Polityka

Zwiń
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts
  • midzi
    Legionista
    • 07.2010
    • 9901

    Zamieszczone przez karakan
    midzi : Głownie chodzi o pisanie co się nie podoba , a nie załatwianie sprawy jednym wyrazem, który wnosi tyle co nic.
    Na to może się nabiera jakaś część społeczeństwa , ale tu na forum trzymajmy jakiś poziom.
    Przecież w kilku postach wcześniej pisałem o co chodzi, w tym w pierwszym którym rozpocząłem temat wystąpienia Kaczyńskiego. Dlatego zdziwiła mnie taka reakcja.

    Komentarz

    • karakan

      Fakt najpierw wyśmiewałeś to co mówił Kaczyńśki ,żeby na końcu napisać ,że zgadzasz się z tym co mówił w większości.

      Dobra nieważne.

      Twój link do sondażu z TVN.

      Jest tam notka ,że ponad połowa głosujących na PO robi to z obawy przed złym PISem. Wymowne.

      Niecała połowa z głosujących popiera PO za ich politykowanie.

      Czyli ilu ich jest 15-20%.

      Edit: To jest najlpesze:

      natomiast 28% podoba się proponowana przez Platformę długofalową wizja rozwoju kraju.

      Wizja czego?!Rozwoju?A jest taka?! :
      Ostatnio edytowany przez Gość; 6953.

      Komentarz

      • TNTP
        Legionista
        • 06.2009
        • 7085

        Zamieszczone przez midzi
        Oczywiście, że chodziło o walutę rezerwową w krajach naszego regionu w kontekście tego, że my do euro nie wejdziemy i zostaniemy taką wyspą ze swoją walutą, a kraje ościenne, czyli Słowacja, Czechy i Litwa będą używały polskiego złotego jako ważną walutę rezerwową. Policzmy: dolar, frank szwajcarski, funt szterling, jen... minimalnie 4 waluty hen przed naszą.
        nie wiesz, o czym piszesz

        Frank Szwajcarski kompletnie się nie liczy na rynku rezerw walutowych (na którym zasadniczo liczą się tylko 2 waluty $+euro)
        Wszystkie światowe rezerwy we frankach liczą całe 5mld $, dla porównania rezerwy walutowe samej PL wynoszą 80-90mld $, a rezerwy w funtach są 40 razy wyższe (Polska nie posiada w ogóle franków, początek 2008 - 40% $ i Euro 15 % funty, 5% dolar Australijski)

        Skoro Polacy mogą zabezpieczać się walutą australijską nie widziałbym nic dziwnego w tym, żeby dajmy na to Łotysze zabezpieczali się PLN.
        Lieber tot als rot!!

        Komentarz

        • Z.
          Legionista
          • 08.2006
          • 7771

          Zamieszczone przez Karakan
          Oczywiście ,że było pewne ,że ten tekst zostanie podłapany momentalnie, ale w takim razie co ma robić Kaczyński?Nic nie mówić?
          To jest charakterystyczny argument dla obrońców takich absurdów jak motyw z obciążaniem Komorowskiego za śmierć trojga posłów.

          "Co Kaczyński nie powie to zle"
          "Nic ma nie mówić, tak będzie najlepiej, tak?"

          Może to i błyskotliwe, tyle że nie ma nic wspólnego z tym co piszę. Dokładnie w tym samym wywiadzie, w którym czepiam się za powyższą żenadę pojawiło się kilkanaście sensowych zdań, z którymi się w pełni zgadzam. Co więcej gdyby Kaczyński umiał zatrzymać się w swoich analizach na tych zdaniach to jak najbardziej przybyłby mu nowy wyborca.

          Starasz się sprytnie odwrócić rozmowę, że niby ciągle go krytykuję itp, tymczasem w ostatnim czasie:

          - pochwaliłem go za świetne wystąpienie w Sejmie (z drobnym mankamentem)
          - pochwaliłem go za niezły wywiad u Rymanowskiego (obejrzałem w necie) - chociaż również i tu pojawił się tradycyjny mankament
          - pochwaliłem większość tez z wywiadu dla onetu. Nie miałem przyjemności oglądać/słuchać wywiadu dla RM, ale podejrzewam, że również byłoby nieźle (poza fragmentem z ww. żenadą).
          - dzisiaj chwalę go za bardzo dobre wystąpienie, wystąpienie merytoryczne, takie jakie u niego najbardziej lubie, w Sheratonie.

          To jest odpowiedz na Twoje pytanie 'czy ma nic nie mówić'. Jako depozytariusz władzy absolutnej na prawicy wymagam od niego skuteczności, a nie emocjonalych wypowiedzi żerujących na niskich instynktach. Za każdym razem, gdy odpowiada merytorycznie, w swoim dobrym stylu robi zdecydowanie lepsze wrażenie od Tuska. Wygląda to wtedy jak pojedynek inteligenta z kimś kto się dorobił, ale wieś z niego nie wyjdzie (nikomu nie uwłaczając). Co więcej kierunek myśli Jarosława jest dla mnie o wiele bardziej akceptowalny niż herezje Tuska.

          Niestety Jarosław ma również gorszą, wiecową stronę, której nikt nie jest w stanie zatrzymać, bo nikt nie jest w stanie powiedzieć mu na ucho 'szefie, ta wypowiedź jest poniżej pańskiego poziomu, co więcej spowoduje kolejną rzeź na PiSie w mediach'.

          Wielokrotnie pisałem, że media tylko czekają na jakąś lipę, przekoloryzowany radykalizm, lapsus, słabość każdego z PiS. Każdy interesujący się sceną polityczną to wie. Co więcej elektorat betonowy PiS jest zmobilizowany jak nigdy, wobec powyższego kolejne puszczenie oczka do nich jest bez sensu (i w tym momencie zgadzam się z tekstem Ziemkiewicza wrzuconym przez Peace).

          Ostre, radykalne mrugnięcia okiem na pewno nie pozwolą zrealizować Kaczyńskiemu idei IV RP. Nawet jeżeli PO się zawali i PiS nieznacznie wygra wybory. Pojawi się wiele problemów choćby o ewentualnego koalicjanta.


          Zamieszczone przez Karakan
          Czy nie ma w tym prawdy?
          Nie, nie ma w tym prawdy. To obciążanie jest beznadziejne.


          Zamieszczone przez Karakan
          Niestety od jakiegoś czasu z lektury Twoich postów wyłania się obraz winnego wszystkiego złego w polskiej polityce Kaczora.
          Proponuję dokonanie powtórnej analizy moich postów. Tymczasem odpowiem tylko tyle, że Kaczyński nie jest winny wszystkiemu złu w polskiej polityce, ale odpowiada za to, że milionem swoich wpadek i niepotrzebnych słów doprowadził do tego, że tak fatalny rząd o tak gigantycznych wpadkach wciąż jest faworytem do wygrania kolejnych wyborów. I w tym sensie jest winny złu w polskiej polityce, bo słabość PiS (polegająca na dziesiątkach beznadziejnych wpadek przeróżnych osób - od Kaczyńskiego po Fotygę i Dubienieckiego [chociaż tutaj widać, że Jarek naszczęście chyba zakłada mu powoli kaganiec]) pozwala gnuśnej PO rządzić i rządzić oraz obsadzać najważniejsze urzędy w państwie. Co ciekawe dzisiaj w Sheratonie padło info, że Grad co 8 godzin podpisuje nową umowę prywatyzacyjną. Biorąc pod uwagę profesjonalizm Rządowego Centrum Legislacji (Smoleńsk, Konwencja Chicagowska) i ogólny totalny nieprofesjonalizm aktualnie rządzących przerażenie zagląda do oczu. Ale trwają..

          P.S. Co do wszelkich tekstów skierowanych do mnie na temat salonu czy WSI24. Nie wiem, nie oglądam Faktów z jakimiś przypadkowymi wyjątkami od roku czy dwóch. Dla mnie możesz widzieć we mnie nawet Urbana. Wolałbym jednak racjonalne argumenty.

          Zamieszczone przez Peace
          Akurat Kaczor nie cierpi Komorowskiego od kilkunastu lat.

