Zamieszczone przez Traper
Zobacz posta
Ogłoszenie
Zwiń
No announcement yet.
Polityka
Zwiń
X
-
Ostatnio edytowany przez StMo; 3923."Lecz przysięgaliśmy na orła i na krzyż,
na dwa kolory, te najświętsze w Polsce barwy,
na czystą biel i na gorącą czerwień krwi,
na wolność żywym i na wieczną chwałę zmarłych"
"Bo lepiej byśmy stojąc umierali,
Niż mamy klęcząc na kolanach żyć."
-
Po poważnych rozmowach na ostatnich kilku stronach, coś na rozluźnienie, nie widziałem, żeby ktoś wrzucał:
Zamieszczone przez RAZĆwiczę nową formę − twittletony. Jak się nauczę mieścić ze wstępem, rozwinięciem i pointą na ekraniku komórki, ruszę na podbój naszych intelektualnych elit.
*
W telewizji migawki z czwartej już francuskiej ekspedycji poszukującej na dnie oceanu „czarnych skrzynek” rozbitego wiele miesięcy temu Airbusa. Nie wiem, czy to dla Francuzów pociecha, ale i tak prędzej wydobędą oni te skrzynki bodaj z dna Rowu Mariańskiego, niż my nasze z Moskwy.
*
Henryka Krzywonos została już kobietą roku miesięcznika „Twój Styl”, i pospołu z mężem parą roku miesięcznika „Pani”, teraz dołącza do trofeów pół człowieka roku tygodnika „Wprost” (drugą połową jest Justyna Kowalczyk; kobieta to tylko pół człowieka − to chciał „Wprost” pokazać takim werdyktem?). Wystarczyło się publicznie rozpruć na Kaczyńskiego… Gdyby tak Krzywonos jeszcze mu po babsku przejechała pazurami przez lica, zrobiliby z niej chyba człowieka/2kobiety tysiąclecia. Santo subito!
*
Nie tak dawno przez salonowe media przewaliła się fala alarmujących reportaży i słusznego oburzenia na to, co się wyrabia w niektórych prywatnych domach starców. Powszechnie i wyczerpująco skrytykowano prawo, pozwalające prowadzić taki dom praktycznie każdemu bez żadnej kontroli, wykazując przenikliwie, że w takiej sytuacji nie mogło nie dojść do skandalicznych nadużyć i zdziczenia.
Obecnie przez te same media przechodzi fala zachwytu i wdzięczności dla PO za ustawę, która praktycznie zlikwidowała jakiekolwiek wymagania od zakładających żłobki i kontrolę nad nimi. To wielki sukces. Dzięki temu będzie więcej żłobków.
Ale żadnej wajchy nie ma, broń Boże. Co za oszołomskie posądzenia!
*
Redaktor Żakowski ogłosił, że to bardzo dobrze, że prezydent nie umie poprawnie pisać, bo to doda ducha małym dyslektykom. W innym miejscu potępił wynoszenie się nad kogoś tylko dlatego, że nie zna ortografii, jako „półinteligencką” pychę. Nie wiem jak to możliwe, że Żakowski nie załapał się wczoraj u Króla Bula na żaden order, nawet na marny krzyż zasługi. Tak się stara!
*
Właściwie, to Tusk mógłby przywrócić order postulowany za czasów Gierka: Krzyż Za Długi. W kapitule oczywiście on sam (Krzyż Wielki Złoty z gwiazdą, brylantami, mieczami i dębowymi liśćmi), Jan Vincent, i, dla pluralizmu, Leszek Miller, którego zasługi − podwojenie długu publicznego przez niepełną kadencję − na tle sukcesów Tuska nieco przybladły, niestety, i szkoda, że pamięta o nich już tylko BCC.
*
„»Jeżeli kobiety mają mieć robioną cytologię, to mężczyźni obowiązkowe badania prostaty« – w ten sposób organizacje feministyczne zareagowały na pomysł resortu zdrowia wprowadzenia obowiązkowych badań cytologicznych i mammograficznych”. Cytat za tekstem Dominiki Sikory w „Dzienniku. Gazecie Prawnej”. Kobieto polska, nikt inny tak cię nie obroni.
*
Radiu Maryja słuchalność wzrosła, bez żadnych widocznych przyczyn, dwukrotnie. Sprzedaż „Gazecie Polskiej” − o 250 proc. Uparte powtarzanie, że „Rzeczpospolita” upada, a nowy tygodnik to tylko „tratwa ratunkowa” też brzmi coraz cieniej. Nerwy salonowców w strzępach.
*
„Takie bogoojczyźniane patriotyzmy to okropne, nie daj się wciągnąć, nie idź tą drogą…”
Ta pani Kora to zawsze coś mądrego ma do powiedzenia. A jeśli przypadkiem akurat nie ma, to zawsze równie ciekawie można pogadać z jej pudelkiem.
*
A w księgarniach pojawiła się już książka Rafała Geremka „Wkurzam salon” − wywiad z Rafałem A. Ziemkiewiczem. Dziwnie się czuję w nowej roli. Na usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że samemu z siebie nie przyszłoby mi do głowy pisać o większości spraw, o które Geremek wypytywał. Fascynująca opowieść o rodzinie, szkole, klubach fantastyki, pracy w amerykańskiej Partii Republikańskiej, życiu uczuciowym i seksualnym, i ogóle wszystkim, co ze mnie zrobiło prawicowego zakapiora, za cenę, na którą możecie sobie pozwolić. Bite 260 stron tekstu i ani jednego błędu ortograficznego!
...zmartwychwstałe miasto rodzi ludzi nieśmiertelnych...
