Odświerzam, bo ciekawy wywiad się ukazał.
Aż mnie szlag trafia.
Absolutnie nie żałuję
Panie Ryszardzie, mija dziesięć lat od pańskiej pamiętnej wypowiedzi podczas zjazdu PZPN, że: "Cała Polska to widziała, a tylko wy jesteście niewidomi!", a dotyczyła rzekomo nieuczciwego sposobu, w jaki Legia, kierowana przez Janusza Wójcika, wywalczyła mistrzostwo Polski. Nie żałuje pan wypowiedzianych wówczas słów?
Ryszard Kulesza: Absolutnie nie żałuję! Niczego nie żałuję! Byłem przecież jednym z delegatów walnego zgromadzenia Polskiego Związku Piłki Nożnej, a moja wypowiedź miała charakter merytoryczny. Obecnie zachowałbym się identycznie.
Odnoszę wrażenie, że jednak emocje chwili wzięły u pana górę nad wyrachowaniem, chłodną kalkulacją...
- Nie chodziło o jakiekolwiek emocje, ale o zwykłą ludzką uczciwość. Wynikało to z mojego spojrzenia na futbol i związanym z nim pojęciem etyki zawodowej.
Żeby kogoś publicznie oskarżyć trzeba mieć mocne dowody, a przecież pan oparł swoje zarzuty na podstawie jedynie "rażąco wysokiej" 6:0 wygranej Legii z Wisłą w Krakowie.
- To nie tak. Jeden z krakowskich działaczy przywiózł do PZPN kasetę z nagranym całym meczem i "krok po kroku" zobaczyliśmy wszystko od a do z.
Jestem trenerem, więc potrafię właściwie ocenić, co się dzieje i działo na boisku.
Po tej wypowiedzi przeżył pan swoistą gehennę.
- To było dramatyczne i tragiczne. Nie chciałbym do tego wracać. Nie dawano normalnie żyć mnie i mojej rodzinie. Apogeum było nocne podpalenie drzwi do naszego mieszkania. Moja żona przeżyła dwa zawały serca; jeden tak ciężki, iż znalazła się w stanie śpiączki. To wszystko było nieludzkie, przeszliśmy nie swoistą, ale prawdziwą gehennę.
Jeden z uczestników tamtego spotkania, Wojciech Kowalczyk kluczy w zeznaniach. Odsądził pana od czci i wiary, ale jednocześnie wyznał: "O meczu z Wisłą mówi się do dziś. Czy był kupiony? Nie będę ukrywał - nie wiem. Nie wiem, czy był kupiony, bo ja żadnych pieniędzy nie dałem".
- Krótko oceniając, są to bzdury...
Panie Ryszardzie, mija dziesięć lat od pańskiej pamiętnej wypowiedzi podczas zjazdu PZPN, że: "Cała Polska to widziała, a tylko wy jesteście niewidomi!", a dotyczyła rzekomo nieuczciwego sposobu, w jaki Legia, kierowana przez Janusza Wójcika, wywalczyła mistrzostwo Polski. Nie żałuje pan wypowiedzianych wówczas słów?
Ryszard Kulesza: Absolutnie nie żałuję! Niczego nie żałuję! Byłem przecież jednym z delegatów walnego zgromadzenia Polskiego Związku Piłki Nożnej, a moja wypowiedź miała charakter merytoryczny. Obecnie zachowałbym się identycznie.
Odnoszę wrażenie, że jednak emocje chwili wzięły u pana górę nad wyrachowaniem, chłodną kalkulacją...
- Nie chodziło o jakiekolwiek emocje, ale o zwykłą ludzką uczciwość. Wynikało to z mojego spojrzenia na futbol i związanym z nim pojęciem etyki zawodowej.
Żeby kogoś publicznie oskarżyć trzeba mieć mocne dowody, a przecież pan oparł swoje zarzuty na podstawie jedynie "rażąco wysokiej" 6:0 wygranej Legii z Wisłą w Krakowie.
- To nie tak. Jeden z krakowskich działaczy przywiózł do PZPN kasetę z nagranym całym meczem i "krok po kroku" zobaczyliśmy wszystko od a do z.
Jestem trenerem, więc potrafię właściwie ocenić, co się dzieje i działo na boisku.
Po tej wypowiedzi przeżył pan swoistą gehennę.
- To było dramatyczne i tragiczne. Nie chciałbym do tego wracać. Nie dawano normalnie żyć mnie i mojej rodzinie. Apogeum było nocne podpalenie drzwi do naszego mieszkania. Moja żona przeżyła dwa zawały serca; jeden tak ciężki, iż znalazła się w stanie śpiączki. To wszystko było nieludzkie, przeszliśmy nie swoistą, ale prawdziwą gehennę.
Jeden z uczestników tamtego spotkania, Wojciech Kowalczyk kluczy w zeznaniach. Odsądził pana od czci i wiary, ale jednocześnie wyznał: "O meczu z Wisłą mówi się do dziś. Czy był kupiony? Nie będę ukrywał - nie wiem. Nie wiem, czy był kupiony, bo ja żadnych pieniędzy nie dałem".
- Krótko oceniając, są to bzdury...
Komentarz