Być Legionistą w nietypowym mieście

Zwiń
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts
  • bkt
    Legionista
    • 10.2007
    • 3366

    #46
    Zamieszczone przez GregorAE
    Moja odpowiedź jest zawsze krótka i prosta:

    W moim życiu zawsze wybieram to co najlepsze!
    mordo Ty moja

    ja zadam jedno pytanie nie zwiazane z tematem bezposrednio "oko w oko z wrogiem" to byl jakis zacny temat na tym forum? Bo jakos znalesc nie moge a nie pamietam takiego tematu.

    Swoja droga poznalem kilka osob z daleka swego czasu (z czego sie bardzo ciesze) i z ich doswiadczenia wiem, ze zazwyczaj laduja w Warszawie jak maja ku temu sposobnosc

    A bycie kibicem na "obczynie" to na pewno bardzo trudna sprawa i wszystkim Wam szczerze gratuluje wyboru

    Lubisz pie.dolic? Pie.dol ITI.

    Komentarz

    • ormo
      Legionista
      • 04.2008
      • 5528

      #47
      Zamieszczone przez bkt

      ja zadam jedno pytanie nie zwiazane z tematem bezposrednio "oko w oko z wrogiem" to byl jakis zacny temat na tym forum? Bo jakos znalesc nie moge a nie pamietam takiego tematu.

      Mówisz i masz

      A ja, jeżely Pan pozwoly, z przyjemnością

      Komentarz

      • bkt
        Legionista
        • 10.2007
        • 3366

        #48
        Zamieszczone przez ormo
        Podziekowal, sory za rozmycie, mozliwe ze jednak to widzialem kiedys ale... wyszukiwarka po wpisaniu oko w oko i nawet calej nazwy tematu nic nie pokazala...

        Lubisz pie.dolic? Pie.dol ITI.

        Komentarz

        • aaaaaa
          Legionista
          • 12.2005
          • 1267

          #49
          Niedzielny, bezsenny poranek - czas coś opowiedzieć.
          Podaję nazwy „ekipa X, Z” itp., bo to mało istotne i nie zależy mi na robieniu szumu.

          Kiedyś byłem na koncercie kapel skinheads gdzie kumpel „komuś” kto stał na bramce przypadkiem powiedział, że jestem za Legią (nieuwaga przy stoliku, procenty bla bla) i tamci już wiedzieli, że jeżdżę na nią… Nic się tego dnia nie wydarzyło, piłem jeszcze wtedy dużo wódki, browarów, dobrze się bawiłem, a po koncercie spokojnie udałem na domówkę (na której tak na marginesie było prawie 30stu skinów z różnych ekip…przeżyliśmy, dom też .