Komentarz
-
Zamieszczone przez Eman Zobacz postahttp://www.tvn24.pl/-1,1696966,0,1,8...wiadomosc.html
to juz lekka przesada to co ta baba pierd.li i cala ta szopka z grosem i jego ksiazka
narod polski jest w tym momencie wrzucany, baaa wpychany do jednego wora z hitlerowcami (NIE NIEMCAMI - narod niemiecki nie bral udzialu w holokauscie - tylko hitlerowcy) i innego rodzaju odszczepiecami, a tam jakby nic sie nie stalo, wszyscy przytakuja, tylko czekac az sie ukorza i przywdzieja wory pokutne
zal
Jeszcze małe a propos. W najnowszym URze jest artykuł o niejakiej Annie Bikont. To co to babsko wygadywało (bądź milczało gdy jakiś francuski pajac mieszał z błotem nasz kraj i historię) na Polaków we francuskiej audycji radiowej to aż słów brakuje. Oczywiście opierano się na książkach grossa. Aha, nie muszę chyba dodawać w jakim dzienniku Bikont pracuje, bo to nadaje się w sumie do zagadek łatwych do rozwiązania.
Komentarz
-
A ja jestem ciekaw czy ktoś odważy się wreszcie tym autorytetom czy pseudonaukowcom postawić pytanie "Ilu Polaków zamordowali Żydzi?"
Może Gross napisze książkę jak to wojska bolszewickie wkraczające po 17 września 1939 roku na tereny Polskie były witane przez ludność żydowską jak wybawiciele i wyzwoliciele; Chętnie poczytam jak to już od pierwszego dnia na kresach ludność żydowska poszła z sowieckim okupantem na pełną współprace co zaowocowało tym że około 2-2.5 miliona Polaków zostało deportowanych na Syberie czy do Kazachstanu gdzie zmarło/zginęło około miliona wywiezionych . Może ten pseudohistoryk opisze rzeczowo jak to oddziały partyzantki żydowskiej zajmowały się głównie rabowaniem i mordowaniem ludności polskiej-przykładem jest tu np mord we wsi Koniuchy 29 stycznia 1944? Może zbada życiorysy większości oprawców którzy w latach 1945-1956 "pracowali" w Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego-Ocenia się ze w tym okresie w MBP zamordowano do 250 tysięcy Polaków? Czemu dziwnym trafem tak dużo ubowców stanowili żydzi?
Czyż to nie jest wdzięczny temat na to by powstały nowe książki?"Lecz przysięgaliśmy na orła i na krzyż,
na dwa kolory, te najświętsze w Polsce barwy,
na czystą biel i na gorącą czerwień krwi,
na wolność żywym i na wieczną chwałę zmarłych"
"Bo lepiej byśmy stojąc umierali,
Niż mamy klęcząc na kolanach żyć."
Komentarz
-
Zamieszczone przez Foxx Zobacz postaLolek - kopę lat. A mógłbyś zdefiniować, jak taka neutralność wygląda?
! A definicja jest bardzo prosta. Obojętność to złe słowo, wolę inne - dystans do polityki przez małe i duże 'p'. Zupełnie mi to nie przeszkadza mieć jasno sprecyzowany światopogląd, bo tak zostałem wychowany i nie musiałem uczyć się tego z forum. I powiem Ci, że od wielu lat jest mi z tym bardzo dobrze. Ukradnę cytat z Karakana, ale mam 100% prawo tak pisać, bo że tak napiszę, było mi dane żyć w ciekawych czasach. Komu jak komu, ale Tobie nie muszę pisać, że studia na chyba najbardziej rozpalonym politycznie wydziale UW w czasach LR, wyboru Kwacha i powrotu czerwonych do koryta nudne nie były
Sam dałem się ponieść radykalnej fali, chociaż wtedy woleliśmy artykułować poglądy w inny sposób, nie tylko przez brak internetu
. Dlatego z jednej strony rozumiem rozpalone głowy na forum, z drugiej strony trochę zauważam pewnie niefajne niuanse, bo łapie się czasami, że retoryka w niektórych postach jest żywcem wyjęta z agitacyjnych broszur propagandowych władzy z końca lat 40, tyle że skierowana w drugą stronę. Zbyt łatwo przychodzą sądy, które często nie mają żadnego racjonalnego uzasadnienia, liczy się zasada "kto nie z nami, ten przeciwko nam". A mi z tym zwyczajnie już nie po drodze. Dlatego wracając do Twojego pytania, nadal nie mam problemu żeby określić swój stosunek do szeroko pojętej lewej strony, ale nie czuję już potrzeby wiązania tego z nazwiskami. Pewnie to głupawe, ale tak już mam
Pzdr i do szybkiego!
Komentarz
-
Zamieszczone przez StMo Zobacz postaA ja jestem ciekaw czy ktoś odważy się wreszcie tym autorytetom czy pseudonaukowcom postawić pytanie "Ilu Polaków zamordowali Żydzi?"
Może Gross napisze książkę jak to wojska bolszewickie wkraczające po 17 września 1939 roku na tereny Polskie były witane przez ludność żydowską jak wybawiciele i wyzwoliciele; Chętnie poczytam jak to już od pierwszego dnia na kresach ludność żydowska poszła z sowieckim okupantem na pełną współprace co zaowocowało tym że około 2-2.5 miliona Polaków zostało deportowanych na Syberie czy do Kazachstanu gdzie zmarło/zginęło około miliona wywiezionych . Może ten pseudohistoryk opisze rzeczowo jak to oddziały partyzantki żydowskiej zajmowały się głównie rabowaniem i mordowaniem ludności polskiej-przykładem jest tu np mord we wsi Koniuchy 29 stycznia 1944? Może zbada życiorysy większości oprawców którzy w latach 1945-1956 "pracowali" w Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego-Ocenia się ze w tym okresie w MBP zamordowano do 250 tysięcy Polaków? Czemu dziwnym trafem tak dużo ubowców stanowili żydzi?
Czyż to nie jest wdzięczny temat na to by powstały nowe książki?
O wkroczeniu sowietów na polskie ziemie wschodnie pisał wcześniej niż o holokauscie. Pisał też o zesłaniach, Polakach pod okupacją.
Jenak to mu nie dawało żadnych profitów.
