litwy, jak i polscy politycy. Tymczasem polski rząd najpierw całkowicie zignorował te postulaty, a kiedy sytuacja stała się krytyczna, zaczął desperacko szukać rozwiązania.
Skutek był taki, że pierwsza formalna odpowiedź na litewską ofertę wyszła z MEN 29 marca, czyli 12 dni po uchwaleniu dyskryminującej Polaków ustawy przez litewski Sejm i dzień przed jej podpisaniem przez prezydent Grybauskaite. Ten smutny spektakl nieudolności ilustruje poziom rzeczywistego zainteresowania rządu Donalda Tuska losem polskiej mniejszości na Litwie i w ogóle Polaków na Wschodzie.
Niemoc i polityczna poprawność
Powinno być oczywiste, że państwo, które nie chce lub nie potrafi zadbać o respektowanie praw własnej mniejszości za granicą, nie będzie szanowane ani przez najbliższych sąsiadów, ani przez inne europejskie kraje. Litwa to nie despotyczna dyktatura Łukaszenki, która nie liczy się z nikim i z niczym. Istnieją skuteczne i wcale nie drastyczne sposoby sprawienia, by władze Litwy respektowały unijne standardy w zakresie ochrony mniejszości narodowych.
Tyle że rząd Donalda Tuska nie zrobił nic w tej sprawie. Być może z powodu tego, że jest zakładnikiem europejskiej politycznej poprawności, a może dlatego, że jest po prostu nieudolny. W efekcie sytuacja Polaków na Litwie się pogarsza, podobnie jak wcześniej na Białorusi, gdzie minister Sikorski dał się kompletnie ograć prezydentowi Łukaszence.
Podszyta strachem świadoma rezygnacja na korzyść Rosji z naszych fundamentalnych strategicznych interesów w regionie bałtyckim nie znajduje żadnego usprawiedliwienia. Spektakularne porażki rządu Tuska na Litwie i Białorusi dowodzą, że tak jak w wypadku Napoleona pod Waterloo, początkowe mgliste sukcesy nie chronią przed ostateczną klęską.
Tytuł i śródtytuły pochodzą od autora
RzeczpospolitaMy ludzkie bydło, ludzki gnój, z suteren i poddaszy, my chcemy herb mieć swój, na zgubę wrogom naszym.Komentarz
-
Pracownicy Urzędów Stanu Cywilnego nie będą mogli odmówić wydania zaświadczenia potrzebnego do zawarcia związku partnerskiego homoseksualistów.
Szef MSWiA ma wydać nowy wzór zaświadczenia, które jest niezbędne do zawarcia związku partnerskiego za granicą. Zgodnie z zapowiedzią resortu spraw wewnętrznych i administracji, we wniosku nie będzie rubryki, w której wpisać należy dane partnera.
Takie rozwiązanie umożliwi parom homoseksualnym zawieranie związków partnerskich poza granicami naszego kraju. Do tej pory zdarzało się, że pracownicy Urzędu Stanu Cywilnego odmawiali wydania zaświadczenia o zdolności do zawarcia małżeństwa, niezbędnego do zawarcia związku za granicą.
- Prace już się toczą, będzie nowy wzór zaświadczenia bez rubryki dotyczącej przyszłego małżonka - oświadczyła rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak."Więcej niż 3 mln Żydów zginęło w Polsce i Polacy nie będą spadkobiercami polskich Żydów. Nigdy na to nie zezwolimy. Będziemy ich nękać tak długo, dopóki Polska się znów nie pokryje lodem. Jeżeli Polska nie zaspokoi żydowskich żądań, będzie publicznie poniżana i atakowana na forum międzynarodowym."
Israel Singer na Światowym Kongresie ŻydówKomentarz
-
Nikt tak nie rozkurwił kraju jak PełO.Mistrzowie! To a propos postu wyżej.
Dziś widziałem jak ekipa remontowa uwija się na Żwirkach i glancuje mauzoleum żołnierzy radzieckich.Tam niedługo będzie lepiej niż w Wilanowie.
Za wrak Tutki, to mauzoleum powinno być zarośnięte chwastami.
