Jeśli jest to Twoja pierwsza wizyta pamiętaj o:
sprawdzeniu FAQ klikając w powyższy link. Musisz się zarejestrować
zanim będziesz mógł dodawać posty: kliknij powyższy link, aby się zarejestrować. Aby rozpocząć przeglądanie wiadomości wybierz forum które chcesz odwiedzić.
- To jest kwestia pewnej moralnej odpowiedzialności, lojalności człowieka, który otrzymał od nas ogromną pomoc, ogromny awans, a dzisiaj zachowuje się w sposób niedobry, żeby nie powiedzieć niegodny - ocenił w TVN24 Jarosław Kaczyński ostatnie wypowiedzi Migalskiego.
Prosze pamietać o krzyżu na Krakowskim Przedmiesciu
Ten krzyz reprezentuje nas wszystkich dla,których nie ma zgody na palikotyzacje państwa,jego swietości i patriotycznej symboliki.Dopóki staruszki beda szarpane i wyzywane przez mlodych kretynow dopóty nigdy nikt nie ujmie sie za problemami innych grup spolecznych.Jesli krzyz zostanie pohanbiony w dowolnie chamski sposob-zakonczy sie rownowaga plynaca z solidarnosci.Z kazdym spolecznym problemem pozostaniemy komleptnie sami...a przeciez zdajecie sobie sprawe z tego do czego Was zaprowadzi zgoda z timem Waltera.Pan od poprawiania wizerunku sb,ub w prl-u zapewne poprawi rowniez wizerunek stadionu.O tak-tego mozecie byc pewni!
Nie nawoluje do umierania za krzyz-przeciez zbyt malo dla nas jeszcze znaczy i nie wiadomo czy kiedykolwiek bedzie.Żadam natomiast ochrony tych biednych-byc moze wygladajacych na paranoikow starych ludzi-wykonczonych przez komune-znerwicowanych-juz tylko Oni nie wstydza sie pokazac swojej twarzy.
Zmarla pani Cieslik,ktora non stop pilnowala i dbala o to miejsce.Czy potrafia sie poswiecic?....Aresztowano dziennikarza polonijnego Rafała Gawrońskiego.Wszystko idzie w kierunku nowego wizerunku.Gdy spotkamy sie w pubie odizolowani od stadionu to wtedy Wam to przypomne.
p.s. Przepraszam za pretensjonalny ton.Wiem,ze musieliscie pic soloneza przez 3 lata ale byc moze zostanie nam zgaga do konca zycia.
Wróciłem jak raz w porę, aby obejrzeć w telewizji (o błogosławiony czasie wakacji – dwa tygodnie bez żadnego kontaktu z tym przekaziorem!), jak premier na konferencji wciska kit, wykręcając się najbezczelniej ze swych niedawnych obietnic.
Może gdybym tu siedział cały czas i bombardowany był jak inni rządową propagandą dzień po dniu (o błogosławiony… a, już to pisałem) użyłbym jakiegoś mniej kategorycznego stwierdzenia. Ale chwila oddalenia wyostrza obraz. Wyjechałem na urlop mając jeszcze w oczach Tuska, jak miesiącami rozsnuwał przed Polakami miraże „dobrych zmian”, które przyniesie oddanie całej władzy nad państwem w ręce jego sitwy. Czy ktoś to jeszcze pamięta? Wielkie reformy, do których Platforma pali się od lat, wreszcie ruszą, groza zawalenia się finansów publicznych, o której mówią od lat wszyscy eksperci i przed którą coraz wyraźniej przestrzegają Polskę instytucje międzynarodowe, wreszcie zostanie zażegnana, a to dzięki Zgodzie, jaka zapanuje pomiędzy rządem a prezydentem po długo oczekiwanym odebraniu opozycji ostatniej możliwości wpływu na bieg spraw – prezydenckiego weta.
Nie jestem tak głupi, żebym choć przez moment wierzył, iż Tusk rzeczywiście rozpocznie jakiekolwiek reformy. Choć, przyznam, nie spodziewałem się też, że zupełnie otwarcie powie, iż nie ma najmniejszego zamiaru ich podejmować, i że zrobi to tak szybko, po kilku zaledwie tygodniach. Nie jestem więc specjalnie zaskoczony, a nawet odczułem, słuchając słów premiera, coś w rodzaju podziwu. Podziwu, że można kota ogonem wykręcać z taką swadą i tak bezczelnie.