Z Sasiadów dostał Order Zasłgi Rzeczpospolitej, profesure, pieniądze, sławę... Wiec po co pisać "nudne" rzeczy? W tym wypadku nie "prawda jest ciekawa" a to co szokuje, nawet jak wyssane z palca.
Komentarz
-
Lolek - oczywiście, że rozumiem. Sam przed 2005 myslałem podobnie (chociaż wątek artykułowania pogladów za czasów LR nieco idealizujesz). Tu chodzi o coś innego - diagnozę aktualnej sytuacji. Gdy czerwoni dochodzili do władzy w powszechnej świadomości w państwie działały mechanizmy demokratyczne, a ośrodki władzy znajdowały się tam, gdzie określa je konstytucja. Z jakichś powodów prowadzili oni podmiotową politykę zagraniczną, uczestnicząc we wprowadzeniu Polski do NATO i UE, co wtedy dawało złudzenie gwarancji niepodległości. Oczywiście robili czystki, jak Siemiątkowski w UOP, kręcili afery, itd. Cały czas jednak pozostawało wrażenie, że konflikt miedzy postkomuną a antykomunistami to wewnętrzna sprawa w niepodległym, jako-tako demokratycznym państwie.
Dzięki kadencji PiS, kto chciał, mógł wybrać pigułkę ukazującą Matrix "od zaplecza". Okazało się, że cała "elita" jest przegniła dawnymi TW, którzy często faktycznie się zachowują jak ludzie z przetrąconym kregosłupem (dość wspomnieć błagania Wałęsy serwowane w TV do Jaruzela, by publicznie powiedział, że Lechu nie był "Bolkiem" i olewkę, jakiej doznał). Dzisiaj wiemy, jaka była rola WSI w funkcjonowaniu państwa i jaka, jezeli chodzi o środowisko, znów jest dzięki Komorowskiemu i Sikorskiemu. Swoją drogą każdemu racjonalnie myslącemu człowiekowi wydałoby się intrygujące, skąd np. u zdRadka zmiana wektora w tej kwestii o 180 stopni... bo u Komorowskiego to standard. Niewiele osób kojarzy, że właśnie Sikorski (jako wiceminister obrony) był inwigilowany przez WSI - akcja "Szpak" - gdy ministrem był Komorowski. Dzisiaj to wiemy, a ja sie czuję conajmniej dziwnie, upatrując w Sikorskim przed 2005 super kandydata prawicy na kolejne wybory prezydenckie.
Ogólnie rzecz biorąc, okazało się, że kierowanie się kwestią szeroko pojętej estetyki w ocenie polityków powodowało same błedy: Sikorski, Ujazdowski, Zalewski, Poncyliusz, JKR... Jeżeli więc piszesz o języku z agitek z lat '40, warto byłoby sprawdzić, czy przypadkiem on po prostu nie opisuje prawdziwego stanu rzeczy. Na początku tej kadencji opisałem go tak:
W publicystyce prawicowej przewija się porównanie ustroju oryginalnej III RP (1990-2005) i jej wewnętrznej sytuacji politycznej do okresu,...
Czy to "język agitek"? Albo sytuacja normalna w demokratycznym i niepodległym państwie? Czy życie nie dopisało baaardzo obszernego komentarza do faktów, które przedstawiłem w tej notce? To są podstawowe pytania, na które nie znalazłem Twojej odpowiedzi (tzn. w kwestii diagnozy sytuacji, a nie notki). Dla mnie jest ona oczywista, dlatego uważam, że rolą patrioty jest działanie w miarę możliwości. Dlatego jako konserwatysta (obyczajówka), liberał (gospodarka), libertarianin (system), antykomunista oraz osoba niewierząca idę w tym samym kierunku z moherami (Blogmedia24) z jednej strony i nacjonalistami z drugiej (Marsz Niepodległości, Kosovo). Ponieważ jest nas takich więcej (myslę, że np. postawa Ziemkiewicza jest podobna), w jakiś sposób wpływamy na środowiska, które taktycznie wspieramy - i tak BM24 w treści bynajmniej nie jest "moherowe", na Marszu Niepodległości w zeszłym roku leciały inne hasła, niż wcześniej (i przyszło znacznie więcej ludzi), a np. "Nasz Dziennik" dzisiaj w niczym nie przypomina rusofilskiego syfu, któremu patronowali grafomani z dawnego PAX-u. Wszystko się zmienia i szeroko pojęta prawa strona mocno się integruje. To są fakty, a skoro tak - warto spytać o przyczyny. To jest walka z ekspansywnym systemem. Mógłbym pisać i pisać. Tych, którzy się jeszcze nie znudzili, zachęcam do lektury:
Pozdrówki.Ostatnio edytowany przez Foxx; 739.My ludzkie bydło, ludzki gnój, z suteren i poddaszy, my chcemy herb mieć swój, na zgubę wrogom naszym.
Komentarz
-
W tym samym dniu, w którym prokuratura zamierzała postawić wiceministrowi finansów Andrzejowi Parafianowiczowi zarzuty, oskarżyciele chcieli przesłuchać rzecznika rządu Pawła Grasia - ustalił portal tvn24.pl. Chcieli dowiedzieć się, dlaczego w sierpniu 2008 roku dochodziło do intensywnych kontaktów między nim a Parafianowiczem. W tym czasie urząd skarbowy odpuścił Rafinerii Trzebinia zapłacenie prawie 900 mln. zł. zaległej akcyzy.
We wtorek Krzysztof Kołaczek, szef katowickiej Prokuratury Okręgowej niespodziewanie unieważnił decyzję podwładnego prokuratora o przedstawieniu zarzutów wiceministrowi finansów Andrzejowi Parafianowiczowi. Uznał, że było to „przedwczesne”.
Jak informowaliśmy w poniedziałek, wiceszef resortu finansów miał 23 marca usłyszeć zarzuty w śledztwie dotyczącym m.in. nacisków na Mariusza Piątkowskiego, dyrektora krakowskiego Urzędu Kontroli Skarbowej. Prokuratorzy badali, czy Parafianowicz mógł spowodować zmianę decyzji krakowskiego UKS w sierpniu 2008 roku w sprawie kontroli w Rafinerii Trzebinia SA.
