Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Polityka

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

  • Człowiek człowiekowi zupką

    Nie ma już chyba niczego, przed czym powstrzymaliby się dziennikarze kochający dziś rząd tak samo jak ich poprzednicy w czasach PRL, gdy rząd sam się wyżywiał, a ciemny lud nie mógł kupić niczego bez kartek, nawet zwyczajnej ściemy. Było zarządzenie, że się o czymś nie mówi, to się nie mówiło. A dziś trudno uciec od poczucia déjá vu. Przykładem służę. PiS mówi, że chce wymusić na rządzie i ludziach partii rządzącej większą aktywność w kwestii walki ze śniegiem na ulicach i chodnikach. Donald Tusk odpowiada kpiną, że władza Platformy „jest duża, ale nie obejmuje… mrozu”. Dzielny redaktor TVN-owskich „Faktów” wie, że ma dwa wyjścia: przywalić PiS albo przywalić Kaczyńskiemu. Dawaj więc przypominać, jak wyglądała, panie, zima trzy lata temu. Za PiS!
    No, panie, zimno było, i, panie, auta w rowach stały…
    Wielki szacun dla redaktora. Ale byłby większy, gdyby już wcześniej reagował podobnie. Na przykład wtedy, gdy szacunek dla urzędu prezydenta RP wyrażają dziś Tusk, Sikorski, Niesiołowski i, co szczególnie zabawne, Bronisław Komorowski. Wtedy redaktora nie korci, by wspomnieć dawne dzieje, gdy jeździli po śp. Lechu Kaczyńskim jak po łysej kobyle? Nie drgnie mu ręka ni powieka, gdy poczet władców Platformy nagle zaczyna wspominać o racji stanu, o tym, by nie prać brudów na zewnątrz, a pod hasłem odpolitycznienia mediów publicznych wsadza na stanowiska samych swoich, na których nie ma mocnych, więc pozostaje tylko: kochaj albo rzuć? Nie, wtedy nie przypomina się nic.
    Przypomina się mu za to, że gdy Polska leży w zaspach, ludziska sobie pomagają. Przez cały rok słyszę, jak jesteśmy mali, złośliwi i zawistni, ale zimą, gdy nas zasypią śnieg i nieudolność urzędników każdego szczebla, wtedy nagle stajemy się bezinteresowni i uczynni.
    A to mały wyciągnie dużego, a to duży małemu podziękuje, człowiek człowiekowi nie wilkiem już, a zupką rozpuszczalną. O, właśnie dzwoni do stacji kierowca tira, który od kilkunastu godzin stoi w korku. Żali się, że nie ma co jeść, co pić i co palić, i że bez tej pomidorówki w proszku, którą mu kolega zaraz przyrządzi, chyba by nie przeżył. Była policja w nocy, ale stwierdziła, że ten korek to nie jej rewir.
    Gdyby rządził kto inny, przywaliłoby się na antenie z grubej rury, że ludzie w drodze z głodu umierają. Ale dziś? Żeby redaktora od pisowców, komuchów czy pejotenów potem wyzywali? Za jakie grzechy? Ludziska sobie piknie pod śniegiem pomagają, a że ślisko na drogach, to muszą być korki! Po to w końcu jest zima.

    http://blog.rp.pl/feusette/2010/12/0...wiekowi-zupka/
    "Więcej niż 3 mln Żydów zginęło w Polsce i Polacy nie będą spadkobiercami polskich Żydów. Nigdy na to nie zezwolimy. Będziemy ich nękać tak długo, dopóki Polska się znów nie pokryje lodem. Jeżeli Polska nie zaspokoi żydowskich żądań, będzie publicznie poniżana i atakowana na forum międzynarodowym."

    Israel Singer na Światowym Kongresie Żydów

    Komentarz


    • Zamieszczone przez Bobicz Zobacz posta
      A negowanie tego, że byłby szczęśliwy, jeśli ktoś kontynuował by jego wizję jest dla mnie nie logiczne?!
      Zanegowałem jedynie Twoją tezę o cyrku i Twoją prawie pewność co do tego z czego byłby szczęśliwy. I tyle. O kontynuowaniu wizji nie pisałem.
      Ostatnio edytowany przez casual; 7669.
      Taki miał dziwny charakter. Tylko raz w życiu sypnął i to był ostatni raz. Starsza siostra uderzyła go w złości, więc pobiegł na skargę do rodziców. Ojciec najpierw zrugał siostrę i dał jej klapsa, a potem jego przełożył przez kolano i waląc w tyłek wymawiał słowa powoli, jedno przy każdym uderzeniu:
      - Kablowanie to charakter, więc ja zamierzam połamiać ci ten charakter! Możesz pracować kiedyś jako alfons, ale nie pozwolę, żebyś miał charakter dziwki!
      Zapamiętał.