          Zawsze uważał go za osobę o nieprzeciętnie niskim intelekcie i niezbyt się z tym krył
          Nikt z tym nie polemizuje, co więcej nikt się temu tutaj nie dziwi, co więcej po raz drugi każdy ma na temat Komorowskiego podobne zdanie. Dlatego nie ma sensu przekraczać pewnych granic i skazywać większość zarzutów wobec Komorowskiego na śmieszność w kontekście obciążania go śmiercią trzech osób.

          Zamieszczone przez Kill, baby kill!
          Ja tu oczekuję jasnej odpowiedzi, bo jeśli jest tak jak mówisz i nie widzisz w tym wielkiej niekonsekwencji to trudno mi to pogodzić z antykomunizmem...
          Hehe, zaprawdę wiele czeka Cię rozczarowań w PiS w związku z antykomunizmem

          Zamieszczone przez Nazgul
          Wrzucam taki newsik na wypadek, gdyby komuś jeszcze strzeliło do łba wypominać Kaczyńskiemu Andrzeja Kryże:.
          Aha. Czyli albo kradniemy z X albo kradniemy z Y. Opcji nie kradniemy nie ma, tak? To ja wysiadam.

          Zamieszczone przez karakan
          Pamiętam jak całkiem niedawno ktoś tu przekonywał ,że PIS i JK mogliby pozyskiwać nowych wyborców gdyby nie ich "głupie zagrania".
          Była mowa o tym ,że nieprzyjazne media to trochę mit.Podawano przykład kampanii prezydenckiej.

          Dziś można się było przekonać, jakie ma PIS szansę przebić się ze swoim przekazem, jesli nie dotyczy Smoleńska.
          Akurat do mnie dziś przekaz PiS (wydaje mi się) dotarł i jestem z niego bardzo zadowolony. Mimo, że informacje zbierałem na gazeta.pl, onet.pl, wyborcza.pl, niezależna.pl i salon24.pl. Plus wpis Foxxa na forum z cytatami.

          Przypomnę tylko, że lekko wyśmiewany przez Ciebie czas kampanii prezydenckiej był czasem, gdy PiS nie tłumaczył się codziennie, a to z wyroku wobec Karskiego na Cyprze, a to wypowiedzi Fotygi o tym, że Tusk wykonuje polecenia Ławrowa, a to o tym, że 'ruska trumna na deszczu' i milion innych, bo po prostu takich wpadek nie było.

          Wtedy wszyscy zrobili: morda w kubeł, róbmy swoje i PiS uzyskał świetny wynik (biorąc pod uwagę 'bloki startowe'), odzyskał zdolność koalicyjną, a mainstreamowi myśliwi po prostu nie mieli o czym pisać i za co PiS atakować, bo wszystko było prowadzone na wysokim poziomie. No, może poza dwoma czy trzeba wypowiedziami o Belce czy Oleksym i Gierku.
          "Kto już raz posiadł w swych granicach Kijów i tyle kroci prawosławnych, ten nie mógł pozwolić, aby za jej granicami tworzył się osobny ośrodek dla tychże i powinien był dotrzeć aż do Kremlu i tak problem rozwiązać."

          Komentarz

          • karakan

            Zamieszczone przez Z.
            To jest charakterystyczny argument dla obrońców takich absurdów jak motyw z obciążaniem Komorowskiego za śmierć trojga posłów.
            Napisałem wcześniej co na ten temat uważam.Dla mnie Ty tu widzisz niemalże tekst : "krew na rękach".Ja nie bardzo.Chyba nie ma co dalej ciągnąć wątku.

            Zamieszczone przez Z.
            Może to i błyskotliwe, tyle że nie ma nic wspólnego z tym co piszę. Dokładnie w tym samym wywiadzie, w którym czepiam się za powyższą żenadę pojawiło się kilkanaście sensowych zdań, z którymi się w pełni zgadzam. Co więcej gdyby Kaczyński umiał zatrzymać się w swoich analizach na tych zdaniach to jak najbardziej przybyłby mu nowy wyborca.
            Nie wiem czy błyskotliwe.Obserwuję od jakiegoś czasu ,że masz(nie tylko Ty) z Kaczyńskim problem.Być może powoduję to jakiś ogromny zawód polityczny.Mogę tylko gdybać.Dziwi mnie ,że tylko jego persona jest przez Ciebie tak prześwietlana pod każdym kątem.Jak ludzie z PJN dali ciała na wejściu to ich jeszcze tłumaczyłeś.Od Kaczyńskiego wymagasz postawy honorowej niczym z jakiejś wojennej legendy o dzielnym rycerzu.Twoje prawo.

            Zamieszczone przez Z.
            Starasz się sprytnie odwrócić rozmowę, że niby ciągle go krytykuję itp, tymczasem w ostatnim czasie:

            - pochwaliłem go za świetne wystąpienie w Sejmie (z drobnym mankamentem)
            - pochwaliłem go za niezły wywiad u Rymanowskiego (obejrzałem w necie) - chociaż również i tu pojawił się tradycyjny mankament
            - pochwaliłem większość tez z wywiadu dla onetu. Nie miałem przyjemności oglądać/słuchać wywiadu dla RM, ale podejrzewam, że również byłoby nieźle (poza fragmentem z ww. żenadą).
            - dzisiaj chwalę go za bardzo dobre wystąpienie, wystąpienie merytoryczne, takie jakie u niego najbardziej lubie, w Sheratonie.
            Fakt czasem pochwalisz.Nie przeczę.
            Ja np. uważam ,że zbyt długo ciągnał wątek historyczno-gospodarczy.
            Duża część polskiego społeczeństwa nazywa to potem bełkotem(komentarze w GazWybie) tylko dlatego ,że nie zna znaczenia części słów których używa JarKacz.




            Zamieszczone przez Z.
            Proponuję dokonanie powtórnej analizy moich postów. Tymczasem odpowiem tylko tyle, że Kaczyński nie jest winny wszystkiemu złu w polskiej polityce, ale odpowiada za to, że milionem swoich wpadek i niepotrzebnych słów doprowadził do tego, że tak fatalny rząd o tak gigantycznych wpadkach wciąż jest faworytem do wygrania kolejnych wyborów. I w tym sensie jest winny złu w polskiej polityce, bo słabość PiS (polegająca na dziesiątkach beznadziejnych wpadek przeróżnych osób - od Kaczyńskiego po Fotygę i Dubienieckiego [chociaż tutaj widać, że Jarek naszczęście chyba zakłada mu powoli kaganiec]) pozwala gnuśnej PO rządzić i rządzić oraz obsadzać najważniejsze urzędy w państwie. Co ciekawe dzisiaj w Sheratonie padło info, że Grad co 8 godzin podpisuje nową umowę prywatyzacyjną. Biorąc pod uwagę profesjonalizm Rządowego Centrum Legislacji (Smoleńsk, Konwencja Chicagowska) i ogólny totalny nieprofesjonalizm aktualnie rządzących przerażenie zagląda do oczu. Ale trwają..
            Już kiedyś chyba na temat dyskutowaliśmy.Błędy owszem, było ich trochę.
            Ja jednak nie zmieniłem zdania ,że PISowi media nie pozwolą na żadne poprawienie wizerunku.Widać to było dzisiaj.Totalne zignorowanie konferencji.Nie no sorry, zauważono ,że przestał mówić na 1,5 minuty.

            Przykłady kampanii prezydenckiej są dla mnie tylko trochę trafione.
            To były specyficzne wybory.Liczyło się dwóch kandydatów i dwóch pokazywano.Media siedziały jeszcze cicho, bo nikt nie chciał przegiąć.
            Owszem JarKacz trzymał język za zębami, ale nawet jak się nie odzywał, to i tak to wadziło i komentowano to ,że milczy.

            Ogólnie cała ta sytuacja jest przesrana.Nie widzę możliwości by prawica przejęła władze w Polsce.Z drugiej strony słbnąca PO , która zacznie się chwytać wszystkiego by zostac u władzy.Na koniec rosnące w siłe SLD.
            Po przyszłych wyborach będzie jeszcze gorzej.Tylko Polski szkoda.

            Komentarz

            • Z.
              Legionista
              • 08.2006
              • 7771

              Zamieszczone przez karakan
              Napisałem wcześniej co na ten temat uważam.Dla mnie Ty tu widzisz niemalże tekst : "krew na rękach".Ja nie bardzo.Chyba nie ma co dalej ciągnąć wątku.
              Dla mnie tezy zawarte w wypowiedziach Kaczyńskiego są na tyle jasne w tym aspekcie, że nie wymagają dodatkowej interpretacji czy to o krwi na rękach czy o czymkolwiek innym.