Skarbówka odpuszcza
Według naszych informacji, prokurator ma dowody, że obecny rzecznik rządu intensywnie kontaktował się z wiceministrem Parafianowiczem w sierpniu 2008 roku (Graś był wtedy posłem).
tvn24.plUrząd odpuścił spółce zapłacenie prawie 900 mln. zł zaległej akcyzy w związku ze sprzedażą firmom płynów technologicznych, które dalej były rozprowadzane jako olej napędowy na stacjach benzynowych. Ustalenia śledztwa - zdaniem prokuratora - były tak mocne, że chciał postawić Parafianowiczowi m.in. zarzut przekroczenia uprawnień.
We wtorek rzecznik katowickiej prokuratury znienacka wydał oświadczenie o cofnięciu decyzji prokuratora Rafała Nagrodzkiego. - Postanowienie o przedstawieniu zarzutów zostało uchylone przez prokuratora okręgowego w Katowicach (...) Po zbadaniu akt - które były badane przez prokuratorów nadrzędnych - uznano, że ta decyzja o przedstawieniu zarzutów jest przedwczesna i że materiał dowodowy, który został zgromadzony, należy poszerzyć o kolejne czynności - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek.
8 dni i rzecznik
Parafianowicz dostał wezwanie pod koniec ubiegłego tygodnia, wysłano je 14 marca. Co się wydarzyło, że w ciągu 8 dni prokuratura tak radykalnie zmieniła zdanie? Tego rzecznik nie chciała powiedzieć.
Sprawdzając możliwe powody odkryliśmy nieznany dotąd fakt. Otóż oskarżyciel na 23 marca (w tym samym dniu wiceminister miał byś przesłuchany i dostać zarzuty) wezwał do prokuratury także rzecznika rządu Pawła Grasia.
Zarzuty dla wiceministra - prokurator uchyla decyzję
Prokurator Okręgowy w Katowicach uchylił we wtorek decyzję o przedstawieniu... czytaj więcej »Przesłuchiwani mieli być oddzielnie, ale prokuratorom zależało na sprawdzeniu jak ministrowie będą reagować na pytania dotyczące ich spotkań. Dlaczego? Otóż – według naszych informacji - prokurator ma dowody, że obecny rzecznik rządu intensywnie kontaktował się z wiceministrem Parafianowiczem w sierpniu 2008 roku (Graś był wtedy posłem).
Chodzi o spotkania osobiste i rozmowy telefoniczne. Prawdopodobnie wskazują na to m.in. bilingi urzędników zamieszanych w sprawę kontroli UKS w Krakowie w Rafinerii. Prokurator chciał przesłuchać rzecznika rządu, czy się spotykał z wiceministrem finansów w czasie, gdy - według prokuratury - doszło do nacisków na dyrektora UKS w Krakowie. Prokurator chciał też się dowiedzieć, o czym Graś rozmawiał z Parafianowiczem.
Co na to minister Graś?
Wezwanie z Prokuratury Okręgowej w Katowicach trafiło na adres domowy Grasia i do Kancelarii Premiera. Jednak rzecznik nie mógł 23 marca zjawić się na Śląsku, bo miał zaplanowany służbowy wyjazd. Zapytaliśmy Grasia, czy dostał wezwanie do prokuratury. Odpowiedział jedynie: - Nie komentuję działań prokuratury. Na pytanie, czy powodem wezwania go na przesłuchanie były jego kontakty z wiceministrem Parafianowiczem, minister Graś stwierdził tylko: - Jeśli prokurator zapyta, to mu odpowiem.
Gdy dopytywaliśmy o szczegóły sprawy, odpisał smsem: - Zadziwiające, skąd pan to wszystko wie.
A gdy poprosiliśmy rzecznika rządu o wypowiedź przed kamerą TVN24: - Czy ja się dostatecznie jasno wyrażam? Nie wiem o co chodzi i proszę przestać mnie nękać – odpisał minister Graś.
Nie więcej dowiedzieliśmy się w prokuraturze: – Nie informujemy o planowanych czynnościach – ucięła Marta Zawada-Dybek, kiedy dopytywaliśmy o ustalenie nowego terminu przesłuchania Grasia. - Wszystkie czynności wykonywane w toku postępowań przygotowawczych objęte są tajemnicą śledztwa – dodała rzeczniczka.
Plan stawiania zarzutów dobrze oceniany
Uchylając decyzję Nagrodzkiego, szef katowickiej Prokuratury Okręgowej uznał, że jego podwładny popełnił błąd. Tymczasem niecałe trzy miesiące wcześniej Prokuratura Generalna pozytywnie oceniała pracę prokuratora i kierunek, w jakim prowadzi śledztwo (już wtedy rozważał on przedstawienie zarzutów).
Wiceminister podejrzany
Jedna z najważniejszych osób polskich finansów, szef wywiadu skarbowego... czytaj więcej »Jednak wtedy Nagrodzki pracował w Prokuraturze Apelacyjnej w Katowicach (szczebel wyżej od okręgowej), w V Wydziale do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji. Śledztwo w sprawie krakowskiego UKS nadzorował i kontrolował Departament Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Prokuraturze Generalnej. To właśnie pracujący w nim prokurator Artur Morgała pozytywnie ocenił działania Nagrodzkiego.
Jednak niespodziewanie pod sam koniec 2010 roku, po pięciu latach pracy w katowickiej Prokuraturze Apelacyjnej, cofnięto Nagrodzkiemu delegację i musiał wracać tam, gdzie miał etat, czyli do niższej w hierarchii Prokuratury Okręgowej. To było zaskakujące, bowiem Nagrodzki był cenionym oskarżycielem. Ostatnio Prokuratura Generalna dobrze oceniła jego decyzję w innym głośnym śledztwie - w sprawie „willi Kwaśniewskich”. Prokuratura Generalna uznała, że Rafał Nagrodzki jak najbardziej zasadnie umorzył sprawę byłej prezydenckiej pary.