      Waldemar Łysiak, "Najlepszy".

      Komentarz


      • Zamieszczone przez Bobicz Zobacz posta
        Reszta to oczywiście tylko moje skromne zdanie, które jednak w wyborach (każdy głos się liczy!) dało wygranę mojemu kandydatowi. Pozdro Nazgul
        Zastanawia mnie zatem, czemu piszesz o kontynuacji kiedy głosujesz przeciwko niej?
        Pozdro Bobicz
        From flood into the fire
        One thousand voices sing
        We're in this together
        For whatever fate may bring

        Komentarz


        • Zamieszczone przez Nazgul Zobacz posta
          Zastanawia mnie zatem, czemu piszesz o kontynuacji kiedy głosujesz przeciwko niej?
          Pozdro Bobicz
          zaraz, zaraz nie zrozumiałeś mnie- mówiąc o tym, że Prezydent Kaczyński byłby szczęśliwy gdyby ktoś kontynuował jego wizję, miałem na myśli jego zwolenników, a Ci wolą odstawiać szopki niż robić coś pożytecznego dla kraju (ustawki pod krzyżem, wycieczki po Stanach, ciągłe konferencje- i wszystko na jedną nutę!)

          Jak dla mnie każda opozycja powinna mieć odpowiednik rządu tzn. wyznaczonych takich partyjnych ministrów itp. którzy stale by pracowali nad jakimiś ustawami (takie "gabinety cieni") i byli z tego rozliczani. Wkurza mnie bowiem, że od kwietnia debata publiczna członków PIS-u dotyczy tylko katastrofy, w końcu pracują za publiczne pieniądze. Konkretnych ustaw innych partii jakoś też nie widzę... Dlatego jak najbardziej jestem za ograniczeniem liczby posłów, o senatorach nie wspomnę

          Komentarz


          • Zamieszczone przez Bobicz Zobacz posta
            wycieczki po Stanach
            Jak Polski rząd sobie nie radzi albo nie chce radzić, to takie wycieczki wydają się byc jak najbardziej pożyteczne, gdzie indziej można szukac pomocy?

            Zamieszczone przez Bobicz Zobacz posta
            Wkurza mnie bowiem, że od kwietnia debata publiczna członków PIS-u dotyczy tylko katastrofy, w końcu pracują za publiczne pieniądze. Konkretnych ustaw innych partii jakoś też nie widzę...
            Hehe z twojego zdania mozna by wywnioskować, że to PiS jest u władzy

            Faktyczna partia rzadząca wystepuje w twoim wpisie anonimowo, jako jedna z "innych partii".

            Nie sądzisz że w pierwszym szeregu powinno sie rozliczać tych co są u władzy? szczególnie jesli na nich głosowałeś...

            Komentarz


            • Rozwalają mnie komentarze wyborców Platformy Obywatelskiej, że opozycja ich wkurza

              Ustaw nie pisze, alternatyw nie prezentuje, i ten biedny rząd.. jak ma coś robić z taką opozycją?

              Komentarz


              • W Krakowie, przy ulicy Brackiej, odsłonięto w piątek tablicę upamiętniającą Zbigniewa Wassermanna, posła Prawa i Sprawiedliwości, który zginął pod Smoleńskiem. Na uroczystości zjawili się krakowianie i czołowi polscy politycy, w tym członkowie stowarzyszenia Polska Jest Najważniejsza. Jego liderka Joanna Kluzik-Rostkowska, wcześniej członkini PiS, została wygwizdana.
                Dobre miejsce i dobry czas na gwizdy. Chociaż zapewne 'zasłużone'
                "Kto już raz posiadł w swych granicach Kijów i tyle kroci prawosławnych, ten nie mógł pozwolić, aby za jej granicami tworzył się osobny ośrodek dla tychże i powinien był dotrzeć aż do Kremlu i tak problem rozwiązać."