              Zamieszczone przez Karakan
              Nie wiem czy błyskotliwe.Obserwuję od jakiegoś czasu ,że masz(nie tylko Ty) z Kaczyńskim problem.Być może powoduję to jakiś ogromny zawód polityczny.Mogę tylko gdybać.Dziwi mnie ,że tylko jego persona jest przez Ciebie tak prześwietlana pod każdym kątem.Jak ludzie z PJN dali ciała na wejściu to ich jeszcze tłumaczyłeś.Od Kaczyńskiego wymagasz postawy honorowej niczym z jakiejś wojennej legendy o dzielnym rycerzu.Twoje prawo.
              No, jasne że mam problem, trudno żeby nie miał, w kontekście wielu przytoczonych przeze mnie argumentów w poprzednich postach.

              I nie porównujmy ludzi z PJN do Kaczyńskiego, bo to nie ten rozmiar kapelusza (co innego otoczenia Jarosława). Nie ma w Polsce drugiego polityka, który potrafiłby nazwać problem systemowo i zaproponować rozwiązanie. PJN to tylko taki jakby głos sumienia "Jarku opamiętaj się, jesteś mądrym chłopem, ale czasami odstawiasz taką żenadę, że ręce opadają - zmień się". Nic więcej.

              Poza tym PJN nie ma żadnych szans na władze i realizację swoich postulatów (o ile istnieją), natomiast jak już wspomniałem Jarosław jest depozytariuszem dość dużego poparcia, a to również odpowiedzialność. Niestety czasami go to przerasta mimo, że zdecydowanie posiada możliwości, by tak nie było. I to jest mój problem z Kaczyńskim. W bardzo dużym skrócie.



              Zamieszczone przez Karakan
              Fakt czasem pochwalisz.Nie przeczę.
              Jak mówi coś mądrego to chwalę jak brnie w głupotę to ganię. Serio, nie mam tu żadnego rozwiązania systemowego, jakiegoś parytetu 75% dni go ganię 25% chwalę itp.


              Zamieszczone przez Karakan
              Już kiedyś chyba na temat dyskutowaliśmy.Błędy owszem, było ich trochę.
              Moim zdaniem było ich koszmarnie wiele. PO dopiero w ostatnim czasie zaczęła popełniać ich podobną ilość. Niestety wobec zdecydowanej przewagi medialnej ciężko jest nawet uzyskać wizerunkowy remis. Tylko, że w PiS wiedzą to od lat.


              Zamieszczone przez Karakan
              Ja jednak nie zmieniłem zdania ,że PISowi media nie pozwolą na żadne poprawienie wizerunku.Widać to było dzisiaj.Totalne zignorowanie konferencji.Nie no sorry, zauważono ,że przestał mówić na 1,5 minuty.
              Nie zgadzam się. W czasie kampanii prezydenckiej PiSowi zdecydowanie udało się zmienić wizerunek, przykryć dobrą robotą wszelki obciach i tym podobne konotacje. To oczywiście zostało poźniej w dobrym pisowskim stylu zmarnowane przez inną - nazwijmy ją sztywną - ekipę, ale to nie powód by o tym zapominać.

              I nie zgadzam się, że dzisiejsza konferencja została całkowicie zignorowana. Oczywiście nigdy nie będzie miał porównywalnej nośności jak podobne zagrania PO, ale do powiedzmy 18 spokojnie można było nawet na wyborcza.pl czy onet.pl dowiedzieć się w miarę rzetelnie (pomijając tytuły - chociaż na wyborczej był odpowiedni) co zaszło. Nie demonizujmy, czasami media robią ordynarne numery, ale dzisiaj większość tych mediów zdecydowanie zawiodła niektórych Forumowiczów z tego tematu. Było to widać koło południa, gdy padały głosy, że tu i tu żadnego info na ten temat i chwile później łup na pierwszej stronie normalna relacja.

              Totalnie zignorowana została sławetna konferencja w Jahrance, a dzisiaj było naprawdę ok (przypomnę post Jaco z 'sensacją' w związku z transmisją na żywo na gazeta.pl).

              Zamieszczone przez Karakan
              Owszem JarKacz trzymał język za zębami, ale nawet jak się nie odzywał, to i tak to wadziło i komentowano to ,że milczy.
              Co było odbierane jako piana i totalna bezradność salonu. I było bardzo, bardzo sympatyczne. Robili z siebie głupków i naprawdę wiele osób to zauważało. Było minęło.

              Zamieszczone przez Karakan
              Ogólnie cała ta sytuacja jest przesrana.Nie widzę możliwości by prawica przejęła władze w Polsce.
              Samodzielnie na pewno nie. Dlatego polityka bierzemy wszystko skończy się katastrofą nawet jeżeli wezmą wszystko. Ciśnienie i atak będzie tak wielki, że nikt tego nie wytrzyma. Chyba, że Jarek zacznie współgrać ze Schetyną
              "Kto już raz posiadł w swych granicach Kijów i tyle kroci prawosławnych, ten nie mógł pozwolić, aby za jej granicami tworzył się osobny ośrodek dla tychże i powinien był dotrzeć aż do Kremlu i tak problem rozwiązać."

              Komentarz

              • Peace
                GieKaeSiak
                • 08.2005
                • 5041

                Zamieszczone przez Z.
                Moim zdaniem było ich koszmarnie wiele. PO dopiero w ostatnim czasie zaczęła popełniać ich podobną ilość. Niestety wobec zdecydowanej przewagi medialnej ciężko jest nawet uzyskać wizerunkowy remis. Tylko, że w PiS wiedzą to od lat.
                Nie zgodzę się. PO popełnia mnóstwo błędów, z nieróbstwem na 1 miejscu, jednakże dopiero ostatnio, po nadepnięciu na odcisk GTW(choćby z OFE) są one w małym stopniu pokazywane.

                Nie trzeba daleko szukać - milion obietnic reform, które zostały w sferze obietnic, przez 3 lata w kółko mówili, że ,,robią'', jutro będzie reforma X, pojutrze Y. Dochodziło do takich absurdów, że premier mówił że już kończą reformę, a dany minister nie wiedział, że zaczęli

                Zmieniając temat, na mój ulubiony. Janke:

                „Gazeta Wyborcza” o rządach Viktora Orbana pisze wyłącznie agresywnie. Nie sili się nawet na próbę zrozumienia jego polityki czy przedstawienia czytelnikom racji obecnego węgierskiego rządu.

                Każdy, kto nie widzi w Orbanie faszysty, musi zostać wyśmiany.

                Ostatnio opublikowałem kilka dużych tekstów na temat Węgier. Były one wynikiem dłuższego pobytu w Budapeszcie, rozmów z kilkudziesięcioma ekspertami, politykami, dziennikarzami, zwykłymi Węgrami. Starałem się zrozumieć, co tam się dzieje, pokazać rozmaite racje. Będąc umiarkowanym sympatykiem polityki Orbana, sam wskazywałem także na błędy popełniane przez niego. Niemniej broniłem go przed atakami.

                „Wyborcza” szybko zareagowała. I dobrze. Ale co zrozumieli z moich tekstów koledzy z Czerskiej? Witold Gadomski wyłapał tylko to, że „Janke odkrywa układ”, układ już „nie krajowy, ale europejski”. Starałem się bowiem w swoich analizach pokazać m.in., jakie mechanizmy powodują, że Węgry mają dziś tak złą prasę. Z dwukolumnowej analizy Gadomski wyczytał tyle.

                Adam Leszczyński starał się wytłumaczyć czytelnikom, dlaczego bronię Orbana: „Fala ciepłych uczuć wygrywa z jasnością myśli. Orbanowi, w odróżnieniu od Kaczyńskiego, udało się pogonić lewicowo-liberalną hołotę. To nasz człowiek: twardy, zdecydowany, zamyka lewakom paskudne gęby. Zwycięstwo” – czyta w moich myślach komentator „Wyborczej”. Jednak cienia takich myśli nie może odnaleźć w żadnym z moich tekstów. Ani nie używam takich określeń, ani powód, dla którego bronię Orbana, nie jest taki. Wystarczy przeczytać te artykuły, by to wiedzieć. No, ale trzeba je przeczytać. I zrozumieć.