Zabrał śledztwo
Nagrodzki przechodząc z Apelacyjnej do Okręgowej śledztwo w sprawie kontroli w Rafinerii Trzebinia zabrał ze sobą. Ale od tej pory nie było ono już nadzorowane przez prokuratora Morgałę i oskarżycieli zajmujących się przestępczością zorganizowaną.
Nadzór przejął szef katowickiej Prokuratury Okręgowej – Krzysztof Kołaczek. Zaś na najwyższym szczeblu Prokuratury Generalnej sprawa zaczęła podlegać I zastępcy Prokuratora Generalnego – Markowi Jamrogowiczowi.
Spytaliśmy rzeczniczkę PO w Katowicach, skąd taka różnica w ocenie prowadzenia śledztwa między Prokuraturą Generalną a Okręgową. - Akta sprawy nie zawierają żadnego stanowiska co do zamierzeń i kierunków śledztwa z Prokuratury Generalnej. Prokurator okręgowy w Katowicach nie jest związany stanowiskiem zaprezentowanym przez inne organy czy osoby – odpisała prokurator Zawada-Dybek.
Wiedzieli wcześniej o zarzutach
Czy urzędnicy tuszowali paliwowy przekręt?
Tuż przed swoją dymisją szef CBA zawiadomił prokuraturę o... czytaj więcej »W odpowiedzi na nasze pytania, rzeczniczka napisała też, że prokurator Kołaczek uchylił decyzję Nagrodzkiego po zasięgnięciu opinii dwóch swoich zastępców: „Prokurator Okręgowy w Katowicach najpierw w dniu 14 marca 2011 roku przyjął ustny referat od referenta sprawy Prokuratora Rafała Nagrodzkiego o ustaleniach poczynionych w śledztwie i planowanych czynnościach. Na polecenie Prokuratora Okręgowego dwaj jego Zastępcy przeczytali akta sprawy, a następnie sporządzili stosowne notatki zawierające ich opinie w przedmiocie kompletności materiału dowodowego i oceny sporządzonego postanowienia o przedstawieniu zarzutów” – czytamy w jej piśmie.
Według naszych rozmówców, w środowisku prokuratorskim od dłuższego czasu nie było tajemnicą, że prokurator planuje postawić zarzuty wiceministrowi finansów. Potwierdza to tvn24.pl znany prokurator Kazimierz Olejnik, który w latach 2003-05 był zastępcą prokuratora generalnego ds. zwalczania przestępczości zorganizowanej. - W środowisku od dawna było wiadomo, że taki ruch w tym śledztwie prokurator zamierza wykonać. Dlaczego zatem prokurator okręgowy tłumaczy teraz, że decyzja była przedwczesna? – dziwi się prokurator Olejnik.
Pogromca łódzkiej ośmiornicy ostro zareagował na decyzję o cofnięciu zarzutów: - To degrengolada! Irracjonalna decyzja, która zaszkodzi całej prokuraturze. Jeżeli prokurator, który prowadził śledztwo, nie może sam podjąć decyzji o tym, komu postawić zarzuty, to niech w takim razie dalej prowadzi to śledztwo prokurator okręgowy z Katowic – mówi Olejnik.
Maciej Duda, dziennikarz śledczy tvn24.pl//mat, ks/k
Jakie były dowody w sprawie wiceministra Andrzeja Parafianowicza?
Katowicka prokuratura dopiero w czwartek ujawniła nam oficjalnie fragment treści zarzutów dla Andrzeja Parafianowicza: „(...)Postanowienie o przedstawieniu zarzutu dotyczyło przekroczenia uprawnień polegającego na odstąpieniu od doręczenia wydanych przez Ministra Finansów aktów nominacyjnych i odwołujących ze stanowiska dyrektora Urzędu Kontroli Skarbowej w Krakowie i działania w ten sposób na szkodę interesu publicznego poprzez zakłócenie prawidłowego funkcjonowania Ministerstwa Finansów oraz naruszając interes prywatny Henryka S., poprzez uniemożliwienie mu wykonywania funkcji Dyrektora UKS w Krakowie” - napisała w czwartek do tvn24.pl Marta Zawada-Dybek rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Fakty, które opisała prokurator, to fragment łańcuszka wydarzeń, jaki zdaniem prokuratorów doprowadził do zmiany decyzji krakowskiego UKS w sprawie kontroli w Rafinerii Trzebinia S.A. Od początku tego śledztwa prokuratorzy zakładali, że mogło dojść do nacisków na Mariusza Piątkowskiego, dyrektora tego Urzędu.
O tych naciskach mówił w 2010 roku w autoryzowanej wypowiedzi dla „Dziennika Gazety Prawnej” Leszek Goławski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach (tam wtedy toczyło się to postępowanie): - Badamy przesłanki, który legły u podstaw takiego wyniku kontroli. Kwestia wywierania bezprawnych nacisków na dyrektora UKS w Krakowie Marka Piątkowskiego, których elementem mogły być groźby odwołania go z zajmowanego stanowiska, jest jedną z wersji śledczych wyjaśnianych w toku naszego postępowania.
W sierpniu 2008 roku do Urzędu Kontroli Skarbowej w Krakowie przyjechał pracownik Ministerstwa Finansów z dwoma dekretami: Jednym z odwołaniem dyrektora UKS Mariusza Piątkowskiego i drugi z powołaniem nowego dyrektora (Henryka S., o którym wspomina rzecznik katowickiej Prokuratury Okręgowej). Według ustaleń prokuratury posłańca miał wysłać wiceminister Parafianowicz. Dyrektor Piątkowski zmienił wynik końcowej kontroli w Rafinerii Trzebinia SA na taki, według którego to nie rafineria powinna zapłacić prawie 900 mln akcyzy, a spółki mafii paliwowej. Z zeznań posłańca wynikało, że po korzystnej decyzji dla rafinerii rozmawiał przez telefon z wiceministrem Parafianowiczem i ten miał mu polecić wracać do Warszawy bez wręczanie dekretów.