          Jakiś czas (rok?) później skomplikowana sytuacja. Otóż znałem wszystkich Łysych w mieście gdzie mieszkałem. Tego dnia miała miejsce manifestacja przeciwko lewakom, a po niej (na marginesie: spokój, ze 150 psów na nas 30stu ) udaliśmy się bandą do jednego z pubów... Ja do końca nieświadomy co tam się dzieje… Ktoś tam miał u mnie spać, jacyś skini znajomi – no spoko, nie dopytywałem o szczegóły, bo to był standard wtedy.
          A tam jak się okazało grubszy temat…Zacząłem rozumieć dlaczego mnie nie wtajemniczono, bo o takich wydarzeniach zazwyczaj wie wąskie grono, a mój znajomy był wtedy że tak powiem „dalszy”. Ekipa X przybijała układ z ekipą Z, której to ekipy Z przedstawiciele w całości złożeni byli ze skinheads i innego typu działaczy tej strony mocy. Część naszej grupy znała i jednych i drugich, a, że „nowi układowicze” byli z „BeHa” poproszono miejscowych Łysych (a więc moich ziomków) aby to właśnie oni się nimi zaopiekowali…Miejscowi Łysi… no i ja.
          Ze wspomnianymi ludźmi wiązały mnie klimaty polityczne oraz bycie z jednego środowiska, a każdy kto zna klimaty skinheads itp. wie, że mają miejsce takie znajomości. No więc chłopaki z ekipy Z, znane osobistości ruchu, tak się złożyło, że mieli spać u mnie na kwadracie, bo inni Łysi nie mieli miejsca . Wszystko niby spoko, po cichu, bez afery…Jest ok. Nie odzywamy się zbyt dużo, niech sobie gadają przy tym stoliku na zapleczu, a my siedzimy w pubie, potem jak skończą bierzemy Łysych na chatę i pogadamy o polityce…
          W pewnym momencie udaliśmy się na takie jakby zaplecze pubu, że tak powiem – dla kumatych – na zaproszenie X. Okrągły stolik, ekipa X oraz wspomniani skinheads/hool’s z grupy Z, no i teraz też miejscowi skinheads wspomagani moją skromną osobą . Zostaliśmy poczęstowani szamką oraz alkoholem. Siadamy przy stole. Gadki szmatki, jest ok. Towarzystwo dość „grube”. 2 metrowe pizze, baniaki alkoholi i kelnerki latające z dostawkami. Milutko i syto.
          Nagle jednemu z ekipy X zaświeciła się lampka... Tak nagle… Jak w filmie. Piiiing - tylko takiego odgłosu brakowało! Przypomniał sobie opisany na początku mojego opisu koncert i moje sympatie klubowe. Ups.
          Gadka, szmatka, śmiechy, hihy (nie na tematy „głęboko kibicowskie”, przy nas ich już nie poruszano – załatwili wcześniej sprawę), ja wyluzowany, a nagle pytanie „Tyyy, a ty nie jesteś za Legią? Bo coś ***** cię kojarzę”…Nie zdążył kolo skończyć, a drugi (jego kumpel) mu przerwał: „Daj spokój, przecież on nie wie o czym ty mówisz”…Temperatura wzrosła.
          No to **** – raz się żyje, „Wiem” – powiedziałem i w tym momencie wszystkie pary ważących często sporo kg oczu (heh) skierowane zostały na mnie (przypominam, że to najważniejsze osoby z ekipy, przybijające układ). Nastała cisza… Byłem pod wpływem browarów i spirytu, ale momentalnie wytrzeźwiałem – daję słowo. „No, tak jestem za Legią”…Cisza. ”A dlaczego?”…”No tak wyszło” (nie będę im tłumaczył tego co tylko my – fani Legii ze specyficznych miejsc wiemy, bo i tak nie skumają, co mam im o meczach w TVP opowiadać i jak z domu za dzieciaka uciekałem bo „L” to „L” i tyle?)… Serce biło mi jak sam *********, a adrenalina rozsadzała żyły…Tylko czekałem z której strony okrągłego stołu dostanę strzała. Kumple – Łysi, też z przerażeniem czekali co się wydarzy…Znali miejscowych z ekipy X, zareagowaliby, ale myślę, że nie na tyle ich znali by jeśli ktoś zechciał mnie koniecznie ubić to dałoby radę uratować sytuację... Teraz można gdybać, skupmy się na faktach.
          Wydarzyło się coś czego nikt się raczej nie spodziewał mianowicie ten, który mnie wykminił, chwile jakby próbował styrać mnie psychicznie – ale tak kulturalnie, heh („to Twoi koledzy z Legii nam zadzwonili, że tu jesteś” – jasne heh, wcześniej kumpel –nie z Legii- mi się przyznał, że przypadkiem podsłyszeli ludzie z bandy X na tym koncercie, teraz już wiedziałem konkretnie którzy kolesie ) po czym…nalał mi spirytu. „Jebnij sobie młody, nie dygaj” (był z 13 lat starszy ode mnie). Wypiłem…i to bardzo szybko. Podobnie jak kolejne kieliszki, które miały spowodować, że choć trochę rozładuję stres, który mi towarzyszył do końca siedzenia w tym pubie. Czułem się jak (że użyczę porównania Kelnera z „Fanatyków”) murzyn na zebraniu Ku Klux Klanu chociaż to przecież mi było bliżej do poglądów KKK, do jasnej cholery . To były długie minuty…Zastanawiałem się czy odpuścili mi, czy czekają do końca baletów, tysiąc myśli na sekundę…a sekund wiele. Nie będę przecież stamtąd spierdalał jak laps. Każda sekunda trwała godzinę i zastanawiałem się co oni teraz knują. Mnóstwo urojonych scenariuszy. Nie wierzyłem w happy end…a jednak.
          Do dzisiaj nie wiem czy nie dostałem w ryj dlatego, że: przyznałem się, że ja to ja, a może bo znałem dalszych kolesi ich kolesi czy też dlatego, że Łysi z ekipy Z mieli kimać tam gdzie miałem kwadrat (najbardziej prawdopodobne). Może też X po prostu są honorowi i nie chcieli bić jednego typa, który i tak miał serce w gardle ... Może wszystko po trochu…Pamiętam jednak niezręczną sytuację w jakiej się znaleźli. Nowi układowicze kimać będę u kolesia, który jest za Legią Warszawa mimo, iż sami nie mają z (L) nic wspólnego . Przypominam, że nas z Z łączyły klimaty polityczne, a za Legią byłem w tym gronie tylko ja.
          Jakoś wynieśliśmy się z tego pubu, wsiedliśmy do taksówek i odjechaliśmy. Już tylko w skinheadowskim, bardziej swojskim gronie gdzie każdy każdego rozumie i kluby schodzą na drugi plan. Odetchnąłem z ulgą. Tematu mojej osoby już tej nocy nie było, każdy widział, że miałem dosyć nerwów .
          Z perspektywy czasu bardzo sympatycznie czuje się z tym, że mimo wszystko nie wypierałem się i wytrwałem do końca zachowując twarz, chociaż widziałem niepewność (nie był chyba pewien czy ja to ja) w oczach tego, który przypomniał sobie moją facjatę. Legia!