                Publicyści „Gazety” widzą świat swoimi kategoriami. Gadomski wyczytał u mnie tropienie czy „wykrywanie układu”, Leszczyński – radość z „pogonienia hołoty” i tego, że ktoś zamyka przeciwnikom „paskudne gęby”. Każdy czyta, rozumie i pisze, jak umie. Wedle swojego postrzegania świata. Używając swojego języka. I na miarę swojego intelektu.
                http://blog.rp.pl/janke/2011/01/31/w...i-ohydne-geby/

                Chyba nie muszę dodawać, że Janke jest najbardziej platformerski i najbardziej niechętny PiSowi z dziennikarzy Rzepy ?

                Ciekawy jest zbiór jego felietonów na temat Węgier.

                Jak zdarta płyta.. oby u nas w 2015
                Ostatnio edytowany przez Peace; 4401.

                Komentarz

                • Peace
                  GieKaeSiak
                  • 08.2005
                  • 5041

                  Przepraszam, że post pod postem.

                  Ale pewna znana persona napisała felieton dla Rzepy...

                  Jarosław Kaczyński o polityce względem Białorusi :

                  Czas wytrzeźwieć z mrzonek i zrozumieć w końcu, że stosowany wobec Łukaszenki „kij” był w rzeczywistości gałązką oliwną, a oferowana mu „marchewka” okazała się zgniłą pietruszką – pisze prezes Prawa i Sprawiedliwości

                  Z perspektywy kilku tygodni, które minęły od sfałszowanych przez Aleksandra Łukaszenkę wyborów na Białorusi, brutalnego stłumienia opozycyjnych protestów i fali represji, która trwa do dzisiaj, widać już wyraźnie, że polska polityka wschodnia poniosła na tym kierunku dramatyczną klęskę.

                  Zaangażowanie polskiej dyplomacji w ostatnich wyborach na Białorusi zakończyło się katastrofą, gdyż było oparte na nieprofesjonalnej, życzeniowej, a nie realnej ocenie sytuacji w tym kraju. Najpopularniejszy dotychczas lider opozycji białoruskiej, demokrata Aleksander Milinkiewicz, wycofał się z udziału w wyborach, gdy stało się jasne, że nie uzyska wsparcia Unii Europejskiej, która nie chciała drażnić Rosji postrzegającej go jako polityka „zbyt prozachodniego”.

                  W zamian polska dyplomacja – wspólnie z niemiecką – otwarcie wspierały słabego politycznie, uważanego za prorosyjskiego, kandydata, którego w żadnym razie nie mogła poprzeć zdecydowana większość niepodległościowej opozycji białoruskiej. Czy polski MSZ liczył na jakiś cud w czasie wyborów? Jak ocenić merytoryczny poziom analiz, na których oparła takie swoje działanie polska dyplomacja? Czy dla tych działań istniało wsparcie rosyjskie, a jeśli tak, to dlaczego skończyło się ono w dniu wyborów?

                  Sukcesy Moskwy, klęska Warszawy

                  Rosja najwyraźniej po raz kolejny ograła ministra Sikorskiego... i całą Unię Europejską, skłaniając ich do wycofania z wyborów mającego duże szanse na dobry wynik wyborczy Milinkiewicza i porzucając ich na placu boju z przegranym, pobitym i aresztowanym Uładzimirem Nieklajeuem. Moskwa zrealizowała wszystkie swoje cele: wyeliminowała z wyborów prozachodniego, groźnego dla niej kandydata, porozumiała się z Łukaszenką, zwiększając jego zależność od siebie, i odepchnęła Białoruś od Europy.

                  Polska przegrała. Ale nawet ze swojej przegranej polska dyplomacja nie umie wyciągnąć wniosków. Wszystko wskazuje bowiem, niestety, na to, że MSZ zamierza nadal brnąć w tę ślepą uliczkę i zamiast rozmawiać z całym spektrum opozycji białoruskiej, chce wciąż forsować tylko tę jedną, przegraną już opcję, niemającą po wyborach żadnego zaplecza politycznego ani organizacyjnego.

                  Działania Ministerstwa Spraw Zagranicznych wobec Białorusi po 19 grudnia są tak naprawdę... działaniami czysto PR-owymi na użytek polskiej opinii publicznej.

                  Próba odgórnego powołania przez MSZ „biura białoruskiej opozycji” w Warszawie odbyła się bez jakiejkolwiek konsultacji z tą opozycją ani z polskimi organizacjami pozarządowymi działającymi na Wschodzie. Dlaczego polski MSZ od lat traktuje te organizacje jak natrętnych petentów, a nie realnych partnerów, którzy często są w stanie trafniej ocenić i skuteczniej działać na Wschodzie niż urzędnicy? Dlaczego nie korzysta z ich wiedzy i kontaktów, dlaczego nie konsultuje się z nimi przy wypracowywaniu swojej strategii, woląc z uporem forsować swoje nieskuteczne scenariusze i zachowując się przy tym jak słoń w składzie porcelany?

                  Trudno o lepszy dowód na to, że tak niegdyś głośno wznoszone przez PO hasło „społeczeństwa obywatelskiego” jest dziś dla tej partii jedynie propagandową przykrywką dla arbitralnej, aroganckiej samowoli urzędników.

                  Kolejnym PR-owym niewypałem w wykonaniu MSZ jest tak gromko obwieszczone w mediach „zniesienie przez Polskę opłat za wizy” dla Białorusinów, aby „zbliżyć ich do Europy”. W praktyce okazuje się, że owo zniesienie opłat dotyczy wyłącznie wiz dla uczestników imprez kulturalnych w RP, którzy muszą posiadać zaproszenia do Polski, a więc tak naprawdę – jedynie wąskiej grupy elit białoruskich, które także dotąd mogły bez problemów przyjeżdżać do naszego kraju.

                  O żadnym masowym otwarciu na Białorusinów w ogóle nie ma mowy. A o uruchomieniu tak zwanego małego ruchu granicznego z Białorusią, z czym MSZ obnosił się przez lata, nawet nie warto już wspominać. Również ogłoszona tuż po wyborach przez MSZ „szybka pomoc” dla sił demokratycznych na Białorusi utknęła gdzieś w meandrach biurokratycznych tego resortu.

                  Nie wiadomo też na razie, w jaki sposób polskie władze zamierzają ukarać osoby odpowiedzialne za brutalne represje na Białorusi. MSZ zapewnia wprawdzie o stworzeniu „czarnej listy” funkcjonariuszy białoruskich, którzy mają otrzymać zakaz wjazdu do RP, nie wiadomo jednak ani ile osób, ani kto konkretnie znajdzie się na tej liście i czy przypadkiem nie sprowadzi się ona znowu do symbolicznych sankcji wobec kilkudziesięciu przedstawicieli reżimu.

                  Sankcje muszą boleć

                  Nie ma prostej recepty na szybką demokratyzację Białorusi, podobnie jak nie ma prostej recepty na zmuszenie Aleksandra Łukaszenki do respektowania praw polskiej mniejszości w tym kraju. Takiej „czarodziejskiej różdżki”, która zamieni brutalnego dyktatora w eurodemokratę, nikt oczywiście nie posiada.

                  Ale bez względu na obraną taktykę trzy rzeczy są możliwe i absolutnie niezbędne – po pierwsze: realna, a nie życzeniowa diagnoza i ocena sytuacji, po drugie: konsekwentna polityka wobec reżimu, która powinna z tej diagnozy wynikać, i po trzecie: zwykła przyzwoitość. Jeżeli zakładamy, że dyktator jest skłonny do ustępstw tylko w obliczu sankcji politycznych i ekonomicznych – a 16-letnie doświadczenie polityki wobec Białorusi wskazuje, że chyba tak jest – to stosujmy takie sankcje, które rzeczywiście go zabolą. Jeżeli zaś zakładamy, że jesteśmy w stanie jako Unia Europejska skłonić go do ustępstw współpracą gospodarczą – to oferujmy mu takie warunki, które będą dla niego faktycznie atrakcyjne.

                  Niestety, w przeszłości UE stosowała wobec Łukaszenki sankcje, które nie były realnie odczuwalne przez reżim – zakaz wjazdu do UE dla 40 funkcjonariuszy reżimu był co najwyżej gestem symbolicznym. Aby sankcje wizowe były skuteczne, muszą objąć również terenowy aparat represji, a więc sędziów, prokuratorów, pracowników KGB.