Prokuratura miała też odnalezione w trakcie przeszukania w krakowskim UKS dwie wersje kontroli w Rafinerii Trzebinia. Jedną, według której rafineria powinna zapłacić akcyzę i drugą, zwalniającą ją z 900 mln zł należności wobec Skarbu Państwa. To tylko część powodów, dla których katowicki prokurator chciał postawić zarzuty Parafianowiczowi.
Andrzej Parafianowicz odmówił we wtorek tvn24.pl komentarza i odpowiedzi na pytania. We wtorkowej „Gazecie Wyborczej” oświadczył, że cała sprawa to „hucpa”, a on nigdy nie wywierał nacisków na dyrektora Piątkowskiego. Tłumaczył także, że opinie prawne wskazały, że to nie Trzebinia powinna zapłacić, lecz firmy mafii paliwowej, które od rafinerii kupowały olej technologiczny, a potem sprzedawały go jako olej napędowy (miał prawie takie same parametry jak „ropa” i mógł być używany w silnikach diesla).
Według tej wykładni, Trzebinia powinna zapłacić akcyzę, ale pod warunkiem, że oskarżeni członkowie jej zarządu przyznaliby się, że świadomie i celowo sprzedawali oleje mafii paliwowej. Tego żaden oczywiście nie zrobił. Prokuratura miała dowody, że cysterny z rafinerii jeździły wprost na stacje benzynowe kontrolowane przez paliwowych mafiosów. Zdaniem prokuratorów, władze rafinerii o tym wiedziały. Byłe szefostwo spółki zaprzecza.
„Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym”
Komentarz
-
W kwestii wyjaśnienia - agitką nie są fakty, które przytoczyłeś, bo jaki jest koń, każdy myślący widzi. Mam raczej na myśli sposób ich obrony i, ciężko znaleźć właściwe słowo, promocji. I bynajmniej nie mam tu na myśli Ciebie. Winą nie jest już nawet popieranie obozu wroga, winą jest już nawet inne myślenie w stosunku do obowiązującej linii. I to jest karykatura komuszej propagandy z okresu na który się powołałem, która działała dokładnie według tego mechanizmu. To działa też w drugą stronę - ludzie, którzy mają brudną lub niejasną przeszłość, są już fajni, bo wyznają teraz te same poglądy jak my. I moim zdaniem to jest katastrofalny błąd, podobny zresztą do tego, który popełniają walczący z agresywnym grosizmem, powołując się na jakieś amerykańskie teorie spiskowe, autorytety w rodzaju Jerzego Roberta Nowaka itp. Nie tędy droga. Kusiło mnie, żeby podać kilka przykładów, ale chyba nie warto. Mam nadzieję, że bez nich udało mi się wyjaśnić co mi w głowie siedzi. Pzdr!
Komentarz
-
Myślę, że wiem, kwestia pozostaje jednak: co z tym robić. Z doświadczenia wiem, że praca organiczna przynosi najlepsze efekty. To raz. Dwa - co istotniejsze, należy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy w aktualnej sytuacji motywowany estetyką dystans to dobry wybór. Piszesz o "amerykańskich teoriach spiskowych" (rozumiem, że to nawiązanie do mojej wklejki). Problem polega na tym, że niektóre okazują się praktyką - nieprzypadkowo niżej wrzuciłem m.in. obszerny fragment wywiadu z Cichym na temat "zaplecza" "G.W." przeprowadzonego przez Michalskiego, który zresztą niedawno złożył samokrytykę w tej sprawie. Widocznie ciężko idzie spłata kredytów.
Jaki jest Nowak, też każdy widzi. Jeżeli jednak twierdzi on w południe, że jest dzień, nie będę zaprzeczał tylko dlatego, że oceniam go tak, a nie inaczej. Akurat czytałem "100 kłamstw..." i w zasadniczej części jest to materiał rzetelny i nokautujący Grossa. A że to inna liga, niż Gontarczyk? Ano. Ale dzięki Gontarczykowi (historia), Legutce (nauka), czy Mazurkowi (dziennikarstwo) mamy szeroko pojety obóz racjonalny i sprawny intelektualnie po prawej stronie. Gdyby kierowali się wyłącznie estetyką - byśmy nie mieli.
W kwestii "osób o brudnych życiorysach" jest bardzo duże ciśnienie z dołu - przypominasz sobie może kiedy widziałeś w TV np. Jasińskiego? Inna rzecz to tragiczna polityka personalna L. Kaczyńskiego, wiadomo. W każdym razie aktualnie wygląda to znacznie lepiej, niż poprzednio. Przed zmianą pokolenia rewolucji jednak nie będzie, w grę wchodzą prywatne sympatie, itp. Toteż należę do wspierających ciśnienie w pozytywnych kierunkach, a nie zdystansowanych
EDIT: I jeszcze pod rozwagę:
Zamieszczone przez WarzechaLudzie pod krzyżem
Otyły młodzieniec z farbowanymi na blond włosami obrzuca wulgarnymi obelgami przeciwników. Silny oddział straży miejskiej rusza na 15 spokojnych osób. Minister Michałowski ucieka przed kamerą. Wszystko to w filmie Ewy Stankiewicz „Krzyż”. Mocnym filmie.