          Komentarz

          • duduemt
            Legionista
            • 03.2010
            • 70

            #50
            Zamieszczone przez Bolonski
            W moim przypadku jeszcze ciekawiej jest bo mieszkam na osiedlu GieKSy a dookoła jest sam Ruch Chorzów więc jeszcze dziwniejszym przypadkiem jestem. A miasto me to Siemianowice Śląskie. Skąd się Legia u mnie w sercu wzięła to dokładnie nie wiem - coś miała w swoich barwach a kibicuje jej od 1999 roku. Zawsze z tego powodu towarzyszyły mi docinki no chyba że wyżej wymienione kluby przegrywały z Legią. Nawet sporo ludzi z Siemianowic wie o mnie i się zawsze puka po głowie jak widzi mnie ("o to ten Legionista... o ciuuuup"). Problemów z tym nie mam, Legii się nie wyrzekałem nigdy - bo wszyscy wychodzą z założenia - co 1 osoba może tutaj zdziałać Znajomości nawet mam w wyżej postawionych kibicach w/w klubu z Chorzowa ale też nic mi to specjalnie nie daje poza ciekawszymi historiami związanymi z Ruchem. Co do meczów Legii to częściej jestem na wyjazdach na Śląsku - poprzez bilety gospodarzy dostaje się do sektora gości albo gdzieś najbliżej sektora na trybunach gospodarzy. Czasami też na Zagłębiu się stawiam. Pozdrowienia dla wszystkich Ś(L)ązaków i nie tylko


            Siemasz dawno dawno temu będąc u znajomych w Czeladzi ( gdzie zostaliśmy bardzo ciepło przywitani jako "przyjaciele z Warszawy i kibice Legii" ) wszyscy byli sympatykami Zagłębia Sosnowiec oraz opowiadali właśnie jak to Czeladź (uważający się za Zagłębię Dąbrowskie ) napierdala się z osobami z Siemianowic Sląskich w jakimś tam pubie na granicy 2 miast mógłbyś to potwierdzić

            Wspomnę tylko że obie te miejscowości dzieli kilometr

            Komentarz

            • Gryfus
              Legionista
              • 11.2008
              • 73

              #51
              Reprezentuje ekipę Spokrewnionych z miasta Y w centralnej Wielkopolsce. W latach 90-tych sytuacja prezentowała się tak że na mieście można było zobaczyć ludzi w barwach Lecha, Widzewa, Legii , Pogoni Szczecin. W tym że kibice Lecha byli przez dość bliską odległość od Poznania, kibice Widzewa i Legii wzieli się od sukcesów piłkarskich klubów i wsumie był podział na osiedla, inaczej było z fanami Pogoni, gdyż byli to także fani mocnego grania, którzy jeżdzili na koncerty metalowe po całej Polsce, tam widoczna była ekipa Pogoni która jak szarańcza niszczyła inne ekipy, i nam sam okrzyk Pogoń Szczecin robiła się pustka, stąd wzieło się ich zainteresowanie Pogonią. Pierwsze wyjazdy ludzi z nasej ekipy zaczeły się w 95 roku
              Z biegiemczasu całkowitą kontrolę nad miastem przejął Lech, który obecnie jest jednym z najlepszych FC na Lechu ich flagę można spotkać na każdym spotkaniu czy u siebie czy na wyjeżdzie, na Widzew jezdzi tylko jedna persona, natomast z nami wygląda to tak że pozostali najwiernieski w kilka osób i działamy chodz brakuje młodej krwi. Oprucz nas są jakieś pojedyńcze osoby które jeżdzą na Ł3 na własną rękę.

