Mnie tam zawsze denerwuje podejście, "ja to się nie interesuję, ale wszyscy są be + podanie skrajnych przypadków z obu stron". Jak ktoś się nie interesuje to się nie odzywa zamiast strugać "tego zajebistego", bo nie dał się omamić żadnej ze stron, jednocześnie mając pobieżną wiedzę niczym przeciętny czytelnik GW o kibicach.
Ogłoszenie
Zwiń
No announcement yet.
Polityka
Zwiń
X
-
Zamieszczone przez Mściwy Zobacz postaWizyta w jarmułce w synagodze czy przy Ścianie Płaczu nie jest niczym złym, także takie powyrywane z kontekstu fotki polityków mające o czymś świadczyć są dość zabawne. Natomiast patrząc po czynach (i po gestach) Kaczyński był mocno prożydowski, co poniekąd wynikało z proamerykańskiej orientacji. Zapalanie świeczek chanukowychczy gorące powitania paramasońskiej żydowskiej organizacji Bnai Brith (http://www.konserwatyzm.pl/publicyst.../Artykul/4756/) chwały mu nie przynoszą.
) Wole ich niz hordy muzulmanow podrzynajacych gardla niewiernym( na wlasne oczy przekonalem sie ze nie pierdola sie w tancu)
...
Komentarz
-
Zamieszczone przez Peace Zobacz postaMnie tam zawsze denerwuje podejście, "ja to się nie interesuję, ale wszyscy są be + podanie skrajnych przypadków z obu stron". Jak ktoś się nie interesuje to się nie odzywa zamiast strugać "tego zajebistego", bo nie dał się omamić żadnej ze stron, jednocześnie mając pobieżną wiedzę niczym przeciętny czytelnik GW o kibicach.
Lubisz pie.dolic? Pie.dol ITI.
Komentarz
-
Kapitalny komentarza RAZ-a. Bardzo polecam wszystkim:
Ciężko jest w III RP być "autorytetem". Stale trzeba się oburzać, dawać odpór i podkreślać wyższość swojego środowiska nad tymi, które przez autorytety nie zostały autoryzowane. Z licznych przykładów autokompromitacji najświeższym jest profesor Marcin Król. Ponieważ o jego żenującym ataku na Romana Graczyka napisał już tutaj sam zaatakowany, nie muszę się nad sprawą rozwodzić, ale zwrócę krótko uwagę na dwie sprawy.
NAjpierw po drugie - kamieniem obrazy dla Marcina Króla jest sam fakt, że ktoś w ogóle napisał o autorytetach książkę, nie będącą jednoznaczną hagiografią. Nieważne, jaka to książka - czy rzetelna, czy oddająca sprawiedliwość - pan profesor nie próbuje ukryć, że w ogóle jej nie czytał, obrzucając autora stekiem obelg tak samo, jak wcześniej intelektualiści jego rodzaju spotwarzali Cenckiewicza, Gontarczyka i Zyzaka, choć w ich książkach do dziś nie zdołał nikt znaleźć ani jednego słowa nieprawdy.
Po pierwsze zaś - szczególnie charakterystyczny jest ten passus, gdy Marcin Król z rozbrajającą szczerością wiedzie nas do konstatacji, że w "Tygodniku Powszechnym" kapować mogła przedstawicielka niższego personelu, a nie redaktorzy. Tu wylazła z pana profesora skrywana na co dzień istota mentalności jego towarzystwa: głęboka pogarda dla motłochu, który do salonu nie należy i nigdy należeć nie będzie, nawet jeśli salon z niego korzysta.
Fakt, że było akurat odwrotnie, że to właśnie adiustatorka oparła się dzielnie szantażom i naciskom SB, gdy wiele "autorytetów" służyło za obietnicę paszportu albo dogadzające ich próżności recenzje, nie ma znaczenia. Dla profesora Króla dawno już istnieje nie to, co istnieje, ale to, co powinno istnieć.
A propos tej pogardy, zainteresowanym polecam dyskusję, jaka parę tygodni temu rozgorzała wśród lewicowych blogerów, na temat "biurowej klasy średniej". Propaganda propagandą, a mentalność salonowa reprodukuje się także w nowym pokoleniu "lepszych" - i ci z nowego pokolenia lewicowych próżniaków też nie potrafią ukryć pogardy dla mas, które dla celów taktycznych zwą uprzejmie "młodymi, wykształconych z większych miast", ale w istocie uważają, że to tylko parweniusze, "biurowa klasa średnia", stojąca z natury niżej niż oni, prawdziwi "hipsterzy".
Dopiszmy autokompromitację Marcina Króla do wielu poprzednich "coming outów" nadętej udeckiej głupoty, w rodzaju sławnego już wywiadu Daniela Olbrychskiego, i skorzystajmy z okazji, by przyjrzeć się innemu "autorytetowi", nie mniej nadymanemu niż środowisko, w obronie którego kompromituje się Król.