                Komentarz


                • Zamieszczone przez Bobicz Zobacz posta
                  zaraz, zaraz nie zrozumiałeś mnie- mówiąc o tym, że Prezydent Kaczyński byłby szczęśliwy gdyby ktoś kontynuował jego wizję, miałem na myśli jego zwolenników, a Ci wolą odstawiać szopki niż robić coś pożytecznego dla kraju (ustawki pod krzyżem, wycieczki po Stanach, ciągłe konferencje- i wszystko na jedną nutę!)

                  Jak dla mnie każda opozycja powinna mieć odpowiednik rządu tzn. wyznaczonych takich partyjnych ministrów itp. którzy stale by pracowali nad jakimiś ustawami (takie "gabinety cieni") i byli z tego rozliczani. Wkurza mnie bowiem, że od kwietnia debata publiczna członków PIS-u dotyczy tylko katastrofy, w końcu pracują za publiczne pieniądze. Konkretnych ustaw innych partii jakoś też nie widzę... Dlatego jak najbardziej jestem za ograniczeniem liczby posłów, o senatorach nie wspomnę
                  Doskonale Cię zrozumiałem. Piszesz, że linia której nie popierasz winna być kontynuowana a to jest wewnętrznie sprzeczne jeśli założyć, że chodzi Ci o dobro kraju. I obawiam się, że nie będziesz w stanie tego wyjaśnić.

                  O wycieczce - jak to nazwałeś - do USA wypowiadałem się już wcześniej: To, co zrobili Anna Fotyga i Antoni Macierewicz powinno być zrobione przez kogoś z rządu już wieczorem 10 kwietnia, 11 rano najpóźniej. Z prostej przyczyny: Katastrofie w niejasnych okolicznościach uległ samolot wojskowy NATO. Zginęło kierownictwo kraju należącego do NATO i grono wysokich wojskowych. USA są głównym krajem NATO i co za tym idzie naszym głównym sprzymierzeńcem, podczas gdy Rosja nie. Więcej: W gestach wykonanych wcześniej widać wyraźna wrogość - od embarga na mięso zaczynając poprzez rosyjsko-białoruskie manewry nad naszą granicą symulujące wojnę z nami i napaść na Gruzję a na rurze bałtyckiej mogącej załatwić nam praktycznie na cacy porty w Szczecinie i Świnoujściu. Co robi rząd? Zgadza się na Konwencję Chicagowską dotyczącą samolotów cywilnych i oddaje całość śledztwa Rosji. A to musi przerażać.
                  From flood into the fire
                  One thousand voices sing
                  We're in this together
                  For whatever fate may bring

                  Komentarz


                  • Zamieszczone przez Z. Zobacz posta
                    Dobre miejsce i dobry czas na gwizdy. Chociaż zapewne 'zasłużone'
                    Zapewne Jarek ich zmusił.

                    Tymczasem rząd realizuje obietnicę wyplenienia dopalaczy:

                    Funkcjonariusze, gdy podejrzewają kogoś o produkcję lub handel dopalaczami, nie mogą tego sprawdzić.

                    Zgodnie z art. 52 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, za handel i wytwarzanie dopalaczy grozi kara pieniężna od 20 tysięcy do miliona złotych. Egzekwuje ją jednak sanepid na podstawie procedury administracyjnej, nie karnej. Tymczasem policjanci swoje czynności mogą prowadzić jedynie wobec przestępstw i wykroczeń - zauważa "Dziennik Gazeta Prawna".

                    W praktyce oznacza to, że nawet jeśli policjant operacyjny dowie się, że ktoś inwestuje w transport dopalaczy, nie może zweryfikować informacji podczas dalszych „sprawdzeń operacyjnych”, ani np. wnioskować do prokuratury i sądu o włączenie podsłuchu. Musiałby mieć pewność, że w dopalaczach będą substancje uznane za zakazane w rozporządzeniu do ustawy. Jeśli zaryzykuje, narazi się na zarzut karny przekroczenia uprawnień.