              Komentarz

              • Ga(L)a
                Legionista
                • 08.2007
                • 117

                #52
                To i ja opowiem swoją Historię.

                Urodziłem się w Miliczu na Dolnym Śląsku (okolice Wrocławia). Na dzień dzisiejszy prężnie działający FC Śląska. Jak było w czasach mojego dzieciństwa nie pamietam. Jako dzieciak byłem zafascynowany grą w piłkę nożną, od rana do wieczora codziennie potrafiłem kopać "gałę". Z tego też względu uwielbiałem ogladać piłkę w TV. A że były to lata Legii Champions po kilku meczach przyjąłem sobie jako dzieciak że jestem Kibicem Legii. W tedy TVP puszczała mecze Ligi Polskiej i nie zapomne meczu ze Śląskiem Wrocław i mojej radości z wygranej naszej (L). Los chciał że z rodziną przeprowadziłem się na Północ Polski w Zachodnipomorskie. W moim maluczkim nowym miasteczku (tak jak wspominało tu wielu forumowiczów wczesniej) był podział w szkole na dwa obozy: Legia i Widzew. Nie było innego wyjścia jak wstąpić do jedynego słusznego obozu. Dochodziło do takich symaptycznych starć grup (oczywiscie wszystko w formie zabawowej). Nie zapomnie jak z moim obozem wytargalismy plakat Widzewa z Piłki nożnej i poniewieraliśmy go na różne niestworzone sposoby. Pamietam jak dziś feralną przegrana z Widzewem 2:3 i załamanie. W późniejszych latach moje kibicowanie opierało sie na sprawdzaniu wyników na Telegazecie. Jednak pewnego dnia nauczyciel WF zorganizował wyjazd na mecz Lech - Legia (wejscie za free). Mówie jade!! Panowie i Panie - od tego momentu moje życie kibicowskie nabrało innego wymiaru. Jak zobaczyłem sektorówkę "Cały Poznan Chórem" jak zobaczyłem oprawe Ultrawersytet Warszawski, jak usłyszałem wasz doping i poczułem wszechobecną nienawiść (a i wynik naszych kopaczy nie był zły z tego co pamietam) to w sercu z tego ziarna zasianego w 95 roku wyrosło prawidzwe uczucie do tego klubu które trwa do dzisiaj. Po tym przyszedł debiut na Ł3 na jakże pamiętnym meczu Z Polonia 4:1 i oprawą "Każdego dnia dziękuje Bogu że jestem Legionistą". Wgniotło mnie to ostatecznie w ziemie !!!!!
                Ostatnio edytowany przez Ga(L)a; 8560.
                Przyjaciele Nie Tylko z Trybun
                Legia & Pogoń.

                Komentarz

                • Kiero (L)
                  Legionista
                  • 12.2006
                  • 184

                  #53
                  Wiec i może ja przedstawię swoja historie

                  Jestem z Kędzierzyna-koźla (woj. opolskie), początki fascynacja Legii zaczęły się ,jak u większości, podczas oglądania w TV meczy Legii w lidze mistrzów. A sytuacja u mnie w mieście wyglądała kiedyś tak ze wiele ludzi jeździło na Górnik,Widzew,Śląsk , lecz w pewnym momencie odbili od tych klubów , by wspólnie działać na Chemiku. Tak się złożyło ze wielu ludzi, bardzo drażniło to ze jeżdżę na Legie ( dodać do tego trzeba jakaś tam moja samotna propagandę z vlepkami, które w pewnym czasie wisiały wszędzie na mieście i było ich tak dużo ze nie dało się nie zauważyć ehheh), często zdarzały się sytuacje ze po prostu musiałem opuszczać jakieś lokale czy dostać w tryby, ale jakoś dawało mi to nie samowite poczucie dumy ze potrafię tak ludzi zdenerwować , ze az wychodziłem po takich sytuacjach z założenia ze to naprawdę jest słuszny wybór jezdzenie na Legie gdyz wielu ludzi to irytuj ehhe . teraz sytuacja wygląda całkiem inaczej nawet mam paru przyjaciół którzy jeżdżą na Chemik i jakoś potrafimy znaleźć wspólny język . Debiut na Legie zaliczyłem w Wodzisławiu w 2003r , a od 2005r staram sie byc regularnie na każdym wyjeździe.