Sekwencja zdarzeń była taka. W ostatnim programie "Warto rozmawiać" Cezary Gmyz wspomniał, że w ewidencji MSW Bronisław Geremek figuruje jako Tajny Współpracownik. Sprawę podchwycił portal "Fronda", potem napisał o niej "Nasz Dziennik". Na publikację "Frondy" zareagował Piotr Gontarczyk, listem z fachowym objaśnieniem, dlaczego sam zapis w ewidencji nie jest godnym zaufania dowodem w tej sprawie, przeczą mu bowiem inne dokumenty, z analizy których wynika, że Geremek był rejestrowany jedynie jako "kandydat" na TW, czyli rozpatrywano pozyskanie go i zrezygnowano z tego planu.
Ta sekwencja zdarzeń odnotowana została w "Gazecie Wyborczej" przez Ewę Milewicz w duchu satysfakcji, że nie udało się podłym ludziom opluć salonowego świętego. Co istotne, tekst Ewy Milewicz skupia się wyłącznie na kwestii technicznej - literek zachowanych w ewidencji, oraz ogranicza się do przypomnienia, że Geremek "lustrowany był wielokrotnie".
Tymczasem fakt, że Bronisław Geremek miał życiorysie jakiś haniebny epizod współpracy z SB, jest dla wszystkich znających choć odrobinę sprawy równie oczywisty, jak do niedawna (zanim udowodniono to ponad wszelką wątpliwość) wydawał się równie oczywisty analogiczny fakt w odniesieniu do Lecha Wałęsy.
Bronisław Geremek, bohater o niemalże utajnionej, wstydliwie skrywanej historii, w pierwszych latach kariery był zajadłym stalinistą i oddanym partii wyznawcą komunistycznej ideologii. Znam relacje ludzi, którym w swej komunistycznej gorliwości bardzo zaszkodził, łamiąc życiorysy i kariery. W apogeum zaangażowania piastował ważną funkcję przewodniczącego Podstawowej Organizacji Partyjnej PZPR w stacji naukowej PAN w Paryżu. Owa "placówka naukowa" była przykrywką dla intensywnych działań wywiadu SB przeciwko paryskiej "Kulturze".
W czasach, kiedy paszport był dla zwykłego Polaka nieosiągalnym marzeniem, kryteria kwalifikujące kandydatów do pracy na takiej placówce nie miały nic wspólnego z oceną ich dorobku naukowego. A już zwłaszcza nie zostałby tam ktoś przypadkowy szefem POP. Jest oczywiste, że na takim stanowisku Bronisław Geremek musiał być uważany przez SB za istotne źródło informacji, i musiał w jakiś sposób z wywiadem PRL współpracować. Współpraca taka była do tego stopnia oczywista, że wydaje się wątpliwe, aby formalizowano ją werbunkiem na Tajnego Współpracownika. Bezpieka z urzędu traktowała sekretarza POP jako źródło informacji na temat personelu stacji, a więc zapewne zarejestrowała go raczej jako tzw. Kontakt Służbowy, względnie Operacyjny.
Poszlaką znaczącą może być "lustracyjny bunt" profesora Geremka w ostatnich latach jego życia, gdy jako europoseł odmówił dwukrotnie złożenia oświadczenia lustracyjnego. Nie tylko w chwili wejścia w życie nowej ustawy, co od biedy uznać by można za demonstrację antypisowską, ale również po jej "poprawieniu" przez Trybunał Konstytucyjny, który wprawdzie ustawę zmasakrował, ale akurat wobec europosłów utrzymał w mocy.
Znaczący jest fakt, iż wcześniej Geremek lustracji się kilkakrotnie poddawał i podpisywanie oświadczenia go nie bolało, a odmówił dopiero wtedy, kiedy w nowej ustawie rozszerzono definicję współpracy tak, że obowiązkiem oświadczenia objęto nie tylko byłych TW, ale także tych, którzy udzielali informacji na innych zasadach. Logicznym wyjaśnieniem jest tu hipoteza, iż Geremek uważany był przez bezpiekę właśnie za Kontakt Służbowy. Kandydatem na TW został zapewne później, przy czym bardzo ciekawe byłoby ustalenie, dlaczego od próby werbunku, jak się zdaje, odstąpiono.
Zwracam też uwagę, że Bronisław Geremek jest tym z członków byłej opozycji, którego archiwum "wyczyszczono" w największym stopniu, nie zachował się żaden dokument SB związany z jego inwigilacją. A przecież rola, jaką pełnił przy Wałęsie i wcześniej, przy środowisku KOR, sprawiała, że dokumentów na jego temat musiało być bardzo dużo. Dlaczego zniszczono je wszystkie tak pracowicie?