                    Teraz minister Michał Boni, wiceszef MSWiA Adam Rapacki oraz komendant główny policji zastanawiają się, co zrobić z tym problemem – wpisze dziennik.
                    "Lecz przyjdą czasy, że te kutasy będą przed nami na baczność stać,
                    Ręka nie zadrży jak liść osiki, gdy będziem w głupie mordy prać.
                    Więc pijmy zdrowie szwoleżerowie niech smutki zginą w rozbitym szkle,
                    Gdy nas nie będzie nikt się nie dowie czy dobrze było nam czy źle.
                    "
                    Janusz Waluś - czekaMY!

                    Komentarz


                    • Zamieszczone przez Jaco Zobacz posta
                      Zapewne Jarek ich zmusił.
                      Nawet o tym nie pomyślałem, ale skoro jest to Twoim zdaniem jakis trop na zasadzie przysłowa 'uderz w stół' Moim zdaniem to raczej obraz nieodwracalnych zmian w mozgu betonu. PJN przeszedł do układ. Z Michnikiem, Putinem, Urbanem, Tuskiem, SLD etc. Symboliczne jest, że 'manifa' miała związek z upamiętnieniem ofiary Smoleńska. Wniosek z tego taki, że zmiana w mózgach zaszła tak daleko, że PJN również jest wsród przedsiębiorstwa kłamstwo mającego na celu ukrycie prawdy o Smoleńsku ('buuu ty tu babo nie przychodzi, bo masz zwiazek z tymi ktorzy prawde chca ukryć'*). Bo nie ma znaczenia czego się chce, tylko stosunek do Jarosława.

                      * No, chyba ze to takie towarzystwo, że nawet w czasie uroczystosci w klimacie smutku i zadumy robi bardachę.
                      Ostatnio edytowany przez Z.; 6102.
                      "Kto już raz posiadł w swych granicach Kijów i tyle kroci prawosławnych, ten nie mógł pozwolić, aby za jej granicami tworzył się osobny ośrodek dla tychże i powinien był dotrzeć aż do Kremlu i tak problem rozwiązać."

                      Komentarz


                      • Zamieszczone przez Z. Zobacz posta
                        Nawet o tym nie pomyślałem, ale skoro jest to Twoim zdaniem jakis trop na zasadzie przysłowa 'uderz w stół' ...
                        A po co ona tam przyszła?

                        Komentarz


                        • A co, nie mogła albo nie powinna?




                          Wywiad z prof.Legutko z rzepy




                          Rz: Czy w polskiej polityce istnieje zjawisko, które można nazwać spuścizną Lecha Kaczyńskiego?

                          Tak, bo to był prezydent zupełnie różny od swoich poprzedników. Lech Wałęsa był prezydentem, za którego panował straszny bałagan i działy się dziwne rzeczy. Aleksander Kwaśniewski był wyrazistym prezydentem, ale którego prezydentura stanowiła ożenek PRL z III RP, co z konieczności nie powinno ją czynić inspirującą w wolnej Polsce. Lech Kaczyński był inny pod każdym względem – personalnym, ideowym, formacyjnym itd. Nawiązywał do tradycji jeszcze przedpeerelowskiej. Miał wyraźną koncepcję państwa, ideę suwerenności, ciągłości historycznej, wyraźną koncepcję polityki zagranicznej. To było odmienne od tego, co prezentowali jego poprzednicy, i wszystko wskazuje, że też i od obecnego prezydenta.

                          Czy te różnice można nazwać spuścizną? Może to tylko odmienność poglądów i osobowości?

                          To coś więcej niż odmienność. To była przemyślana intelektualna koncepcja wyrosła z refleksji nad państwem polskim i nad jego historią. Nikt z dotychczasowych prezydentów takiej koncepcji nie miał. Przekładała się ona najwyraźniej na politykę zagraniczną i politykę historyczną, lecz także miała swoje skutki w polityce społecznej.

                          Na razie o spuściźnie prezydenta Kaczyńskiego mówi się jedynie w kontekście sporu o nią.

                          To zależy, kto rozmawia i na jakim poziomie...

                          Trudno wznieść się na wyższy, gdy rzuca się w oczy przede wszystkim konflikt.

                          Mnie się akurat nie rzuca. Można rozmawiać na płaszczyźnie kłótni partyjnych i personalnych albo można porozmawiać merytorycznie. Wolę to drugie.