Zaraz wrzucę fotkę jaką zrobiłem w drugiej Irlandii.
Fotka przedstawia trójkę ludzi pracujących przy skuwaniu betonu.
Niby nic takiego, ale w tej trójce jest kobieta.Takie to czasy! Każdy robi to co lubi
Laska zasuwa z łopatą.Ostatnio edytowany przez Gość; 6953.Komentarz
-
Nikt tak nie rozkurwił kraju jak PełO.Mistrzowie! To a propos postu wyżej.
Dziś widziałem jak ekipa remontowa uwija się na Żwirkach i glancuje mauzoleum żołnierzy radzieckich.Tam niedługo będzie lepiej niż w Wilanowie.
Za wrak Tutki, to mauzoleum powinno być zarośnięte chwastami.
Zaraz wrzucę fotkę jaką zrobiłem w drugiej Irlandii.
Fotka przedstawia trójkę ludzi pracujących przy skuwaniu betonu.
Niby nic takiego, ale w tej trójce jest kobieta.Takie to czasy! Każdy robi to co lubi
Chciały mieć lewaki równouprawnienie to mają!
UB, SB, FB - co następne?Komentarz
-
UPR okrakiem na jointcie:
(wklejam bo dostałem od nich tego maila, który setnie mnie ubawił, mimo, że humor mam ostatnio nienajlepszy) polecam i waszej lekturze
Stanowisko UPR w sprawie Marszu Wolnych Konopii
W tym roku wraz z Marszem Wolnych Konopi powraca temat legalizacji narkotyków. Wiele osób związanych z Unią Polityki Realnej uważa, że wpisuje się on w głoszone przez naszą partię hasła wolnościowe. Poparcie to wynika z przekonania, że dorosły człowiek ma prawo decydowania o własnym życiu, nawet gdy oznacza to przyjmowanie szkodliwych używek. Nie można więc łączyć naszej postawy z postulatami niektórych środowisk lewicowych, których dążenia do legalizacji narkotyków wynikają z chęci promowania swobodnego stylu życia i osobistych upodobań swoich członków.
W naszym przypadku chodzi bowiem tylko o zachowanie konsekwencji w głoszonych poglądach nawet, gdy sami nie jesteśmy zainteresowani legalnym dostępem do narkotyków.
Jednak jako osoby działające w partii politycznej nie możemy w swoich działaniach ograniczać się do sztywnych ram ideologicznych i zamykać na otoczenie, w którym działamy. Społeczny odbiór narkotyków jest w naszym kraju zdecydowanie negatywny. Pojęcie to kojarzy się z przestępczością i życiowymi tragediami wielu, głównie młodych osób. Pomysł legalizacji narkotyków przeraża szczególnie rodziców, którym łatwo sobie wyobrazić, że dzieci mogłyby w równie prosty sposób wejść w ich posiadanie, jak ma to dziś miejsce w przypadku papierosów i alkoholu. Oczywiście, karanie więzieniem człowieka, który na własne potrzeby uprawia krzak cannabis sativa uważamy za kompletnie bezsensowne pod każdym względem. Jest to nieracjonalne, niesprawiedliwe, niemoralne, szkodliwe społecznie i zwyczajnie nieopłacalne. Łatwo jest nam znaleźć liczne argumenty świadczące o nieracjonalności rodzicielskich obaw. Prawdą jest, że szkodliwość niektórych substancji uznawanych dzisiaj za narkotyki nie jest większa od szkodliwości legalnych używek. Rozsądne wydają się być oczekiwania, iż legalizacja pozbawi świat przestępczy zysków z produkcji i dystrybucji narkotyków. Jednak czy możemy wymagać, by strach rodziców o dziecko był racjonalny? Będąc osobami, które chcą poprzez politykę zmieniać nasz kraj, musimy uszanować także i te zastrzeżenia oraz obawy. Uważamy także, iż inicjatywa ta, niezależnie od intencji organizatorów, zostanie wykorzystana, przede wszystkim do tego, aby odwrócić uwagę społeczeństwa od tematów istotniejszych z punktu widzenia elementarnych wolności, choćby takich jak prawo własności (pieniędzy odkładanych na przyszłą emeryturę). Naszym priorytetem na dziś jest przywrócenie w Polsce wolności gospodarczej, rozprawienie się z biurokracją duszącą polskie firmy i zdecydowane ograniczenie administracji, na którą nie tylko nas nie stać, ale która zabija wolny rynek. Jeśli nie będziemy potrafili uporać się z tymi chorobami toczącymi nasz kraj, legalizacja jakichkolwiek kolejnych używek i narkotyków uśmierzy tylko ból. My chcemy skutecznie pozbyć się najpierw tego raka, który nazywa się socjalizmem.