                  Podobnie nieskuteczną „sankcją” było w przeszłości cofnięcie Białorusi przez UE preferencji handlowych. Straty w wysokości 200 – 300 mln dolarów rocznie nie są bowiem w stanie zagrozić nawet tak słabej gospodarce jak białoruska.

                  Taki efekt – i to prawie natychmiastowy – miałoby z pewnością całkowite embargo handlowe ze strony UE. Biorąc pod uwagę, że połowa białoruskiego eksportu trafia obecnie na unijny rynek, Łukaszenko musiałby się ugiąć pod takim naciskiem, jeśli chciałby uniknąć krachu własnej gospodarki i wywołanych tym niepokojów na tle socjalnym. Warto zauważyć, że właśnie taką politykę sankcji – nie tyle handlowych, ile energetycznych – od lat stosuje wobec Łukaszenki Rosja, skutecznie realizując w ten sposób swoje interesy na Białorusi: przejmując tamtejszą energetykę, umacniając swoją obecność wojskową, narzucając własne regulacje celne, a wkrótce – możliwe że także własną walutę.

                  Niewypał Partnerstwa Wschodniego

                  Niestety, dzisiejsza Unia nie potrafi podjąć równie zdecydowanych działań. Co więcej, z nieskuteczności dotychczasowych – fikcyjnych przecież – sankcji wielu polityków w UE i w Polsce wyciąga błędny wniosek, że sankcje są w ogóle nieskuteczne. Jak można to jednak ocenić, kiedy tak naprawdę realnych sankcji wobec Łukaszenki nigdy nie było?

                  Argument o zaniechaniu sankcji byłby dopuszczalny pod warunkiem, że w zamian Unia Europejska mogłaby zaoferować Łukaszence taki poziom współpracy gospodarczej i kredytowej, który byłby w stanie zrównoważyć ekonomiczną zależność Białorusi od Rosji. Jest bowiem oczywiste, że jakiekolwiek zbliżenie z Zachodem oznaczałoby dla Mińska – prędzej czy później – nieuchronny odwet gospodarczy ze strony Moskwy.

                  Niestety, oferta w postaci Partnerstwa Wschodniego, zdecydowanie przereklamowana, okazała się w przypadku Białorusi niewypałem. Nawet były dyrektor sowchozu jest w stanie wyliczyć, że oferta finansowa w ramach partnerstwa nie jest w stanie rozwiązać choćby małej części problemów gospodarczych Białorusi, w jakimkolwiek stopniu uniezależnić ją od Rosji czy odczuwalnie zmodernizować sypiącą się infrastrukturę kraju.

                  Tymczasem politycy europejscy, z ministrem Sikorskim włącznie, do dziś zdają się postrzegać swoją głównie biurokratyczną inicjatywę Partnerstwa Wschodniego jako jakieś niesłychane wręcz dobrodziejstwo cywilizacyjne, którego pokusie dyktator nie będzie w stanie się oprzeć. Czas wytrzeźwieć z tych partnerskich mrzonek i zrozumieć w końcu, że stosowany w przeszłości wobec Łukaszenki „kij” był w rzeczywistości gałązką oliwną, a oferowana mu „marchewka” okazała się zgniłą pietruszką.

                  Plan demokratyzacji

                  Rząd PiS realnie oceniał sytuację na Białorusi i nie żywił złudzeń co do możliwości „demokratyzacji Łukaszenki”. W przeciwieństwie do rządu PO nie oczekiwaliśmy, że dyktator, którego wyłącznym celem jest zachowanie jak najdłużej władzy i przekazanie jej swojemu synowi, zgodzi się na liberalizację polityczną, w wyniku której mógłby tę władzę utracić. Nasza polityka była też dość konsekwentna i – przede wszystkim – uczciwa i przejrzysta dla białoruskich sił demokratycznych.

                  Takiej rzetelnej oceny, konsekwencji i uczciwości zabrakło w polityce Radosława Sikorskiego wobec Białorusi, po 2007 roku. Bezkrytycznemu pędowi polskiego rządu do zacieśniania biurokratycznych relacji z administracją białoruską, przy jednoczesnym bolesnym schłodzeniu kontaktów ze środowiskami demokratycznymi, towarzyszyło wygaszanie zapoczątkowanych przez nas konkretnych działań wspierających budowę społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi.

                  Przypomnę, że to właśnie nasz rząd – od grudnia 2005 do listopada 2007 – zapoczątkował cztery największe programy demokratyzacyjne na Białoruś: telewizję Biełsat, Radio Racja, Program Stypendialny im. Kalinowskiego dla białoruskich studentów relegowanych z uczelni za działalność polityczną oraz program finansowej pomocy dla ofiar represji politycznych na Białorusi. Wprawdzie w okresie rządów PO programy te nadal funkcjonowały, ale ich finansowanie systematycznie się zmniejszało. Nie powstał też żaden kolejny program tego typu, jeśli nie liczyć wspomnianego już, szumnie ogłoszonego, Partnerstwa Wschodniego, które jednak szybko okazało się inicjatywą wirtualno-biurokratyczną o praktycznie zerowym wpływie na realną rzeczywistość.

                  Tymczasem dzięki Programowi im. Kalinowskiego w Polsce studiuje ponad 300 studentów białoruskich. Bez wątpienia jest to najlepsza polska inwestycja w demokrację na Białorusi, a przy okazji długofalowe budowanie przyjaznych Polsce przyszłych elit białoruskich. Dlatego zgrozę wywołują nieodpowiedzialnie wysuwane przez ministra Sikorskiego pomysły zastąpienia tego programu, częściowo czy w całości – nie zostało to sprecyzowane – programem wysyłania białoruskich studentów do Europy Zachodniej, np. w ramach programu „Erasmus”. Poza ewidentną szkodą dla interesów Polski minister Sikorski zdaje się nie zauważać, że oficjalne angażowanie w program stypendialny reżimowych białoruskich uczelni otwiera drogę na Zachód jedynie dzieciom białoruskiej nomenklatury, automatycznie zamykając ją najwartościowszej i najaktywniejszej obywatelsko młodzieży.

                  Z kolei odtworzone w 2006 roku Białoruskie Radio Racja, obejmujące nadawaniem na falach FM aż 10 proc. mieszkańców Białorusi, każdego roku boryka się z niepewnością wynikającą z niestabilnego finansowania z MSZ i systematycznego zmniejszania dotacji. Podobnie o przetrwanie musi walczyć TV Biełsat, narażony na kolejne cięcia budżetu. Fakt, że jest to jedyne niezależne medium o masowej skali oddziaływania na Białorusi i że po jego utracie możliwość docierania z informacjami do rzesz obywateli tego kraju zniknie prawie całkowicie, zdaje się nie robić na urzędnikach ministra Sikorskiego żadnego wrażenia.

                  Zamykająca się granica

                  Publiczne kontakty z białoruskim reżimem polskich i europejskich polityków poważnie nadszarpnęły też wiarę środowisk demokratycznych na Białorusi w uczciwe wsparcie ze strony Polski. W dużym stopniu został zniszczony gromadzony latami kapitał zaufania tych środowisk do naszego kraju. Aby się o tym przekonać, wystarczyło w ostatnich latach wejść na jakiekolwiek niezależne białoruskie forum internetowe lub porozmawiać z białoruskimi politykami demokratycznymi.

                  W niejasnych okolicznościach z priorytetów polskiej pomocy zagranicznej dla Białorusi urzędnicy ministra Sikorskiego wykreślili w 2009 r. pozycję „prawa człowieka”, a w 2010 r. – „społeczeństwo obywatelskie”. Wprowadzono zamiast tego tak „ważne” dziedziny, jak „współpraca weterynaryjna”, „fitosanitarna” czy „straży pożarnych”. Dlaczego? Przyczyny tych szkodliwych działań minister nie chce dziś wyjaśnić nawet na forum Komisji Spraw Zagranicznych.

                  Na rozpoczęte od 2008 roku szkodliwe przewartościowywanie polskiej polityki wobec Białorusi niejednokrotnie zwracali uwagę sami Białorusini – nie tylko politycy opozycji, ale i zwykli obywatele. Dla nich granica z Polską stawała się coraz mniej przyjazna i coraz bardziej zamknięta – długie kolejki po drogie wizy, złe traktowanie w konsulatach i na przejściach granicznych.