                          Spory personalne zawsze zakryją meritum.

                          Nie mnie. Jeżeli powstaje nowe ugrupowanie polityczne, to zwykle szuka swojej tożsamości. Oni próbują ją znaleźć, odwołując się do Lecha Kaczyńskiego. Bóg z nimi. Ale za wcześnie jest, aby to komentować. Ich działalność to tylko słowa wypowiadane w ciągu dwóch tygodni.

                          Mówimy o stowarzyszeniu Polska Jest Najważniejsza. Pod jego adresem słychać zarzut, że sięganie po spuściznę Kaczyńskiego jest uzurpacją.

                          Żyjemy w wolnym kraju, każdy może sobie szukać takich źródeł, jakich chce. Kilka osób ze stowarzyszenia współpracowało blisko z prezydentem Kaczyńskim. Nie wiem jednak, czy pan prezydent, gdyby żył, byłby zadowolony z ich ostatnich działań.

                          Po katastrofie 10 kwietnia padło wiele zapowiedzi, że należy zinstytucjonalizować pamięć o Lechu Kaczyńskim. Np. stworzyć instytut jego imienia. Na razie nic takiego nie powstało.

                          To prawda, ale po drodze była kampania prezydencka, potem wakacje, następnie wybory samorządowe. Sądzę, że coś takiego powstanie, bo powinno. W czasie kampanii prezydenckiej Prawo i Sprawiedliwość starało się nie podnosić tej kwestii. Byłoby to wówczas najpewniej źle odebrane. Rzeczywiście, żyjemy w czasach wielkiego cynizmu, gdzie w każdej deklaracji szuka się niskich intencji. Ale to dziedzictwo jest i powinno zostać zinstytucjonalizowane. Powinien powstać instytut, tak by nazwisko prezydenta patronowało pewnemu sposobowi myślenia i było symbolem łączącym ludzi podobnie myślących.

                          Mówi pan o polityce wschodniej lub, szerzej, zagranicznej jako ważnej części tego dziedzictwa. Według wielu krytyków polityka wschodnia Lecha Kaczyńskiego zakończyła się fiaskiem.

                          W polityce każde działanie wywołuje polemikę. To dotyczy wszystkich, nawet największych przywódców. Polityka wschodnia skończyła się fiaskiem, bo obecny rząd ją zarzucił. Prezydent Kaczyński wychodził z kilku założeń. Uważał, że w polityce wschodniej głównym problemem naszego regionu jest Rosja i jej rosnący imperializm. Zatem cała energia polityczna powinna służyć zbudowaniu aliansu krajów naszego regionu. Łączył to z przekonaniem, że Europa Zachodnia nie jest szczególnie wyczulona na zagrożenie rosyjskie. To założenie jest nadal aktualne.

                          Także dziś, kiedy wizytę prezydenta Miedwiediewa tłumaczy się tym, że słabnąca Rosja musi przestać ignorować Polskę i nie będzie już nas omijać w kontaktach z UE?

                          Rosja słabnie? W jakiej mierze?

                          Słabnie gospodarczo, demograficznie.

                          Związek Radziecki też był państwem cywilizacyjnie zapóźnionym, ale nie przeszkadzało mu to być supermocarstwem. Co innego potęga gospodarcza, a co innego potęga polityczna i militarna. W polityce liczy się ten, kto należy do grupy rozgrywającej. A Rosja jest potężnym aktorem polityki międzynarodowej. Przesłanie prezydenta jest tu jak najbardziej aktualne, bo w strategii rosyjskiej niewiele się zmieniło. W interesie Polski i krajów regionu jest utrzymanie wspólnoty, choć wiem, że nie jest to łatwe. Utrudniają to zaszłości historyczne i współczesne problemy, które trapią te kraje. Kaczyński zdawał sobie z tego sprawę, ale widział to jako kierunek strategiczny dla Polski na najbliższe dziesięciolecia.

                          A Unia jako kierunek strategiczny?
                          Prezydent łączył tu dwie rzeczy.