Jak bowiem odniósł się nasz ukochany przywódca do własnych zapowiedzi z ostatnich miesięcy? Bez cienia zażenowania, bez jednego drgnienia głosu oznajmił, że owe „dobre zmiany”, owe „wielkie reformy”, byłyby skrajnością. Skrajnością! Jedną z dwóch – drugą byłby brak reform. A on wymyślił „drogę środka”, co, jak wiadomo, dla umysłów prostych od razu brzmi fajnie, są one albowiem tresowane w ludowej mądrości „prawda zawsze leży pośrodku”.
Byłoby więc, snuł nasz narodowy uwodziciel, skrajnością reformować, tak jak byłoby skrajnością nie reformować. Jeśli nie reformować, to państwo się zawali, więc źle. Ale jeśli popaść w drugą skrajność, i reformować, to się wyborcy od nas odwrócą i władzunię stracimy, a to byłoby wszak dla państwa tragedią jeszcze gorszą. Więc będziemy „drogą środka” – reformować tylko troszkę. Częściowe reformy, nowa nowość. Coś jak częściowy poród.
Mówiąc inaczej − jak statek ma w dnie dziurę, przez którą wali woda, to można nic nie robić, i to skrajność, i można ją zatkać, i to też skrajność, a można próbować ją po cichutku przytkać starymi gaciami, i to właśnie, według premiera, jest rozwiązanie optymalne, bo statek będzie wodę nabierać trochę wolniej, a krzątanina przy dziurze nie zakłóci beztroski na pokładach pasażerskich.
Jak w praktyce ma wyglądać to zatykanie dziury gaciami? Mniej więcej tak, jak to już raz próbował robić szaman od finansów Millera, profesor Kołodko. Tu uskrobać milion, tam dwa, i byle do następnych wyborów. Wówczas, przypomnę, sposobem tego ciułania miały być drobne podwyżki podatków i „abolicja podatkowa”, która miała jednorazowo znieść do budżetu parę baniek z tzw. szarej strefy. Rostowski szuka groszy w jednoprocentowej „czasowej” podwyżce VAT, w iskaniu z firm rozmaitych dotychczasowych zniżek i odliczeń, jako to ulg na paliwo czy na kratki, w sprzedawaniu różnych resztówek i zachowków − a, no i oczywiście zmniejszone mają być wydatki na wojsko. Czyli chyba żołnierze będą mieć, jak ponoć przed wojną dzieci Poleszuków, jedną parę butów na trzech i wychodzić z koszar na zmianę, bo wszystkich mniej drastycznych oszczędności na wojsku już dokonano, łamiąc zresztą bezceremonialnie prawo (ale co tam nieżyciowe prawo, jak się jest kochanym przez ponad połowę narodu).
I to po to potrzebna była Tuskowi władza całkowita – dla podniesienia VAT o jeden procent i skubnięcia po parę baniek tu i tam? Po to była cała ta draka, te ryczące autorytety moralne? Nikt w mediach takich pytań nie zadaje. Przytłaczająca większość ich funkcjonariuszy, jak się wydaje, zgadza się z premierem, że popularka jest ważniejsza niż jakiekolwiek reformy, i jednoczy się z nim zarówno w poczuciu przynależności do uprzywilejowanej kasty, która za wszelką ceną musi swe przywileje zachować, co gwarantuje jej tylko obecna władza, jak i w błogim przekonaniu, że jakoś to będzie − tyle lat państwo gnije i się nie zawaliło, to i się nie zawali jak pognije dalej jeszcze przez jakiś czas.
Gnije nie tylko państwo, gnije i władza, która nawet mając teoretycznie w ręku wszystko, w istocie nie jest w stanie zrobić nic, poza przekrętami, będąc zakładnikiem rozmaitych sitw, lobbies i mafii (o tym mechanizmie pisałem już wielokrotnie i na pewno będę pisał jeszcze, więc chwilowo poprzestanę na stwierdzeniu faktu; Tusk może panować, nie może rządzić, i jest to oczywistym skutkiem jego własnych politycznych wyborów).
Gnije też opozycja. W chwili, gdy premier malowniczo wypina się na własne obietnice, gdy Sekuła idzie na pełną chamówę w ukręcaniu łba aferze i ratowaniu przed odpowiedzialnością kolesiów, gdy prokuratury i sądy uwalniają od odpowiedzialności morderców Przemyka i puszczają w spokoju mafiozów z byłej WSI przyłapanych w połowie poprzedniej dekady na handlu bronią (wiedział generał Dukaczewski, po co chłodzi szampana!), gdy w sprawie tragedii smoleńskiej oficjalne czynniki zupełnie już bezczelnie ogłaszają, że kluczowe dowody nigdy nie zostaną ujawnione − to czym się zajmuje PiS? „Obroną krzyża” na Krakowskim Przedmieściu. Czyli walką z najoczywistszym, najgłębiej w ludzkich duszach zakorzenionym odruchem, który nakazuje oddzielać czas żałoby od czasu zwykłego.