                  W tym samym czasie polskie władze prezentowały bezwarunkową wręcz otwartość na kontakty z białoruską administracją państwową na wszelkich poziomach. Jednym z bulwersujących przykładów może być współpraca prokuratorska, w ramach której przekazano stronie białoruskiej dane kilkunastu tysięcy obywateli tego kraju odbierających VAT za towary kupione w Polsce. Sprawa byłaby oczywista, gdyby chodziło o kraj demokratyczny, natomiast przekazując te dane dyktaturze, narażono wiele tysięcy osób na szantaż ze strony KGB. Wkrótce potem pojawiły się informacje o wzywaniu tych osób do KGB i próbach wymuszenia na nich współpracy.

                  Gorzki uśmiech budzi fakt, że owa współpraca miała też dotyczyć pozyskiwania przez białoruskie służby informacji na temat polskiej administracji oraz służb granicznych. Fakt bliskiej współpracy polskiej ABW z białoruskim KGB przyznawali nawet oficjalnie przedstawiciele tego resortu.

                  Polska mniejszość bez pomocy

                  Czary goryczy w związku z polityką Radosława Sikorskiego wobec Białorusi dopełnia jego całkowita porażka w zakresie obrony praw polskiej mniejszości w tym kraju. To w czasie jego urzędowania zrezygnowała z kierowania Związkiem Polaków na Białorusi Andżelika Borys, która poza deklarowanym przez ministra przed kamerami telewizyjnymi „wsparciem” nie mogła uzyskać z Polski wystarczającej pomocy. Polski MSZ nie był też w stanie skutecznie przeciwdziałać zniszczeniu przez reżim Łukaszenki spółki Polonica finansującej polską działalność oświatową na Białorusi ani bezprawnemu odebraniu Polakom Domu Polskiego w Iwieńcu, ani nieustannym represjom przeciwko wybranym członkom ZPB.

                  Zamiast tego jesienią 2008 roku polski MSZ próbował wymusić na niezależnym Związku Polaków na Białorusi połączenie z kierowanym przez KGB związkiem reżimowym, co faktycznie oznaczałoby likwidację jakiejkolwiek niezależnej reprezentacji polskiej mniejszości. Pomysł ten był głęboko niemoralny, ponieważ próbowano w ten sposób wymusić odejście czołowych działaczy ZPB. Wpisywał się też całkowicie w oczekiwania białoruskich służb. Trudno się temu dziwić, skoro jego pomysłodawcą, jeszcze w połowie 2007 roku, był ówczesny ambasador Białorusi w RP Paweł Łatuszka.

                  My tę propozycję stanowczo odrzuciliśmy, Radosław Sikorski był natomiast gotów ją wdrożyć, przedstawiając jako sukces polskiego MSZ. Dopiero publikacja na ten temat w „Rzeczpospolitej” i fala oburzenia w Polsce zapobiegły realizacji tego szkodliwego dla Polaków na Białorusi scenariusza.

                  Nie jest też tajemnicą, że obecna polityka MSZ zmierza do rozbicia ZPB na pomniejsze organizacje i wybiórcze wspieranie ich z Polski. Działacze związku są namawiani przez dyplomatów do rejestrowania oddzielnych organizacji. A przecież jedność jest dziś największą siłą ZPB. Kiedy jej zabraknie, poszczególne małe i osamotnione organizacje będą całkowicie zdane na łaskę i niełaskę KGB. Trudno nawet ocenić, czy takie działanie polskiej dyplomacji jest wynikiem braku wiedzy i profesjonalizmu, czy próbą „zlikwidowania problemu polskiej mniejszości na Białorusi” poprzez... zlikwidowanie samego ZPB!

                  Nieskuteczność polskiego MSZ w zakresie obrony Polaków na Białorusi coraz bardziej ośmiela tamtejsze służby. Ostatnim tego przejawem było niedawne pobicie w trakcie przesłuchania przez KGB szefa Rady Naczelnej ZPB Andrzeja Poczobuta, a następnie rewizja w jego domu i skazanie go na grzywnę. Trzeba podkreślić, że w okresie rządów PiS – pomimo różnych szykan wobec działaczy polskiej mniejszości – służby białoruskie nigdy nie posunęły się do zastosowania wobec nich przemocy fizycznej.

                  Ani nam, ani PO nie udało się wprawdzie uzyskać zalegalizowania ZPB przez władze białoruskie, ale my osiągnęliśmy przynajmniej stan pewnego zawieszenia broni ze strony białoruskiej administracji. To zawieszenie broni zostało w trakcie urzędowania ministra Sikorskiego całkowicie złamane przez stronę białoruską, przy faktycznie pasywnej postawie polskiej dyplomacji i rządu.

                  Wyraz słabości

                  Przyczyną tego jest prowadzenie polityki wizerunkowej zamiast polityki realnej przez Radosława Sikorskiego. Kiedy w 2007 roku szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego śp. Władysław Stasiak spotkał się na granicy z szefem białoruskiej Rady Bezpieczeństwa Wiktarem Szejmanem, udało się wynegocjować ze stroną białoruską konkretne ustalenia. Jakże to inne spotkanie niż uściski dłoni w świetle kamer z białoruskim ministrem Siergiejem Martynowem i Aleksandrem Łukaszenką w wykonaniu ministra Sikorskiego.

                  Uściski, po których – dodajmy – represje na Polaków na Białorusi spadły dosłownie na drugi dzień.

                  Tymczasem nic tak się nie sprawdza w dyplomacji, jak konsekwentnie stosowana zasada wzajemności. Natomiast jednostronne gesty dobrej woli są przez każdą dyktaturę czy totalitarny reżim odbierane jedynie jako wyraz słabości partnera i zamiast do złagodzenia własnego stanowiska skłaniają go – wręcz przeciwnie – do zaostrzenia represji. Pan minister Sikorski najwyraźniej o tym zapomniał.

                  Obrazu paraliżu polskiej służby dyplomatycznej dopełnia sytuacja z wydawaniem przez polskie konsulaty naszym rodakom na Białorusi Karty Polaka uchwalonej – przypomnijmy – w okresie rządów Prawa i Sprawiedliwości. Obecnie zapisanie się na spotkanie z konsulem w sprawie Karty czy w ogóle dodzwonienie się do konsulatu graniczy niemal z cudem. Z powodu długich terminów oczekiwania wiele zniechęconych osób zrezygnowało z ubiegania się o Kartę, a niektórzy nasi rodacy, niestety, nie dożyli już tej chwili. To smutne świadectwo traktowania własnej mniejszości, które wystawiliśmy sobie jako kraj. Także na arenie międzynarodowej – bo państwo, które nie potrafi obronić praw swojej mniejszości, nigdy nie będzie szanowane.

                  Porażki różnego kalibru

                  Rząd PO próbował osiągnąć szybki sukces, ocieplając relacje z władzami Białorusi nawet kosztem polskiej mniejszości, rezygnacji z realnego wspierania sił demokratycznych w tym kraju i przymykania oczu na łamanie tam praw człowieka. Trudno sobie w tamtym okresie przypomnieć choćby jedno oficjalne wystąpienie ministra Sikorskiego w obronie tych praw. Nawet kiedy w białoruskim areszcie, po 90-dniowej głodówce protestacyjnej, na krawędzi śmierci znajdował się bezpodstawnie więziony opozycjonista Mikoła Autuchowicz, oficjalna Warszawa milczała. W mniemaniu MSZ był to zapewne wyraz tzw. Realpolitik, jednak poza zgodą strony białoruskiej na rozpoczęcie dużej prywatnej inwestycji Jana Kulczyka na Grodzieńszczyźnie pozytywnych skutków owej „Realpolitik” próżno szukać. W przeciwieństwie do długiej listy różnego kalibru porażek, których w tym okresie było aż nadto.