Bronisław Geremek jest w ogóle postacią tajemniczą. W przeciwieństwie do Jacka Kuronia, który ze swego stalinowskiego zaangażowania publicznie się wyspowiadał i nigdy niczego nie ukrywał, Geremek swój życiorys utajnił. I tak pozostało. W potocznej wizji historii funkcjonującej w mediach pojawia się dopiero w stoczni gdańskiej, gdzie trafia razem z Tadeuszem Mazowieckim jako opozycjonista tolerowany przez władze i dopuszczony przez nie do strajkujących w nadziei, że przysłuży się to uspokojeniu nastrojów. O nic co wcześniej pytać nie wolno, pod groźbą wykluczenia i zbluzgania takiego właśnie, jakiego dokonał rytualnie Marcin Król w odniesieniu do Graczyka.
Smętny to przypadek - autorytetów, które swoje świętości ocalić potrafią tylko poprzez tabu, ukrywanie historii, zakłamywanie jej i gołosłowne hołdy. A na dodatek te same środowiska gromko domagają się odwagi w odkrywaniu prawdziwej historii, czyli pisania jej po grossowemu. A może zanim "szczujni dziennikarze" zaczną "odbrązawiać" naszych bohaterów, niech się przyjrzą swoim?
źródło informacji: FELIETONY INTERIA.PL"Lecz przyjdą czasy, że te kutasy będą przed nami na baczność stać,
Ręka nie zadrży jak liść osiki, gdy będziem w głupie mordy prać.
Więc pijmy zdrowie szwoleżerowie niech smutki zginą w rozbitym szkle,
Gdy nas nie będzie nikt się nie dowie czy dobrze było nam czy źle."
Janusz Waluś - czekaMY!
Komentarz
-
Zamieszczone przez bkt Zobacz postaA czy ja napisalem, ze jestem ten zajebisty? Napisalem, ze nie opowiadam sie za zadna ze stron i nie rozumiem takich zachowan. Widzisz jakas roznice?a mianowicie ferujesz wyrok na bazie szczątkowych informacji z tvn24 i tv trwam ustawiając oba ośrodki jako centra światopoglądowe i źródła informacji obu stron konfliktu, mogę co najwyżej rozłożyć ręce z politowania.
A na zdanie :
zamiast robic dla Polski, wszyscy zajmuja sie bzdurami.
Polecam:
Bardzo dziękuje za wszystkie komentarze i przyjęcie. Mam nadzieję, że to miejsce stanie się dobrą płaszczyzną do rozmowy o Polsce....
Chętnie poczytam co myślisz o tych bzdurach
Komentarz
-
W sprawie TW Geremka wrzucę jeszcze dementi Terlikowskiego:
Przepraszam!
Tylko prawda jest ciekawa. Ta maksyma Józefa Mackiewicza przyświeca naszemu portalowi. Ona jest naszym celem. Jeśli więc napiszemy nieprawdę, szczególnie taką, która dotyka zmarłego czy jego rodzinę i przyjaciół, musimy ją odwołać. A przede wszystkim przeprosić. I tak czynimy w sprawie profesora Bronisława Geremka.
Nie było naszym celem znieważenie zmarłego, ani pisanie historii na nowo. Chodziło tylko o zaprezentowanie dokumentu, który wydawał się istotny, i o którym – tak w mediach jak i wśród znawców archiwów – plotkowano od dawna. Uznaliśmy, że jego opublikowanie może posunąć poznanie historii najnowszej Polski do przodu. I wyjaśnić wciąż powracające wątpliwości. W tym przekonaniu umacniali nas nasi rozmówcy, ale ostatecznie decyzję podjęliśmy my, nie oni, więc na nas ciąży odpowiedzialność.
Niestety nie poszliśmy – jak to słusznie wytknął nam dr Piotr Gontarczyk – śladem tego dokumentu i nie sprawdziliśmy pozostałych zapisów. A to sprawiło, że – choć nie sformułowaliśmy mocnych zarzutów – to opublikowaliśmy materiał nie do końca sprawdzony i przez to krzywdzący dla profesora Bronisława Geremka i mogący rzucić się cieniem na jego pamięć. Dotyczy to także mojego osobistego komentarza.