                          Z jednej strony uważał, że projekt integracyjny jest projektem dobrym. Nie w każdym szczególe, nie wszystkie traktaty we wszystkich szczegółach, ale sama idea jest dobra i trzeba się aktywnie włączyć w jej realizację. Z drugiej strony był zwolennikiem suwerenności. Uważał, że każdy kraj powinien mieć tyle suwerenności, ile to możliwe do pogodzenia w ramach wspólnoty. Uważał kwestię suwerenności za kluczową. Tylko państwo odpowiednio suwerenne może się bronić przed coraz silniejszą biurokracją brukselską rozwijającą się niemal samoczynnie i mającą siłę buldożera. Także tylko takie państwo może bronić swoich interesów przed działaniami państw najsilniejszych, które wykorzystują hasła integracji do forsowania własnych celów. Bronił suwerenności, ale w przeciwieństwie do prezydenta Czech Vaclava Klausa – z którym się przyjaźnił – nie był in principio przeciwnikiem integracji. Stąd były jego próby wynegocjowania odpowiednich zapisów traktatu lizbońskiego. Sporo tu uzyskał, choć nie wszystko się powiodło. To były bardzo trudne negocjacje, bo był pod niesłychaną presją prawie wszystkich krajów unijnych. A gdy zaczęły być łamane reguły gry w kwestii traktatu – mówię o zarządzeniu drugiego referendum w Irlandii, gdy przez naciski i szantaże próbowano zakrzyczeć Irlandczyków – pan prezydent na to łamanie reguł zareagował. Powiedział, że nie podpisze do czasu referendum. Niestety, nie spotkało się to u nas z powszechnym zrozumieniem, chociaż robił rzecz bardzo ważną z punktu interesów Polski czy w ogóle moralności politycznej. To, co stało się w przypadku Irlandii, może się bowiem powtórzyć i coraz trudniej będzie mniejszym krajom oprzeć się brutalnej presji biurokracji europejskiej i wielkich państw.

                          Czy spuścizna Kaczyńskiego odnosi się do polityki wewnętrznej, poza wspomnianą przez pana polityką historyczną?

                          Prezydent Kaczyński był intelektualistą. Był nie tylko profesorem prawa, ale jego zainteresowania były daleko szersze. Świetnie orientował się w historii, zwłaszcza w dziejach Polski. Sam z dumą mówił, że mógłby potykać się z zawodowymi historykami. Dodawał tylko, ze śmiechem, że do poziomu magistra historii. Miał więc szeroką perspektywę patrzenia na rzeczywistość. Tylko niewielu polityków taką perspektywę ma i robi z niej użytek. Choć słyszałem, że wszyscy najważniejsi, którzy nami rządzą, to historycy. Ale ich wykształcenie nie przebija się w ich decyzjach. U Lecha Kaczyńskiego diagnoza współczesnej Polski była oparta na wnioskach, jakie wyciągnął z jej dziejów. A jeżeli chodzi o sprawy społeczne, to trzeba pamiętać o jego długim zaangażowaniu związkowym. To jedna z tych głównych rzeczy, która go określała. Uczestniczył w ruchu związkowym już od Wolnych Związków Zawodowych. Pracowałem z panem prezydentem półtora roku, jeździłem z nim na wiele spotkań i najcieplejsze z nich były właśnie kontakty ze związkowcami. Oni go kochali, uważali za swojego.

                          Czy to się przekłada na obecną politykę? PiS, gdy rządził, był bardziej liberalny niż poglądy Lecha Kaczyńskiego.

                          W końcu komuny i początku III RP był czas, gdy wszyscy chcieli być liberałami. Zlikwidować wszystko, co się da! Pamiętam hasło, żeby zlikwidować Ministerstwo Kultury. Bo rynek wszystko udźwignie i ureguluje. To myślenie w starciu z rzeczywistością straciło na atrakcyjności i na szczęście Ministerstwo Kultury ocalało. A Lech Kaczyński od samego początku był niechętny temu myśleniu. W kampanii wyborczej 2005 r. walczyły ze sobą hasła Polski solidarnej i Polski liberalnej. Prezydent był przywiązany do idei Polski solidarnej. Uważał, że państwo ma obowiązki socjalne, obowiązki względem kultury, edukacji, mediów. Jego pogląd na udział państwa w kształtowaniu życia społecznego różnił go nie tylko od liberałów z początku lat 90. czy obecnej PO, ale także od niektórych członków Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego bronił mediów publicznych, stąd nie podobała mu się komercjalizacja szpitali, był jak najgorszego zdania o polityce niszczenia polskiej edukacji, która się dokonuje przez ostatnie lata.