Są osoby, które skreślą film na starcie i oskarżą go o „brak obiektywizmu”. Ten zarzut to manipulacja (powielana zresztą za „Gazetą Wyborczą”). Film pokazuje to, co faktycznie działo się pod krzyżem i w miejscu po nim, gdy został już zabrany do Pałacu Prezydenckiego. Nie ma tam inscenizacji i udawania (w jednej ze scen tłum ludzi skanduje: „Nie jesteśmy aktorami!”). Powie ktoś, że nie wszyscy przeciwnicy krzyża byli tacy, jak ci, których pokazuje Stankiewicz. Zapewne. Ale czy takich nie było więcej? Jak to liczyć? Czy dokumentalistka nie miała prawa pokazać akurat tych? Ci sami, którzy chcieliby przeciwko niej używać tego argumentu, zarazem obrońców krzyża utożsamiają z jakichś powodów wyłącznie z przywiązaną do niego kobietą, która broni się w jednej ze scen przed oderwaniem od niego przez funkcjonariuszy BOR, a nie z wieloma innymi broniącymi krzyża osobami, które spokojnie i rzeczowo tłumaczą swoje motywacje.
Niektórzy z przeciwników krzyża próbują dyskutować i spierać się z oponentami, ale – jak pokazuje kamera – w wielu przypadkach nie są w stanie poskromić emocji (obrońcom krzyża zwykle się to udaje) i początkowa dyskusja stacza się w kierunku pyskówki.
Normalny człowiek – czyli rozumiejący i czujący normy kulturowe, obowiązujące w naszym obszarze cywilizacyjnym – nie jest w stanie patrzeć na pokazane w „Krzyżu” sceny bez zażenowania i wstydu. Owszem, być może poświęcenie i zapamiętanie osób broniących krzyża może się niektórym wydawać przesadne, może zbyt egzaltowane, niezrozumiałe. Jednak wiele z tych osób potrafi spokojnie i racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego tam pozostają. Mówią o symbolice krzyża w naszej historii i naszej strefie kulturowej, o szacunku dla zmarłych, o sprzeciwie wobec próby wyrugowania tego symbolu z przestrzeni publicznej. Oczywiście również o sprzeciwie wobec sposobu prowadzenia śledztwa w sprawie katastrofy. Co znamienne, niemal nikt z nich nie mówi o konieczności upamiętnienia akurat Lecha Kaczyńskiego. Mowa jest o wszystkich ofiarach i o katastrofie jako takiej.
Strona przeciwna, poza nielicznymi wyjątkami, budzi wyłącznie negatywne odczucia. Czasem przeciwnicy krzyża bywają pijani, ale przez większość czasu na pijanych, niestety, nie wyglądają. Niestety, bo oznacza to, że zachowują się bydlęco i plugawo całkiem na trzeźwo. Obrażanie pamięci zmarłych, kpiny z wiary i religii (scena, gdy trzech młodzieńców parodiuje biczowanie Chrystusa), wreszcie kpiny i obelgi pod adresem broniących krzyża – to norma. Gdy oglądałem te sceny, odczuwałem emocje trojakiego rodzaju.
Po pierwsze – w myślach byłem w stanie nazywać to towarzystwo (według „Wyborczej” – MWzDM; warto sobie przypomnieć, jak beztrosko opisywała „GW” chamską, wulgarną, żulerską demonstrację, zorganizowaną przez Dominika Tarasa) jedynie najgorszymi słowami. Bydło, hołota, żuleria, motłoch. Wściekłość i bezsilność wobec ich agresji oraz bezgranicznej pogardy dla oponentów, którą widać było w każdym słowie i geście. Z drugiej strony była przeważnie cierpliwość i spokój.
Po drugie – smutek. Nawet jeśli to tylko niewielka grupa, to jednak porażające jest umysłowe spustoszenie, któremu jej członkowie ulegli. Przez ponad półtorej godziny przez ekran przewija się parada na ogół młodych ludzi, których umysłowa kondycja, sposób wyrażania myśli (jeśli jakieś w ogóle są), stosunek do innych nie mieszczą się w normach, które przyzwoity Polak wynosi z domu. To nie są Europejczycy w sensie kulturowym, ale jacyś zdziczali potomkowie Czyngis Chana. Nie może tu być mowy o dyskusji z nimi, bo aby taka dyskusja była, konieczne jest początkowe założenie dobrej woli i choćby śladowy szacunek do siebie nawzajem. Ale tu po jednej ze stron mamy do czynienia z chamską tłuszczą. Gdy jeden z przyglądających się opowiada, że tak właśnie rodził się nazizm – z bezgranicznej pogardy dla jednej z grup ludzi, czyli dla Żydów – trudno nie przyznać racji. Ci „MWzDM” byliby idealnym materiałem dla każdego totalitarnego tyrana.
Po trzecie – poczucie tego, jak straszliwie głęboka jest wyrwa pomiędzy pokazanymi przez Ewę Stankiewicz światami. Z jednej strony światem ludzi, dla których obrona krzyża staje się w pewnym momencie nadrzędną powinnością – już nawet w oderwaniu od samej katastrofy smoleńskiej – z drugiej światem zbydlęconej żulii, dla której takie pojęcia jak tożsamość kulturowa, szacunek dla zmarłych czy prawda to tylko puste dźwięki. Tutaj porozumienia nie ma i być nie może.
Jest też drugi wątek: działania władzy. Porażające wrażenie robi, gdy w celu wyrzucenia kilkunastu obrońców spod krzyża pod kłamliwym pretekstem „kontroli pirotechnicznej” zbiera się wokół nich z 50 strażników miejskich i chyba ze setka policjantów. Proporcje są absurdalne, a scena porażająca. Jedna z pokazanych na filmie kobiet komentuje, że przypomina jej się milicja. Okazuje się, że to siostra zamordowanego najprawdopodobniej przez SB pod koniec lat 80. (sprawa do dziś nie wyjaśniona oficjalnie) ks. Zycha.