Z powyższych powodów, oraz przekonania iż tego typu delikatnych spraw lepiej nie załatwiać demonstracjami mogącymi przynieść skutek odwrotny od zamierzonego, nie weźmiemy oficjalnego udziału w Marszu Wolnych Konopii. Decyzję o udziale pozostawiam indywidualnie każdemu z naszych członków. Mają prawo wolnego wyboru czy chcą w nim uczestniczyć, czy nie. Pragnę podkreślić, że uczestnikom Marszu Wolnych Konopi przysługuje prawo uczestniczenia w debacie publicznej na temat kwestii legalizacji narkotyków. Osoby te walczą o prawo do własnego stylu życia, co musi być brane pod uwagę przez resztę społeczeństwa. W panującym obecnie systemie demokratycznym prawo stanowione jest przez większość. Jednak każdy posiada prawo do wyrażania własnych poglądów i czynienia starań o zmianę obecnego stanu prawnego. Manifestacje zwolenników legalizacji są właśnie okazją do zaprezentowania argumentów i zmiany stereotypów. Mamy więc nadzieję, że w przyszłości uda się nam wypracować kompromis, dzięki któremu każdy z nas będzie miał otwartą drogę do poszukiwania własnego szczęścia.
Bartosz Józwiak
Prezes Unii Polityki Realnej„Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym”Komentarz
-
Zamieszczone przez KusocińskiSąd Okręgowy w Warszawie wydając dziś wyrok uniewinniający gen. Czesława Kiszczaka po raz kolejny dał dowód braku zrozumienia dla mechanizmów rządzących peerelowską dyktaturą.Komentarz
-
Zamieszczone przez KusocińskiDziwi, że ponad dwadzieścia lat po tzw. zmianie ustroju są środowiska jak właśnie sądownictwo, ale i akademickie, prawnicze itd, które funkcjonują jak za poprzedniego ustroju.Ostatnio edytowany przez syrokomla; 19355.„Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym”Komentarz
-
Aż się postanowiłem wpisać - żyłka mi prawie pęka jak czytam tygodnik "Polityka" - dwa główne tematy wałkowane niemal w każdym numerze: najazd na Kościół i "kibolstwo".
W aktualnym numerze to samo - co ciekawe zmieniają się autorzy artykułów. Tym razem zaserwowano niemal esej o walce z chuliganami w Anglii i innych krajach (pisząc np że winą kibiców była tragedia na stradionie Sheffield) - który został podsumowany tym że to kibole trzesą w Polsce trybunami a już szczególnie na Legii i w Poznaniu. (puenta w sumie pozytywna)
Biorąc pod uwagę, że wedle badań "Polityka" jest najpopularniejszym tygodnikiem w Polsce oprócz "Gościa Niedzielnego" - siła oddziaływania zamieszczanych tam treści jest porównywalna z wyborczą.
Trzeba na ich temat zrobić to samo co z gazetą Szechtera - wiem że łatwo pisać trudniej zrobić, ale nie dostrzegłem nawet rozpoczęcia dyskusji na ten temat w naszym środowisku.Tylko fanatyzm czyni życie ludzkie nieśmiertelnym...(L)Komentarz
-
Zamieszczone przez KusocińskiDziwi, że ponad dwadzieścia lat po tzw. zmianie ustroju są środowiska jak właśnie sądownictwo, ale i akademickie, prawnicze itd, które funkcjonują jak za poprzedniego ustroju.Komentarz
-
Ostatnio edytowany przez syrokomla; 19355.„Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym”Komentarz
Komentarz