                          Pana zdaniem PiS realizuje jego spuściznę.

                          W Prawie i Sprawiedliwości politycy czasami różnią się w kwestii roli państwa w takiej czy innej dziedzinie. Ale na pewno idea suwerenności jest wyznawana tam przez wszystkich. Podstawowy polski problem – sięgający jeszcze XVII w., i na pewno obecny w ostatnim dwudziestoleciu – to kwestia państwa. Nie problem rynku czy społeczeństwa obywatelskiego. Wolny rynek i społeczeństwo obywatelskie tworzą się same. Gdy się ludziom nie przeszkadza, stworzy dobre reguły prawne i przeciwdziała patologiom, to sami zaczną handlować i się organizować. Natomiast kluczowy jest problem państwa. Ono od kilku wieków – nie licząc krótkiego, tragicznie zakończonego, okresu dwudziestolecia międzywojennego – nie było podmiotem. Z podmiotowością mieliśmy też poważne problemy w ostatnim dwudziestoleciu, i mamy je nadal. Stąd biorą się powszechne u nas kompleksy polityczne, nasza niezdolność do artykułowania własnych racji i nieodparte pragnienie podobania się. Prawo i Sprawiedliwość jest na pewno partią propaństwową. Nie oznacza to programu etatyzacji wszystkich dziedzin życia. Odwrotnie: to obecnie państwo o rosnących tendencjach ideologicznych wdziera się coraz głębiej w życie wspólnot i jednostek, z błogosławieństwem Unii Europejskiej. Prezydent był temu przeciwny. Silne państwo według niego to takie, które nie jest zakładnikiem sił zewnętrznych czy grup interesów. Także to, że państwo powinno suwerennie wyznaczać cele – w polityce zagranicznej, wewnętrznej, tożsamościowej. To państwo, które się nie boi być państwem polskim.

                          Ryszard Legutko jest profesorem filozofii, wykłada na Uniwersytecie Jagiellońskim. Był ministrem edukacji narodowej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, wicemarszałkiem Senatu, doradcą Lecha Kaczyńskiego i sekretarzem stanu w jego kancelarii, obecnie jest europosłem PiS

                          Komentarz


                          • Hehe, jak ona śmiała? Oczywista prowokacja.

                            Nie wiem jakie miała relacje z Wassermanem. Ale zapewne rodzinie Wassermana było przyjemnie, że w takim dniu ktoś musi odstawić bardachę, mieszając w to jeszcze Hymn.
                            Ostatnio edytowany przez Z.; 6102.
                            "Kto już raz posiadł w swych granicach Kijów i tyle kroci prawosławnych, ten nie mógł pozwolić, aby za jej granicami tworzył się osobny ośrodek dla tychże i powinien był dotrzeć aż do Kremlu i tak problem rozwiązać."

                            Komentarz


                            • Zamieszczone przez Z. Zobacz posta
                              Hehe, jak ona śmiała? Oczywista prowokacja.
                              Czyli masz ją za idiotkę czy cyniczkę?
                              A może została zaproszona bezpośrednio przez rodzinę Wassermana?
                              Ostatnio edytowany przez RG; 8836.

                              Komentarz


                              • Zwłaszcza, że akurat z Wassermanem, jako (niezaangażowanym w prace sztabu) przedstawicielem "betonu"... łączyły ją zerowe kontakty. Inaczej, niż np. ze Stasiakiem. Obecni tam doskonale to wiedzieli.

                                Z. - możesz sobie "betonować" do woli, ale zdecydowana większość wyborców PiS czuje się zdradzona i zniesmaczona próbą zawłaszczenia "spuścizny" po L. Kaczyńskim. Wygląda na to, żebył to kolejny pomysł "spinek", podobnie, jak inicjatywa z sejmową komisją ds. Smoleńska. Najwyraźniej próbują wrócić do sposobu myślenia elektoratu, który pierwotnie odrzucili. Wyłącznie z cynizmu. Won.
                                My ludzkie bydło, ludzki gnój, z suteren i poddaszy, my chcemy herb mieć swój, na zgubę wrogom naszym.

                                Komentarz

                                Pracuję...
                                X