Arogancja władzy, obojętność służb wobec agresji przeciwników krzyża, obcesowość tychże służb – wszystko to widać na filmie. Widać, że duża część społeczeństwa – bo nie tylko ci, którzy stoją pod krzyżem, ale i ci, którzy przychodzą demonstrować w ich obronie – jest przez władzę uważana za obywateli drugiej kategorii i ledwo tolerowana. W jednej ze scen możemy zobaczyć, jak policja świadomie oszukuje obrońców krzyża. Najpierw oficer obiecuje im, że będą mogli wrócić pod krzyż, gdy skończy się „kontrola pirotechniczna”, a potem tego powrotu im się zabrania. Oficera, który złożył obietnicę, już nie ma na miejscu, inny nic o tym nie wie. Dziennikarze, dopytujący o przyczyny takiego sposobu działania, o rozkazy, o dowodzących tą i innymi akcjami są zbywani i lekceważeni.
Chciałbym, żeby było jasne, co mnie w tym filmie porusza. Nie chodzi o to, że ze wszystkich sił chciałbym stanąć pod krzyżem razem z jego obrońcami. Być może ich determinacja była zbyt wielka, może powinni byli w którymś momencie odpuścić. Jednak pomiędzy stronami tego konfliktu nie ma żadnej symetrii, co wielu sugerowało. Po jednej stronie są ludzie, którzy bronią symbolu, na którym ufundowana jest nasza kultura i mają powód, aby go bronić. Po pierwsze – bezprecedensowe, tragiczne wydarzenie, ważne i obiektywnie dla państwa, i dla nich jako jego obywateli. Po drugie – swoje obywatelskie prawo do takiej postawy i do jej uszanowania. I te prawa zostały brutalnie podeptane.
Nie ma też żadnej symetrii zachowań. Z jednej strony jest modlitwa, religijne piosenki, trwanie. Jedyne gwałtowniejsze sceny mają miejsce, gdy służby próbują oddzielić obrońców od krzyża. Z drugiej są zachowania, które przekraczają wszelkie reguły, a przede wszystkim jest ocean pogardy dla tych innych, których jedyną winą jest, że spokojnie manifestują swoją wiarę i żałobę.
Zatem niezależnie od tego, czy ktoś utożsamia się z ludźmi spod krzyża, czy cenił Lecha Kaczyńskiego, czy wspierał PiS czy PO, czy kupuje czy też nie cierpi „Gazety Polskiej” – słowem niezależnie od mnóstwa czynników, według których moglibyśmy się dzisiaj dzielić, normalny człowiek, który nie wyzbył się przyzwoitości, musi, oglądając ten film, stanąć odruchowo po stronie tych, którym odmawia się prawa do zamanifestowania ich obywatelskiej postawy i żałoby.
Jedna z ostatnich scen pokazuje samotnego, młodego człowieka, stojącego nocą naprzeciw Pałacu Prezydenckiego, gdzie już dawno krzyża nie ma. Ten człowiek opowiada, że choć nie głosował na Kaczyńskiego i z wieloma jego działaniami się nie zgadzał, nie ma to w jego opinii nic wspólnego z oceną wydarzeń z Krakowskiego Przedmieścia. A gdy o nie właśnie chodzi, nie może pojąć, dlaczego ludziom spod krzyża odmówiono ich praw.
Polecam, film do kupienia na DVD.Ostatnio edytowany przez Foxx; 739.My ludzkie bydło, ludzki gnój, z suteren i poddaszy, my chcemy herb mieć swój, na zgubę wrogom naszym.
Komentarz
-
Foxx,
Na szybko, bo praca wzywa:
1) Pod tą wklejką mogę sam się podpisać, więc nie to miałem na myśli.
2) Nowak ma tragiczny warsztat, "100 kłamstw..." wyszło mu jeszcze w miarę, natomiast "Przemilczane zbrodnie" to obraz nędzy i rozpaczy. I kolejny oręż dla grosofanów.
Reszta później lub w innych okolicznościach przyrody. Pzdr!
Komentarz
-
Wygląda na to, że poszły żółte kartki."Twardziele" wymiękają:
- Gdybym miał skrytykować PO jeszcze raz, to bym się zastanowił - powiedział Marcin Meller w Magazynie "Polska-The Times". Byłbym głupkiem, nie doceniając premiera. Jest inteligentny i błyskotliwy. Przetarł się przez wiele dyskusji z twardymi zawodnikami - zaznaczył.
- Premier będzie się starał odzyskać rozczarowanych wyborców. No i Donald Tusk ma jaja. Zresztą, co on ma do stracenia? Przyjdzie do programu, w którym każda z osób, jak usiądzie z nim przy stole, krytykowała go i jego partię w ostatnim czasie, co mogło być nawet odebrane jako wbijanie noża w plecy PO - mówi Marcin Meller pytany o to, dlaczego premier Donald Tusk przyjął jego zaproszenie do programu "Drugie śniadanie mistrzów"."Lecz przyjdą czasy, że te kutasy będą przed nami na baczność stać,
Ręka nie zadrży jak liść osiki, gdy będziem w głupie mordy prać.
Więc pijmy zdrowie szwoleżerowie niech smutki zginą w rozbitym szkle,
Gdy nas nie będzie nikt się nie dowie czy dobrze było nam czy źle."
Janusz Waluś - czekaMY!
Komentarz
-
Zamieszczone przez Jaco Zobacz postaNa sobotę typuję wzajemne lizanie się po jajkach.
Kukiz może i Donkowi pociśnie, ale jak znam życie moderator rozmowy tak ją pokieruje że z Pawełka zrobi oszołoma. Hołdys z Lipińskim zapewne zapytają o legalizację marychy i przyszłe emerytury. A wszystko się skończy stwierdzeniem premiera w stylu: wiecie, rozumiecie, próbowaliśmy, staraliśmy się, ustawy są napisane czekają na klepnięcie w sejmie, dajcie nam jeszcze jedną szanse, a wszystkiemu jest winien kryzys, PiS i Ś.P. Prezydent."Lecz przysięgaliśmy na orła i na krzyż,
na dwa kolory, te najświętsze w Polsce barwy,
na czystą biel i na gorącą czerwień krwi,
na wolność żywym i na wieczną chwałę zmarłych"
"Bo lepiej byśmy stojąc umierali,
Niż mamy klęcząc na kolanach żyć."
Komentarz
Komentarz