                  Z perspektywy lat , sądze ze Legia to byl jedyny słuszny wybór.
                  Lądy i morza przemierzam, kulę ziemską z otwartym czołem. Polski mam paszport na sercu. Skąd, pytam, skąd go wziąłem? A wziąłem go z dumy i trudu, ze znoju codziennej pracy, ze stali, z żelaza, z węgla. A węgiel to koks, to antracyt.

                  Komentarz

                  • Rzeszowiak
                    Legionista
                    • 04.2009
                    • 17

                    #54
                    Początki mojej miłości do Legii (chociaż akurat wtedy bym jeszcze tak tego nie nazwał, nie ten wiek) datuję na przełom stuleci i w sumie chyba legendarne (nie w sensie słynności oczywiście) zdarzenie, jakim było popularne w czasach podstawówki, przynajmniej u mnie, w Rzeszowie, zadawanie przez starszych kolegów prostego pytania: "Wisła czy Legia". W sumie nie jestem już pewien tego pierwszego klubu (czy zamiast niego nie było czasem Widzewa?), lecz z niewiadomych przyczyn wybrałem tą drugą opcję. Jednak jako tak mały dzieciak, 300 km od Warszawy, nie mający, w przeciwieństwie do wielu, jak można przeczytać z powyższych postów, styczności z NL, Legią i jej meczami interesowałem się głównie w czasie Jej meczów z Wisłą. Prawdziwe już uczucie zrodziło się mniej więcej w okolicach towarzyskiego meczu z Bayerem Leverkusen w 2005. Własnoręcznie przygotowałem flagę Legii (jakieś płótno i barwy, wymalowane farbami) i zasiadłem przed meczem, niestety jeszcze przed TV. Niedługo potem 14 urodziny, jako prezent Szal Legii i już odwrotu być nie mogło . Debiut na Legii udało mi się zaliczyć na szczęśliwym-nieszczęśliwym meczu z Wisłą w maju 2006. Z tamtego wyjazdu w pamięć, oprócz niesamowitych przeżyć, jakie towarzyszyły mi przy pierwszej wizycie na Ł3, zapadł mi widok kibiców czekających od około 16 na wejście na Żyletę (mecz startował 20-30, sam zasiadłem na Krytej). Kolejny mecz to dopiero Sanok 2009. Ucieczka ze szkoły, szybki bieg na dworzec, garnitur do plecaka (konieczny ubiór, by stworzyć przed rodziną pozory bycia w szkole) i ciężkie negocjacje z bileterami z Sanoku, którzy dopiero po pokazaniu szala Legii zdecydowali się mnie wpuścić z biletem na sektor gospodarzy do "klatki". Potem jeszcze wizytacja w Chorzowie, w maju 2010 (3 dni przed maturą ) i niezapomniany debiut na Żylecie, na meczu z Arką w listopadzie ubiegłego roku.

                    Niestety, ale w swoim zamiłowaniu do Legii w swoim towarzystwie byłem zawsze osamotniony. Jeśli już ktoś interesował się piłką, to okazywał się "kibicem" Wisły czy Kolejorza. Wiązało się to oczywiście z różnymi trudnościami w relacjach koleżeński, ale oczywiście nigdy nie broni nie składałem. Liczyłem, że uda się dostać na studia do Warszawy, jednak nie wyszło i wpadłem z deszczu pod rynnę-do byłej stolicy Polski, z zabytkami w postaci Sukiennic i Barbakanu :/. Jednak sytuacja poprawiła się o tyle, że teraz na mecze Legii jest znacznie bliżej (może znacznie to przesada ale zawsze to 300, a nie 450 km pociągiem. Oczywiście z sytuacji trzeba korzystać (Arka na jesieni), więc jutro, a właściwie dziś melduję się na Żylecie na PP
                    Ostatnio edytowany przez Rzeszowiak; 12423.