                  Bez wątpienia jednym z najważniejszych zadań polskiej polityki zagranicznej jest współtworzenie przyszłości Europy Wschodniej. Polityka wobec Białorusi ma w tym przypadku kluczowe znaczenie dla naszego kraju. Niestety, w wyniku opisanych wyżej zaniedbań, mylnych ocen, biurokratycznej inercji, kunktatorstwa, arbitralnego działania i nieliczenia się z sektorem obywatelskim, źle pojętej politycznej poprawności oraz podporządkowywania interesu kraju własnemu wizerunkowi, ponieśliśmy na tym kierunku poważne polityczne straty, które będziemy musieli odrabiać latami. Im szybciej zaczniemy, tym lepiej.
                  http://www.rp.pl/artykul/603086_Kacz...-Bialorus.html

                  Komentarz

                  • Z.
                    Legionista
                    • 08.2006
                    • 7771

                    Szybko przyszło potwierdzenie moich słów:

                    Zamieszczone przez Z. o Jarku
                    Nie ma w Polsce drugiego polityka, który potrafiłby nazwać problem systemowo i zaproponować rozwiązanie.
                    Po tak świetnym tekście pozostaje mi jedynie zadać pytanie w próżnię czy warto obciążać Komorowskiego śmiercią trojga posłów czy raczej skupić się na takich pracach. Odpowiedz wydaje się oczywista. Niestety tyle się już wydarzyło, że pozostaje czekać na kolejne wtopy..
                    "Kto już raz posiadł w swych granicach Kijów i tyle kroci prawosławnych, ten nie mógł pozwolić, aby za jej granicami tworzył się osobny ośrodek dla tychże i powinien był dotrzeć aż do Kremlu i tak problem rozwiązać."

                    Komentarz

                    • karakan

                      Z. Pozwolisz ,że zakończę nasza wymianę zdań nie odpisując?W pewnych kwestiach się widocznie nie przekonamy , więc nie ma co kontynuować.Pzdr

                      A tymczasem :

                      Wiadomosci WP z Polski i ze Świata - Wszystko co ważne. Prasa. Ciekawostki. Kultura. Gospodarka. Polityka. Nauka. Religia


                      Kto szybciej wróci do taty?

                      Komentarz

                      • Jaco
                        Legionista
                        • 10.2003
                        • 19648

                        Midzi, łap:

                        Długo trzymano przed nami w tajemnicy wyjątkowo spektakularną gafę prezydenta.
                        W "Newsweek Polska" Andrzej Stankiewicz opisuje pierwsze miesiące sprawowania urzędu głowy państwa przez Bronisława Komorowskiego. Artykuł koncentruje się głównie na wzrastającej niechęci obozu Tuska do formującej się (z trudem) grupy prezydenckiej. Jednakże charakterystyczne jest, że dziennikarz "Newsweeka" zaczyna swój tekst od opowiedzenia czytelnikom interesującej (i dotąd nie znanej) historyjki o polskim prezydencie zabawiającym amerykańskiego przywódcę anegdotą.
                        Żart Komorowskiego mógł wywołać spory dyplomatyczny skandal:
                        – Bo z Polską i USA to jest, panie prezydencie, jak z małżeństwem. Swojej żonie należy ufać, ale trzeba sprawdzać, czy jest wierna – zagaja rubasznie Komorowski, sięgając po swe ulubione damsko-męskie analogie. Tłumaczka przekazuje Obamie: „...like with your wife...”. Twarz amerykańskiego prezydenta tężeje. Ci z polskiej delegacji, którzy znają angielski, szybko pojmują, w jaką pułapkę wpakował się Komorowski. Prezydent USA mógł zrozumieć to tak, jakby polski gość kwestionował wierność jego żony, Michelle. Zalega pełna napięcia cisza. Doradcy Komorowskiego nerwowo zerkają na Obamę. – Dobre!!! – wybucha nagłym śmiechem wiceprezydent Joe Biden, który sam niejedną gafę Obamie zafundował. Radośnie chichocząc, poklepuje Komorowskiego po plecach. Polski prezydent też się cieszy. Tylko Obama nerwowo się uśmiecha.
                        "Lecz przyjdą czasy, że te kutasy będą przed nami na baczność stać,
                        Ręka nie zadrży jak liść osiki, gdy będziem w głupie mordy prać.
                        Więc pijmy zdrowie szwoleżerowie niech smutki zginą w rozbitym szkle,
                        Gdy nas nie będzie nikt się nie dowie czy dobrze było nam czy źle.
                        "
                        Janusz Waluś - czekaMY!

                        Komentarz

                        • Foxx
                          Legionista
                          • 08.2003
                          • 12030

                          Hofman w RM:

                          (...) Jednak zarzut o polityczne rozgrywanie katastrofy smoleńskiej pada pod adresem Prawa i Sprawiedliwości i staje się jednym z mitów wokół głównej partii opozycyjnej. Jarosław Kaczyński powiedział w wywiadzie dla "Naszego Dziennika", że taką czarną legendę tworzono również w przypadku PC. Czy zamierzają Państwo walczyć z tym negatywnym PR-em?

                          - Ta operacja, którą prowadzono za czasów Porozumienia Centrum, w pewnej mierze powtarza się obecnie - oczywiście mam na myśli dyskredytowanie Prawa i Sprawiedliwości poprzez próbę pokazywania, że nie zajmujemy się niczym innym, tylko szukaniem winnych katastrofy. Ten zarzut jest zupełnie bezpodstawny, ponieważ dotyczy partii, która złożyła kilkadziesiąt projektów ustaw sejmowych, z których żadna nie dotyczyła sprawy tragedii smoleńskiej. Oznacza to, że zajmujemy się wszystkimi ważnymi dla naszego kraju sprawami - gospodarką, emeryturami, koleją, autostradami, służbą zdrowia. Wszystkie nasze ustawy leżą w Sejmie w tzw. zamrażarce marszałka Schetyny. Co kilka dni organizujemy panele dyskusyjne, konferencje - w czwartek mieliśmy konferencję na temat przedsiębiorczości, ale w przekazie medialnym to się absolutnie nie przebije - PiS przecież zajmuje się tylko Smoleńskiem. Niedawno mieliśmy konferencję, na której prezes Jarosław Kaczyński oraz wiceprezes Beata Szydło prezentowali nasz projekt ustawodawczy dotyczący OFE, czyli temat, krótko mówiąc, na topie. Po dwudziestu minutach prezentacji naszego planu rozpoczęły się pytania dziennikarzy i ani jedno nie dotyczyło OFE, tylko katastrofy. My oczywiście odpowiadamy na wszystkie pytania związane ze śledztwem. W przeciwieństwie do innych nie uciekamy od odpowiedzi na pytania o Smoleńsk, ale mówiąc o tej konferencji, miałem na myśli mechanizm utrwalania wizerunku PiS jako partii "smoleńskiej". Uważamy, że cały kontekst katastrofy - podzielenie wizyt w Katyniu, brak woli wyjaśnienia sprawy i upokorzenie Polski przez raport MAK - pokazuje słabość państwa pod rządami Tuska. Nie przestaniemy rozliczać rządu w tej sprawie, jak również we wszystkich innych, ponieważ na każdym polu, czego by nie dotknąć, rząd Tuska ponosi sromotną porażkę. My dajemy receptę - pokazujemy, jak uzdrowić państwo. Ostatnio mieliśmy do czynienia z taką manipulacją: "Financial Times" napisał, że w Polsce nie ma opozycji w kontekście OFE - że nie ma innej propozycji niż rządowa. Oczywiście, wysłaliśmy nasz projekt do "Financial Times", być może polski korespondent coś przeoczył, choć dopatrywałbym się tu celowej manipulacji. Będziemy prostować te mity, ale należy zauważyć, że coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że rząd się po prostu kompromituje...

                          (...) Czy nie jest tak, że polityce wizerunkowej Tuska towarzyszy również zjawisko pokazywania, iż polityka jest czymś złym, brudnym?