Też pisałem to już wielokrotnie, ale widać trzeba powtarzać. Nieszczęście, które sprawia, że Tusk może mieć gdzieś i walące się finanse państwa i inne objawy rozkładu, nie przejmować się aferami swych totumfackich ani niczym w ogóle, polega na tym, że polska scena polityczna podzielona została – tak to Polak widzi – pomiędzy rządzącą mafię i opozycyjną sektę. I w takim podziale większość twardo wybiera mafię. Bo mafia jest obliczalna: dasz gangsterowi haracz, to ci pozwoli żyć. Natomiast sekciarz jest postrzegany jako nieobliczalny, i nawet jeśli nie ma dowodów, że coś horrendalnego zrobił czy tylko planuje, to może to zrobić, może wszystko zrobić w każdej chwili i każdemu, do każdego się przywalić o wszystko, taka jest inkwizytorska natura. Inkwizytor zaburza ludziom tak ważne dla nich poczucie bezpieczeństwa; dlatego dopóki wybór tak wygląda, gangster będzie zawsze mniejszym złem. Ostatnie wybory, w których PiS przegrał w warunkach dla siebie optymalnych, jakie już nigdy się nie powtórzą, są tego ostatecznym dowodem.
Więc jeśli PiS robi wszystko, aby umocnić swój obraz jako sekty, i ogranicza się do oskarżania mafii, że jest mafią, jakby o tym kto jeszcze nie wiedział – to skutecznie pracuje na to, aby gnicie państwa trwało jak najdłużej i aby zgnilizna wżarła się w państwo do imentu, do każdej gminy. Premier, prawdę mówiąc, nie musiał się fatygować tłumaczeniem rodakom, że obiecane „dobre zmiany” byłyby skrajnością i że jeszcze lepszy od nich będzie brak zmian. Mógł posłać Nowaka i spokojnie grać w piłkę. Jeszcze przez jakichś czas, dopóki któraś z konstrukcyjnych belek niespodziewanie nie okaże się tak przegniła, że po prostu dach mu się zawali na łeb. Co może nastąpić dopiero za kilka lat, a może jutro. Pocieszmy się, że przynajmniej nie będzie się wtedy mógł przeistoczyć z uwodziciela w tyrana i podeprzeć wojskiem, bo dla oszczędności zupełnie już zlikwiduje.
"...Szac chłopaki lwoskie dzieci kużdy ładny, aż si świeci....Ni ma to jak batiar lwoski, Lecz najlepszy łyczakoski...Chto si z naszy wiary śmieji, naj gu nagła krew zaleji...I kto Lwowa ni szanui, Naj nas w dupy pocałuji...Kto we Lwowi raz był bity, ten udwalić musi kity...A chto z nami trzyma sztamy, temu lepi jak u mamy...
Oj, diridiri, rach, ciach, ciach, ruchaj, ruchaj, uhaj, dana, oj, didiri, rach, ciach, ciach, ruchaj, ruchaj, uha!"
Do tego pewnie zostanie taka stawka nadłuuugie lata , a nie na chwilę jak obiecuje PełO
Rząd obiecuje, że podwyżka VAT jest chwilowa. Bzdura - odpowiadają eksperci. Według byłych wiceministrów finansów, władze nigdy nie wycofają się z takiego rozwiązania. Do tego ekonomiści oskarżają rząd o "zabawę podatkami", bo o wiele korzystniej byłoby wprowadzić jedną, niższą stawkę, niż trzy, tak jak proponuje rząd.
Plan zakłada ponadto, że jeżeli dług publiczny przekroczy 55 proc. PKB, wtedy VAT zostanie automatycznie podniesiony o 1 pkt proc. Plan przewiduje także, że maksymalny dopuszczalny deficyt budżetowy w przyszłym roku wyniesie 45 mld zł, w 2012 roku 40 mld zł, zaś w 2013 roku 30 mld zł. W piątek plan ma uchwalić Rada
Ministrów
Możliwe że się zmieni, ale w górę 23 czy 24 - wszak to tylko jeden procent
"Reformatorski pakiet" Rostowskiego zakłada też że nadal armii będzie oficjalnie na papierze przypisane 1,95 % PKB ( zgodnie z ustawą) ale w realu te środki nie będą w całości wykorzystane. To się nazywa kreatywność
"Kiedyś chodziło o to, żeby czegoś dokonać, teraz o to, żeby być kimś"
Komentarz