                    Komentarz

                    • Mari
                      Legionista
                      • 07.2006
                      • 92

                      #55
                      "Jesień 1997 roku dwa najlepsze polskie kluby rozgrywają swoje mecze w pucharze UEFA jako zapalony kibic piłki siadam przed telewizorem oglądam Widzew-Udinese tydzień później oglądam Legia-Vincenza Calcio i jestem oszołomiony, ugodzony strzałą amora, widzę Żyletę, podniesione szaliki śpiew „Mistrzem Polski jest Legia”. To był moment kiedy zakochałem się w Legii !! Jakiś czas później kupuję pierwszy szal CWKS LEGIA – Legia moim życiem. W Sandomierzu Wisła ma zgodę ze Stalówką, za złą odpowiedz „za kim jesteś” można dostać placka. W mieście organizuje się wielki bastion skinheadów – wchodzę w to. Czerwone szelki, glany, spodnie moro i chłopaczek z 6-tej klasy z naszywką flagi narodowej na kostce (plecak) to ja... (...)"

                      cały tekst pod linkiem :
                      LEGIA ZONE SANDOMIERZ

                      Komentarz

                      • swiety1916
                        Legionista
                        • 02.2009
                        • 739

                        #56
                        Hahaha,
                        Łukasz liczyłem na Twoją historię. Wiedziałem ,że będzie ciekawa, ale, że aż tak skomplikowana ?
                        Złoty słońca blask dokoła,
                        Orzeł biały wzlata w wzwyż,
                        Dumne wznieśmy w górę czoła,
                        Patrząc w Polski znak i w krzyż!

                        Polsce niesiem odrodzenie,
                        Depcząc podłość, fałsz i brud,
                        W nas mocarne wiosny tchnienie,
                        W nas jest przyszłość, z nami lud!

                        Naprzód idziem w skier powodzi,
                        Niechaj wroga przemoc drży!
                        Już zwycięstwa dzień nadchodzi,
                        Wielkiej Polski moc to my!
                        Wielkiej Polski moc to my!

                        Komentarz

                        • Romano
                          Legionista
                          • 09.2004
                          • 132

                          #57
                          Zamieszczone przez Jaco
                          Szkoda... Stara Lechia to było to... Charakter, zasady, klimaty.. Serdeczne pozdrowienia dla Dawnej Lechii.
                          Fajny temat który dobrze się czyta.Widać jak rozgłos medialny,granie ciagle w czubie ekstraklasy,puchary itp. prowadza do rozwoju FC praktycznie w całym kraju.Mozna zazdrościć takim klubom jak Legia,Widzew i Wisła sympatyków praktycznie w całej Polsce.

                          Ps.Dzięki za pozdrowienia Jaco stare zgredy jeszcze sie trzymająPozdro dla Ciebie i do miłego
                          REAKCJA ALERGICZNA NA CZERWONYCH

                          Komentarz

                          • aaaaaa
                            Legionista
                            • 12.2005
                            • 1267

                            #58
                            Zamieszczone przez Romano
                            Mozna zazdrościć takim klubom jak Legia,Widzew i Wisła sympatyków praktycznie w całej Polsce.
                            Fanatyków. Co pojadą 200 km nawet na mecz Pucharu Ekstraklasy...Sympatyków to ma Lech po Lidze Europejskiej...

                            Jechaliśmy kiedyś w dwie osoby (dzieciaki) do Łodzi i przez brak biletów wywalono nas w Zduńskiej Woli. Tam też trafił mi się szal RTS, który zachowałem do końca bo na mecz ostatecznie nie dotarliśmy... Inna para kaloszy…
                            No i z tego szala Widzewa zrobiłem sobie przed drzwiami… wycieraczkę, tj. moja była panna naszyła rozdarty szal na normalną wycieraczkę (mam nawet zdjęcia w razie czego ). Stwierdziła, że była to najgłupsza rzecz jaką w życiu robiła…Hehe, była ze mną dopiero niedługi czas – potem były dziwniejsze . Nieważne…
                            Dowiedziało się o tym kilku miejscowych sympatyków RTS, bo wycieraczka stała przed domem i zrobiła się sławna na osiedlu . I tutaj sytuacja podobna. Manifestacja polityczna (antypedalska chyba) „kiedyś tam”, poznajemy się z typami. Potem spotykamy się ponownie na innej w tym samym mieście. Jak już poznaliśmy się lepiej to poskładali fakty i spytali czy ja to oby nie ja. No jak nie jak tak . Powiedzieli mi chłopacy, że dwa razy czekali na mnie pod domem w kilku, ale nie zastali mnie i odpuścili… Pośmialiśmy się z tego wspólnie, że świat jest mały. Nie był to koniec mojego śmiechu z jednego typa od nich, bo raz kupiłem koszulkę pewnego kojarzonego z angielską chuliganką klubu…w lumpeksie za 1 zł i sprzedałem mu za ponad 50 zł, bo była moda na „Football Factory” . Było na Legię, hehe.