Gdy tylko otrzymaliśmy sygnał, że dokumenty nie są tak jednoznaczne, natychmiast opublikowaliśmy (to warto przypomnieć, że ukazały się one na naszej stronie) wyjaśnienia dr. Piotra Gontarczyka, który zbadał sprawę dokładnie. A później rozmowę z Wojciechem Sawickim, który pokazał całe skomplikowanie sytuacji badacza. Teraz, po dokładnym sprawdzeniu sprawy i dalszych konsultacjach, pozostaje nam tylko wycofać się ze sformułowanych podejrzeń. I powiedzieć jasno i wyraźnie, że przepraszamy. Ten przykry, bo pokazujący porażkę, obowiązek biorę na siebie. Przepraszam Bronisława Geremka, jego rodzinę, bliskich przyjaciół, a także wszystkich czytelników portalu Fronda.pl, których zaufanie do naszej wiarygodności w tej konkretnej sprawie zawiedliśmy. Wiara w to, że tylko prawda jest ciekawa, doprowadziła nas do opublikowania dokumentu, którego dokładnie nie sprawdziliśmy. A teraz prowadzi nas do mocnych przeprosin.
Nie zmienią już one opublikowanych tekstów, napisanych komentarzy, ani wypowiedzianych słów. Nie chcemy udawać, że ich nie było. Ale pozwolą choć trochę naprawić krzywdę wyrządzoną pamięci zmarłego i jego rodzinie, a przede wszystkim uniknąć podobnego błędu przez innych badających archiwa czy plotkujących o dokumentach.
Nie zmienia to jednak mojej osobistej skruchy i konieczności ponownego powtórzenia, że szczerze przepraszam. I zapewniam naszych czytelników, że dołożę – ja osobiście i cały zespół portalu Fronda.pl – wszelkich starań, by tego typu błędy więcej się nie powtórzyły, bo „tylko prawda jest ciekawa”!
Tomasz P. Terlikowski
PS. To zdanie powinno być do wycinki.Ostatnio edytowany przez midzi; 23991.
Komentarz
-
Zamieszczone przez Peace Zobacz postaOK, to nie uważasz, że jesteś zajebisty, szkoda, że nie odniosłeś się do reszty mojego wpisua mianowicie ferujesz wyrok na bazie szczątkowych informacji z tvn24 i tv trwam ustawiając oba ośrodki jako centra światopoglądowe i źródła informacji obu stron konfliktu, mogę co najwyżej rozłożyć ręce z politowania.
A na zdanie :
zamiast robic dla Polski, wszyscy zajmuja sie bzdurami.
Polecam:
Bardzo dziękuje za wszystkie komentarze i przyjęcie. Mam nadzieję, że to miejsce stanie się dobrą płaszczyzną do rozmowy o Polsce....
Chętnie poczytam co myślisz o tych bzdurachjako widz, poprostu widz jakiegos kanalu tv, moge ocenic jego tresc i wlasnie to zrobilem
Nie uwazasz, ze szkoda czasu na takie dyskusje o jakich napisalem (w tv)?
Lubisz pie.dolic? Pie.dol ITI.
Komentarz
-
Zamieszczone przez midzi Zobacz postaCoś mi się wydaje, że właśnie Żaryn zniszczył obecną formułę IPN. Lubię kilka osób związanych z tą instytucją, najbardziej panią Fedyszak, ale niestety to może być do trumny dla ekipy Kurtyki.
Tu masz jego tłumaczenie się, zaliczył wpadkę, a Gontarczyk go ustawił w szeregu.
Jan Żaryn z IPN to zupełnie inna osoba.Ostatnio edytowany przez KBK; 13950.
Komentarz
-
Zamieszczone przez Kill, baby kill! Zobacz postaMidzi, ale to nie ten Żaryn
Tu masz jego tłumaczenie się, zaliczył wpadkę, a Gontarczyk go ustawił w szeregu.
Jan Żaryn z IPN to zupełnie inna osoba.
Komentarz
-
Zamieszczone przez Krzysztof BosakDobrych wiadomości ciąg dalszy: minister Zdrojewski rozdzielił dotacje dla kwartalników. Krytyka Polityczna dostaje 140tys., a Christianitas, Fronda, Czterdzieści i Cztery, Pressje etc. dostają ZERO. Wycięli całą prawicę. To kolejny sukces Ministerstwa Kultury, obok wstrzymania budowy Muzeum Historii Polski czy mianowania Odorowicz na kolejną kadencję w PISF.Ora et labora
Komentarz
-
Zamieszczone przez midzi Zobacz postaA to przepraszam. Mój błąd. Nie pomyślałem, że dwóch Żarynów zajmuje się sprawami IPN.
Komentarz
-
Zamieszczone przez Kill, baby kill! Zobacz postaTen drugi, Stanisław, jest publicystą Frondy, z IPNem chyba nie ma nic wspólnego."Lecz przyjdą czasy, że te kutasy będą przed nami na baczność stać,
Ręka nie zadrży jak liść osiki, gdy będziem w głupie mordy prać.
Więc pijmy zdrowie szwoleżerowie niech smutki zginą w rozbitym szkle,
Gdy nas nie będzie nikt się nie dowie czy dobrze było nam czy źle."
Janusz Waluś - czekaMY!
Komentarz
Komentarz