Miejskie potańcówki w klimacie dawnej Warszawy
Sztajerki tańczy się z wypiętą pupą, dość szybko przestępując z nóżki na nóżkę. Tango sentymentalne - spokojnie. Na dechach, czyli miejskiej potańcówce przy Lubelskiej na Kamionku, nie zabraknie też poleczek, walczyków, oberków i fokstrotów. Dziś i jutro nauczysz się je tańczyć. Akurat na karnawałowe ostatki
Na "dechy" zaczynało się chodzić w maju, jak tylko robiło się cieplej. Na Bielanach tańczyła zamożniejsza inteligencja, na Saskiej Kępie biedniejsi. Były karuzele, gry zręcznościowe, no i dechy, czyli układana podłoga do tańca. - Dechy powstawały koło bazarów, w parkach, nad Wisłą. Były przy Targowej, Ząbkowskiej, na Saskiej Kępie, w miejscu kina Praha. Tańczono modne w okresie międzywojennym rumby, fokstroty, tango, a do tego doszedł folklor uliczny: polki, sztajerki i wiejskie tańce typu oberki. Jeszcze do lat 50.-60. w Warszawie tańczono oberki po części dzięki temu, że ludzie byli przyjezdni - wspomina Piotr Zgorzelski, etnolog ze stowarzyszenia Dom Tańca, który od lat uczy polskich tańców tradycyjnych i organizuje potańcówki.
Na zdjęciach sprzed kilkudziesięciu lat widać na potańcówkach tłumy warszawiaków. Nad Wisłą panie i panowie podrygują w strojach kąpielowych, na Bielanach tańczą wytworne damy w kapeluszach, a ich partnerzy w garniturach pod krawatem. Wirujące pary widać w knajpach, na ulicach.
Kto pamięta dechy?
Ale dowiedzieć się o warszawskich tańcach nie było łatwo. Plan był taki, żeby wypytać starszych, którzy dechy jeszcze pamiętają. Pan Zgorzelski miał doświadczenie w wyszukiwaniu ostatnich wiejskich grajków. W Warszawie sprawa okazała się jeszcze bardziej skomplikowana. - Na wsi to albo powiedzą, że nie są zainteresowani, albo od razu posadzą na ławce, dadzą herbaty i zaczynają się opowieści. Ludzie są bardziej otwarci, nie boją się, że przychodzisz ich okraść. W mieście nie ma takiego kontaktu - opowiada.
Henryka Ratyna znaleźli po słuchu. Kiedy chodzili na Elektoralną, słyszeli, jak ktoś gra na akordeonie. Zapukali w okno i się umówili. Maria Madej zgłosiła się sama. Przeczytała plakat i przypomniała sobie czasy młodości. Zaczęła ich uczyć tańczyć.
Najpierw w restauracji Pod Karpiem na Stalowej (dawniej zwanej U Wróbla) pamiętającej i przypominającej jeszcze czasy PRL-u. W październiku przenieśli się do budynku starej szwalni przy Dworcu Wschodnim od lat okupowanym przez różne grupy artystyczne. Przy Lubelskiej 30/32 działa Studium Teatralne Piotra Borowskiego, Związek Polskich Artystów Plastyków ma swoje pracownie, tu odbywały się fotograficzne wystawy Galerii Bezdomnej.
Czarne Motyle z Kapelą Czerniakowską
Wyszukując ludzi przez znajomych, nagabując na ulicy, udało im się przepytać 20 kompetentnych osób, starych muzykantów, osoby, które naprawiały instrumenty, muzyków zawodowych, którzy interesowali się dechami w latach 60. i 70. Kilku z nich przychodzi na warsztaty. Do tańców przygrywają Kapela Czerniakowska z Sylwestrem Kozyrą, Orkiestra z Chmielnej ze Zdzisławem Paterem i żeńska kapela Czarne Motyle. Na pierwsze zabawy przychodziło kilkadziesiąt osób. W styczniu było już ze 200. Ile będzie dziś?
Nauka popularnych tańców dawnej Warszawy "Nie masz cwaniaka nad warszawiaka", 15-16 lutego, od godz. 19 do 21, Scena Lubelska, ul. Lubelska 30/32. 10 zł za dwa dni warsztatów (Trzeba mieć skończone 18 lat). Więcej:
piotr_zgorzelski@poczta.onet.pl