                            Komentarz

                            • Maciej_L
                              Legionista
                              • 08.2010
                              • 1743

                              #59
                              ciekawy temat

                              W tej chwili W Olsztynie jest nas cała masa i nie raz na starówce sławiona jest nasza Legia
                              We are the best, fuck the rest!

                              Komentarz

                              • Tito_Wlkp
                                Legionista
                                • 02.2011
                                • 38

                                #60
                                Ja mieszkam w Ostrzeszowie (płd. wielkopolska). Jest to region fajny geograficznie(20 km dalej woj. dolnoslaskie, 30 km - opolskie, 40 km - łódzkie) ale kibicowsko goły. Moja miłość do Legii rozpoczęła się gdy byłem małym szczerbatym szczylem. Niedaleko mojego miasta, miejscowy meblowy baron będacy wlascicielem klubu pilkarskiego zoorganizował sparing z Legią. A że mój wujek był tam pracownikiem to mnie na ten mecz zaprosił. Do dzis pamietam jak obok mnie w odleglosci 3 metró zapierdzielal na skrzydle Radek Wróblewski. Był to sezon pomistrzowski, a wiec w skladzie byli jeszce Stanko, Aco, Boruc, Zielinski, Beret, Choto(pierwszy murzyn, którego na oczy widziałem ), oba Sokolowskie, Saganeiro i cała reszta. Mecz zakończył sie wynikiem 4:0 dla (L) a ja do dziś mam zdjecie jak jem kielabske z grilla z Tomkiem Sokolowskim Byl to okres kiedy na punkcie pilki mialem calkowitego pierdolca - plakaty z Bravo Sport byly wszedzie. Te ktore sie nie miescily przyklejalem pod biorko mimo ze ich nie bylo widac. A ze przy okazji byl to okres gdzie Wisla sobie radzila w UEFA to po cichu im tez sympatyzowalem. Potem to jednak ucichło(tak,tak - młody kibic sukcesu ) i pozostala tylko Legia. Pierwszy mecz na Ł3 zaliczylem oczywiscie z moim tata. Bylo to Legia - Bayern. Atmosfera na trybunach i te śpiewy spowodowalo ze uswiadomilem sobie ze moim klubem jest tylko i wyłącznie Legia. Potem byl jeszce mecz z Bayerem Leverkusen, Celtic i moj pierwszy mecz ligowy to byly "derby"(to bylo tuz po fuzji z Groclinem) z Polonią 2:2. Potem nastąpiła dłuuuuuga przerwa i dopiero w tym sezonie obowiązkowo pojawiłem się na Arsenalu i potem pamiętny mecz z Cracovią. Tej euforii z bramki nie zapomne chyba nigdy(najlepsze było to, że tuż po golu Komorowskiego jakis gosciu za mną wywrózył, ze w 90 minucie trafimy na 2:1). I tak sie zaczela trwająca juz... 9 lat przygoda z Legią. W tym sezonie napewno jeszcze jakies mecze zalicze. Juz czekam jak pojde na studia do Warszawy i moja obecność na Ł3 będzie zdecydowanie wyższa niz obecnie...

                                Oczywiście w szkole wszyscy wiedzą, ze ja za Legią. U mnie 99,9% to Lech i ja sam jako Legia. Dumnie sobie krocze po szkole w bluzie i koszulce Legii, a jak jest zima to czapeczka i szaliczek. Wszyscy "fani"(większość to oczywiscie sezonowcy i kibice sukcesu) Kolejorza wiedza zapewne tylko tyle ze swoja siedzibe ma w Poznaniu i na tym konczy sie ich wiedza. Sam jakis zlych sytuacji z moja przynaleznoscia nie mialem. Oczywiscie oprocz tego, ze ktos tam na mnie krzyknie "Ej ty, Legia!" i raz na jakis czas jakies odpaly podejda i powiedza "Jak ty mozesz kibicowac Legii? Przeciez to ku***" ale takich to ja moge pocalowac wiadomo gdzie.

                                Komentarz

                                Pracuję...