                          - Historia choroby jest trochę głębsza niż trzy lata rządu Tuska. Można odwołać się do końca polityki i historii według Fukuyamy i powiedzieć, że jest to taka ogólna tendencja, ale to nie jest wcale odpowiedź, ponieważ prawdziwa odpowiedź, dlaczego w Polsce tak jest, sięga struktury rynku medialnego, a dokładnie jego struktury właścicielskiej. To znaczy, w pewnym momencie pozwolono, w przeciwieństwie do innych krajów UE, aby zagraniczne firmy z obcym kapitałem wykupiły np. największe tytuły gazet. Skutkiem tego jest to, że główne media drukowane w Polsce nie są polskie. Co robią z pojęciem "polityka" media, którymi kierują obce kapitały? Ośmieszają polityków, wmawiając, że to darmozjady i "oni", grupa ludzi zajmująca się jakąś "brudną" sferą. Na dłuższą metę skutkuje to tym, że Polacy zaczynają mieć do polityków pogardliwy stosunek. Wszystkie kampanie pt. "Polityk to jest najgorszy zawód świata" to w dalszej perspektywie osłabianie państwa. Kiedy słyszę na konferencji posła SLD, że gdy składamy do prokuratury zawiadomienie dotyczące nieprawidłowości przy budowie orlików, to jesteśmy donosicielami, odpowiadam wówczas na takie dictum, że chyba temu panu coś się pomyliło. Donosy to być może on pisał na innych do Komitetu Centralnego. Funkcjonariusz publiczny w momencie, gdy wie, że popełniono przestępstwo, ma obowiązek zawiadomić o tym prokuraturę. Reasumując: próby obrzydzania polityki są zawsze szkodliwe dla państwa.

                          Zatem jednym z elementów takiej kampanii jest mówienie, że nie ma już dzisiaj czegoś takiego jak interes narodowy?

                          - Oczywiście, że tak. Jest to jednak bardzo błędne i mylne przekonanie. W każdej sprawie związanej z funkcjonowaniem państwa dany kraj i jego przywódcy powinni kierować się własnym interesem narodowym. W Polsce rząd i prezydent nie dbają jednak, niestety, o interes Narodu. Mało tego, gdy ktoś podnosi takie kwestie, jak: honor, godność czy zdrada narodowa, jest odsądzany od czci i wiary, tak jak Mariusz Kamiński, który powiedział Donaldowi Tuskowi, że "utrata honoru jest gorsza niż śmierć". Przez część tzw. autorytetów został nazwany "chłystkiem, gnojkiem". W Polsce mamy do czynienia z dwiema skrajnymi postawami. Jedną jest typ dorobkiewicza bez specjalnego odniesienia do ważnych wartości - taka dulszczyzna i konformizm, a nawet anarchizm (w sensie, "państwo nie jest mi do niczego potrzebne") - której reprezentantem jest Janusz Palikot. Drugą postawą - wierzę, że częstszą - jest postawa bardziej perspektywiczna, wychylona ku przyszłości z nadzieją i poczuciem wartości, takich jak: honor, godność, silna Polska. Tusk ma kompleks, żeby, broń Boże, nie mówić gdzieś głośno o swoich interesach. To jest kompleks kogoś, kto za wszelką cenę chce być akceptowany. Donald Tusk chce być szefem Europy przez pół roku, ale kompletnie nie ma pomysłu i planu na konstruktywne zbudowanie swojej pozycji - nie potrafi wyeksplikować własnych interesów. On chce być tylko przyjacielem Merkel i Putina. Niestety, panie premierze, nie wygra pan w Europie w plebiscycie na największego rusofila - nie brakuje ich na naszym kontynencie...

                          Na koniec zapytam o Pana komentarz do dwóch prognoz: pierwsza to zapowiedź Marka Migalskiego, że jego partia zdobędzie 10 procent poparcia...

                          - Marek Migalski jest politykiem, a nie politologiem, i te słowa są raczej myśleniem życzeniowym. Nie oszukujmy się: PJN jest grupą manewrową Platformy Obywatelskiej i pomimo że deklarują swoją opozycyjność wobec rządu, to poszczególne głosowania pokazują, iż idą z nim ramię w ramię. Mamy już jedną Platformę i ludzie nie potrzebują takiej "miniplatforemki", dlatego nie wróżę PJN w najbliższych wyborach wyniku pozwalającego jej wejść do Sejmu.

                          Druga prognoza to wypowiedź jednego z publicystów, który wieszczy koalicję PiS - SLD.

                          - Ona jest niemożliwa nie tylko dlatego, że dawno już ją wykluczył Jarosław Kaczyński. W Sojuszu już prawie podjęto decyzję o koalicji z Platformą. W SLD dość silną grupę stanowi beton postkomunistyczny - w koalicję z betonem nie wejdziemy nigdy. Nawet w doraźnych sprawach. Obecnie znajdujemy się w sytuacji, że musimy wyzwolić energię w Polakach, aby uzyskać dobry wynik - oczywiście nie zamykamy się na rozmowy. Myślę jednak, że Jarosław Kaczyński nie wyobraża sobie, iż znów podjąłby decyzję bycia premierem dla samego bycia premierem. Jeśli miałby znów tworzyć rząd - do czego dążymy - musiałby być to rząd nieuwikłany w żadne układy, a także konstruktywny, to znaczy taki, który byłby gotów na prawdziwe zmiany. Z SLD dziś taki rząd nie jest możliwy. Wierzymy, że zdobędziemy taki wynik, aby stworzony przez Jarosława Kaczyńskiego rząd mógł działać skutecznie i naprawić państwo.
                          My ludzkie bydło, ludzki gnój, z suteren i poddaszy, my chcemy herb mieć swój, na zgubę wrogom naszym.

                          Komentarz

                          • Nazgul
                            Legionista
                            • 05.2003
                            • 15391

                            Dobry wywiad. Ale odnośnie ostatniego zdania o koalicji z SLD cały czas upieram się, że w obecnej sytuacji nie ma innego wyjścia jak forsować rozwiązania mające na celu eliminację głównie PO, w drugiej zaś kolejności PSL-u. Nie da się tego osiągnąć, bez taktycznego, zakulisowego współdziałania z SLD. Mnie się marzy parlament dwupartyjny - PiS i SLD, opcja niepodległościowa i postkomuna. Kto wygrywa - ten rządzi, bez języczków u wagi, bez pięcioprocentowców "zawsze w rządzie". I bez wymówek "koalicjant nie pozwolił". Wygrywasz - masz większość, robisz rząd który będzie rządził a nie wegetował. Bo w sytuacji obecnej PiS nawet jak wybory wygra ma marne szanse na skuteczne rządzenie.
                            From flood into the fire
                            One thousand voices sing
                            We're in this together
                            For whatever fate may bring

                            Komentarz

                            • Jaco
                              Legionista
                              • 10.2003
                              • 19648

                              Witamy w realnym świecie:

                              Wniosek o zmianę nazwy stowarzyszenia Polska Jest Najważniejsza nie wpłynął do sądu okręgowego mimo upływu terminu. Przyczyną opóźnienia jest podobno konflikt między europosłami Adamem Bielanem i Michałem Kamińskim a twórcami PJN: Joanną Kluzik-Rostkowską i Elżbietą Jakubiak. Nazwa klubu musi zostać zmieniona, bo już wcześniej zarejestrowano inne stowarzyszenie o takiej nazwie.
                              Powodem konfliktu miało być podobno żądanie przez europosłów kluczowych stanowisk w nowotworzonej partii. Nie zgadzają się na to jednak założycielki PJN. Ostateczne decyzje co do podziału władzy mają zapaść na wtorkowym posiedzeniu klubu parlamentarnego PJN.

                              Póki co na wniosku o zmianę nazwy stowarzyszenia na „Polska Jest Najważniejsza – Nowe Centrum" brakuje podpisów dwóch europosłów. Wygląda na to, że Bielan i Kamiński tych podpisów nie złożą i do nowego stowarzyszenia nie wejdą.
                              "Lecz przyjdą czasy, że te kutasy będą przed nami na baczność stać,
                              Ręka nie zadrży jak liść osiki, gdy będziem w głupie mordy prać.
                              Więc pijmy zdrowie szwoleżerowie niech smutki zginą w rozbitym szkle,
                              Gdy nas nie będzie nikt się nie dowie czy dobrze było nam czy źle.
                              "
                              Janusz Waluś - czekaMY!

                              Komentarz

                              • Z.
                                Legionista
                                • 08.2006
                                • 7771

                                Dementi Kamińskiego uczciwie wrzucisz sam, czy mam to zrobić ja?
                                "Kto już raz posiadł w swych granicach Kijów i tyle kroci prawosławnych, ten nie mógł pozwolić, aby za jej granicami tworzył się osobny ośrodek dla tychże i powinien był dotrzeć aż do Kremlu i tak problem rozwiązać."

                                Komentarz

                                Pracuję...